Wczorajsze przemówienie Jarosława Kaczyńskiego na konwencji w Jarosławiu zwiastuje prawdziwy przełom. W zasadzie fundamentalna zmiana już się dokonała poprzez sam fakt wygłoszenia takiego przemówienia. Czas pokaże na ile jest to zmiana trwała.

Co powiedział Jarosław Kaczyński?

1. Zaczął od kwestii wiarygodności władzy. Władza wiarygodna musi spełniać obietnice z którymi idzie do wyborów, a nie – jak obecnie rządzący – pod koniec kadencji obiecywać to samo na przyszłość.

2. Dla partii głoszącej program prospołeczny – taki jaki głosi PiS – kwestia wiarygodności jest szczególnie ważna. Takiego programu nie da się zrealizować bez stałego poparcia i zaangażowania całego społeczeństwa, gdyż potężne siły będą chciały przeciwstawiać się zmianom. Obecna władza boi się silnych i woli mówić, że nic nie da się zrobić i na nic nie ma pieniędzy – no chyba, że czegoś zażąda Bruksela (o tym Kaczyński nie wspomniał – ale to oczywistość).

3. Absolutnym przełomem jest sposób, w jaki PiS chce osiągnąć założone cele. Jarosław Kaczyński nareszcie zrozumiał, że tak duże wyzwania nie mogą być realizowane odgórnie. Jedynie władza wsparta społecznym ruchem jest w stanie dokonać przełomu. Jarosław Kaczyński przypomniał niesamowity oddolny rozwój kapitalizmu w Polsce w roku 1989. Powstało wówczas w sektorze prywatnym 6 milionów miejsc pracy. Teraz potrzebujemy nowej wielkiej fali polskiego kapitalizmu. Władza wsparta społecznym ruchem jest w stanie usunąć bariery i dać szanse rozwoju. Polacy – przede wszystkim młodzi ludzie - muszą chcieć skorzystać z szansy która zostanie stworzona.

4. Jedną z podstawowych barier jest brak uczciwości w gospodarce. Większość społeczeństwa i przedsiębiorców pragnie uczciwości – bo wtedy można konkurować produkcją, a nie układami.

 

To przemówienie pokazuje, że przełom nastąpił w samym PiS'ie. Polskie partie wszystkie są skażone PRL'em. Fundamentem ich działania jest przekonanie, że władza jest po to, by wyręczać społeczeństwo w wielu obszarach. Jedynym wyjątkiem jest kabareciarz Janusz Korwin Mikke – który chciałby w miejsce wszechmocnej władzy i uwolnienia społecznego darwinizmu. Tymczasem w polskiej Konstytucji zapisano, że naszym ustrojem jest społeczna gospodarka rynkowa. Jeśli za punkt odniesienia przyjąć pierwotne znaczenie tego terminu, to żadna partia nie ma tego w programie. Także PiS. Dlatego wczorajsze przemówienie jest tak niesamowite, bo pokazuje zmianę nastawienia najważniejszego obecnie polityka w Polsce.

Najważniejszym założeniem społecznej gospodarki rynkowej jest to, że aktywność obywateli w warunkach wolności gospodarczej, umożliwia im zaspokajanie swych potrzeb. W stosunku do liberalizmu i libertarianizmu różni się jednak tym, że potrzebne dla rozwoju instytucje są kształtowane przez państwo, które dba o przestrzeganie fundamentalnych zasad. Te zasady są tak pomyślane, by nie było sprzeczności między rozwojem gospodarczym a rozwojem społecznym. Zwycięstwo liberalizmu („koniec historii”) doprowadziło obecnie do koszmarnego kryzysu w skali światowej. Dlatego powrót do zasad społecznej gospodarki rynkowej jest potrzebny nie tylko Polsce, ale i całemu światu. Dostrzega to coraz więcej ludzi – zwłaszcza w Europie. Ale tylko w Polsce takie zmiany mają szansę zyskać silne poparcie społeczne. Bo ich nie da się zrobić wyłącznie przy pomocy politycznych decyzji.

Papież Paweł VI przestrzegał: Odnosimy wrażenie, że przez jakąś szczelinę, wdarł się do Kościoła Bożego swąd (dym) szatana. Jest nim zwątpienie, niepewność, zakwestionowanie, niepokój, niezadowolenie, roztrząsanie. Brak zaufania do Kościoła. Natomiast darzy się zaufaniem pierwszego lepszego świeckiego “proroka" wypowiadającego się przy pomocy prasy lub przemawiającego w jakimkolwiek ruchu społecznym i żąda się od niego formułek dla prawdziwego życia! Nie myśli się przy tym, że my te formuły już posiadamy!

Po tym co zrobił publicysta „Tygodnika Powszechnego” ksiądz Charmasa nikt z katolików nie ma już chyba wątpliwości, że „swąd szatana” na dobre zagościł w tym tygodniku. Ksiądz – gej nie tylko chwali się tym, że współżyje z innym mężczyzną, ale na dodatek żąda aby to Kościół opamiętał się i zaprzestał swojej paranoicznej działalności wobec mniejszości seksualnych.

Jak reaguje Kościół? Kiedy wokół Tygodnika Powszechnego szatańska narastała próba rozbicia Kościoła (kościół otwarty – łagiewnicki i zamknięty – toruński), Episkopat pochylał się z troską nad Radiem Maryja. Nie spotkały żadne restrykcje ani upomnienia księży i biskupów (Pieronek, Życiński) próbujących „unowocześniać” tysiącletnie formuły o których mówił Paweł VI. Gdy ksiądz-pedzio (jak się wkrótce okazało) kierowany względami osobistymi zaatakował przeciwnika homolobby księdza Oko, Konferencja Episkopatu Polski wydała neutralne oświadczenie: Obaj duchowni w swej polemice nie reprezentują oficjalnego stanowiska Kościoła katolickiego i czynią to na własną odpowiedzialność. Jak wyjaśnił ks. Charamsa, przedstawione w jego artykule opinie mają charakter prywatny i nie reprezentują stanowiska Kongregacji Nauki Wiary.

Po bezpośrednim ataku na Kościół Watykan zareagował stanowczo: prałat Charamsa nie będzie mógł pełnić swych dotychczasowych funkcji w Kongregacji Nauki Wiary oraz papieskich uniwersytetach, a pozostałe aspekty jego sytuacji należą do kompetencji ordynariusza jego diecezji”

A jak zareagował ordynariusz? Upomniał ks. Krzysztofa Charamsę, aby wrócił na drogę Chrystusowego Kapłaństwa.

Czyli Charmasa może nadal występować jako katolicki kapłan. I z tego prawa korzysta, prezentując światu swojego „narzeczonego”. Co się dzieje z polskim Kościołem? 

Jeszcze chyba nigdy w historii III RP w czasie kampanii wyborczej politycy nie byli tak aktywni w sferze polityki gospodarczej. Owszem - zawsze było mnóstwo obietnic, ale tym razem jest przechodzenie od słów do czynów!

1.

Cały zarząd Tauronu został zmieniony, bo nie chciał kupić nierentownej kopalni, aby ratować twarz znanej z prawdomówności premierzycy zwanej ostatnio „Ewą Peron”. Chlapło jej się kiedyś, Tauron kupi kopalnię Brzeszcze, a Tauron nie chce. Znana z prawdomówności Ewa Peron zapewniała: „Gwarantuję, że nie należę do osób, które biegają po kraju po to, żeby obiecywać na prawo i lewo. Jeśli już obiecuję, to mam to przemyślane, policzone i stąd te moje obietnice nie są pustymi obietnicami". Zarząd Tauronu przemyślał, policzył i uznał, że nie chce iść do więzienia za działanie na szkodę spółki. Przyjdzie nowy i policzy jeszcze raz 2x2? Czteeeeeeeryyyy?

2.

Minister Halicki bardzo się spieszy, aby przed zmianą władzy rozstrzygnąć przetarg na częstotliwości związane z LTE. Robi to z naruszeniem prawa, co może w przyszłości skutkować miliardowymi odszkodowaniami. Nie mają co do tego wątpliwości nawet jego eksperci, którzy rekomendują znalezienie alternatywnego rozwiązania, które nie będzie naruszać prawa i praw uczestników trwającego procesu aukcji.

3.

Trwa licytacja na wielkość płacy minimalnej. Najwięcej daje SLD: 15 PLN/godzinę. Na dodatek twierdzi, że wie skąd wziąć na to pieniądze. Oczywiście z podatków (wszystko co politycy obiecują zamienia się na podatki). To bez wątpienia jest największa brednia tej kampanii wyborczej (na razie – bo jeszcze 3 tygodnie przed nami). W budżetówce rząd może sobie ustalić i 20 PLN/godzinę – bez specjalnej ustawy. Ta jest potrzebna aby ustalić minimum w sektorze prywatnym. Przedsiębiorca na pewno się ucieszy, gdy dowie się, że wzrost kosztów wynagrodzeń zostanie mu zrekompensowany wzrostem podatków!

Najbardziej cieszą się z takiego przebiegu kampanii wyborczej zwolennicy debilnej tezy, że państwo nie ma nic do gospodarki.

Istotą przekrętu z OFE jest „ukryty dług”, który wygenerowali polscy ekonomiści. Oczywiście oni sami tego nie wymyślili. Ale wykonanie: perfect.

Aby zrozumieć na czym to polega zastanówmy się nad podobną reformą polskiej służby zdrowia.

W latach 90-tych ekonomiści spod znaku Balcerowicza proponowali wszystko sprywatyzować. Polscy lekarze oczywiście nie zdążyli się dorobić, aby wykupić całą infrastrukturę (szpitale, pogotowia etc). Ale dobry wujek z Ameryki ma taką cudowną maszynę drukarską, na której drukuje dolary i chętnie za te dolary wszystko kupi. Niestety mając ręce pełne roboty przy wyprzedaży innych aktywów, zostawionych przez ten straszny PRL, ze szpitalami Balcerowicz nie zdążył się uwinąć.

Teraz jest już za późno, bo po pierwsze w takiej prywatyzacji mogą uczestniczyć Polacy (niektórzy się dorobili), a po drugie społeczeństwo przestało wierzyć w cudowną moc „prywatyzacji”. Nadal jednak wierzy w cudowną moc „rynków finansowych”. Dlatego potrzebny Balcerowicz drugiej generacji – powiedzmy taki Ryszard Petru, który dokona „reformy”. Zamiast prywatyzacji infrastruktury, trzeba sprywatyzować fundusz finansujący jej utrzymanie. Wystarczy, by ludzie uwierzyli, że każde zobowiązanie jest długiem finansowym. Dla naszych genialnych ekonomistów nic trudnego.

 

Etap pierwszy: wygenerowanie „ukrytego długu”.

Co zrobić, aby służba zdrowia funkcjonowała lepiej? Państwo musi wydawać na nią co najmniej 100 mld rocznie. Oczywiście „opieka medyczna” nadal będzie w 100% bezpłatna. Zakładając, że przeciętna długość życia to 70 lat, na każdego obywatela państwo wydaje 184 tys. (70*100mld/38mln). Państwo ma wobec obywateli "ukryty dług" w wysokości 7bln PLN (184 tys. * 38mln). Łolaboga co to będzie? Jak my to spłacimy?

 

Etap drugi: pomoc „rynków finansowych”.

Balcerowicz drugiej generacji doznaje objawienia i głosi dobrą nowinę: nie martwicie się, rynki finansowe dokonają cudownego rozmnożenia. Wystarczy, że będziecie im płacić powiedzmy po 200mld rocznie na poczet tego „ukrytego długu”, a służbę zdrowia będziecie mieć z głowy. Prywatne NFZ, które będą te środki inwestować i z tego utrzymywać służbę zdrowia.

 

Etap trzeci: kryzys demograficzny.

Ludzie będą się dziwić, że opieka medyczna jest coraz gorsza, choć płacą na NFZ dwa razy więcej, a na dodatek lekarze płaczą, że prywatne NFZ kontraktują coraz mniej. Trzeba to jakoś to wyjaśnić. Żyjemy coraz dłużej, a nowoczesna medycyna kosztuje coraz więcej. Społeczeństwo się starzeje, więc cieszcie się, że w ogóle jest jakaś bezpłatna służba zdrowia. A najlepiej to sobie samemu odkładać, by w razie czego leczyć się prywatnie. Poza tym pamiętajcie, że macie do spłacenia jeszcze kilka bilionów „ukrytego długu”, więc morda w kubeł – bo w każdej chwili możemy was zbankrutować.

 

Oczywiście podany przykład ma mieć wartość edukacyjną, więc jest prosty jak budowa cepa. W praktyce trzeba to jakoś udziwnić, aby ten przekręt nie był tak oczywisty.

 

Podoba się? No to głosujcie na Ryszarda Petru i jego ferajnę.

Partia Ryszarda Petru „Nowoczesna PL” opublikowała swoje „Kierunki programowe”. Dokument jest ciekawy z uwagi na sposób jego powstania – w oparciu o ankiety. „W ankiecie on-line, w której pytaliśmy Polaków o to, co przeszkadza im w kontaktach z państwem, otrzymaliśmy ponad 57 tys. spontanicznych odpowiedzi. Każda z nich została wnikliwie zanalizowana, a łącznie – stały się podstawą do nakreślenia kierunków programu. Od początku zakładaliśmy bowiem, że najpierw będziemy słuchać, a potem odpowiadać. I że będzie to pierwszy program oparty na prawdziwej, a nie udawanej rozmowie”.

Rzeczywiście diagnozę polskich bolączek zawartą w tym dokumencie można uznać za dość udaną. Większość recept na uzdrowienie nie wykracza jednak poza ogólniki. W miejsce rzetelnych obliczeń i konkretnych propozycji mamy coś na kształt powtórki z Unii Wolności:

Polityka uchodzi za brudną i złą. I taka w dużej mierze jest – teraz. Nie zmieni się to, jeśli nie wejdą do niej profesjonaliści, ludzie ze znajomością języków, doświadczeniami zawodowymi i sukcesami. […] Ile jeszcze lat będziemy się wstydzić za własny kraj i słuchać o potrzebie zmian, wiedząc, że będzie nadal tak, jak jest?

Dwa fundamenty Unii Wolności wypisz wymaluj: wstyd za własny kraj i przekonanie o tym, że stoi się na czele armii profesjonalistów (bo ci z innych partii to nieudacznicy).

Pojawia się jednak dwie wątpliwości. Po pierwsze - czy aby na pewno sprawdzono, czy te 50 tys osób, które odpowiedziały na ankietę, to sami fachowcy znający języki? Czy dysponująca kadrą fachowców siła polityczna nie powinna dysponować własną wiedzą, zamiast ryzykować posługiwanie się zbiorem opinii?

Druga wątpliwość bierze się stąd, że od 25 lat o kształcie polskiej polityki decydują ludzie, z którymi Petru jest związany i dla których jest naturalnym spadkobiercą.

Mieliśmy dwa okresy oddechu: rekordowych wzrostów (7%) w czasach gdy rządziło SLD a ministrem finansów był Kołodko oraz w latach 2005-2007 – gdy rządził PiS. Jednak to nie Jarosław Kaczyński i PiS nadali kształt III RP. Dlaczego więc ci, którzy stworzyli obecnego potworka mieliby go naprawiać?

 

Skoro jednak dokonano tyle pożytecznej pracy, warto się zapoznać z jej wynikami.