Przed 30 laty IBM był potężną firmą, wyznaczającą w informatyce kierunki rozwoju. Jednak ten gigant nie docenił w porę rosnącego rynku komputerów osobistych. Aby nadgonić stracony czas, stworzył IBM PC. Znów – jak wiele razy wcześniej – produktem tym IBM ustanowił pewien standard. Zignorował jednak realia rynkowe, a w dłuższej perspektywie uległ wobec ataku dalekowschodnich „klonów”. Na rynku smartfonów i tabletów firma Apple miała pozycję taką jak kiedyż IBM na rynku PC-tów. Dane za 3 kwartał br. pokazują, że udział tej firmy w globalnym rynku spadł z 14% do 12%, podczas gdy Samsung ma już 32%.

Boom na rynku smartfonów (tak jak i tabletów) trwa:

Co się stanie, gdy rynek zacznie się nasycać? Współczesny Apple różni się od IBM'a z lat 80-tych tym, że rynek na którym toczy się walka o przywództwo jest dla Apple rynkiem podstawowym, podczas gdy IBM główny biznes miał poza rynkiem PC. Z jednej strony to stanowi większe zagrożenie dla Apple, ale z drugiej powoduje większą determinację.

Szymon Hołownia na łamach „Rzeczpospolitej” opisuje uwspółcześnioną sytuację powrotu Mojżesza z Góry Synaj: „wystarczy, by ktoś wbił w ziemię kijek i stwierdził, że jest on dla niego pełen znaczeń, a natychmiast facebooki i telewizory zostały zalane tsunami komentatorskich uniesień, na samym kijku nieznani sprawcy dokonali egzekucji, po której z kolei na miejscu zbrodni pojawili się wstrząśnięci rodacy palący znicze i przeżywający narodową żałobę na pohybel tym pierwszym”. Z punktu widzenia tego znanego katolickiego (???) dziennikarza, Mojżesz był szurniętym facetem, który posłużył się anonimowymi oszołomami (Lewici), by niszczyć jakieś rzeczy tylko dlatego, że dla niektórych jego rodaków nabrały one symbolicznego znaczenia.

 

 

 

Każdy czytelnik o konserwatywnych poglądach z pewnością doceni pióro Anny Kozickiej–Kołaczkowskiej. Jej komentarze w „Rzeczpospolitej” przypominają Rafała Ziemkiewicza w najlepszej formie. Oto przykładowy fragment komentarza do ostatnich wydarzeń w stolicyDespekt, jaki znów spotkał tęczowy kicz, chętnie uznałabym za kolejny, widowiskowy happening artystyczny. Gdy wspomnę człowieczynę kultywującego publicznie seksualne ocieractwo o rzeźby sakralne, wyznam jednak, że zbyt mało było w nim obrazoburczości, która nobilituje szmirę na współczesną sztukę”.

 

Prosto i na temat. Tymczasem R. Ziemkiewicz wdaje się w niepotrzebne spory ze zboczeńcami, dla których nagle tęcza nabrała biblijnej symboliki, a uczestnicy Marszu Niepodległości to „bydło kur.y i prostactwo”.

 

Wracając do publicystki „Rzeczpospolitej”: niezmiernie ciekawe będą dalsze jej losy. Do najbliższych wyborów parlamentarnych zapewne jej redakcja będzie pracować nad odbudową wizerunku konserwatywnej gazety. Jeśli władzę przejmie PiS (co jest bardzo mało prawdopodobne), to nawet może koniunkturalnie „Rzepa” znów zostanie konserwatywną gazetą.

 

Z sieci Adobe została skradziona baza klientów wraz z zaszyfrowanymi hasłami. Niestety algorytm szyfrowania nie był dostatecznie mocny, dlatego pojawiło się realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Użytkownicy różnych usług mają bowiem zwyczaj używania tego samego hasła. Facebook jako pierwszy duży usługodawca zareagował na tą sytuację. Stara się wyłowić z sieci informacje o klientach, jacy znaleźli się w bazie Adobe i wymusza zmianę hasła na swoich stronach.

 

Według agencji Bloomberg, najgorszym prezentem, jaki moglibyśmy dostać na święta jest nowa książka Alana Greenspana. Jest to według recenzentów nudny podręcznik prognozowania ekonomicznego. Marną skuteczność opisanych metod pokazał Greenspan będąc szefem FED przed kryzysem. Polskie media albo przemilczają krytykę Bloomberga, albo informują o niej w zasadzie bez komentarza (biztok.pl i pb.pl). A przecież teza Bloomberga jest co najmniej kontrowersyjna. Nawet jeśli książka Greenspana jest bez wartości jako podręcznik, to jednak ciekawym jest punkt widzenia człowieka, który (jak sam przyznał) jest w największej mierze odpowiedzialny za wywołanie światowego kryzysu.