W czasach, gdy wielu intelektualistów postrzegało ZSRR jako spełnienie marzeń o powszechnej szczęśliwości, kilku przyjaciół postanowiło wyemigrować do tego kraju. W trakcie przygotowań doszły ich jednak niepokojące wieści na temat realiów komunistycznego raju. Postanowili, że pojedzie jeden z nich i da znać pozostałym, jak wygląda prawda. Aby zabezpieczyć się przed cenzurą, emigrant nie miał pisać, że jest źle, ale użyć czerwonego atramentu jako znaku ostrzegawczego. Po pewnym czasie przychodzi list napisany niebieskim atramentem: „Jest mi tu dobrze. Jest mi tu bardzo dobrze, tylko nie mogę za cholerę znaleźć czerwonego atramentu”.

W Polsce mamy wolność prasy i nie trzeba uciekać się do pisania czerwonym atramentem. Problem w tym, że nikt nie chce wyjść na malkontenta i nieudacznika. Jest więc dobrze. Jest nawet bardzo dobrze – czasem tylko ze znakiem zapytania. Tak jak w artykule „Czy jest dobrze?” opublikowanym na forbes.pl. Autora nie zastanawia oczywiście dlaczego kilkunastu Polaków dziennie próbuje odebrać sobie życie, dlaczego w Polsce dzieci chodzą głodne do szkoły, dlaczego kilka dni mrozu powoduje więcej ofiar niż zima stulecia w USA, ani dlaczego młodzież wyjeżdża z Polski masowo. Bo przecież jest dobrze. Niepokoi go tylko, dlaczego z zachodu zamiast kapitału płyną do nas jedynie pochwały.

Nie warto by wspominać o tym tekście, gdyby nie anonimowe komentarze pod nim.

Widząc jak truchło neoliberalizmu rozpada się na naszych oczach, Grzegorz Kołodko nie mógł odmówić sobie przyjemności udziału w jego ostatecznym powaleniu. Odnosząc się do wyznania Marcina Króla („głupi byliśmy”) pisze: „To dobrze, że pojmują to kolejni luminarze nauk społecznych. Trochę gorzej jest wciąż z politykami i tzw. ekonomistami, o których prof. Król powiada: „nie wierzę im jak psom". Osobiście nie mam tego problemu, bo sam jako ekonomista opieram swoje poglądy na wiedzy, a nie na wierze, ale jeśli już, to zdecydowanie bardziej ufam psom”.

 

Trzeba przyznać, że Kołodko jak mało kto ma prawo do triumfu. Chyba jako jedyny polski ekonomista odważył się nawet lekko szczypać samego Leszka Balcerowicza. Jednak użycie słowa „luminarze” na określenie manipulatorów i propagandystów, a tym bardziej „intelektualista” w odniesieniu do Adama Michnika to jest gruba przesada.

 

Nie łudźmy się też, że ci ludzie wykrzeszą z siebie coś pozytywnego po latach chodzenia na pasku posługujących się neoliberalizmem agresorów (podobnie jak wcześniej inni agresorzy posługiwali się socjalizmem). Jako chrześcijanie nie możemy stosować wariantu z latarniami – hołota zwana elitą może spać spokojnie. Ale może czas przestać im się mamić?

Jerzy Wawro, 21II2014

 

PS.

Warto przeczytać komentarz Rafała Wosia "Rachunek sumienia".

 Dramatyczne wydarzenia na Ukrainie są pod wieloma względami podobne do polskich przemian ustrojowych. Szczytne idee przywódców wszelkich buntów nie wystarczą do zwycięstwa. Dopiero masowe ich poparcie sprawia, że siłowa reakcja władz staje się nieskuteczna. A masowe poparcie uzyskuje się dzięki nadziei na poprawę losu zwykłych ludzi.

Dzięki otwarciu na zachód w czasach Gierka, Polacy mogli zobaczyć efekty „złotego wieku kapitalizmu” na zachodzie. Zachodni kapitalizm stał się bardziej atrakcyjny dla konsumenta kiełbasy, niż zgrzebny socjalizm z jego nie spełnionymi obietnicami.

Podobnie obecnie Unia Europejska stała się bardziej atrakcyjną drogą rozwoju Ukrainy. Także dzięki Polsce. Przybysze ze wschodu muszą dostrzegać pozytywne efekty obecności Polski w UE. Dramatyczne problemy z jakimi zmaga się Polska nie rzucają się w oczy.

Rozwój internetu daje jednak Ukraińcom lepszą pozycję, niż mieli Polacy w 1989 roku. Mogą bardziej świadomie decydować o swym losie.

Próbując odpowiedzieć na pytanie, jak społeczeństwa mogą najszybciej poprawić swój byt, można rozróżnić w najnowszych dziejach trzy okresy. Do połowy lat 70-tych głównym czynnikiem rozwoju była dobrze zorganizowana praca. Później o wiele większe możliwości dawał szybki rozwój techniki oraz burzliwy rozwój rynków finansowych, które dla zachodu stały się skuteczną formą podbojów. Obecnie koncentracja kapitału w kilku centrach sprawia, że najlepszą opcją pozostaje dobrze się sprzedać.

W tym miejscu dobrze pasuje zestawienie wykonane przez pewnego blogera na podstawie oficjalnych danych („Jesli to nie jest wyprzedaz i ruina panstwa, to co to jest?”). Porównał on majątek będący w posiadaniu Skarbu Państwa z zadłużeniem Polski:

1990 r. majątek 365 mld, zadłużenie 126,6 mld
2000 r. majątek 134 mld, zadłużenie 288 mld
2005 r. majątek 101,2 mld, zadłużenie 433 mld
2007 r. majątek 73,2 mld, zadłużenie 568 mld
2011 r. majątek 46 mld, zadłużenie 1bln 5 mld

To zestawienie nie obejmuje niestety największego kapitału, który w Polce jest zaprzepaszczany: kapitału ludzkiego. Polakom brakło w 1989 roku wiedzy i wyobraźni, aby poprowadzić optymalną politykę zapewniającą poprawę bytu wszystkim obywatelom. Miejmy nadzieję, że Ukraińcy umieją uczyć się na cudzych błędach.

 

Komunikator na smartfony WhatsApp jest produkowany przez firmę o takiej samej nazwie, założonej w 2009 roku przez Amerykanina Briana Actona i Ukraińca Jana Kouma. Firma zatrudnia jedynie 55 pracowników. Ponieważ komunikator jest wolny od reklam, całość dochodów stanowi roczny abonament od użytkowników. Ponoć jest tych użytkowników już kilkaset milionów, ale duża część z nich jest zwolniona z opłat.

WhatsApp nie jest więc jakimś wyjątkowo dochodowym przedsięwzięciem. Nie wyróżnia się też unikalną funkcjonalnością. Porównywalny z nim jest polski komunikator Toki. Cechą, która tak naprawdę wyróżnia aplikację WhatsApp jest to, że używanie jej przypadło do gustu użytkownikom bardziej niż komunikacja za pośrednictwem Facebooka. Podobno Facebook traci użytkowników właśnie na rzecz WhatsApp (oraz Snapchat'a). Po nieudanej próbie przejęcia Snapchata, Facebook postanowił kupić WhatsApp. Łączna wartość transakcji to niewyobrażalna wręcz kwota 19mld USD (4 mld w gotówce + akcje Facebooka). Prezes WhatsApp Jan Koum będzie nadal pełnił tą funkcję.

Ceny akcji Facebooka po tej transakcji spadły. Bo z ekonomicznego punktu widzenia to nie ma żadnego sensu. Ale portal www.businessinsider. com wylicza szereg argumentów za tą transakcją. WhatsApp jest najszybciej rosnącą firmą (pod względem ilości użytkowników) w historii. Program jest mało kosztowny w utrzymaniu i ma doskonałe perspektywy rozwoju.

Dwa podstawowe problemy związane z rozwojem medycyny, to brak możliwości zapewnienia wszystkim każdej dostępnej terapii oraz rosnące wydatki na ochronę zdrowia. Wbrew pozorom pierwsze z tych ograniczeń ma charakter fundamentalny (można zmniejszać jego znaczenie, ale nie można go unieważnić), podczas gdy drugie jest jedynie pochodną aktualnego systemu społeczno-gospodarczgo. Wprawdzie przemysł farmaceutyczny dostarcza nadmiaru leków, ale wiele usług medycznych (na przykład przeszczepy) musi mieć ograniczony zasięg. Dominuje przekonanie, że w tej sytuacji powinny w pierwszym rzędzie być brane względy humanitarne, a nie grubość portfela. Ratujemy życie najpierw młodej matce, a nie starcowi. Jednak w większym (USA) lub mniejszym (Europa) stopniu, pieniądze wpływają na dokonywane wybory.

Różnica między Europą i USA jest związana także z tym, że wyższe podatki w Europie (VAT) pozwalają na finansowanie bardziej szczodrych systemów socjalnych.