Prezydent Duda na Ukrainie oświadczył: Tylko prawda o wspólnej historii, ale także o rzeczach, które są trudne, czy wręcz straszne w naszej wzajemnej historii, może stać się podstawą dobrych relacji. I na prawdzie te dobre relacje muszą być budowane, chociażby byłaby to prawda nawet najtrudniejsza.

Słowa te padły na spotkaniu z Polakami mieszkającymi na Ukrainie. Może dlatego przeszły bezboleśnie. Nic nie wiadomo o tym, by tak samo otwarte postawienie sprawy miało miejsce w oficjalnych kontaktach. A szkoda. Miałaby „opozycja” nowy temat dla swojego jazgotu….

Równie prostych słów brakuje w kwestii uchodźców. Mówienie o rozróżnieniu uchodźców politycznych i ekonomicznych w przypadku objętego wojną Bliskiego Wschodu jest zwykłym wybiegiem. Włoski polityk Luca Volontè zadaje (retoryczne niestety) pytanie: Dlaczego nie powiecie Unii, że owszem zgoda, przyjmiecie tych uchodźców, ale przyjmiecie jedynie chrześcijan. A dlaczego chrześcijan? Ponieważ są grupą społeczną szczególnie zagrożoną. Tego samego argumentu, jako szczególnie zagrożonej grupy społecznej, użyły rządy Danii i Holandii – ale wobec uchodźców ze środowisko LGBT, czyli gejów i lesbijek. Więc jeżeli Dania i Holandia w swoim krajowym prawodawstwie były w stanie wprowadzić taki zapis i przeforsować go na szczeblu europejskim, to wam Polakom nie mógłby nikt cokolwiek zarzucić, gdybyście zrobili to samo wobec innej, przecież też bardzo zagrożonej grupy – chrześcijan.

No właśnie – dlaczego? W tym przypadku jazgot nawet już się odbył. „Elita” orzekła, że to złamanie konstytucyjnej zasady równości. Tyle, że Konstytucja dotyczy obywateli Polski, a nie uchodźców.

Czy polityka to umiejętność unikania prawdy i mówienia wprost? Po co te subtelności? Po co pisać jakieś listy do niejakiego Shultza? Naprawdę ktoś w Polsce uważa, że to jest człowiek z którym możemy bez ujmy na honorze rozmawiać? Po co to zakłamanie? Może pan Janusz Korwin-Mikke zareagowałby we właściwy sposób (tak jak uczynił to w przypadku Boniego)?

 

Jednym z uczestników Marszu Wolności i Solidarności był Andrzej Gwiazda. Porównał on szukanie pomocy za granicą przez obecne „elity” za granicą do tego co robiły "elity" PRL'u. Tylko – jak mówił - „biedaki nie wiedzą, że Bruksela to nie Moskwa i nie ma czołgów”.

Uczestnicy demonstracji w dniu poprzednim też sięgnęli do historii. Tylko że ich zdaniem to PiS jest nową wersją PZPR, a Stefan Niesiołowski posunął się nawet do porównania Kaczyńskiego do Jaruzelskiego i zapowiedzi, że może dojść do podpalenia siedziby PiS tak jak palono komitety PZPR.

Po całym weekendzie seansów nienawiści deser dla koneserów. Wieczorem TVP2 pokazała wstrząsający film zatytułowany „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski Padł”. Pokazano w nim jak wyglądała walka o demokrację i dobrobyt w czasach PRL.

https://www.youtube.com/watch?v=uw9VRnfl9no

 

Kim trzeba być, by władze wybrane w demokratyczny sposób przez środowiska najsilniej kultywujące patriotyczne tradycje porównać z komunistycznymi mordercami?

Zbrodniarz' 2015

Polscy patrioci'2015:


PS.
Według propagowanej przez ludzi związanych z PO informacji na marszu KOD było 50tys, a na marszu PiS - 15tys. Policja podaje odpowiednio 17-20tys i 40-45tys. Warto zapoznać się z porównaniem z innymi marszami: http://www.zelaznalogika.net/gratulacje-wygraliscie-rzad-dusz/.

Zazwyczaj na ulicę wychodzą ludzie, którzy nie mają możliwości wyrażania swych poglądów w sposób bardziej spokojny. Nawiązuje się na przykład do czasów stanu wojennego, gdy w mediach dominował głos władzy nie mającej mandatu społecznego. Wczoraj na ulicę wylazła „elita”, która opanowała wszystkie główne media i ma sporą (blokującą możliwość zmiany Konstytucji) reprezentację w Parlamencie. Może zabłądzili?

Chyba jednak rację ma anonimowy autor poniższej ilustracji:

Oni nie wyobrażają sobie istnienia „demokracji” w której większość myśli inaczej niż oni.

Dzisiaj ma być „odpowiedź” tej drugiej części społeczeństwa.

Wśród haseł „demokratów” po części „zapożyczonych” z czasów komuny zwracają uwagę ataki na Prezydenta: „Głowa państwa, a nie draństwa”, „Dudy twarz. Gdzie ją masz?”, „Kaczyński Duda – Jedna paskuda” itd… Wszystko to w obronie zasady: „sankcjonowanie znieważenia urzędującego prezydenta RP wiąże się nie tylko z szacunkiem należnym najwyższemu urzędowi w państwie, ale także z szacunkiem do samego państwa, które jest dobrem wspólnym”.

W amerykańskich mediach nie cichnie burza po propozycji Donalda Trumpa, aby zamknąć granice dla wyznawców islamu. Głos w tej sprawie zabrał między innymi prezes (CEO) Google, pochodzący z Indii Sundar Pichai. Zwrócił uwagę na to, że Ameryka to nadal kraj imigrantów, a otwartość i tolerancja to jego największe atuty. Patrząc przez pryzmat Doliny Krzemowej może tak to wyglądać. Jednak historia USA zna także inne przypadki. Niż zawrotna kariera imigranta z Indii.

W czasie irańskiej rewolucji islamskiej, grupa studentów zajęła ambasadę w Teheranie. Wzięto ponad 60 zakladników. Próba ich odbicia zakończyła się kompromitującą porażką. Urzędujący wówczas prezydent USA Jimmy Carter w dniu 7 kwietnia 1980 roku ogłosił zerwanie stosunków dyplomatycznych z Iranem. Równocześnie wprowadził embargo na eksport towarów do Iranu, zakaz wjazdu dla Irańczyków oraz deportację pracowników placówek dyplomatycznych i studentów z Iranu.

 

Ryszard Petru poczuł się obrażony okładką tygodnika „Wprost” ujawniającego za ile jego i Tomasza Lisa „kupiła Platforma”: Jednym z większych beneficjentów NCK jest poseł Ryszard Petru. Instytut wspierał finansowo książki, których autorem lub współautorem jest lider Nowoczesnej. W marcu 2015 r. NCK zapłaciło 23,3 tys. zł za druk książki „Koniec wolnego rynku? Geneza kryzysu”. Centrum było wydawcą publikacji. Organizowało też spotkania autorskie z Petru.

Koleżanka partyjna Nowoczesnego Ryśka Kamila Gasiuk-Pihowicz raczyła porównać Andrzeja Dudę do Jaruzelskiego – oczywiście porównanie wyszło na plus tego drugiego. Mniej nowocześni koledzy próbowali nawet doprowadzić do debaty nad „polską demokracją” w Parlamencie Europejskim (wysługując się przy tym Niemcami), co absolutnie nie jest „donosem na własny kraj”. Politykom wtórują dyżurne „autorytety”:

  • prof. Andrzej Zoll: Mamy samowładzę, która decyduje o wszystkim, bardzo to przypomina początek lat 40. i przejmowanie przez komunistów pełni władzy w Polsce” .

  • prof. Jan Zimmermann z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego o swoim doktorancie Andrzeju Dudzie:„Ubolewam, że jest on absolwentem naszego wydziału”.

Ogłoszono nawet, że Andrzej Duda to już nie jest prezydent, tylko „zwykły funkcjonariusz partyjny”.

Wszystkie te działania układają się w scenariusz zamachu na legalne i demokratycznie wybrane władze w Polsce. Może nie od rzeczy jest więc zapoznać się, jak w takich razach radzili sobie nasi przodkowie: Wieść o zamachu na króla lotem błyskawicy obiegła Warszawę. Mieszkańcy stolicy byli w szoku, bowiem królobójstwo nie było nigdy orężem w walce politycznej polskiej szlachty z królami. […] Piekarski trafił do więzienia. Dwa tygodnie później decyzją sejmu Piekarski został wyjęty spod prawa, ale był to dopiero początek tego co, miało spaść na niedoszłego królobójcę. Co prawda król okazując wielkoduszność przebaczył zamachowcowi, ale sejm przerażony całym wydarzeniem postanowił przykładnie ukarać Piekarskiego. Marszałek korony opracował dokładny plan pozbawienia go życia. Miało być długo i bardzo, bardzo boleśnie. […] Na początek Piekarski miał być obwożony specjalnym wozem po Warszawie, a w wyznaczonych miejscach kat rozpalonymi szczypcami miał szarpać jego ciało. Po dotarciu na miejsce kaźni, kat został zobowiązany do włożenia mu prawej dłoni z czekanem w ogień. Kiedy dłoń „dobrze przepalona będzie” – głosił rozkaz marszałka - należało ją odciąć. Podobnie należało postąpić z lewą dłonią. Na koniec wreszcie „ czterema końmi ciało na cztery części roztargane, a obrzydłe trupa ćwierci na proch na stosie owym spalone zostaną. Na koniec proch w działo nabity, wystrzał po powietrzu rozproszy”.

PS.

Od okładki "Wprost" bardziej adekwatna jest upowszechniana w internecie grafika: