GUS opublikował dane dotyczące gospodarki za miesiąc maj:

Poprawa wskaźników jest mniejsza, niż wynikałoby to z wróżb ekonomistów. Na dodatek złotówka słabnie – co analitycy wiążą z groźbą Brexitu. Jest okazja, aby wyrazić wątpliwości co do efektu 500+.

Rząd ocenia jednak sytuację na tyle korzystnie, że płacę minimalną na rok 2017 ustalił na poziomie 2tys. PLN – czyli więcej niż wynegocjowano wcześniej ze związkami zawodowymi. Spotkało się to oczywiście z zadowoleniem ze strony związkowców i powszechnym biadoleniem ze strony ekonomistów. Bo rząd „rozdaje pieniądze” i spowoduje zahamowanie wzrostu wynagrodzeń.

Negatywnie oceniają polski rząd także zagraniczni inwestorzy, którzy wycofują swoje środki z Polski (biedny pan Balcerowicz).

Tak mniej więcej widzą sytuację bieżącą kraju ekonomiści. Czy to jest obraz obiektywny? Są podstawy do wątpliwości. Posługiwanie się liczbowymi wskaźnikami nie pozwala na opis rzeczywistości w całej jej złożoności. Przykładem jest zadziwiający wzrost ilości nowych samochodów (w maju zarejestrowano ich 20% więcej niż przed rokiem). Tyle, że w tej liczbie mieszczą się samochody masowo rejestrowane w przygranicznych powiatach przez Ukraińców – gdyż koszty rejestracji w Polsce są dużo niższe niż na Ukrainie.

Płaca minimalna to nie jest „rozdawanie pieniędzy”, tylko ustalenie parametru gospodarczego, niosącego wiele informacji. Między innymi o pożądanej rozpiętości wynagrodzeń (która nie powinna być zbyt duża). Nie można też tej informacji rozpatrywać w oderwaniu od planowanych zmian podatkowych (które może wreszcie skończą z niesprawiedliwą „składką” ZUS). Wycofywanie się kapitału spekulacyjnego także należy uznać z trend korzystny – im mniej go na rynku, tym łatwiej o stabilizację. Analiza poszczególnych branż wskazuje, że efekt 500+ jednak działa: Polacy kupują więcej sprzętu AGD i częściej odwiedzają centra handlowe. Wiąże się z nim zresztą wzrost deklarowanego w sondażach poparcia dla rządu Beaty Szydło. Wygląda na to, że społeczna gospodarka rynkowa przestaje być pustym zapisem w Konstytucji.

W Wielkiej Brytanii zabito posłankę Partii Pracy Jo Fox. W związku z tym zawieszono na jeden dzień kampanię przed referendum na temat wyjścia z UE. Śmierć polityka ma znaczenie polityczne. Jednak pisanie o męczeństwie przeciw Brexitowi, to już chyba lekka przesada. Kiedy Antoni Macierewicz użył słowa „męczeństwo” w odniesieniu do Prezydenta Kaczyńskiego – wywołało to falę hejtu.

Podobno zamachowiec który zabił brytyjską posłankę krzyczał „Britain First”. W Wielkiej Brytanii istnieje prawicowa partia polityczna o takiej nazwie. Jej lider stanowczo potępił zamach, mówiąc o tym, że atak na młodą matkę rodziny jest rzeczą haniebną. Joe Cox osierociła dwójkę dzieci.

To rzeczywiście barbarzyństwo i jeśli morderca nie był człowiekiem szalonym – to stoją za nim ludzie, którzy nie cofną się przed niczym. Gdyby byli to zwolennicy Brexitu – to trzeba by ich określić nie „skrajną prawicą”, ale „skrajną głupotą”. Jeśli stałyby za tym wielkie pieniądze – to miałoby to sens i mieściło się w tradycji działań banksterów, opisanych w „Wojnie o pieniądz”.


 

Financial Times ogłosił, że spekulanci wycofują kapitał z Polski. Taki artykuł w opiniotwórczej gazecie to nie tylko stwierdzenie faktów, ale też sygnał wzmacniający pewne trendy. Nic więc dziwnego, że frank szwajcarski znów kosztuje powyżej 4 PLN. Według autorów artykułu „polityczny impas pomiędzy Brukselą i nowym, nieszablonowym polskim rządem podkopie warunki inwestowania w ósmej co do wielkości gospodarce Unii Europejskiej”. Niestety Polska suwerenność zawsze była kosztowna. Na szczęście podobnie jak w czasach poprzednich rządów PiS mamy szybki spadek bezrobocia (według Eurostatu już poniżej 8%). Rosną też inwestycje, a rząd zamierza przeznaczyć 3 miliardy na wsparcie rozwoju startup-ów w Polsce.

Jeśli mamy się postawić Brukseli – to chyba teraz jest więc odpowiedni moment. Rząd ogłosił, że nie zamierza spełnić pozatraktaktowych żądań KE i odpowiedzieć w wyznaczonym na opinię w sprawie praworządności w Polsce. Mówiła o tym na antenie Polsatu szefowa gabinetu politycznego Premier – Elżbieta Witek. Dobrą informacją wynikającą z tej rozmowy jest to, że w polskiej telewizji można jeszcze spotkać dziennikarzy. Dorota Gawryluk potrafi prowadzić rozmowę w sposób nienapastliwy, ale dociekliwy.

Dodatkową okolicznością jest zbliżający się Brexit. Reakcja KE nie będzie zapewne z tego względu zbyt ostra. Choć to już chyba bez znaczenia. Szwajcarzy podpowiadają Brytyjczykom: nie warto.  

Piłka nożna to jedna z najbardziej skomercjalizowanych dyscyplin sportu. Zakup zawodnika to nie tylko wzmocnienie klubu, ale też inwestycja. Ceny są liczone w milionach euro – więc nie każdego stać na dobrego zawodnika. Kwitnie proceder inwestowania w takie transfery instytucji finansowych (z uwagi na rosnący ich wpływ na kluby – FIFA zakazała bezpośrednich udziałów finansistów w transferach). Trwające mistrzostwa Europy mają w sobie coś z targu niewolników. Zawodnik który dobrze wygląda na boisku może liczyć na wzrost wartości transferowej. Polski zawodnik Bartosz Kapustka półtora roku temu był wyceniany na 150 tys euro. Po dobrym sezonie w lidze i udanym debiucie w reprezentacji jego wartość wzrosła do 2,5mln. Sukces na mistrzostwach Europy może sprawić, że ta wartość wzrośnie dwukrotnie. Najdroższym obecnie piłkarzem jest Portugalczyk Cristiano Ronaldo (wyceniany na 100 mln euro). Suma wartości wszystkich reprezentantów Islandii to tylko 25mln funtów. A jednak wczoraj reprezentacja malutkiej Islandii zremisowała z Portugalią 1:1. Dlatego Polacy mogą mieć nadzieję, że nasza reprezentacja wygra z Niemcami, których wartość jest wyceniana ponad dwa razy wyżej. Wartość tą ostatecznie zweryfikuje boisko.

 

 źródło rysunku: dailymail.co.uk

Zastrzelenie 50 homoseksualistów w Orlando to zbrodnia, która może zwiastować koniec epoki politycznej poprawności. Reakcję na nią są równie przerażające jak sama zbrodnia. Nie dlatego, że turecka gazeta napisała o śmieci 50 zboczeńców, ale dlatego – że ta śmierć jest wykorzystywana w bieżących rozgrywkach politycznych. W USA trwa kampania wyborcza i ostro atakujący islam Donald Trump nie potrafił sobie odmówić satysfakcji – że to on miał rację w sprawie islamskiego terroru. Stonowana reakcja Prezydenta Obamy wygląda w tej sytuacji jak przejaw słabości. Jego komentarz to klasyczny przejaw myślenia życzeniowego: zainspirowany informacjami z internetu, niezrównoważony człowiek skorzystał ze zbyt liberalnego prawa dostępu do automatycznej broni.

W Polsce nieoceniony Jan Hartman skorzystał z okazji pisząc o „Orlando i Podłej Zmianie”. I nie jest to absolutnie żadne „granie trumnami” ;-).