Analizując skutki obecnego kryzysu przedstawiliśmy trzy możliwości:

1. USA znajdują się w defensywie i ewidentnie tracą możliwości przeciwdziałania współpracy na osi Berlin/Bruksela – Moskwa – Pekin, a w konsekwencji następuje koniec dominacji USA na arenie międzynarodowej.

2. Perturbacje wewnątrz UE będą skutkować silniejszą integracją „centrum” pod przywództwem Niemiec (lepsza mniejsza IV Rzesza, niż żadna).

3. Narastający chaos będzie skutkować zgodą na rządy „silnej ręki” i ograniczanie wolności obywatelskiej.

Najnowsze wydarzenia w pełni pasują do powyższej diagnozy. Bezczelny atak propagandowy Niemiec na Polskę (vide artykuł Grossa) i „pokazowe zawieszenie strefy Schengen” ewidentnie przygotowują grunt przed kluczowymi decyzjami. Na przykład brak „solidarności” w sprawie uchodźców może być pretekstem do dalszych kroków godzących w polską rację stanu. Co to będzie tym razem? Nowy pakt Ribbentrop – Mołotow? Eksterytorialny korytarz łączący Niemcy z Rosją? Na szczęście Polacy nie muszą się niczego obawiać – bo wystarczy przecież, że pan Szczerski dopisze zaprzestanie nacisków na Polskę do swojej listy żądań wobec Niemiec. Czytając o „mocnych słowach” Prezydenta można by się spodziewać, że chce rzeczywiście strzec niezłomnie godności Narodu. Ale chyba nie wobec Niemców i Żydów (a tu mamy dwa w jednym)? Więc na razie udajemy nadal, że deszcz pada….

Dlaczego nie podjęto stanowczych działań dla powstrzymania fali imigrantów? Przecież ten kryzys narastał powoli i przez wiele miesięcy. Jedyną reakcją był spór o to, czy należy zatapiać łodzie „przemytników ludzi”. Dla Unii Europejskiej nie byłoby większym problemem stworzenie przyzwoitych warunków dla uchodźców w obozach położonych w krajach sąsiednich do ogarniętych wojną Iraku i Syrii. Zamiast tego o 1/3 obcięto tam racje żywnościowe. Nie ma też sensownej pomocy dla krajów do których przybywają imigranci (Grecja, Włochy), ale pojawiło się zapewnienie Niemiec, że przyjmą wszystkich. Napływ dużej fali islamskich uchodźców jest ewidentnie trudne do zaakceptowania przez chrześcijańskie społeczeństwa Europy Wschodniej (szczególnie Polski i Węgier). Tymczasem zamiast spokojnych negocjacji w tym kryzysie mamy wyjątkowo agresywną nagonkę na te kraje. Podsycaną jeszcze przez fakty takie, jak rozbudowa Nord Stream.

Równolegle mają na świecie miejsce wydarzenia, które mogą wpływać przebieg kryzysu:

  • Kryzys w Grecji pokazał, że Niemcy są wystarczająco silni nie tylko na to, aby rządzić Europą, ale też postawić się Amerykanom (próbującym wprost i poprzez MFW pomóc Grekom w negocjacjach). Być może w tle nastąpiły jakieś szersze porozumienia na linii USA-RFN, ale na razie nic o nich nie słychać.

  • Dla Niemiec i innych państw Europy Zachodniej dogadanie się z Rosją ma duże znaczenie gospodarcze. Przeciwdziałanie takiemu porozumieniu jest jawnie formułowanym przez strategów amerykańskich celem USA.

  • Rosja zwiększa swoje zaangażowanie na Bliskim Wschodzie. Wysyła wojska do Syrii aby wspomóc rząd, którego obalenie wszelkimi sposobami jest celem USA. Sprzedaje też broń Iranowi.

  • Narastający krytycyzm społeczeństw wobec UE i rosnący w siłę eurosceptycy. Coraz głośniej mówi się o tym, że lekarstwem ma być silniejsza integracja polityczna. Taka utrata suwerenności będzie trudna do zaakceptowania przez państwa, które nie tak dawno wyrwały się spod panowania ZSRR.

  • Chiny coraz odważniej próbują stworzyć przeciwwagę dla amerykańskiej dominacji gospodarczej (kolejnym wielkim projektem ma być Nowy Jedwabny Szlak do Europy). Równolegle zachodzą duże perturbacje na chińskiej giełdzie.

Mateusz Szczurek to człowiek ambitny. Chce koniecznie przebić ministra finansów tysiąclecia Leszka Balcerowicza, który ma trwałe miejsce w historii (w rozdziale największe klęski niszczące Polskę ;-)). Jego rewolucyjny pomysł na uproszczenie podatków może mu to zapewnić – o ile oczywiście będzie miał szansę go zrealizować.

Co proponuje Szczurek?

Zamiast płaconych oddzielnie podatku dochodowego i składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, ma zostać wprowadzona jedna „opłata" – jednolity podatek PIT. Nowy system ma opierać się na jednolitym podatku PIT, przy czym dochody mają być przeliczane na wszystkich członków rodziny. Znikną ulgi na dzieci, czy wspólne rozliczanie się małżonków, bo zostaną wkomponowane w sam rdzeń nowego systemu - ma być wspólne rozliczanie się rodziny.

Nic tylko przyklasnąć. Są to postulaty zgodne z tymi, jakie były formułowane podczas "konfederacji" w Jarosławiu pół roku temu.

Jednak opis tego – co w zamian budzi wiele wątpliwości: Niska podstawowa stawka w wysokości 10%, którą będzie na przykład płacić czteroosobowa rodzina utrzymująca się z minimalnego wynagrodzenia, ma progresywnie rosnąć wraz ze wzrostem dochodów na osobę. Ale będzie zawsze pozostawać poniżej klina podatkowego, który dzisiaj płacimy, czyli łącznej wysokości wszystkich obecnych składek pracownika i pracodawcy i podatku dochodowego.

O tym, że nie mamy do czynienia z rzetelną propozycją, tylko przedwyborczym populizmem świadczy widoczny tu błąd logiczno-semantyczny. Klin podatkowy to nie jest coś co „płaci” podatnik PIT, ale dotyczy jego pracodawcy. Być może to dziennikarze coś poplątali. Trudno bowiem uwierzyć, żeby minister finansów wyrażał się w tak niechlujny sposób.

Klin podatkowy to różnica między wydatkami pracodawcy na pensję (uwzględniającą wszelkie obciążenia podatkowe: np. ZUS, podatek dochodowy, składki na ubezpieczenia), a faktycznie otrzymywanym wynagrodzeniem.

Ministrowi chodzi zapewne o to, żeby zrównać koszty pracy z wynagrodzeniem. Pracodawca wypłaci pełne wynagrodzenie, a podatnicy od otrzymanej kwoty odprowadzą podatek w takiej wysokości aby państwo z tego utrzymało wpływy podatkowe i miało na pokrycie składek ZUS.

Dziś wielki dzień. Dołująca w sondażach mafia ogłosi swój program. Wśród obietnic jest likwidacja składek ZUS i NFZ. Po tym jak PO pomogła frankowiczom (z powodu niebezpieczeństwa uchwalenia ustawy trafiła ona do kosza), z równym zapałem będzie pomagać drobnym przedsiębiorcom. Nie ma też szans na likwidację w tej kadencji bankowego tytułu egzekucyjnego, chociaż nakazał to Trybunał Konstytucyjny. Stratą czasu jest wniesiony przez prawicę projekt ustawy podnoszącej progi podatkowe. Zdążono natomiast z „uzgadnianiem płci”. Nie uda się także uchwalić ustawy o szpiegostwie banków na rzecz USA FACTA. Uchwalono także ustawę, która ma utrudnić korporacjom wyprowadzanie zysków z Polski. Jak łatwo się domyślić, jest to wypełnienie obowiązku narzuconego przez Brukselę. Bo przecież polskie władze tak same z siebie nie zdobyłyby się na coś takiego.

Dziennikarz New York Times komentuje sprawę uchodźców: Jeśli masz serce, popierasz przyjmowanie uchodźców. Ale jeśli masz rozum, rozumiesz także, że ich przyjmowanie w Niemczech nie rozwiąże kryzysu.

Na świecie żyje obecnie 60 milionów osób wysiedlonych, gotowych ryzykować życie by dostać się do Europy. Obietnice pomocy sprawią, że utopionych dzieci będzie jeszcze więcej. W Szwecji partia anty-imigrancka prowadzi w sondażach i ma szansę wygrać wybory. W Niemczech odnotowano już 340 przypadków ataków na imigrantów (są ofiary śmiertelne). Rodzice dzieci w jednej z niemieckich szkół dostali prośbę, by dziewczynki nie przychodziły w zbyt krótkich spódniczkach, bo to oburza dzieci imigrantów.

 

Tymczasem z powodu braku pieniędzy o 1/3 obcięto racje żywnościowe dla uchodźców w obozach usytuowanych w Jordani - (229tys.). Jednak na blogach pojawiają się informacje o wątpliwych zaletach multi-kulti (na przykład „Multikulti po norwesku”). Mimo tego uchodźcy już się w Niemczech zadomawiają.

„Polskie” media zajmują się urabianiem opinii publicznej pod dyktando Niemiec. Jednak Grupa Wyszehradzka jest nadal przeciwna dyktatowi UE w sprawie uchodźców.