Świat obiegła ciekawa zagadka logiczna z Singapuru (kiedy Cheryl ma urodziny), która nie wiedzieć czemu została okrzyknięta „kontrowersyjną”. Kontrowersyjne to są zagadki matematyczne z polskich gazet. Przed kilkoma dniami dowód na to, że „Polska jest coraz większą konkurencją dla Chin” został okraszony danymi z których wynika, że 2=35. Wczoraj w tej samej gazecie artykuł Wojna wpływa na język. Ponoć na Ukrainie „rosyjski traci poparcie” - cokolwiek miałoby to znaczyć. Artykuł omawia badania, z których wynika, że 52% Ukraińców uważa, że rosyjskiemu „można by przyznać status drugiego języka w tych regionach, gdzie większość mieszkańców będzie tego chciała”. Ale równocześnie „ponad połowa mieszkańców Ukrainy to rosyjskojęzyczni, lecz większość z nich występuje w obronie języka ukraińskiego jako jedynego państwowego”. Skoro ci, którzy mówią po rosyjsku chcieliby aby ten język nie był językiem urzędowym, to widać ci, którzy go nie znają by tego chcieli. Wszakże skądś się te 52% wzięło! To jest dopiero zagadka.

Podobno matematyka to „królowa nauk”. Ale w Polsce to historycy robią zawrotne kariery.  

Rosja ogłosiła, że wobec zawartego porozumienia z Iranem, zamierza sfinalizować zawieszony w 2007 roku kontrakt na dostawy nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej. Oczywiście nie podoba się to Izraelowi i jego największemu sojusznikowi - USA.

Profesor Tom Nichols z amerykańskiej Szkoły Marynarki Wojennej (Naval War College) - ekspert od spraw rosyjskich - stwierdził, że ta informacja oraz czas jej upublicznienia pokazują, jak słaba jest obecnie międzynarodowa pozycja USA. Dla Rosji i Iranu w szczególności, które zachowują się jakby Stany Zjednoczone nie istniały. Tymczasem według analizy ośrodka Stratfor historia ta [z dostawą broni dla Iranu] stanowi niewielką ilustrację słabnącej pozycji Rosji na Bliskim Wschodzie.

Gdy słucha się tego, co wygaduje założyciel Stratfor George Friedman – można odnieść wrażenie, że ogląda się jakiś marny film typu political-fiction. Twierdzi na przykład, że USA chcą zrealizować marzenie Piłsudskiego – stworzenia lokalnego imperium od morza do morza (od Bałtyku po Morze Czarne). Najlepiej jednak byłoby napuścić Niemcy na Rosję lub odwrotnie. Bo póki potencjalne potęgi biją się między sobą – to nie zagrażają dominacji USA. Ta dominacja opiera się na panowaniu na oceanach, dzięki któremu USA mogą atakować dowolne państwa, a te państwa nie mogą zaatakować USA.

Niestety ani Stratfor, ani Geore Friedman nie egzystują gdzieś na marginesie życia politycznego. Ich analizy są z uwagą słuchane, a sądząc po realizowanej przez USA polityce – mogą mieć duży wpływ na podejmowane decyzje. W szczególności powtarzana często teza o polityce imperialnej polegającej na destabilizacji krajów i regionów.

Plany wyrzucenia Grecji ze strefy euro są coraz bardziej realne. Brytyjski „The Times”, ujawnia dokument opracowany przez Ministerstwo Finansów Finlandii, który świadczy o przygotowaniach członków unii walutowej do pozbawienia Grecji wspólnej waluty: „Przy milczącej zgodzie innych państw strefy euro uruchomiono proces, w wyniku którego Grecja może być wykluczona ze strefy euro”. 

Czy to oznacza, że proces motywowanej politycznie integracji Europy poszedł za daleko? Grecja nie jest w tym kontekście wyjątkiem. W wielu krajach do głosu dochodzą partie eurosceptyczne i nacjonalistyczne. Niedawno z kandydowania do UE zrezygnowała Islandia. Wielka Brytania grozi od lat referendum, które prawdopodobnie zakończyło by okres członkostwa tego państwa w UE. Do tego dochodzą głosy separatystów kwestionujących obecny podział polityczny Europy.

Wbrew pozorom te działania nie oznaczają wcale odejścia od kontrowersyjnej zasady dominacji polityki nad gospodarką. Wręcz przeciwnie. Wyrzucenie Grecji wydaje się być skutkiem politycznego sporu między Grecją a Niemcami. Włosi dostrzegają podobieństwo nacisków na Grecję do działań, jakie doprowadziły do odsunięcia Berlusconiego. Według Il Giornale państwa europejskie stosują wobec Grecji "szantaż gospodarczy", żądając od premiera kraju Aleksisa Tsiprasa powołania nowej koalicji. Chodzi o partie PASOK i To Potami, które przegrały w wyborach. Tyle, że Grecy nie wydają się być skłonni do ustępstw. Wizyta premiera Grecji w Rosji była związana z poszukiwaniem alternatywy dla UE. Grecy zamierzają zacieśniać współpracę z krajami BRICS i USA.

Naczelna Prokuratura Wojskowa (NPW) wyraziła swoją opinię na temat medialnych doniesień o „nowych stenogramach” z katastrofy Smoleńskiej. Według niej: publikacja jedynie części opracowanych przez zespół ekspertów materiałów doprowadziła do tego, iż "pojawiające się później komentarze w przestrzeni publicznej doprowadziły do niepełnego, wybiórczego i niezgodnego z rzeczywistością obrazu treści opinii biegłych".

Mówiąc wprost mamy po raz kolejny do czynienia z wielkim kłamstwem poskładanym z półprawd, insynuacji i małych kłamstewek. Takie działania – rodem z PRL'u zostały w III RP doprowadzone do perfekcji dzięki bezgranicznemu oddaniu mediów „jedynie słusznej opcji”. Takie stadne zachowania łatwo jest ukierunkować i wykorzystywać w politycznej walce.

Nic więc dziwnego, że nawet niemiecki autor książki o Smoleńsku, chcąc dociekać prawdy, czuje się w obowiązku ciągłego usprawiedliwiania odstępstw od "mętnego nurtu”.

Problem czarnej skrzynki samolotu, który rozbił się w Smoleńsku po raz pierwszy zaistniał jeszcze w roku 2010. Jesienią tego roku Antoni Macierewicz zarzucił wówczas ministrowi Jerzemu Millerowi, że kłamał w tej sprawie (5-11-2010):

Zdaniem Macierewicza, z dokumentów, którymi dysponuje jego zespół wynika, że Miller najpierw potwierdził, że otrzymane przez niego kopie nagrań tzw. czarnych skrzynek są "tożsame z ich oryginałem pozostającym w dyspozycji rosyjskiej", a później okazało się to "nieprawdą".

- Pan Jerzy Miller poświadczył nieprawdę stwierdzając, że to, co otrzymuje jest dokładną, wierną kopią oryginału rosyjskiego, w związku z tym najpóźniej w poniedziałek zostanie skierowany wniosek do prokuratury w sprawie poświadczenia przez pana ministra Jerzego Millera nieprawdy i utrudniania w ten sposób postępowania śledczego przez prokuraturę polską - zapowiedział poseł PiS. […]

W czerwcu tego roku media pisały, że Miller dwukrotnie udawał się do Moskwy po kopię zapisu rejestratorów prezydenckiego samolotu, ponieważ w pierwszej kopii, którą otrzymał od MAK, miało brakować 16 sekund nagrań.

Warto zwrócić uwagę na specyficzne dla tej sprawy standardy rzetelności. Bo cóż to znaczy „miało brakować”? Jeśli brakowało – to dlaczego zapewniano nas, że skrzynki niepotrzebne, bo mamy wierną kopię? I czy nie rodzi to podejrzeń o fałszowanie dowodów?

Dwa miesiące później pojawia się zadziwiająca informacja: „Jerzy Miller przywiózł nowe zapisy z czarnych skrzynek” (13-01-2011):

Czy wreszcie poznamy całą prawdę o katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku? Jest na to szansa. Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller (52 l.) wrócił wczoraj z tajnej wizyty w Moskwie. Oficjalnie nie podano, po co tam pojechał. Ale jak się dowiadujemy, szef MSWiA przywiózł z Rosji nowe zapisy z czarnych skrzynek.

Dopytywany przez dziennikarzy w Sejmie minister tłumaczył, że poleciał do Rosji po nowe kopie zapisów czarnych skrzynek. Jedna z płyt z nagraniem miała bowiem usterkę. Dlatego w jego obecności Rosjanie odpieczętowali czarne skrzynki i jeszcze raz skopiowali ich zapis.

Na czym polegała „usterka” - nie podano. Może tym razem nagranie było za długie...?