Sąd arbitrażowy w Hadze zakończył trwające od 2005 roku postępowanie w sprawie Jukosu. Rosja ma zapłacić byłym akcjonariuszom tego przedsiębiorstwa 50 miliardów dolarów odszkodowania. Zdaniem Rosjan „Decyzja Trybunału jest upolityczniona. Sąd badał sprawę 10 lat i nagle ogłosił orzeczenie w środku kryzysu ukraińskiego, gdy zachód obiecuje ukarać Rosję sankcjami”. Zapowiadają odwołanie.

 

 

Na zdjęciu Michaił Chodorkowski – główny akcjonariusz Jukosu, foto: khodorkovsky.ru

 



 

W ostatnim numerze poważnego pisma The Economist przedstawiono krótką historię Rosji Putina. Historia ta zaczyna się w roku 1991, gdy po upadku komunizmu wydawało się, że w Rosji zatriumfuje zachodnia demokracja. Ale pojawił się zły Putin, który skierował Rosję ku katastrofie. Jego szatański plan mógł być realizowany, bo wielu ludzi zachodu zostało zwiedzionych, lub uznało, że sprzeciw wobec Putina nie jest w ich interesie. Dopiero zestrzelenie malezyjskiego samolotu i zabicie 298 niewinnych ludzi, a następnie zbezczeszczenie ich ciał pokazało wszystkim jakim złoczyńcą jest Putin. To Putin jest autorem tragedii, choć oskarża o to Ukraińców.

Skoro napisano o tym w The Economist – to musi być prawda.

 

Istnieje jednak alternatywna wersja tej samej historii.

W latach 80-tych pojawiła się możliwość ekonomicznego zniszczenia obozu socjalistycznego, do którego Polska (bez swej woli) należała. Cena baryłki ropy naftowej spadła z blisko 40 USD za baryłkę w roku 1980 do około 14 USD w roku 1988 (źródło). Oprocentowanie w amerykańskich bankach, które w czasie zadłużania się państw socjalistycznych (w latach 70-tych) wahało się w okolicy 7-8% podskoczyło do 21,5% w roku 1980 i utrzymywało się powyżej 10% przez całe lata 80-te (źródło). Do tego doszły sankcje gospodarcze (skutek wojny w Afganistanie i stanu wojennego w Polsce). Były one bardziej dotkliwe, niż wówczas mogło się wydawać. Przypadały bowiem na okres dynamicznego rozwoju nowych technologii. Polska i inne kraje socjalistyczne zostały w znacznym stopniu wyłączone z międzynarodowej współpracy, warunkującej pełne wykorzystanie możliwości rozwojowych. Socjalizm skapitulował. Doktryna Reagana przewidywała po pokonaniu wroga pomoc w jego pokojowym rozwoju, aby społeczeństwa na trwałe przekonały się do wyższości kapitalizmu. Spuszczonych z łańcucha finansistów nie udało się już jednak zatrzymać. Państwa obozu socjalistycznego stały się żerowiskiem – miejscem nowej konkwisty. W sposób szczególny dotknęło to Rosji, którą w 1998 roku dobił ponowny spadek cen ropy – tym razem do 11 dolarów za baryłkę. Potężny kryzys gospodarczy w czasie którego Rosja daremnie prosiła o pomoc MFW, doprowadził do rezygnacji (w roku 1999) Borysa Jelcyna i dojścia do władzy Władimira Putina. Putin wysłał do łagrów ichniejszego Balcerowicza (Chodorkowskiego). Wbrew czarnej propagandzie, polityka Putina była bardzo konserwatywna. Nie zdecydował się na żadne rewolucyjne kroki i nie dał się namówić na renacjonalizację. Jest on zwolennikiem wolnego rynku, ale docenia rolę państwa w gospodarce. Za jego rządów nastąpił duży wzrost inwestycji zagranicznych, a rosnący popyt wewnętrzny stał się jednym z głównych czynników wzrostu gospodarczego. Putin dostrzegł także potrzebę oparcia procesu odbudowy potęgi swego kraju na jakimś stabilnym systemie wartości. Stąd jego sojusz z Kościołem Prawosławnym. Zręczna polityka gospodarcza i wykorzystywanie wszystkich nadarzających się możliwości doprowadziła do odbudowy pozycji międzynarodowej Rosji – między innymi dzięki umocnieniu się w roli zaplecza surowcowego Unii Europejskiej.

Po dwóch tygodniach wahań, Komisja Nadzoru Finansowego wydała zgodę na objęcie przez byłego wiceministra skarbu Pawła Tamborskiego funkcji prezesa Giełdy Papierów Wartościowych.

fot. PAP/Radek Pietruszka

 

Być może nie chodziło o wahanie, ale o przeczekanie, aż ucichnie wrzawa wokół afery podsłuchowej, której Tamborski był jednym z bohaterów. Wojciech Surmacz na łamach portalu wGospodarce.pl tak opisuje rolę Tamborskiego:

W dniu 1 czerwca 2013 roku Wiaczesław Kantor, szef rosyjskiego Acronu stracił cierpliwość do polskich partnerów. W programie „Studio-Wschód” w TVP Info ujawnił kto zaprosił go do gry o polskie Azoty.

Okazało się, że Kantora wspierali w Polsce prezydent Aleksander Kwaśniewski i były premier Jan Krzysztof Bielecki. Zaś urzędujący wiceminister skarbu Paweł Tamborski, który działał wbrew oficjalnemu stanowisku szefa resortu skarbu wręcz namawiał Kantora do wejścia w Azoty. Tamborski usiłował dementować te informacje zanim szef Acronu udzielił wywiadu w TVP Info.

Nigdy nie składałem takich propozycji. To od Acronu wyszła inicjatywa kupna akcji przekonywał Tamborski na łamach „Parkietu”.

Wypowiedź Kantora dla polskiej telewizji nie pozostawiała jednak złudzeń.

Z całą odpowiedzialnością potwierdzam, że przed złożeniem ekonomicznej propozycji, przeprowadziliśmy konsultacje. Konsultowaliśmy się z ministerstwem skarbu, z wiceministrem Pawłem Tamborskim, który osobiście zaproponował mechanizm publicznego wezwania na sprzedaż akcji Tarnowa. Osobiście określił próg cenowy

złościł się szef Acronu na antenie TVP Info.

Po incydencie w telewizji polskiej i nagłośnieniu zaangażowania Tamborskiego, informacje na temat rosyjskiego udziału w prywatyzacji polskiej chemii zaczęły powoli znikać z mediów.

 

O tym, że cała historia nie jest dziennikarskim wymysłem opartym na pijackich bredzeniach uczestników nagranej biesiady, świadczy między innymi wszczęte postępowanie administracyjne tej samej KNF wobec spółki Kantora Norica Holding. Motywy dla których KNF bada działalność tego właśnie podmiotu są jasne:

 25 czerwca premier Donald Tusk mówił w Sejmie, że kwestia m.in. Azotów jest ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Wyjaśnił, że Azoty korzystają ze znacznych ilości gazu i są uznawane za spółkę strategiczną dla państwa.

Premier podzielał troskę posłów o Azoty. "Widzimy nie od dziś i nie od wczoraj próbę takiego agresywnego (...) - w sensie działań na rynku - wejścia w nasz przemysł chemiczny ze strony przede wszystkim jednego koncernu rosyjskiego" - mówił.

Media w Polsce świętują upadek SKOK Wspólnota. Tytuły nie pozostawiają wątpliwości – będą bankrutować następne kasy: „Pierwsza upadłość SKOK-u ”, „Bankructwo SKOK "Wspólnota". Czy podobny los spotka inne Kasy?”, „Co oznacza bankructwo pierwszego SKOK-u? To wypadek przy pracy, czy początek dramatu?” (to u komisarza walki ze SKOK'ami Samcika). O dziwo w „Rzeczpospolitej” głos zupełnie odmienny (może komisarz Jabłoński jest na urlopie?). Dominik Zdort pisze: „Sprawa SKOK to doskonały przykład pokazujący, jak III Rzeczpospolita kładzie łapę na wolnej przedsiębiorczości, która usiłowała funkcjonować poza kontrolą władzy”.

Generalnie dziennikarze skupiają się na rekordowej wypłacie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG). Bo banki muszą się zrzucić na bankruta.

Polacy dostali jasny przekaz, przygotowany długą anty-SKOKową kampanią.

Co to będzie, gdy słoneczko nasze zgaśnie? Kto to wie – a może będzie wtedy jaśniej. Tak kabaret „Tey” wieszczył w 1980 roku koniec dyktatury proletariatu. Być może teraz czeka nas koniec dyktatury spekulantów. Pojawia się wiele – na razie drobnych – przesłanek ku temu, by tak uważać.

Jeden z największych systemów emerytalnych USA - Calpers z Kalifornii postanowił zmniejszyć inwestycje w fundusze hedgingowe o 40%. Podobne kroki podejmują inne fundusze emerytalne.

Portal businessinsider.com dostrzega możliwość gwałtownego odwrotu od funduszy spekulacyjnych. Średni zwrot z inwestycji w tych funduszach wynosił 3,6% rocznie. W tym czasie - dla porównania – akcje Facebooka zdrożały dwukrotnie. A warto wspomnieć, że temu rozwojowi firmy towarzyszą stale głosy, że jej akcje są przeszacowane, a istnienie uzależnione od tymczasowej mody. Mit geniuszy od obracania pieniędzmi, dzięki którym nasz kapitał „pracuje na nas” chwieje się coraz bardziej. W przypadku Facebooka nie przewidzieli trendów rozwojowych (mobilność).

Poniżej wykres cen akcji Facebooka: