Dziwnych przypadków bitcoina ciąg dalszy. Dzisiaj skradziono wszystkie bitcoiny przechowywane w nowej wersji portalu pośredniczącego w handlu nielegalnymi substancjami „Silk Road 2”. Była to kwota 4474,27 BT (według bieżącego kursu – ponad 1,5 mln USD). Kurs wymiany bitcoina spadł po tym zdarzeniu o około 10%.

W komentarzach przeważa określenie "atak hakerów". Nie można jednak wykluczyć, że Silk Road 2 od początku był pomyślany jako oszukańcze przedsęwzięcie, mające na celu dokonanie kradzieży.

 

Facebook wprowadził (na razie tylko w wersji anglojęzycznej) rozróżnienie płci na swoim profilu.

 

Użytkownik dostaje kilkadziesiąt różnych możliwości, wśród których podobno nie ma ani opcji „kobieta”, ani „mężczyzna”. Stoi za tym zapewne jeden/jedna/jedno z inżynierów, któro widzi siebie właśnie gdzieś wśród tych dostępnych opcji.

 

Tolerancja dla odmieńców wydaje się być rozsądnym podejściem biznesowym portalu. Jednak powyższe działania to zdecydowanie o wiele więcej niż wyraz tolerancji. Facebook deklaruje w ten sposób swoje zaangażowanie w sporze, który ma charakter cywilizacyjny. Można ten konflikt porównać do rewolucji seksualnej la 60-tych. Źródła i zasięg tej rewolucji są jednak odmienne. W latach 60-tych z pewnością cały ruch był napędzany buntem młodzieży powojennego wyżu demograficznego przeciw tradycyjnym wartościom. Z całą pewnością ruch ten został wykorzystany przez lewackich ideologów, będących spadkobiercami Szkoły frankfurckiej.

 

W chwili obecnej ćpuny z lat 60-tych rządzą światem, ale głównym czynnikiem napędowym rewolucji są pieniądze. Branża porno stała się uczestnikiem rewolucji naukowo technicznej, korzystając z osiągnięć technologii i nowych możliwości marketingowych. Przykład perfidii stosowanych metod opisano niedawno na portalu businessinsider.com. Gdy w USA trwał wyjątkowy atak zimy, jeden z pornograficznych portali opublikował statystyki, z których wynikało, że w trakcie największego ataku zimy więcej ludzi ogląda porno. Zostało to potraktowane przez media jako ciekawy „nius”. Wydaje się czymś oczywistym, że gdy zamykają biura - ludzie robią więcej wszystkiego, co jest poza. Skupienie uwagi na pornografii (poparte na dodatek statystykami, które wyglądają na spreparowane, a na pewno trudno je zweryfikować) ma na celu głównie uzyskanie darmowej reklamy. Ale nie tylko. To sposób przekonania potencjalnych klientów, że nie ma nic złego w oglądaniu porno – bo przecież statystyka pokazuje, że wszyscy tylko czekają na chwilę wolnego czasu, by to robić.

 

Dyskusje nad marną jakością polskich elit często kończą się wskazaniem przyczyny: zbrodnie II wojny światowej i czasów stalinowskich. Rzeczywiście zginęło lub wyemigrowało wówczas kilkaset tysięcy specjalistów i intelektualistów.

Czy jednak późniejsze fale emigracji nie miały większego wpływu? Najpierw Gomółka wygonił z Polski Żydów (1968). Do jesieni 1969r. podania o zgodę na wyjazd złożyło blisko 500 wykładowców i naukowców-badaczy, w tym wybitne i znane postaci nauki. Wśród emigrantów było także 200 dziennikarzy i redaktorów, ponad 60 pracowników radia i telewizji, blisko 100 muzyków, aktorów i plastyków (w tym 23 aktorów i reżyserów Teatru Żydowskiego z jego dyrektorką, słynną Idą Kamińską na czele) oraz 26 filmowców [źródło]. Potem generał „mniejsze zło” przeganiał ludzi myślących (bo tylko idiota może wierzyć, że on działał dla dobra Polski). W latach 80. wyemigrowało z Polski 50 tys. inżynierów i techników, 3,5 tys. lekarzy i 4 tys. pracowników naukowych. Niemal 90 proc. badaczy, którzy opuścili Polskę podczas następnej fali emigracji (na początku lat 90.), znalazło pracę w placówkach naukowych [źródło].

Wszystko to jednak nic przy obecnej fali emigracji, wspieranej medialną propagandą. Polska jest chyba jedynym krajem, w którym publiczna telewizja epatuje widzów wydumanymi urokami emigracji. Tuż przed przystąpieniem Polski do UE mieliśmy kilkanaście procent bezrobocia, a przedstawiciele rządu rozkładali ręce, narzekając na wyż demograficzny (czyli nadmiar ludzi). Do 2010 roku poza granicami Polski znalazło się już blisko 2mln ludzi (według GUS, zobacz też „Rorozmiar i kierunk emigracji z Polski w latach 2004-2011”). Wiele z tych osób wyjechało „dorobić się”. Jednak w ostatnich latach obserwujemy porzucanie nadziei, że w naszym kraju będzie lepiej. Mieszkańcy prowincji mając do wyboru los „słoika” w Warszawie i emigrację, wybierają często emigrację. Młodzi ludzie widzą na zachodzie większe perspektywy rozwoju, często decydując się na emigrację na stałe. Wszystko to składa się na „emigracyjne tsunami 2013”. W ciągu ostatniego roku z kraju wyjechało nawet pół miliona osób. W przeciwieństwie do prawdziwego tsunami, to jednak jest wynikiem świadomego działania człowieka. Polskim zwyczajem nikt jednak nie poczuwa się do odpowiedzialności za taką prowadzącą do klęski politykę.

Ilustracja pochodzi ze strony Europejskiej Sieci Migracyjnej (ESM emn.gov.pl). Można tam znaleźć wiele szczegółowych danych dotyczących polskiej emigracji.

Organizacja „Reporterzy bez granic” opublikowała sój doroczny raport wolności mediów. Według niego w Polsce jest pełna wolność (22 miejsce), gdy tymczasem w USA sytuacja jest jedynie „zadowalająca” (32 miejsce). Na poglądowej mapce najciemniejszym kolorem (problemy z wolnością) zaznaczono tradycyjnie Chiny i kraje arabskie. Metodologia badań sprawia, że ta sytuacja szybko się nie zmieni. Ankieta na podstawie której wykonuje się badania została najwyraźniej opracowana przez ludzi o poglądach liberalnych. Dlatego negatywnie na miejsce w rankingu wpływa obecność mediów innych niż prywatne, czy oddziaływanie religii.

Z drugiej strony badanie nie ma szans na wykazanie na przykład poziomu autocenzury. Stąd awans w rankingu krajów, w których autocenzura wyraźnie postępuje (takich jak USA i Polska).

Rzecz się stała niebywała! Polska przyznała się Brukseli, że USA nie zniosła nam wiz. Oczywiście normalne w takich warunkach stosowanie zasady wzajemności i wprowadzenie wiz dla obywateli amerykańskich (wszystkich, a nie – jak chce KE – dyplomatów) jest dla polskich władz nie do pomyślenia. No chyba że po ciemku i w piwnicy, bez przyznawania się nawet przed samym sobą, że taka obrazoburcza myśl przyszła do głowy. Jednak unijne zasady nie pozwalają urzędnikom przejść do porządku dziennego nad tą dyskryminacją Polaków i kilku innych nacji. Minimum tego, co mogli zrobić, to obietnica podjęcia działań, gdy tylko dyskryminowane państwa przyznają się do tego, że są dyskryminowane (no bo może komuś zależy, by płacić jankesom za ich obcesową inwigilację przy okazji składania wniosków wizowych). I na taki właśnie krok – potwierdzenia dyskryminacji zdobyła się Polska. Odwaga naszych biurokratów powinna wywołać dumę i euforię całego społeczeństwa. Ich bohaterstwo stawia ich w jednym szeregu z innymi bohaterami znanymi z historii. Mogą być pewni dowodów wdzięczności – może nawet jakichś pomników.