Portal usnews.com publikuje ranking najlepszych zawodów w USA. Na pierwszym miejscu programista (Software Developer), dalej analityk systemów komputerowych, dentysta, samodzielna pielęgniarka (nurse practitioner – zawód nie znany w Polsce), aptekarz, pielęgniarka (registered nurse), fizjoterapeuta, lekarz, web developer.

 

W rankingu wzięto pod uwagę nie tylko zarobki, ale też poziom satysfakcji z pracy. Dlatego lekarze przy medianie zarobków (blisko $190tys rocznie) zajmują dopiero ósme miejsce, gdy tymczasem zarabiający o połowę (!) mniej programiści zostali sklasyfikowani na pierwszym miejscu.

Ciekawostką może być to, że zarobki programistów są zbyt małe, aby zakupić dom w San Francisco. W tym mieście (koło którego usytuowana jest słynna Dolina Krzemowa), aby dostać kredyt na zakup domu, trzeba zarabiać co najmniej $115tys (w Nowym Jorku, który nie jest przecież tani, wystarczy $66tys).

W Polsce płace programistów są oczywiście dużo mniejsze. Doświadczony programista może zarobić do 60-70tys złotych rocznie (a więc ¼ tego co w USA).

Prezentując bardzo dobre wyniki SKOK'ów za ubiegły rok, spółdzielcy podkreślili, że „sukces ten udało się osiągnąć mimo niestabilnego otoczenia prawnego Kas oraz restrykcyjnych, utrudniających SKOK-om codzienną pracę działań Komisji Nadzoru Finansowego”.

Z drugiej strony w takim systemie finansowym, jaki mamy w Polsce trudno nie odnieść sukcesu. Lichwiarskie oprocentowanie kredytów w bankach i minimalne oprocentowanie odsetek sprawiają, że jedynie oszustwa i wyłudzenia na masową skalę mogą zaszkodzić instytucjom finansowym. Tymczasem wbrew powszechnej opinii poziom złych kredytów maleje wraz ze zmniejszaniem kwoty kredytu (stąd sukces mikrokredytów).

Spółdzielczość bankowa na pewno ma przyszłość, zwłaszcza jeśli zaangażuje się w rozwój nowoczesnych form płatności (w tym wsparcie dla walut komplementarnych).

Jerzy Buzek na Twitterze komentuje sytuację na Ukrainie: „To władze Ukrainy odpowiedzialne są za znalezienie rozwiązania chroniącego przed dalszym rozlewem krwi. Nie unikną tej odpowiedzialności.”

To się nazywa adekwatna reakcja na kryzys! Już nawet nie chodzi o odpowiedzialność za przelaną krew, tylko żeby przestał! Pewnie, że przestanie – gdy tylko osiągnie swoje cele. Spokojna rozczochrana, panie Buzek. Przypomina się sytuacja w Kosowie z udziale innego Wielkiego Polaka i Europejczyka....

Powściągliwość w pewnych sytuacjach jest zaletą. Niestety blisko budy nasi mężowie stanu jakoś nabierają wigoru. Wczorajsze komentarze w Polskim Radiu Sławomira Neumanna dotyczące programu PiS w odniesieniu do służby zdrowia trudno opisać w języku dyplomatycznym (w języku dyplomatołów byłoby to pewnie „obszczekiwanie”). Pan poseł starał się wyśmiać Kaczyńskiego i udowodnić, że on się „nie zna”. Na przykład prezes Kaczyński nie rozumie, że szpitale nie mają żadnego zysku, bo wszystkie zarobione pieniądze przeznaczają na własne potrzeby! Cóż – pan Neumann - magister komunistycznej bankowości nie musi rozumieć jak jest skonstruowany bilans firmy ani co to jest zysk. To zresztą nieważne. Większość słuchaczy i tak zapamięta tylko to, że Kaczyński został wyśmiany i się nie zna :-(.

Procesor uniwersytetu w Cambridge, Kamal Munir opisuje efekty głośnych do niedawna metod walki z ubóstwem poprzez zwiększenie dostępu do kapitału.

 

W 1976 roku przeprowadzono w ubogiej i zniszczonej powodzią miejscowości Jobra, w Bangladeszu, mały eksperyment. Profesor Muhammad Yunus ,wykładowca ekonomii na Uniwersytecie w Chittagong odwiedził wioskę i widząc rozpaczliwe ubóstwo postanowił tam pożyczyć około 27 dolarów ( bez odsetek ) kilku poznanym tam kobietom. Ku jego zaskoczeniu, te kobiety zainwestowały pieniądze w skromne przedsięwzięcia handlowe i spłaciły pożyczkę z podziękowaniem. Ten mały eksperyment miał się stać początkiem rewolucji znanej jako mikrokredyty. Tysiące organizacji pozarządowych wykorzystało miliardy dolarów pomocy do udzielania mikro-pożyczek biednym społecznościom.

 

W 2005 r. sekretarz generalny ONZ Kofi Annan uznał mikrokredyty za kluczowe narzędzie zwalczania ubóstwa, Yunus otrzymał pokojową nagrodę Nobla.

 

Jednak w ostatnich latach ta akcja zaczęła ulegać wynaturzeniu. Pojawiły się lichwiarskie odsetki, wymuszenia, a nawet zabójstwa. Ostatnie badania wykazały, że mikrokredyty mają pomijalny wpływ na łagodzenie ubóstwa

 

Przyczyną jest wzrost kosztów utrzymania, koszty opieki medycznej i edukacji. W tej sytuacji wiele z pożyczonych pieniędzy jest faktycznie wykorzystywanych do sfinansowania konsumpcji.

 

Pojawił się nowy pomysł na walkę z ubóstwem środkami finansowymi: "integracja finansowa" (financial inclusion).Jej podstawą jest spostrzeżenie Miltona Friedmana, że jedyną różnicą między biednymi i bogatymi jest dostęp do kapitału. Czyli metoda ta oznacza zwiększenie dostępu do kredytów, ubezpieczeń i innych produktów finansowych.

 

Właściciele kapitału zyskali okazję aby „dobrze zarobić na czynieniu dobra”. Jednak zaangażowanie wielkiego kapitału wytworzyło presję na rzecz wzrostu i zysków kwartalnych. Presja ta jest przenoszona na kredytobiorców. Wykorzystywane są wyrachowane metody pozwalające ściągać z nich należności. Przy okazji niszczy się kapitał społeczny, prowadząc najbiedniejszych ku desperacji. Pomoc okazuje się innym obliczem neoliberalnego ataku, wobec którego ubodzy są bezradni.

 

Jak informuje tygodnik „Wprost”, ABW bada, dlaczego Ministerstwo Środowiska oddało w niejasnych okolicznościach pewnej kanadyjnkiej firmie znajdujące się pod powierzchnią Głogowa złoże Bytom Odrzański. Złoże zawiera 8 milionów ton miedzi wartej od 700 milionów do ponad miliarda dolarów. Nie wiadomo co tu badać, skoro kanadyjska firma jest reprezentowana przez byłego prezesa KGHM, któremu będzie się żyło lepiej – zgodnie z obietnicami Tuska. Dziwne jest tylko to, że Tusk pozwala na ostatnie działania służb – zamiast rozprawić się z nimi jak z Mariuszem Kamińskim. Czyżby rację mieli ci (zwolennicy spisków wszelakich), którzy uważają, że to nie Tusk kieruje służbami, a co najwyżej odwrotnie?