Ostatnio znów pojawiła się w polskich mediach informacja, że Rosja może zostać wykluczona z systemu Swift. Ale takie działania uderzyłyby nie tylko w Rosję. Dlatego jest to raczej mało prawdopodobne.

W 2013 roku okazało się, że amerykański NSA pracuje nad szpiegowaniem transferów SWIFT. Prawdopodobnie już wówczas Rosjanie rozpoczęli prace nad systemem alternatywnym. Gdy pojawiły się groźby odłączenia Rosji od SWIFT, prace te uległy przyspieszeniu. Start systemu był przewidywany na maj 2015 roku. Jednak 13 lutego agencja Sputnik podała informację, że system już działa i zostało do niego przyłączonych 91 instytucji. Ze SWIFT korzysta ponad 600 rosyjskich instytucji finansowych. Wykonują one około 360.000 transakcji dziennie. Rosja drugim pod względem aktywności użytkownikiem SWIFT na świecie.

Jak działa SWIFT?

W tym systemie należy wyróżnić trzy aspekty:

1. Bazę podmiotów umożliwiającą ich identyfikację. Każda instytucja finansowa ma przypisany kod (BIC/SWIFT) – zgodnie z normą ISO 9362. Podmiot, który chce zrobić przelew, podaje nie tylko numery kont (IBAN) ale i kody BIC zaangażowanych banków.

2. Porozumienia między współpracującymi bankami, umożliwiające dokonywanie realnych transferów pieniędzy. System ten nie działa w oparciu o instytucję rozliczeniową (jak polski Elixir). Dlatego współpracujące banki mają konta rozliczeniowe typu NOSTRO/LORO (zwane również VOSTRO):

  • NOSTRO – nasze pieniądze w innym banku (łac. noster = nasz)
  • LORO/VOSTRO - pieniądze innego banku trzymane u nas (łac. voster = wasz).

Oczywiście nie każdy bank ma konta w każdej walucie. Dlatego w wykonaniu przelewu może uczestniczyć wiele banków i może zachodzić konieczność przewalutowania. Kosztami mogą być obciążani zarówno wystawcy przelewu, jak i odbiorcy środków.

3. Bezpieczny system przesyłania informacji. W systemie SWIFT są to komunikaty, które informują, jakie operacje mają być wykonane. Przekazywane są informacje o wykonanym przelewie (MT103) jak zlecenia dokonania transferu środków (MT202). Więcej szczegółów można znaleźć na stronach albo w dokumentacji polskiego systemu SORBNET2.

Agencja Moody obniżyła rating Rosji do śmieciowego poziomu Ba1. Uzasadnia to między innymi ryzykiem politycznym (związanym z sytuacją na Ukrainie), oraz wpływem niskich cen ropy naftowej. Według analityków negatywny wpływ tych czynników na gospodarkę nie jest przejściowy.

Z pewnością Rosjanie znów będą twierdzić, że agencje działają na zlecenie Waszyngtonu. Ceny ropy wróciły w okolicę 60 dolarów za baryłkę, a za jednego dolara znów płaci się około 61 rubli (kurs wrócił do poziomu z początku stycznia). Co ważniejsze: kurs ten przestał podlegać silnym wahaniom – najwyraźniej udało się go ustabilizować. Problemem pozostaje wysoka inflacja i wyższy niż przewidywano deficyt budżetowy.

Prezes rosyjskiego banku VTB, Andrieja Kostin nie ma wątpliwości, że trwa ekonomiczna wojna przeciw Rosji: Wojna gospodarcza z pewnością będzie miała negatywne konsekwencje dla gospodarki rosyjskiej, ale też będzie mieć bardzo negatywne konsekwencje dla dialogu politycznego i bezpieczeństwa w Europie. A kto chce żyć w mniej bezpiecznym świecie?

Program pomocy dla Grecji zostanie podtrzymany przez następne 4 miesiące, aby dać czas na negocjacje. Grecja pozostanie więc zapewne w strefie euro. Przynajmniej na razie. W polskich mediach przedstawia się to porozumienie jako ustępstwo Grecji. Bo nie 6 miesięcy (jak chcieli pierwotnie), tylko 4, a na dodatek rząd ma do poniedziałku przedstawić reformy, jakie chciałby wdrożyć. Grecy widzą to inaczej. Sądzą, że pod naciskiem USA (za pośrednictwem MFW), Niemcy musieli ustąpić. I chyba to oni mają rację – gdyż to Niemcy prezentowali twarde stanowisko, a Grecja od początku wykazywała skłonność do kompromisu. W tym sporze nie chodzi bynajmniej o pieniądze. Naprzeciw setek miliardów, jakie już zostały przekazane Grecji, kwoty będące przedmiotem negocjacji są śmiesznie małe. Grecy nie godzą się na to, aby Europa była niemiecka.

Grecja potrzebuje czasu. Prosi swoich wierzycieli o utrzymanie dotychczasowej pomocy przez pół roku, aby zyskać czas na negocjacje. Niemcy odmawiają.

Do internetu „wyciekły” greckie dokumenty przygotowane na niedawne spotkanie z ministrami UE. Świadczą one o tym, że Grecy naprawdę mają sensowny plan wart rozważenia. Problem w tym, że nie jest to plan niemiecki. Dlatego negocjacji na jego temat nie będzie.

Przemawiając na konferencji partyjnej CDU, Merkel powiedziała, że Niemcy wykazują solidarność z Grecją, ale taka solidarność „nie jest ulicą jednokierunkową”. Należy to zapewne rozumieć tak, że Grecja dostanie pieniądze, jeśli przeprosi „trojkę” i wróci do zarzynania własnej gospodarki.

W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zacząć przygotowywać się do zakończenia eksperymentu pod nazwą „strefa euro”. Bo Grecy na pewno się nie cofną, a nauka z obecnej sytuacji dla innych państw jest zupełnie jasna.

Szykuje się prawdopodobnie załamanie kursów akcji niektórych amerykańskich spółek. To co w Polsce opisano jako „ucieczkę ze Stanow Zjednoczonych”, jest przede wszystkim ucieczką od inwestycji w akcje firm technologicznych (poza Intelem). FED ostrzega przed ryzykiem utraty płynności, związanym z nagłymi zmianami nastawienia spekulantów. Co ciekawe – Soros w przeciwieństwie do innych wróżbitów, chce inwestować w firmy z sektora samochodowego i energetycznego.

Najnowszy raport BP pokazuje, że wiadomości o śmierci OPEC były przedwczesne. Zużycie energii będzie rosło – głównie za sprawą rozwoju Azji. Węgiel pozostaje marginalnym surowcem, ale nie pozbawionym znaczenia. Z punktu widzenia globalnej gospodarki surowcowej europejskie działania na rzecz redukcji CO2 wyglądają niepoważnie, a likwidacja Polskiego górnictwa jest bez znaczenia (oczywiście nie dla Śląska).