Plan był taki: Kulczyk przejmie ukraińską energetykę, a Polska zapewni mu rynek zbytu, likwidując górnictwo. Ale po wyborach oczywiście: "Ja rozumiem, że dzisiaj przedwyborczo trzeba. Potem trzeba to zmienić". Doktor K był człowiekiem potężnym i nieraz pokazał, że potrafi takie wizjonerskie pomysły realizować. Okazało się jednak, że tym razem interweniował ktoś potężniejszy. No i „niezastąpiony” inspirator i wizjoner już jest …. gdzie indziej….. Czyż to nie wygląda na interwencję nadzwyczajną? Nie wykluczone, że ukraińską energetyką zajmie się inny „inspirator”, ale może przynajmniej polskich górników zostawią w spokoju?

Co na to Kopacz?

Według niej ta sprawa nie dotyczy polityki i ona nie musi się tym interesować. Podobnie mówi jej minister: PO "zamknęła sprawę taśm". Zgodnie z zasadą: jak cię złapią za rękę, to udawaj, że to nie twoja ręka.

Wszystkich pobił jednak ten najbardziej kompetentny i najbardziej nowoczesny: Skandalem jest to, co na tych taśmach słyszymy, ale skandalem jest też to, że ktoś te rozmowy nagrywa" - dowodził polityk. Jego zdaniem, tak właśnie działa duopol PIS - PO, a kolejne afery świadczą o tym, że obie partie są potrzebne sobie nawzajem. Bardzo słusznie – gdyby była jedna partia, jak w PRL'u, to kto miałby interes w patrzeniu „onym” na ręce? Rychu jest nieomal tak błyskotliwy jak szef NIK w rozmowie z Kulczykiem: „trzeba było od razu wyciąć Mariusza Kamińskiego z CBA i nie byłoby żadnych afer”.

Najciekawsza jest jednak reakcja mediów. Cała historia jest prosta i jak widać główne jej wątki można zmieścić na połówce strony A4. Dlaczego więc media przekazują jedynie strzępki informacji, często okraszając je idiotyzmami polityków, które przytoczony powyżej? Pytanie retoryczne oczywiście.

…. koniec trzeciej RP.

Tuż przed wyborami TV Republika ujawnia nagrania z Janem Kulczykiem, dotyczące ustawiania prywatyzacji „Ciechu”. Jeden z komentarzy fachowców oddaje istotę sprawy: „Dla mnie najbardziej szokujące jest to, że teoretycznie w procesie prywatyzacyjnym, w którym powinna być wolność gospodarcza, z której powinna wynikać dobra cena, tak naprawdę była układanka. Z tych nagrań wynika, że próbowano spacyfikować innych oferentów, którzy daliby np. lepszą cenę”.

Tak – Trzecia RP za zamkniętymi drzwiami jest szokująca. Szkód wyrządzonych przez „wizjonerów” ją budujących odwrócić już się nie da. Jednak wygląda na to – że przynajmniej uda się to zakończyć, skoro prawda zaczyna „szokować”.

Inny wielki „wizjoner” Ryszard Krauze - właśnie kończy w niesławie: „Pokazuje to, jak trudno biznesmenom przyzwyczajonym do kontraktów rządowych poradzić sobie na prawdziwym rynku”.

Ten rynek sprawi, że gospodarka szybko oczyści się z „wizjonerów” - gdy tylko państwo zacznie normalnie funkcjonować. Gorzej będzie z innymi „naroślami” - jak prawnicy i „artyści” „dziennikarze” i reszta tej „elity”. W większości przypadków wprowadzenie wolnorynkowych zasad także wydaje się skutecznym lekarstwem. Bo na przykład „artystka” głosząca, że „połowę kraju zżera polska, katolicka nienawiść” raczej nie będzie mogła liczyć na pieniądze Polaków i katolików. Będzie musiała się przyzwyczaić do sytuacji, która ją tak zszokowała: - Ja jestem bardzo znaną aktorką! - A ja jestem bardzo znanym sprzedawcą laptopów. Możemy się wymienić autografami.

Polecamy ebook „Cyberpersonalizm” Jerzego Wawro. Fragment streszczenia: Książka powstała wskutek głębokiego przekonania autora, że jedynym sposobem budowy godnego społeczeństwa w XXI wieku jest wykorzystanie technologii komunikacyjnych zgodne z personalistyczną wizją człowieka. Projekt budowy państwa sprawnego i działającego dla dobra “godnego społeczeństwa” można potraktować jako zadanie inżynierskie. Jednak początkiem realizacji tego zadania musi być głęboki namysł nad jego celami i uwarunkowaniami. Pozwoli to z jednej strony uniknąć niebezpieczeństw utopii, a z drugiej wykorzystać optymalnie wszystkie możliwości.

 

Trwa przedwyborczy teatr. Gra toczy się o „niezaangażowanego widza”. Siłą rzeczy nie można takiemu „niezaangażowanemu” głowy zawracać sprawami trudnymi. Czasem jednak dochodzi do złamania tej konwencji. W lokalnej debacie na Podkarpaciu jeden z uczestników zadał posłowi Kasprzakowi pytanie: dlaczego Ministerstwo Gospodarki popiera niekorzystny dla Polski traktat TTIP. Właśnie pojawił się ciekawy wywiad z Profesor Leokadią Oręziak na temat tego traktatu pod tytułem „Umowa pomiędzy UE i USA będzie korzystna tylko dla wielkich korporacji”. Polska ekonomistka mówi w nim między innymi: „Nieuczciwość całego procesu negocjacyjnego umowy handlowej pomiędzy UE a USA polega m.in. na tym, że korporacje oddelegowały do jego obsługi setki tzw. konsultantów, którym zapewniono nieograniczony dostęp do dokumentów negocjacyjnych oraz do polityków i funkcjonariuszy zaangażowanych w rozmowy. Dostępu takiego nie uzyskali przedstawiciele państw oraz strony społecznej, w tym pracowników. Podobnie zresztą wygląda sytuacja ze strony Stanów Zjednoczonych, gdzie na rzecz TTIP działają lobbyści wielkich korporacji i banków z Wall Street, natomiast interes społeczeństwa również został pominięty”.

Co na to poseł Kasprzak?

Mówi, że Ministerstwo Gospodarki sprzyja rozwojowi, popiera strefy ekonomiczne, etc… etc… Ani słowa o TTIP. Gdyby nie potrafił na takie proste pytanie odpowiedzieć któryś z liderów partyjnych, albo trzeciorzędny polityk, to nie byłoby zdziwienia. Ale poseł Kasprzak to były wiceminister gospodarki! Z partyjnego nadania, ale zawsze…. Niestety ta debata nie poszła w telewizji ogólnopolskiej. Może wówczas Polacy by się zlitowali i odesłali PSL tam gdzie ich miejsce (a piszę to jako człowiek ze wsi i prawie sąsiad Kasprzaka).

Gościem specjalnym podkarpackiej debaty był Zbigniew Stonoga, który wręcz rozpływał się nad SLD i „ich” prezydentem Rzeszowa Ferencem. Ktoś niezorientowany mógłby wręcz odnieść wrażenie, że Zbigniew Stonoga startuje z list SLD.

A najgorsze jest, że nie ma się tej pomocnej duszy, która by ci pomogła, nie? Żeby się podnieść, żeby mówiła: „słuchaj, dobra, wiem jak źle masz, wiem jak jest, miesiąc możesz u mnie, może jakąś pracę znajdziesz, czy coś, pomogę ci”. Ale to jest najgorsze, że widzisz, że własna twoja rodzina odwraca się do ciebie plecami, że nikt ci nie chce pomóc. To skoro rodzina ci nie chce pomóc, to dlaczego my narzekamy na rząd, nie? Że rząd nam nie pomaga. Bo taka jest prawda.

To jeden z głosów polskich ubogich. Refleksje polskich ubogich – pomimo że są smutne - i tak nie są tak pełne beznadziei, jak inne przytaczane przez Ryszarda Szarfenberga:

„Ubóstwo to upokorzenie, poczucie zależności od innych, przymusowa zgoda na ich chamstwo, obelgi i obojętność, gdy się prosi o pomoc” [Litwa].

„Dla biedaka wszystko jest straszne - choroba, poniżenie, wstyd. Jesteśmy

kalekami; boimy się wszystkiego; zależymy od każdego. Nikt nas nie potrzebuje. Jesteśmy jak śmieci, których każdy chce się pozbyć” [Mołdawia].

“Gdy ktoś jest biedny nie wypowiada się publicznie, czuje się gorszym. Nie ma jedzenia, więc jest głód w domu, nie ma ubrania, nie ma postępu w rodzinie” [Uganda].

Głównym problemem jest bez wątpienia brak pracy. A ten dotyka w największym stopniu młodych, którzy w znacznej części mogą liczyć na wsparcie rodziców. Może dlatego tylko 4% Polaków uważa, że barierą wyjścia z ubóstwa jest brak wsparcia rodziny lub brak rodziny.

Wczoraj był Światowy Dzień Ubóstwa i niektóre media przypomniały sobie o tym, pomimo kampanii wyborczej. Ujawniono, że poziom skrajnego ubóstwa w Polsce w ciągu siedmiu lat wzrósł z 5 do 7 proc. Szczególnie ten dotyka już 700 tysięcy dzieci.