Wygląda na to, że zmasowany atak na rosyjską gospodarkę nie powiódł się. Kurs rubla wobec dolara wrócił do poziomu z początku miesiąca (około 52 rubli za dolara).

Można więc podsumować tą bitwę. Rosyjskie rezerwy walutowe spadły poniżej 400 mld dolarów. Media zastanawiają się nad przyczynami dużego wzrostu wartości rubla:

1. Sprzedaż dolarów przez dużych eksporterów: Nie będziemy stawiać na kontrolę i nie zobowiązywaliśmy państwowych spółek do niczego. Nie było żadnych ustaleń w sprawie kwot, jakie miałyby one udostępnić - powiedział Ulukajew [minister rozwoju gospodarczego] dziennikarzom, gdy poproszono go o skomentowanie doniesień mediów, iż w ramach działań na rzecz umocnienia kursu rubla spółki te mają sprzedawać 1 mld dolarów dziennie.

2. Pomoc Chin: Pomożemy Rosji jeżeli będzie to konieczne, ale wierzymy, że Moskwa może przezwyciężyć obecne problemy gospodarcze - powiedział wczoraj cytowany przez "China Daily" chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi.

Brakuje tu informacji o najbardziej oczywistych przyczynach. Tak duży atak na walutę nie mógł być przeprowadzony w oparciu o własne zasoby rubla (ponoć większość transakcji zawierano w Londynie). Udział w ataku polegał na zaciąganiu zobowiązań w rublach, które należy po bitwie uregulować.

Jak to działa?

Spekulant widząc szybko spadający kurs rubla, postanawia grać na jego załamanie. Może na przykład wziąć kredyt miliard rubli przy kursie 70 rubli/dolar i zamienić na dolary. Po zmianie kursu zamieni dolary ruble i spłaci kredyt. Na przykład przy kursie 100 zyskuje 30 rubli na dolarze. Do tego oczywiście należy doliczyć koszty kredytu. Jeśli oprocentowanie zależało od podstawowych stóp procentowych, to ich zmiana o 7 punktów drastycznie zwiększyła koszty. Gdy kurs rubla zamiast spadać rośnie, spekulant znajduje się pod presją, aby kupić ruble nawet ze stratą i spłacić zobowiązania. Realizując taką transakcję dodatkowo wpływa na zwiększenie tendencji wzrostowych.

Innym sposobem grania na spadek waluty są kontrakty terminowezwane - tak zwanepozycje krótkie”. W tym wypadku zobowiązujemy się do sprzedaży rubli za dolary. Na przykład przy kursie 70 rubli za dolara zobowiązuje się sprzedać ruble po 1/70 dolara. Jeśli w chwili kurs w chwili realizacji (zamknięcia) kontraktu wyniesie 100 rubli za dolara, spekulant kupi na rynku ruble po 1/100 dolara i odsprzeda je zgodnie z warunkami kontraktu po 1/70 dolara. Zysk wynosi 1/70-1/100 =0.004 dolara na każdym rublu. Kontrakt na miliard rubli przynosi więc 4 miliony dolarów zysku. Ale jeśli kurs spadnie do 50 rubli za dolara, to spekulant poniesie stratę: 1/50-1/70 =0.006 dolarów na każdym rublu. Miliard rubli daje 6 milionów dolarów straty.

W obu przypadkach realizacja zobowiązań spekulantów wpływa na wzrost popytu na ruble, wzmacniając tą walutę.

Z pewnością niejeden spekulant stracił majątek ulegając nawałnicy informacji o bliskim krachu rubla. Ale autorzy tych wróżb mają ręce aż lśniące od czystości. Przecież to jeden w jeden wybitni, wysoko opłacani fachowcy. Jakoś zapadła grobowa cisza z ich strony.

Mylą się jednak także ci, którzy głoszą zwycięstwo Putina. Kurs rubla – choć wrócił do poziomu z początku grudnia – nadal jest niski. Państwo prawdopodobnie będzie musiało wesprzeć część przedsiębiorstw, które ucierpią z tego powodu. Dzięki skorelowaniu kursu rubla z ceną ropy, nie będzie większych problemów ze zrównoważeniem budżetu. Ucierpią jednak importerzy i zwykli obywatele – głównie wskutek wzrostu cen. Rezerwy walutowe Rosji zmalały o ponad 100 mld dolarów. To są bardzo wymierne i bardzo duże koszty wojny. Patrząc na to z innej strony można stwierdzić, że te 100 mld zostało ukradzione społeczeństwu rosyjskiemu. Nie tylko to społeczeństwo zostało okradzione. Tracą także fundusze, które kupiły rosyjskie obligacje. Emerging Markets Bond Fund z rodziny PIMCO, którego aktywa wynoszą 3,3 miliarda dolarów znalazł się wśród najbardziej poszkodowanych instytucji. Na koniec września miał w portfelu rosyjskie obligacje skarbowe i korporacyjne o wartości 803 milionów dolarów stanowiących 21 proc. powierzonych mu funduszy. Było to ponad dwa razy powyżej wskaźnika referencyjnego, śladem którego stara się podążać fundusz PIMCO. W listopadzie stracił on oprawie 8 proc. i był gorszy od 95 proc. konkurentów.

Fundusz PIMCO należy do grupy Allianz i inwestuje pieniądze funduszy emerytalnych - w tym gromadzone w ramach amerykańskiego ubezpieczenia 401(k).

Poza przeżywającymi ataki rusofobii Polakami (chyba najśmieszniejszy tytuł: „Rosjanie przyznają, że bez polskich jabłek nie dadzą rady”) i Amerykanami chyba wszyscy mają dość tej ekonomicznej wojny. Niedawno Zrzeszenie Niemieckich Izb Przemysłowo-Handlowych (DIHK) ostrzegło przed skutkami recesji dla niemieckich inwestycji w Rosji. „Kryzys rosyjskiej gospodarki coraz bardziej wyhamowuje działalność gospodarczą niemieckich przedsiębiorców w Rosji” - powiedział w rozmowie z „Bild am Sonntag” Volker Treier. Jeśli nie poprawi się sytuacja gospodarcza Rosji, zagrożone są miejsca pracy - prognozuje szef działu zagranicznego DIHK.