Konwencja wyborcza Bronisława Komorowskiego zainicjowała objazd kilkunastu „bronkobusów” po kraju. Porównując wygląd tego wyborczego pojazdu z poprzedniej kampanii (górne zdjęcie) z obecnym, widzimy zniknięcie napisu „Zgoda buduje”. Może jakiś przedstawiciel partii, która całą swoją strategię polityczną sprowadziła do atakowania, obrażania, poniżania opozycji poczuł się odrobinę zażenowany tym napisem? Przecież nawet obecnie zamiast merytorycznych argumentów, zwolennicy „Bronka” dzielą kandydatów na „poważnych” i „niepoważnych”. Niestety – ten poważny (bo chyba jest tylko jeden) nie zna takich słów jak „zażenowanie” i „przyzwoitość”. Dlatego w przemówieniu inauguracyjnym „Bronka” słowo „zgoda” pojawiało się co chwilę.

Ten brak zażenowania może wynikać z tresury mistrzów dialektyki, jaką obowiązkowo przechodził każdy absolwent kierunków humanistycznych w czasach, gdy „Bronek” zdobywał wykształcenie.

Tylko zastępując logikę dialektyką, można zrozumieć inauguracyjne przemówienie Bronka.

W ostatnich dniach miały miejsce dwa zadziwiające wydarzenia. We wtorek w Kongresie USA przemawiał premier Izraela Benjamin Netanyahu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że przybył on na zaproszenie lidera Republikanów, bez uzgodnienia z Prezydentem Obamą. Ponieważ ewidentnie jest to element kampanii wyborczej – prezydent Obama słusznie powiedział, że nie zamierza się w tą kampanię angażować. Na znak protestu 55 kongresmenów wyszlo z sali. Oburzenia nie kryją nawet niektórzy politycy amerykańscy narodowości żydowskiej.

Mniejszym zainteresowaniem mediów cieszyło się inne wydarzenie, które miało miejsce w Korei Południowej. Jakiś nacjonalista pociął twarz ambasadorowi USA. Atak na ambasadora jest zawsze zniewagą dla państwa, które on reprezentuje. W tym wypadku atak nie nastąpił na terenie wrogiego kraju, ale sojusznika (właśnie odbywają się wspólne manewry korańsko-amerykańskie). Na dodatek to armia USA strzeże Koreę Południową przed agresją z północy.

2015-03-01

2015-03-02

2015-03-03

2015-03-04

2015-03-05

2015-03-06

2015-03-07

2015-03-08

2015-03-09

2015-03-10

2015-03-11

2015-03-12

2015-03-13

2015-03-14

2015-03-15

2015-03-16

2015-03-17

2015-03-18

2015-03-19

2015-03-20

2015-03-21

2015-03-22

2015-03-23

2015-03-24

2015-03-25

2015-03-26

2015-03-27

2015-03-28

2015-03-29

2015-03-30

2015-03-31

Fantastyczny tekst dotyczący propagandy opublikowała w ostatni weekend opiniotwórcza „Rzeczpospolita”. Ten tekst powinno się odczytywać na dwóch płaszczyznach. Pierwszą stanowi katalog ofiar „ruskiej propagandy”, zestawionych przez autora. Drugą zaś stanowi katalog manipulacji i propagandowych chwytów przez niego zastosowanych. Poniżej wskazano tylko niektóre z nich.

1. Uogólnienie.

Spojrzenie z odpowiednio odległej perspektywy bardzo ułatwia krytykę. Każdą dostrzeżoną winę lub wadę można przypisać wszystkim oponentom. Można też bez problemu zdefiniować nie istniejące zjawiska w rodzaju „ukrainofobii”:

Ukrainofobia jednoczy różne typy ludzi: od rozmaitych ekscentryków twardo wierzących chociażby w to, że Ukrainą żądzą „żydobanderowcy" […] przez poczciwych miłośników Kresów po publicystów takich jak Rafał A. Ziemkiewicz.

Nie ma najmniejszego znaczenia, że Rafał Ziemkiewicz odnosi się do Ukraińców raczej z sympatią, a krytykuje jedynie bezmyślne zaangażowanie Polski. I tak został „ukrainofobem”.

2. Analogia.

Analogia jest niebezpieczna w użyciu - nawet jeśli posługujący się nią jest pełen dobrej woli. Jeśli natomiast posługuje się nią sprawny manipulant – efekt może być piorunujący. Zwłaszcza, jeśli udaje się znaleźć analogię do antysemityzmu:

Ten resentyment powoli przybiera kształt przedwojennego antysemityzmu – Ukraińcy są obarczani zbiorową i właściwie niewybaczalną winą za Wołyń.

To jest samograj. Teraz już można snuć do woli niczym nie poparte wizje rozwoju współczesnej wersji antysemityzmu-ukrainofobii.

Na razie współczesny antyukrainizm jest kwestią wyłącznie agresji werbalnej. Jednak w sytuacji, w której coraz więcej Ukraińców przyjeżdża, pracuje i osiedla się w Polsce, ukrainofoby mogą przejść od słów do czynów.

Analogia jest użytecznym środkiem wyrazu, jeśli chcemy objaśnić własny punkt widzenia lub trudno uchwytne ekspresje. Można też dostrzegać analogie w przyrodzie – jeśli prawa nią rządzące mają rzeczywiście podobną formę. Przy objaśnianiu rzeczywistości społecznej prawie zawsze analogia służy manipulacji.

Pierwsze reakcje na śmierć rosyjskiego opozycjonisty są ostrożniejsze, niż można się było spodziewać. Światowi przywódcy wyrazili żal i oburzenie, ale poza tym ich komentarze są wyważone. 

Naturalnym jest jednak snucie hipotez, kto mógł być sprawcą tego mordu. Istnieje szansa na to, że to był zwykły bandycki napad jakichś „złodziei samochodów”. W to jednak bardzo trudno uwierzyć. Jakie są bardziej prawdopodobne hipotezy?

1. To Władimir Putin kazał zabić swojego krytyka. Zwolennikami tej tezy są głównie rosyjscy opozycjoniści (tacy jak słynny szachista Kasparow) i niektórzy Polacy. Na przykład pełniący obowiązki dyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (relikt z czasów, gdy Putin ściskał się z Tuskiem) Sławomir Dębski stwierdził, że Rosja używa siły już nie tylko w polityce zewnętrznej ale też wewnętrznej. Zakładając, że Putin nie jest idiotą, jego udział w tym morderstwie należy raczej wykluczyć. Trudno wskazać na korzyści, jakie mógłby on dzięki temu osiągnąć. Stracić może zaś bardzo dużo. Nie chodzi tylko o możliwość rozbudzenia protestów – bo w obecnej sytuacji rosyjska wersja „Majdanu” jest mało realna.

W komentarzach przewija się informacja o tym, że Niemcow czuł się w Moskwie bezpieczny, gdyż panuje przekonanie, że politycy pewnego szczebla są nietykalni (a Niemcow był członkiem rządu w czasach Jelcyna). Putin prędzej czy później będzie „byłym politykiem” i zmiana obecnego stanu raczej nie jest mu na rękę.

2. Bardziej prawdopodobne jest samowolne działanie jakichś zwolenników Putina, którzy postanowili uciszyć krytyka swojego wodza. Trochę razi zestawienie głupoty, która musiałaby stać za taką motywacją, z zimną perfekcją realizacji zabójstwa. Ale w Rosji niczego wykluczyć się nie da.....