Pisząc o interwencji Rosji w Syrii Zbigniew Brzeziński porównuje sytuację z początkiem I Wojny Światowej: Pojedyncze akty przemocy skutkowały ruchami wojsk bez ogólnych wytycznych strategicznych i przejrzystych celów. A przecież USA mają jasny cel strategiczny: usunąć prezydenta Asada.

Tak na marginesie warto wiedzieć dlaczego według Amerykanów Asad jest wrogiem ludzkości. Głównie dlatego, że według Amerykanów użył broni chemicznej przeciw ludności cywilnej. Zbrodnia ta nastąpiła wkrótce po tym, gdy Obama zapowiedział, że użycie broni chemicznej byłoby pretekstem do ich interwencji. Dlatego zachodzi podejrzenie (jasno formułowane przez Rosjan), że to syryjska opozycja wykonała „akcję pod obcą flagą”. Inaczej twierdziły wszystkie organizacje międzynarodowe (choć śledztwo ONZ nie wykazało sprawców). Znany dziennikarz śledczy Seymour Hersh twierdził, że za ataku dokonała opozycja syryjska, wspierana przez służby specjalne Turcji. Jego rewelacje zostały uznane za wątpliwe, a New Yorker oraz Washington Post odmówiły ich publikacji. Zarzucono mu korzystanie z anonimowych źródeł. Tymczasem użycie przez Al Kaidę broni chemicznej potwierdza amerykański dokument wywiadowczy. Za tą wersją wydarzeń świadczy także szereg innych dowodów. Rosyjskie media publikują opinie ekspertów, którzy dodatkowo twierdzą, że to musiało odbywać się za wiedzą CIA. Użycie broni chemicznej przeciw ludności cywilnej rzeczywiście wyglądało wówczas jak prośba o amerykańską interwencję i trudno przypuszczać, aby Assad był aż tak głupi. Amerykański senat przyjął ustawę pozwalającą Obamie na zbrojną interwencję. Jednak głównie dzięki negocjacji Rosji udało się tej interwencji uniknąć. Rosjanie doprowadzili do porozumienia z prezydentem Syrii, który wyrzekł się broni chemicznej, godząc się na jej zniszczenie. Zapobiegło to amerykańskiej interwencji. Zamiast tego USA zaczęło zbroić różne grupy przeciwników Asada, przyczyniając się do do powstania państwa islamskiego oraz krwawej wojny domowej.

Do tej historii nawiązuje Brzeziński - ubolewając, że zamiast przyłączyć się do działań USA, powstrzymujących się od zbrojnej interwencji, Rosja wysłała tam swoje wojska.

Wystąpienie księdza Jacka Międlara na manifestacji narodowców spotkało się z ostrą reakcją redaktorów organu Michnika: Duchowny miał przemawiać pod flagą z celtyckim krzyżem, a w sprawie polityki imigracyjnej ma mieć zdanie inne niż papież Franciszek. „Gazeta Wyborcza”, równie subtelnie co w przypadku ks. Dariusza Oko, wzywa władze kościelne do zakneblowania duchownego. Jak zauważa serwis niezalezna.pl, w ramach kampanii przeciwko duchownemu dziennikarze „GW” dopuścili się manipulacji. Stwierdzenie „będą nas nazywali faszystami” przerobili na „nazywają nas faszystami”.

Jeśli ktoś wysłucha tego przemówienia, to doskonale rozumie, że manipulacje i epitety są nieodzowne. No bo co miał napisać bojownik „postępactwa”? Że ksiądz krzyczał „Bóg, honor i Ojczyzna”? Albo „ewangelia a nie koran”? A może chóralny śpiew „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród” miałby być dowodem na faszyzm?

Jak zwykle bywa, na hasło rzucone przez GW-no nagonka ruszyła. Na przykład w wiadomościach Polsatu spreparowano akt oskarżenia: księdza Międlara popiera ksiądz Kneblewski, a on to już na pewno jest faszysta i ksenofob. Wystarczy posłuchać.

Ze słów premier Kopacz wynika, że Polska nie ma planów rozwoju energetyki jądrowej. Minister Skarbu wyjaśnia – co też mogła mieć na myśli. Jego zdaniem mówiąc, że „nie ma w tyle głowy budowania po cichu elektrowni atomowych” miała na myśli to, że elektrownia „była przewidywana i jej otwarcie miało nastąpić w 2025 roku”. Dalsza interpretacja wydaje się oczywista: nie „po cichu” (bo to chyba trudno ukryć ;-)), tylko normalnie – zgodnie z harmonogramem i podpisanymi umowami.

Poseł Wipler wylicza: "W odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich możemy przeczytać, że do końca przyszłego roku na budowę elektrowni atomowej w Polsce przez spółkę EJ1, czyli Elektrownia Jądrowa 1, przeznaczono 182 miliony złotych. Co więcej, w zeszłym roku przez spółkę EJ1 został podpisany kontrakt na ponad 1 miliard 300 milionów złotych ze spółką inżynieryjną, która ma doprowadzić do tego, że ta elektrownia zostanie w Polsce zbudowana".
Interpretacja Ministra Skarbu idzie jednak w innym kierunku: „Nie możemy dać się zdominować żadnym grupom kapitałowym. Musimy racjonalnie, krok po kroku, planować przedsięwzięcia i zadania”. Biorąc pod uwagę praktykę rządów PO brzmi to jak kiepski żart….  

2015-10-01

2015-10-02

2015-10-03

2015-10-04

2015-10-05

2015-10-06

2015-10-07

2015-10-08

2015-10-09

2015-10-10

2015-10-11

2015-10-12

2015-10-13

2015-10-14

2015-10-15

2015-10-16

2015-10-17

2015-10-18

2015-10-19

2015-10-20

2015-10-21

2015-10-22

2015-10-23

2015-10-24

2015-10-25

2015-10-26

2015-10-27

2015-10-28

2015-10-29

2015-10-30

2015-10-31

Nie ma dużo przesady w tym, że Polska nie jest państwem prawa, tylko państwem prawników. Trudność reformowania tego systemu jest tym większa, że prawnicy szermując argumentem niezawisłości sądów bronią tego chorego systemu. W takiej sytuacji pomoc informatyki może być nieoceniona. Wdrażając scentralizowany system wsparcia procesów sądowych można uzyskać zbiorcze informacje nad pracą poszczególnych placówek i sędziów. Na tej bazie można wprowadzić oceny – związane na przykład z ilością zasadnych skarg, przegranych w drugiej instancji procesów, długością postępowań etc… Ponieważ oceny byłyby automatyczne i według obiektywnych kryteriów, nikt nie mógłby twierdzić, że dochodzi do czyichś nacisków na sądy.

Oczywiście to tylko narzędzie, które może być użyte przez ludzi dbających o jakość sądów. Można na przykład w tym celu powołać jakąś jednostkę w ramach NIK.

Niestety komputer szybko sędziów nie wyręczy. Ale w zakresie prawa gospodarczego jest to już teraz realne (przynajmniej w pierwszej instancji). W oparciu o metody sztucznej inteligencji (programowanie w logice, automatyczne wnioskowanie) można zbudować system, który daje jednoznaczne odpowiedzi na jasno sformułowane pytania. Zamiast pisania prawa na nowo - o czym mówiła M. Ogórek - można je zautomatyzować.