Od dawna pojawiały się podejrzenia, że „zachód” wcale nie chce zniszczenia Państwa Islamskiego. Na przykład w komentarzu defence24.pl czytamy: „Operacja powietrzna nie realizuje zakładanych celów strategicznych, a ma się wrażenie, że w niektórych krajach polityka i piar jest celem samym w sobie (np. dla Baracka Obamy jest to strategia „przetrwania” problemu, z kolei dla Paryża promowanie własnego sprzętu – samolotów Rafale etc.).

Emerytowany amerykański generał, James M. Dubik, na łamach „Washington Times” powątpiewał w sierpniu w skuteczność kampanii powietrznej nad Irakiem podkreślając, że najpewniej nie zrealizuje ona zakładanych głównych celów strategicznych – utrzymania jedności Iraku i zniszczenia ISIS/IS. Atak na pozycje fundamentalistów oceniał jako konieczny, ale niewystarczający (necessary but not sufficient). Także inni eksperci i oficerowie już wówczas wskazywali, że administracja Obamy nie ma strategicznej wizji „co dalej”, a zakładanych celów nie da się osiągnąć bez operacji lądowej”.

Ostatnio rosyjski Minister Ławrow bez ogródek oskarżył USA, że bombardowania ISIL są farsą i chwytem propagandowym, a prawdziwy cel operacji w Syrii, który obejmuje usunięcie rosyjskiej obecności z regionu.

Czy to tylko rosyjskie wymysły, czy też rzeczywiście główną zbrodnią Assada jest sojusz z Rosją? Amerykańskie media (a za nimi polskie) informują, że naloty są nieefektywne, gdyż NATO chce unikać ofiar wśród ludności cywilnych. Jakoś Obama nieszczególnie przejmuje się dużym odsetkiem niewinnych ofiar nalotów dronów w Pakistanie. Skąd więc taka troska o Syryjczyków?

Niedawno jednak islamiści zdobyli bazę lotniczą Abu al-Duhur. Świat obiegła wiadomość o egzekucji 56 broniących jej żołnierzy syryjskich. Czego w tej wiadomości brakuje? Może informacji, że wojska NATO zrównały bazę z ziemią? Przecież ludność cywilna takich obszarów nie zamieszkuje. A może zawiodło rozpoznanie? We wtorek "New York Times" napisał, że amerykańscy specjaliści wojskowi, analizując zdjęcia satelitarne i inne informacje, ustalili, iż Rosja ma na lotnisku w Latakii kilka czołgów T-90, 15 granatników, 35 transporterów opancerzonych, a także 200 żołnierzy i przenośną infrastrukturę mieszkalną dla półtora tysiąca ludzi.

Umieją wytropić Rosjan, to islamistów chyba też?  

Środowe przemówienie Jarosława Kaczyńskiego bez wątpienia zyska przydomek „historyczne”.

Jak napisał jeden z dziennikarzy „mocne przemówienie Kaczyńskiego - po raz pierwszy od dawna - po prostu było spełnieniem oczekiwań Polaków”. Prezes Prawa i Sprawiedliwości postawił w sejmie pytanie: „czy, mianowicie, rząd ma prawo pod obcym naciskiem, zewnętrznym naciskiem i bez wyraźnie wyrażonej woli narodu podejmować decyzje, które z wysokim stopniem prawdopodobieństwa mogą mieć negatywny wpływ na nasze życie, codzienność, przestrzeń publiczną, na naszą realną sferę wolności. Wreszcie, co tutaj podnoszono, na nasze bezpieczeństwo”.

Dał też jasną odpowiedź: „Chcę powiedzieć jasno: PiS uważa, że rząd nie ma prawda do podejmowania takiej decyzji”.

Podał wreszcie jasne i celne uzasadnienie swojego stanowiska. W szczególności rozprawił się z katechizmem pisanym przez lewaków, przywołując zasadę „ordo caritatis”. Jak mówił Prymas Wyszyński: „ordo caritatis wymaga, aby człowiek, który staje na czele jakiejś grupy społecznej i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za nią, pamiętał najpierw o obowiązkach wobec dzieci swego narodu, a dopiero w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejszych, podstawowych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką”. Ta zasada pozwala sprzeciwiać się masowemu przyjmowaniu imigrantów w zgodzie z chrześcijańskim przykazaniem miłości.

Analizując skutki obecnego kryzysu przedstawiliśmy trzy możliwości:

1. USA znajdują się w defensywie i ewidentnie tracą możliwości przeciwdziałania współpracy na osi Berlin/Bruksela – Moskwa – Pekin, a w konsekwencji następuje koniec dominacji USA na arenie międzynarodowej.

2. Perturbacje wewnątrz UE będą skutkować silniejszą integracją „centrum” pod przywództwem Niemiec (lepsza mniejsza IV Rzesza, niż żadna).

3. Narastający chaos będzie skutkować zgodą na rządy „silnej ręki” i ograniczanie wolności obywatelskiej.

Najnowsze wydarzenia w pełni pasują do powyższej diagnozy. Bezczelny atak propagandowy Niemiec na Polskę (vide artykuł Grossa) i „pokazowe zawieszenie strefy Schengen” ewidentnie przygotowują grunt przed kluczowymi decyzjami. Na przykład brak „solidarności” w sprawie uchodźców może być pretekstem do dalszych kroków godzących w polską rację stanu. Co to będzie tym razem? Nowy pakt Ribbentrop – Mołotow? Eksterytorialny korytarz łączący Niemcy z Rosją? Na szczęście Polacy nie muszą się niczego obawiać – bo wystarczy przecież, że pan Szczerski dopisze zaprzestanie nacisków na Polskę do swojej listy żądań wobec Niemiec. Czytając o „mocnych słowach” Prezydenta można by się spodziewać, że chce rzeczywiście strzec niezłomnie godności Narodu. Ale chyba nie wobec Niemców i Żydów (a tu mamy dwa w jednym)? Więc na razie udajemy nadal, że deszcz pada….

Dziennikarz New York Times komentuje sprawę uchodźców: Jeśli masz serce, popierasz przyjmowanie uchodźców. Ale jeśli masz rozum, rozumiesz także, że ich przyjmowanie w Niemczech nie rozwiąże kryzysu.

Na świecie żyje obecnie 60 milionów osób wysiedlonych, gotowych ryzykować życie by dostać się do Europy. Obietnice pomocy sprawią, że utopionych dzieci będzie jeszcze więcej. W Szwecji partia anty-imigrancka prowadzi w sondażach i ma szansę wygrać wybory. W Niemczech odnotowano już 340 przypadków ataków na imigrantów (są ofiary śmiertelne). Rodzice dzieci w jednej z niemieckich szkół dostali prośbę, by dziewczynki nie przychodziły w zbyt krótkich spódniczkach, bo to oburza dzieci imigrantów.

 

Tymczasem z powodu braku pieniędzy o 1/3 obcięto racje żywnościowe dla uchodźców w obozach usytuowanych w Jordani - (229tys.). Jednak na blogach pojawiają się informacje o wątpliwych zaletach multi-kulti (na przykład „Multikulti po norwesku”). Mimo tego uchodźcy już się w Niemczech zadomawiają.

„Polskie” media zajmują się urabianiem opinii publicznej pod dyktando Niemiec. Jednak Grupa Wyszehradzka jest nadal przeciwna dyktatowi UE w sprawie uchodźców.  

Podobno Niemcy mają problem i chcą się nim z nami podzielić. Podobno – bo zamiast zwrócić się z prośbą do Polski, napuściła na Polskę swojego pieska. „Donald Tusk wezwał Polskę i kraje naszego regionu do solidarności z Niemcami i Włochami”.

Prezydent Duda odniósł się w nieco przewrotny sposób do kwestii międzynarodowej solidarności:

Tym, co jest niebezpieczne w tym kontekście to egoizmy państwowe i całkowite pomijanie interesów innych państw. Trudno nie mieć wątpliwości co do tej jedności. Właśnie słyszymy, że została podpisana umowa NordStream II, zupełnie pomijająca polskie interesy. Dla mnie jedność to partnerskie relacje, Europa równych państw”.

Nareszcie jakiś polski polityk nie uprawia polityki na kolanach. Jak bardzo nie mieści się to w głowie polskim „elitom” - pokazuje promowany przez „Rzeczpospolitą” komentarz: „Opór okazał się nieskuteczny i niezwykle kosztowny wizerunkowo. Strat już się nie da w całości odrobić”. Polska racja stanu: jak nas postrzegają Niemcy. O tym, że nawet nieskuteczny opór pozwala odkryć intencje sąsiadów i buduje jedność społeczeństwa wobec agresji biedaczysko nawet nie pomyśli.