Marnuje się rocznie 1,3 miliarda ton żywności - to jest blisko 30%. Jej wartość odpowiada PKB Szwajcarii. Mówił o tym 11.09 w Rzymie dyrektor generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) José Graziano da Silva, powołując się na dane z raportu „Skutki marnowania żywności – wpływ na zasoby naturalne”.

Więcej na ten temat  www.dw.de.

 

Ministerstwo Finansów chwali się swymi osiągnięciami w zadłużaniu Polski. Dług zbliża się do biliona złotych, z czego połowa wobec podmiotów zagranicznych. Licząc tylko 5% odsetek, mamy 50 mld rocznie. Gdy PO dochodziła do władzy, było tego połowę mniej. Pogratulować.

 

Aby sobie uzmysłowić skalę problemu, warto zauważyć, że kwota ta przekracza wydatki na obronę narodową i zbliża się do dotacji dla systemu ubezpieczeń społecznych (razem z OFE). Nie mówiąc już o takich drobnych wydatkach, jak nauka, oświata, czy opieka społeczna.

 

Całości obrazu dopełnia amerykański system finansowy, dzięki któremu możemy sobie bezproblemowo dopisywać kolejne miliardy do długu – póki stać nas na spłatę tych odsetek. A gdy nas nie będzie już stać, to się odgrzebie Balcerowicza, który pomoże nam pozbyć się resztek własności :-(.

 

Na ekrany amerykańskich kin wchodzi film dokumentalny pod tytułem „Money for nothing”. Kiedyś taką piosenkę nagrał zespół Dire Straits. Jednak zbieżność tytułów jest chyba przypadkowa. Fed bowiem rzeczywiście tworzy pieniądze z niczego. Najlepszym komentarzem do tego filmu jest porównanie druku pieniędzy w warunkach domowych i takiej samej czynności realizowanej przez FED. W pierwszym przypadku nazywa się to fałszerstwem, a w drugim „polityką monetarną”.

 

Jedynym uzasadnieniem dla tej „polityki” jest dbałość o stabilność pieniądza. Skoro jednak tego celu nie udaje się realizować, to czy FED jest komuś potrzebny?

 

 

 

Premier Victor Orban ogłosił zakończenie ery kolonizacji. Niestety tylko na Węgrzech. Nasz naczelny sprzedawczyk ma się bardzo dobrze i nadal uważa, że ma moralne prawo zabierać publicznie głos. To że zdecydował się bronić interesów finansjery (nie bez powodu oczekując pomocy ze strony Trybunału Konstytucyjnego), jest najlepszym dowodem, że użyty powyżej epitet jest najłagodniejszym z możliwych.

Na portalu forsal.pl komentarz do zamieszania wokół OFE: Czy giełdę poniosły emocje z powodu OFE? Tekst można by uznać za zupełnie rozsądny, gdyby nie rażący błąd w tytule. Ani giełda jako system ani giełda jako budynek emocjom nie ulega. Natomiast trudno mieć pretensje o to, że grający na giełdzie hazardziści kierują się emocjami. Do kogo więc te pretensje należałoby skierować? A może tak do pismaków, którzy te emocje wywołali (Trybuna Ludu dzisiaj woła dramatycznie na pierwszej stronie: „Polacy nie ruszajcie OFE!!!”)?