Zmiana polityki banku centralnego Rosji spowodowała, że kurs rubla wobec dolara spadł w dwa dni o kilka procent. Polskie media informują o tym ze zgrozą. „Rubel wciąż na równi pochyłej; rekordowy odpływ kapitału”, „Panika w Rosji. Rubel nurkuje, bank centralny przestaje bronić waluty”.

Teksty tych artykułów nie uzasadniają tezy o jakiejś katastrofie. Najwyraźniej redakcje ulegają stadnej propagandzie. Aby przeciwdziałać osłabianiu się rubla, bank centralny Rosji interweniował poprzez zmniejszanie rezerw walutowych. Teraz uznał, że lepiej zmniejszyć interwencje i pozwolić na to, by kurs waluty ustalił rynek.

 

Pojawiają się w tej sytuacji dwa pytania:

1. Co to oznacza dla przeciętnego Rosjanina?

2. Czy kurs może rzeczywiście wymknąć się spod kontroli i nastąpi finansowa katastrofa?

 

Współczesny system finansowy świata jest na tyle złożony, że precyzyjna odpowiedź na takie pytania jest niemożliwa. Oczywiście zapytani o to analitycy udzielają odpowiedzi. Jednak skala ich pomyłek świadczy o tym, że te odpowiedzi nie polegają na wyliczeniach, tylko zgadywaniu.

Stopy procentowe NBP to podstawowe parametry, od których zależy funkcjonowanie całej gospodarki. Sposób ich ustalania jest więc bardzo interesujący. Oczyma wyobraźni możemy zobaczyć te złożone symulacje komputerowe, uwzględniające wiele wariantów rozwoju sytuacji. Mędrcy z RPP w wolnych chwilach między parametryzacją modeli śledzą pilnie doniesienia o reakcjach na poprzednie. Dzięki współpracy z instytucjami międzynarodowymi mają dostęp do wielu danych, które są trudno dostępne dla zwykłych śmiertelników.

 

Tymczasem były wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński ujawnia prozaiczną prawdę. Zmiany kursów zależą od czterech czynników: NBP stara się utrzymać inflację na poziomie około 2,5 procent, NBP stara się wspierać politykę rządu, czyli stwarzać warunki do solidnego wzrostu gospodarczego, o ile poprzedni cel nie jest zagrożony, NBP nie lubi zbyt dużej zmienności złotego i NBP nie lubi gdy PiS prowadzi w sondażach z PO (co ujawniło Wprost w taśmach prawdy).

 

Dlatego nie ma zaskoczenia, że stopy procentowe nie zostały obniżone. Bo w końcu osłabienie złotego i przewaga PO nad PiS w sondażach sugeruje brak takiej konieczności.

 

Może to i są żarty. Ale czy naprawdę można podejrzewać Jana Winieckiego i jego towarzyszy o coś więcej?

 

Dzięki osiągniętym wysokim standardom przez rządzącą partię, Polska może prowadzić wojnę gospodarczą z Rosją bez strat własnych. Tracą jedynie frajerzy – tacy jak sadownicy (którym zachciało się produkować jabłka, zamiast zająć się pracą dla umiłowanej partii). Brakuje tylko odpowiedniego prawa, które pozwoli karać buntowników tak jak za dezercję.

Zobacz relację z ich buntu w lokalnej gazecie:

Protest sadowników w Annopolu. (© Sandra Michalewska)


Mariusz Gierej, który ujawnił, że zdaniem ministra rolnicy to frajerzy, wylicza tym razem: zamiast wnioskowanych dopłat np. do 100 ton, rolnikom zostanie uznana rekompensata do 12 ton w wysokości ok. 27 groszy za kilogram. Pozostałe 88 ton ma zgnić na polach? Już jest w zasadzie po zbiorach. Wychodzi na to, że rolnik dostanie za kilogram 2,7 grosza! Który rolnik jest „frajerem”? Ten, który zaufał ministrowi i dostanie 2,7 grosza do kilograma jabłek przemysłowych czy ten, który wywiózł do skupu po 10-12 groszy za kilogram?

Opublikowano ranking dobrobytu, w którym Polska znalazła się na 31 miejscu (zwraca uwagę wysoka ocena edukacji). To daje dość dużą swobodę w ocenach. Można pisać, że Polska awansowała na liście dobrobytu, ale... (Puls Biznesu), albo że jesteśmy gorsi od Urugwaju (forsal.pl - nieważne, że na temat tego kraju wiemy bardzo niewiele). Można też zwrócić uwagę na to, że niektóre kraje ogarnięte głębokim kryzysem (PIIGS) są lepsze od nas (Irlandia – 12, Hiszpania – 26, Portugalia – 27). Niżej sklasyfikowano z kolei państwa bałtyckie, które przez naszych „uzdrowicieli gospodarki” były nam przez lata stawiane za wzór.

 

W tym samym czasie powstał inny ranking, który pokazuje złożoność systemu podatkowego. Za miarę złożoności przyjęto czas potrzebny na rozliczenie podatków. Polska zajęła miejsce na podium – tyle że od końca.

 

Jak informuje PAP, rada dyrektorów Banku Rosji uznała, iż we wrześniu i październiku zasadniczo zmieniły się warunki, w jakich funkcjonuje gospodarka Rosji - znacznie spadły ceny ropy naftowej, a jednocześnie zaostrzono sankcje, nałożone przez inne kraje na szereg dużych rosyjskich przedsiębiorstw. "W tych warunkach postępowało osłabienie rubla, co wraz z wprowadzonymi w sierpniu ograniczeniami importu różnych towarów żywnościowych spowodowało dalsze przyspieszenie wzrostu cen detalicznych" - głosi komunikat.

 

Od połowy bieżącego roku kurs rubla wobec dolara spadł ponad 20 proc. Piątkowa podwyżka stopy podstawowej tylko na krótko odwróciła ten trend.

 

Stąd decyzje banku centralnego Rosji. W piątek zdecydował się się on podnieść stopy procentowe do rekordowych poziomów. Stopa referencyjna wzrosła z 8 do 9,5 procent. Ekonomiści spodziewali się, że podwyżka wyniesie tylko 0,5 pkt proc.

 

Rosyjska gospodarka ugina się pod ciężarem spadających cen ropy naftowej, zachodnich sankcji, słabego rubla i szybującej inflacji, która sięga dziś 8,4 proc. Z prognoz banku centralnego wynika, że inflacja nie spadnie poniżej poziomu 8 proc. do końca pierwszego kwartału 2015 roku. Dwa najbliższe kwartały będą dla Rosji czasem zerowego wzrostu gospodarczego.

 

Z punktu widzenia państwa, dla którego ryzyka geopolityczne mają ogromne znaczenie, zakupy złota mają sens” – mówi Brian Lucey, profesor z Trinity College Dublin i były ekonomista banku centralnego w Irlandii. „Biorąc pod uwagę niższe ceny złota, Rosja widzi teraz okazję do zwiększania ich rezerw”.