- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Jak wszyscy wiedzą, Grecja ledwo dyszy pod ciężarem długu. To dlatego muszą sprzedać Niemcom swoje lotniska, aby zasłużyć sobie na unijną jałmużnę. Na tym przykładzie można zobaczyć jak straszne skutki może mieć duże zadłużenie.
Okazuje się, że jednak nie wszyscy tak sądzą. Kemal Derviş - były minister finansów Turcji i szef Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) pisze między innymi: „naprawdę istotny w kwestii zadłużenia publicznego kraju jest spodziewany roczny koszt jego obsługi. Jak podkreślił niedawno Daniel Gros, dług, który można rolować w nieskończoność po zerowych stopach procentowych, to żaden dług. To skrajny przykład, ale im bliżej zera jest stała stopa procentowa i im dłuższa jest zapadalność obligacji, tym mniejsze obciążenie danym zobowiązaniem.
Choć dług publiczny Grecji sięga prawie 175 proc. PKB, niskie stopy procentowe – stałe dla znacznej jego części – i długie terminy zapadalności oznaczają, że z tym obciążeniem łatwiej będzie sobie poradzić, niż się wydaje. Wskaźnik długu publicznego do PKB w przypadku Grecji jest podobny do portugalskiego czy nawet włoskiego”.
Jeszcze dalej idzie słynny amerykański ekonomista Paul Krugman, który wręcz uważa, że problemem światowej gospodarki jest zbyt małe zadłużenie rządów! Rządu amerykańskiego w szczególności. Skoro bowiem można pożyczyć pieniądze przy ujemnym realnym oprocentowaniu, to czemu tego nie robić? W USA nadal istnieją duże potrzeby inwestycji w infrastrukturę. Więc jest to bardzo dobry czas na pożyczanie i inwestowanie w przyszłość. Bardzo zły czas na to, co rzeczywiście się dzieje: bezprecedensowego spadku wydatków publicznych. Poza tym dług publiczny jest bardzo pożądany przez rynki finansowe. Są to bowiem "bezpieczne aktywa", które pomagają inwestorom finansowym w zarządzaniu ryzykiem. Łatwiejsze stają się inwestycje długoterminowe.
Czy zatem dobrze się stało, że Polska została tak mocno zadłużona przez ostatnie 8 lat? Wróćmy do Grecji. Skoro nie dług jest ich największym problem, to co? Odpowiedź wydaje się oczywista: brak suwerenności. Powyższe rozważania mogą być słuszne jedynie w odniesieniu do suwerennych państw, prowadzących niezależną politykę gospodarczą. Pytanie zasadnicze: czy Polska jest takim krajem?
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Wśród amerykańskich inwestorów finansowych panuje nastrój niepewności. Ilustruje go poniższy obrazek – niedźwiedź (symbol bessy) czai się już za kulisami, gdy ktoś go powstrzymuje: jeszcze nie.
Niepokojące wieści zaczęły się pojawiać w środę. Wśród nich w komentarzach zwracano uwagę na kondycję gospodarki chińskiej, oraz na spekulacje dotyczące podwyżki stóp procentowych w USA. W efekcie główne indeksy giełdy amerykańskiej spadły do końca tygodnia o kilka procent. Podobno był to najgorszy tydzień od czterech lat.
Szczególny niepokój wzbudzają plany FED podniesienia stóp procentowych. Portal businessinsider.com opublikwał analizę, w której porównuje obecną sytuację do roku 1937. Wówczas także wydawało się, że amerykańska gospodarka wychodzi z kryzysu, ale nastąpił nierozważny krok FED, który miał bardzo opłakane skutki.
Autorzy zauważają jednak istotne różnice. Z jednej strony obecnie banki nie działają tak „po omacku” jak wówczas. Z drugiej zaś – raczej trudno będzie „poprawić” ewentualny niepożądany efekt wydatkami zbrojeniowymi – tak jak 80 lat temu.
Czasy są bardzo niepewne, a gospodarka światowa wciąż silnie uzależniona jest od dolara. Dlatego gwałtowne zmiany w USA mogą doprowadzić do jeszcze silniejszych reakcji na całym świecie.
W tej sytuacji zmniejszenie ryzyka kursowego w Polsce przez uregulowanie kredytów w CHF byłoby krokiem rozsądnym. Gdyby banki nie były tak pewne, że w razie czego NBP im pomoże w takiej skali, jakiej sobie zażyczą – pewnie same by parły do jakiegoś porozumienia.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gosp. - kredyty we frankach
Specjaliści od meandrów rynków finansowych policzyli „straty” banku z tytułu ustawy o restrukturyzacji kredytów w CHF: "łączne straty banków z tytułu umorzenia części zobowiązań kredytobiorców wyniosłyby około 21 mld zł, czyli około 20 proc. więcej, niż zysk brutto banków objętych ustawą (tj. posiadających portfel mieszkaniowych kredytów walutowych) za okres ostatnich 12 miesięcy" .
Szczegółów obliczeń nie podano. Spróbujmy to oszacować. Jak to policzono? Pewnie tak mniej więcej jak redaktor Samcik: „Musiałyby [banki] przyjąć od klientów 27 mld franków (tyle wynosi saldo naszego zadłużenia) po średnim kursie np. 2,8 zł (w zależności od tego kiedy dany klient podpisywał umowę), a następnie "zamknąć pozycję" frankową po kursie np. 4,3 zł (czyli zwrócić finansowanie, które pozwoliło bankom udzielić kredytów). Dziura, według różnych szacunków, może wynieść od 34 mld zł do nawet 100 mld zł”.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Według medialnych doniesień Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla agencji Reuters powiedział między innymi, że „banki powinny być odpowiedzialne za rozwiązanie kwestii kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich, ponieważ ogromnie na nich zarobiły, ale rozwiązanie nie może zdestabilizować sektora bankowego”.
Czy to, że ktoś dużo zarobił może być jakimkolwiek argumentem? Jeśli zarobek ten jest osiągnięty zgodnie z prawem, to chyba nie ma podstaw do tego, aby mieć do nich pretensje? To możliwe tylko w jednym przypadku: jeśli działania banków łamią zasady współżycia społecznego. Oznacza to jednak sytuację nienormalną – gdy działania zgodne z prawem są nie do zaakceptowania. Pretensje o to można mieć do państwa, a nie do banków. Polskie państwo bardzo się stara, aby banki miały duże zarobki i mogły je transferować za granicę.
Z kolei uwaga o „destabilizacji sektora” pochodzi z medialnej propagandy, za którą nie stoją rzetelne wyliczenia. Dla przykładu wyliczenia „strat” banków z tytułu ustawy, która obecnie jest przygotowywana, to całkowita fikcja. Niestety cała ta wypowiedź świadczy o tym, że Prezydent Duda nie jest gotowy zmierzyć się z bankami. „Frankowicze” nie wymagają jakiejś nadzwyczajnej pomocy. Wszystkim natomiast przydałoby się państwo, które nie pomaga bankom w grabieniu społeczeństwa. W tym celu konieczne byłyby następujące zmiany:
-
skuteczne wprowadzenie zakazu lichwy,
-
likwidacja bankowego tytułu egzekucyjnego,
-
zakaz naliczania procentów składanych od kredytów,
-
zakaz akcji kredytowej w oparciu o kapitał zgromadzony na rachunkach bieżących,
Ponadto instytucje takie jak KNF oraz NBP powinny podlegać realnej kontroli pod kątem dbałości o interesy społeczeństwa.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gosp. - kredyty we frankach
Gdyby Polska była państwem chrześcijańskim - to by było straszne, prawda? To wydaje się naszej „elicie” (i nie tylko) oczywistą oczywistością. Tymczasem chodzi głównie o to, aby zaakceptować nadrzędność chrześcijańskiej etyki. Czyli powrócić do korzeni Europy. Jak w chrześcijańskim państwie zmierzono by się z trudnym problemem kredytów „frankowych”? Kierując się zasadą sprawiedliwości.
Jednym z czynów potępianych i uznawanych za niesprawiedliwe jest pobieranie lichwy. Jeśli więc jakiś bank chce pobierać lichwę – to nie ma tu co szukać. No to super – przecież mamy ustawę antylichwiarską!?
Nie ma potrzeby, aby sejm, rząd, czy ktokolwiek wprowadzał specjalne rozwiązania dla „frankowiczów” - zakaz pobierania lichwy wystarczy!!!!
Tyle, że w obecnym kształcie ustawa jest nieskuteczną, bo taką być musi. Człowiek prawy nie może być obłudnikiem. Dlatego wprowadzając zakaz lichwy, prawi posłowie postaraliby się, aby ten zakaz działał. Rozwiązanie problemu kredytów frankowych jest dla prawych ludzi tak banalnie proste, jak tylko być może. Można je wprowadzić w jednym krótkim akapicie dopisanym do jakiejkolwiek ustawy.
Treść tego akapitu musiałaby być mniej więcej taka (prawnicy musieliby to przełożyć na ich nowomowę):
1. Zakaz lichwy, ograniczający wielkość odsetek dotyczy wszelkich kredytów udzielanych przez banki w Polsce.
2. Wartość odsetek o których mowa w ustawie oblicza się odejmując od spłaconych w ciągu roku rat kredytu wielkość o jaką zmniejszyła się pożyczona kwota kredytu.
3. Za stosowanie lichwy przez bank odpowiada jego prezes. Pierwszy stwierdzony przypadek lichwy skutkuje jedynie koniecznością naprawienia szkód. Odmowa naprawienia szkód, albo dalsze stosowanie lichwy jest przestępstwem zagrożonym karą 100tys PLN. Trzeci przypadek stosowania lichwy jest przestępstwem zagrożonym karą 5 lat więzienia (bez możliwości skrócenia lub zawieszenia). Ponowne stosowanie lichwy przez ten sam bank, po zmianie prezesa, skutkuje cofnięciem pozwolenia na prowadzenie działalności bankowej.
Oczywiście to tylko propozycja. Można na przykład zwiększyć wymiar obligatoryjnej kary ;-).
A oto prosty przykład (za http://argumenty.net/1872).
„Frankowicz” wziął kredyt 200 tys PLN na 25 lat i spłacił 50tys. Ma ratę miesięczną 667PLN (200tys/25lat/12miesięcy), a spłata na jeden rok wynosi 8tys. Natomiast odsetki nie powinny przekroczyć 10% (4 x stopa lombardowa NBP) – czyli 15tys rocznie. Na koniec roku kredytobiorca bierze swój rachunek i sprawdza: kredyt zmniejszył się o 8tys, ale spłaciłem w sumie 25 tys. Wysyła wyciąg z tego rachunku do KNF i dalej jak w punkcie 3.
A gdzie tu mowa o kredytach „frankowych” i „przewalutowaniu”? Nigdzie – to nas nie obchodzi. To sprawa między bankiem, a jego klientami. Kredytobiorca dostał złotówki i spłaca złotówki. To sprawa między nim a bankiem – jak sobie ten bank nalicza odsetki. Może do tego stosować rubla, franka, albo temperaturę na dworze.