Polski rząd toczy nierówną walkę z hazardem (odkąd „zabroniono” hazardu, ilość automatów do gier znacząco się zwiększyła). Przy okazji pojawia się informacja o przygotowaniach do blokowania stron internetowych, które mają polegać na tym, że rząd odkłada je do następnej kadencji sejmu. Bo - jak tłumaczy rządowy urzędnik w sejmie – w tej kadencji nie zdąży. Może lakoniczna odpowiedź wiąże się z tym, że rząd chce chronić interesy wybranych firm hazardowych, gnębiąc konkurencję i przy okazji wprowadzając legalnie inwigilację internetu: „minister Kapica poinformował, że w celu wzmocnienia legalnej konkurencji wśród firm hazardowych oraz dla ochrony graczy „chcących uczestniczyć w tego typu zabawie" trwają prace koncepcyjne nad prawem blokującym dostęp do niektórych stron internetowych”.

Śledząc kolejne wypowiedzi ministra Kapicy można by dojść do wniosku, że pomylił on resorty. Bo takie mącenie bardziej by się chyba przydało w ministerstwie propagandy: Dwa dni temu Kapica wypowiadał się, że jego resort już pracuje nad koncepcją wcielenia w życie blokowania stron, a dzisiaj pisze, że to jednak będzie tylko wykorzystywanie narzędzi w formie np. „graficznej kurtyny”.

O tym, że minister Kapica (jak i cały jego resort) absolutnie nie powinien się zajmować internetem, świadczy sam pomysł jakiejś „graficznej kurtyny”, który jest po prostu idiotyczny. Na portalu niebezpiecznik.pl można znaleźć wyjaśnienie dlaczego nie da się czegoś takiego skutecznie wykonać. Ale ministry muszą przecież czymś się zająć.

 

Źródło ilustracji: Wikipedia

Od kilku dni na różnych stronach internetowych słychać głosy oburzenia, że bo mamy jawny przykład, że Polacy robią Amerykanom to, o czym mówił minister Sikorski. Jeśli jednak na samą wieść o zakupie amerykańskich rakiet Rosjanie zmienili plany budowy bazy lotniczej, to może warto przepłacać – w końcu postraszenie Rosjan jest bezcenne. Łatwo też zaakceptować tezę, że najlepszą obroną jest atak i nasza armia musi mieć broń ofensywną. Problem zaczyna się dopiero, gdy pojawiają wyjaśnia, że przepłacając kilkakrotnie wcale nie przepłaciliśmy: „Nie można zapominać, że Stany Zjednoczone poniosły całość nakładów przeznaczonych na badanie i rozwój JASSM, a wyniosły one grubo ponad miliard dolarów. Nic powinno więc dziwić, że państwa, które chcą nabyć te nowoczesne systemy, muszą zapłacić więcej niż armia amerykańska”.

 

Bombowiec B-1B Lancer odpalający pocisk JASSMUSAF

 

Więc jak to? To już amerykański przemysł zbrojeniowy przestał być prywatny? Chyba nie - to prywatna firma wiedziona poczuciem patriotyzmu oddaje własnej armii rakiety za pół-darmo. Równocześnie jednak oczywiście kapitał nie ma narodowości, a firmy działają wyłącznie kierując się zyskiem.

 



 

Polska i Europa stoją przed bardzo podobnymi wyzwaniami. W obydwu przypadkach na czele listy spraw trudnych są rosnące dysproporcje w dochodach i poziomie życia. Wiele osób wychodząc z różnych przesłanek, dochodzi do bardzo podobnych wniosków. Warto zwrócić uwagę na dwa teksty opisujące ten problem: Mariusza Giereja „You have-to Tusku” oraz Rafała Wosia „Prawico, jakiej chcesz gospodarki?”. Pierwszy dotyczy perspektywy europejskiej i Donalda Tuska w nowej roli. Drugi – braku alternatywy programowej w odniesieniu do polskiej gospodarki

 ilustracja: Flickr

Obydwaj autorzy patrzą na problem z perspektywy monetarystycznej, dlatego nie potrafią wskazać sensownego rozwiązania. Widzą, że trzeba coś zrobić, ale nie wiedzą co. Ich zdaniem znalezienie rozwiązania jest zadaniem politycznych przywódców. Ale to tak nie działa. Można i należy oczekiwać od polityków akceptacji i wsparcia dla najlepszych rozwiązań, ale te rozwiązania muszą powstać gdzie indziej.

Ćwiczenia z dialektyki pozwalają uzyskać bardzo elastyczny umysł. W czasach PRL'u takie ćwiczenia były podstawą ustroju. Dzisiaj polskie media morze rzadko, ale z fantazją przypominają nam o tych czasach. Oto na przykład możemy zmierzyć się z takim obrazem świata (zob „Pisowska ciemnota”):

  • elektorat PO stanowią młodzi, wykształceni z wielkich miast (a PiS wręcz przeciwnie);
  • ilość nieważnych głosów w wyborach świadczy o tępocie wyborców (pisiorów – bo ta ilość jest największa tam gdzie PiS przegrał);
  • Podkarpacie, Lubelskie i Małopolskie (czyli „matecznik” PiS) charakteryzuje się najlepszymi wynikami z egzaminów szkolnych i tam najmniejszy był odsetek nieważnych głosów.

Albo inne ćwiczenie: jeszcze w poniedziałek wszystkie media cieszyły się z wielkiej porażki Putina, który ogłosił rezygnację z South Stream. A już w środę okazało się, że to był podły szantaż Putina i junia a zwłaszcza szemrany przywódca Juncker nia dadzą się szantażować.

 

plany South Stream (źródło: Forsal.pl).

 

 

Przemawiający w parlamencie Putin prezentuje się jako silny prezydent silnego państwa. Tymczasem media zachodnie (i Polskie) prezentują Rosję jako kraj na skraju ekonomicznej katastrofy. Kto ma rację?

Jak mówi przysłowie: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Chyba najważniejsze w tej wojnie ekonomicznej jest to, jak ją postrzegają zwykli Rosjanie. Analiza tego zagadnienia pokazuje, że popularność Putina może mieć inne przyczyny, niż to prezentują media.

Rosja bardzo skorzystała na wysokich cenach ropy. W Polsce często zwraca się uwagę na liczony w setkach miliardów dolarów program modernizacji armii. Jednak o wiele ciekawsze są zmiany w dochodach zwykłych Rosjan. W latach 2008-2013 mediana przychodów na gospodarstwo domowe wzrosła 18% (źródło), co plasuje Rosjan wśród najzamożniejszych mieszkańców państw BRICS oraz Europy Środkowej i Wschodniej:

Mediana przychodów na gospodarstwo domowe w krajach CEE i BRIC w roku 2013

 

2013

w $ PPP

% wzrostu

2008 - 13

Slovenia

27,675

-5

Czech Republic

25,444

-2

Russia

23,221

+18

Slovakia

20,925

-4

Poland

18,914

+4

Turkey

16,952

+2

Croatia

16,630

-16

Hungary

16,378

-7

Kazakhstan

14,636

+26

Bulgaria

13,680

+13

Ukraine

12,532

+27

Serbia

11,843

-17

Brazil

10,284

-9

China

9,860

+52

Romania

9,115

-5

W Polsce bardzo mylącymi są komunikaty GUS, który szerzy „kłamstwo statystyczne” skupiając się na średniej arytmetycznej. Mediana dochodów dużo lepiej oddaje zamożność społeczeństwa.