2015-09-01

2015-09-02

2015-09-03

2015-09-04

2015-09-05

2015-09-06

2015-09-07

2015-09-08

2015-09-09

2015-09-10

2015-09-11

2015-09-12

2015-09-13

2015-09-14

2015-09-15

2015-09-16

2015-09-17

2015-09-18

2015-09-19

2015-09-20

2015-09-21

2015-09-22

2015-09-23

2015-09-24

2015-09-25

2015-09-26

2015-09-27

2015-09-28

2015-09-29

2015-09-30

Najbardziej optymistyczna opinia na temat wczorajszego referendum: „Polacy na kilometr wyczuwają fałsz i obłudę, dlatego zostali w domach”. Czy ten optymizm jest uzasadniony? Raczej nie. Gazeta Prawna rozpoczęła cykl publikacji pod tytułem „Wkurzeni.PL”. Pierwszy tekst zawiera tezę, że Polacy czują się oszukani przez państwo. "To nie tak miało być". Jeśli to prawda, to o jakim znowu święcie demokracji może być mowa? Na wybory parlamentarne pójdą głosować przeciw komuś. A w referendum głosowanie przeciw to pozostanie w domu. Wynik jest więc oczywisty i jednoznaczny. Cała reszta to bicie piany – tak jak cała nasza polityka. Jeden z opiniotwórczych dzienników za najważniejszą wiadomość uznał, że „Skończył się pojedynek PO z PiS na referenda. Rozpoczyna się właściwa kampania wyborcza”. Wkurzonych to w większości także nie obchodzi. PiS pewnie wygra i rządzić będzie. Bo jakoś trzeba odsunąć od władzy obecnie rządzącą mafię. Nic więcej. Po wyborach prezydenckich profesor Artur Śliwiński napisał: „Konieczne jest chłodne podejście do wyborów. Konieczne jest ono przede wszystkim dlatego, że lepiej odpowiada pracy organicznej, która czeka na podjęcie ponad dwadzieścia pięć lat. Praca ta musi poprzedzać pożądany przełom, a nadal tej pracy brakuje. Sekwencja jest taka: najpierw trud wyprowadzenia Polski z głębokiego marazmu duchowego, odzyskanie suwerenności, odbudowa siły ekonomicznej, a dopiero potem oczekiwanie na pozytywne zmiany”. Po referendum widać jak bardzo trafne to są słowa. Widać to także po bezradności z jaką podchodzą polscy politycy do wyzwań współczesności. Niemcy mają problem z napływem fali uchodźców. Niemiecki dziennikarz prosi Wiktora Orbana, aby przekazał zaprzyjaźnionym z nim szefów unijnych państw: „wynocha z UE”. Normalny człowiek zapytałby się o co im chodzi. Jeśli macie Niemcy problem, to może poproście o pomoc? Siądziemy razem i zastanowimy się jak go rozwiązać. Ale nie – Niemiec nie będzie prosił „podludzi”. Jemu się należy, a po to ma UE by wymóc co się należy. Reakcji – jakiejkolwiek – z polskiej strony na tą butę spodziewać się nie należy. Polacy mają według mediów żyć tym, czy PO z PiS przejdą do „właściwego pojedynku”, i dlaczego jakiś podżegacz wojenny "przyznanego miejsca w Senacie". Tak sformułowane pytanie mówi wszystko (i nie ma sę łudzić, że to „nie przyznanie” ma coś wspólnego ze skrajnymi poglądami pana Kowala na politykę wschodnią).

 

Andrzej Madej napisał tekst promujący JOW'y. Połowę tego tekstu stanowi sensowna analiza wyzwań przed jakimi stoimy. Reszta to nieudana próba pokazania, że możemy tym wyzwaniom sprostać dzięki JOW'om. W zasadzie nie pojawia się żaden argument, a jedynie zapewnienie: „że żaden z moich krakowskich rozmówców o sprawach publicznych nie ma wątpliwości, że trzeba pójść do Referendum 6 września i że trzeba głosować za zmianą ordynacji na JOW”. Przy całym szacunku – rekomendacja krakowskich środowisk nie wydaje się dla osób o konserwatywnych poglądach jakimkolwiek drogowskazem. Krakowskie wybory to Senyszyn, „Grodzkie”, czy stary komuch Majchrowski (na dodatek z Sosnowca ;-)). Ten ostatni wielokrotnie wybrany „jednomandatowo” na prezydenta miasta. Byłem przypadkiem w Krakowie, gdy w lokalnym radiu Prezydent objaśniał kulisy organizacji igrzysk olimpijskich w Krakowie i Zakopanem. Wypisz wymaluj – wójt z Wilkowyj – pierwsze odcinki serialu „Ranczo”. Facet jest niezniszczalny i jeśli zechce to i posłem zostanie. Byle mu tylko zapewnić odpowiednią ordynację wyborczą. Dobre hasło: JOW dla Majchrowskiego. Parlament złożony z 460 Majchrowskich to byłoby coś….

To są na razie tylko żarty, ale mają one pokazać, że sama zmiana ordynacji nie jest rozwiązaniem. Analogiczne „myślenie magiczne” obserwowaliśmy w początkach komputeryzacji. Ludziom się wydawało, że sam zakup komputera może coś zmienić. Takim „przedmiotem magicznym” jak wówczas komputer, obecnie stały się JOW'y. Jest to pomysł, który powstał na jednej z licznych „politycznych kanap”. Profesor Jerzy Przystawa, który był głównym jego promotorem tej idei, był podobny do Pawła Kukiza pod względem głębokiego przekonania o słuszności głoszonych poglądów: No jak możecie nie dostrzegać, jakie to eleganckie i skuteczne….? W teoretycznym modelu powstałym w ich głowach wszystko gra. Jednak utożsamianie takich modeli z rzeczywistością do rozsądnych nie należy. Jerzy Przystawa zasługuje na wielki szacunek za dążenie do ujawnienia afery FOZZ. Jednak jego oderwane od rzeczywistości wymysły także w tej sprawie ułatwiły zadanie krytykom. Brakło odrobiny realizmu. Identyczna sytuacja ma miejsce w kwestii JOW. W naszych realiach to byłoby bardzo złe rozwiązanie. Można wskazywać wiele argumentów popierających tą tezę. Ograniczę się do dwóch:

W Wałbrzychu znaleziono pociąg z czasów II Wojny Światowej. Został bardzo na wyrost (zawartość nieznana) nazwany "złotym". Idealny temat na sezon ogórkowy.

Autentyczny dialog dwóch Polaków:

- Wiesz, że już znalazl się właściciel zawartości podciagu?
- Kto?
- Pomyśl - naprawdę nietrudno zgadnąć.
- No to chyba żydzi? 
- Żebyś wiedział (vide stanowisko "Światowego Kongresu Żydow)
- To akurat łatwe było...   

Prezydent Duda był w Berlinie. Niemcy piszą, że „Bez konkretów, ale miło”. I w zasadzie można by na tym poprzestać. Problem pojawia się, gdy ktoś ma za długą pamięć i pamięta warunki postawione Niemcom przez pana Szczerskiego: „Po pierwsze, jak w relacjach z każdym państwem, przestrzeganie praw Polaków. Po drugie - polityka wschodnia – format normandzki wyczerpał się, trwałego pokoju w regionie nie uda się przywrócić bez udziału Polski, NATO, UE, USA. Po trzecie, Niemcy muszą znieść blokadę na budowę baz NATO w naszym kraju. Wreszcie Berlin musi zgodzić się na takie dostosowanie polityki klimatycznej i energetycznej Unii, które umożliwi utrzymanie wydobycia polskiego węgla”.

O ile wiadomo, żaden z tych warunków nie został postawiony (poruszono jedynie kwestię NATO, ale szczegółów nie podano). Nie wiadomo więc po co Prezydent ciągnie za sobą tego durnia. Chyba tylko dlatego, bo alternatywy jakie ma do wyboru są jeszcze gorsze. Pan Waszczykowski na przykład chętnie wyrzuciłby z UE rosyjskich studentów. To już się kwalifikuje na weryfikację metodą Kukiza (z udziałem psychiatry ;-)).