Kiedy w 1980 roku strajkowali górnicy, rządowa telewizja informowała, że w kopalniach mamy do czynienia z przestojami. Teraz sytuacja się odwróciła. To górnicy chcą fedrować, a rząd ogłasza przestoje (w zasadzie to nie rząd, ale zarząd – ale w państwowej firmie to prawie to samo).

Zadziwia postawa ministra gospodarki, który mówi prawie-prawdę na temat górnictwa:

  • „Dzisiaj, przy spadku ceny rubla i hrywny (...) trzeba się spodziewać, że z kierunku wschodniego będzie dodatkowy jeszcze impuls taniego - dużo tańszego niż szczególnie w śląskim górnictwie - węgla"

    Warto może by dodać, że junia pomaga Ukrainie, znosząc cło na jej węgiel?

  • „Każda tona zwiększonego wydobycia w Bogdance odbiera dwie trzecie tony wydobycia w śląskich kopalniach. Nie mogę zakazać Bogdance zwiększać wydobycia, a wydobywa więcej. Pojawiają się też inicjatywy budowy nowych kopalń, także przez kapitał prywatny"

    Czy bliższe prawdy od „pojawiają się inicjatywy” nie byłoby „rząd udziela coraz więcej koncesji”?

  • „Dzisiaj najważniejsze jest stabilizowanie zatrudnienia, racjonalność i bardzo wyraźnie przeglądanie, co z poprzednich porozumień niesie trwałe koszty i można to znieść po to, żeby górnictwo przede wszystkim zarabiało, bo tylko wtedy będzie się rozwijało"

    Niedawno informowała agencja PAP, górnictwo miało w roku 2013 430mln zysku (raportu Kampanii Węglowej jeszcze nie ma, ale prasa pisze o miliardowej stracie).

Nie mamy szans na dogonienie Zachodu, a Unia utrwali naszą peryferyjność. Tak twierdzi polski ekonomista Leon Podkaminer w rozmowie z Rafałem Wosiem. Po stronie korzyści należy zapisać wzrost produktywności, modernizację technologiczną oraz rozbudowę infrastruktury dzięki funduszom strukturalnym.

Po stronie minusów Podkaminer wylicza: Permanentnie wysokie bezrobocie, migracja młodych, wzrost nierówności społecznych, pogłębienie przepaści pomiędzy „zwycięzcami” i „przegranymi” transformacji oraz spadek jakości i dostępności wielu usług publicznych. Niejednokrotnie nawet w porównaniu z czasami PRL-u. Negatywny bilans handlowy, wyciekanie sporej części dochodu narodowego za granicę.

Przywołując przykłady Grecji, Portugalii i Irlandii oraz NRD, można stwierdzić, że „Kraje peryferyjne i zacofane zawsze w pierwszym zetknięciu z nowymi bodźcami idą odważnie do przodu. Ale potem dochodzą do ściany”.

Postulat gospodarczej konwergencji jest „obietnicą bez pokrycia”, gdyż reguły według jakich następuje integracja zostały napisane przez silnych i im przede wszystkim służą. Strategii tej ekonomista przeciwstawia Koreę Południową: Koreańczycy podjęli strategiczną decyzję, że mają własny pomysł na budowanie ładu gospodarczego. I w ogóle nie słuchali instytucji międzynarodowych, takich jak MFW czy Bank Światowy, które co jakiś czas ponawiały próbę nawrócenia ich na takie przykazania konsensusu waszyngtońskiego jak prywatyzacja czy deregulacja. Zamiast tego Seul konsekwentnie stosował politykę narodową w odniesieniu do przemysłu, handlu czy inwestycji zagranicznych. Z początku Koreańczycy nie otwierali się na wolną konkurencję, w której nie mieli żadnych szans. Zrobili to dopiero później, gdy udało im się położyć fundamenty pod dobrze funkcjonujące instytucje.

Portal dw.de przytacza fragmenty ciekawego artykułu „Süddeutsche Zeitung” (SZ) z okazji kanonizacji Jana Pawła II. Zdaniem Niemców jedną z zasług Papieża – Polaka było przyspieszenie procesu integracji Polski z UE. Publicyści dostrzegają przy tym problemy jakie się z tą integracją wiążą: „To, że młodzi, dobrze wykształceni Polacy, Litwini i Łotysze czy teraz też Rumuni i Bułgarzy w setkach tysięcy opuszczają swoje ojczyzny i obejmują wakaty w służbie zdrowia, albo w innych branżach w Wielkiej Brytanii lub w Niemczech, stanowi problem dla krajów pochodzenia imigrantów. Poziom wynagrodzeń stanowi tam w dalszym ciągu jedną trzecią poziomu krajów zachodnich lub nawet mniej. Także niezadowolenie z warunków politycznych i socjalnych zmusza młodych do emigracji” – wylicza główne powody wyjazdów ludzi SZ. „Ich frustracja jest zrozumiała – czytamy dalej – ponieważ klasa polityczna ewidentnie nie spełnia oczekiwań. Także 25 lat po transformacji obywatele nie czują prawdziwej radości z nowo wywalczonej demokracji, o czym świadczą niska frekwencja w wyborach i sondaże. W prawie wszystkich krajach za największe zło uchodzi korupcja. Wiele do życzenia pozostawia również reforma sądownictwa i administracji. To, że nowy pluralizm przeradza się często w partyjne intrygi i akty nienawiści, na wielu oddziałuje odstraszająco.

Weekendowy Guardian porównuje modele gospodarcze Europy i Stanów Zjednoczonych. Autor przypomina, że podczas wyborów prezydenckich 2012 roku, republikański kandydat Mitt Romney regularnie kpił z prezydenta Obamy, zarzucając mu, że chciałby, aby gospodarka USA wyglądała jak europejska. Bo dla Amerykanina Europa to synonim słabości, niezdecydowania i (co być może to najgorsze) - socjalizmu. To przeciwieństwo indywidualizmu i wyjątkowości amerykańskiego samorządnego społeczeństwa.

Ale
artykuł New York Timesw zeszłym tygodniu pokazuje wyraźnie, że Ameryka wiele mogłaby się od Europy nauczyć. Amerykańska klasa średnia -filar powojennego rozwoju gospodarczego kraju - nie jest już najbogatsza na świecie. Najbogatsi Amerykanie nadal są najbogatsi w skali globu. Ale biedniejsi Amerykanie pozostają w tyle za swoimi europejskimi odpowiednikami, podczas gdy jeszcze 35 lat temu było odwrotnie.

Patrząc krytycznie na polską gospodarkę, dostrzegamy bardzo wiele problemów i patologii.

Jeśli jednak zastanawiamy się nad ładem gospodarczym odpowiednim dla godnego społeczeństwa, to nie wydaje się, by dzieliła nas od niego przepaść. Bardzo dużych zmian można dokonać przy bardzo umiarkowanych działaniach. Poniżej przykładowe propozycje kilku takich działań.

 

1. Przedsiębiorczość

Początek lat 90-tych pokazał, że Polacy są narodem bardzo przedsiębiorczym. Wiele powstałych wówczas firm funkcjonuje do dzisiaj. Pomimo niesprzyjających warunków i ciągłej promocji zagranicznej konkurencji. To jest ciągle wielki kapitał do wykorzystania.