- Szczegóły
- Kategoria: Godne społeczeństwo
Jednym z ważniejszych elementów bezkompromisowej krytyki liberalizmu, autorstwa Noama Chomsky'ego, jest porównanie socjalistycznej ochrony zdrowia z liberalnym systemem w USA. Potwierdzeniem trafności tej oceny jest zestawienie Bloomberga. Taka sama diagnoza zdaje się wynikać z tekstu „Zagłodzone dziecko”, który dzisiaj publikujemy. Efektywny system, który chronił przed takimi tragediami, był socjalistyczny. Zmiany, które spowodowały jego dysfunkcyjność mają charakter liberalny. Z pierwszym przypadku mamy władzę czuwającą nad rodzicami, w drugim zaś władzę wkraczającą dopiero gdy zostanie stwierdzone przestępstwo. W najlepszym razie – zgodnie z zasadą pomocniczości, system reaguje dopiero wówczas, gdy rodzice poproszą o pomoc. Jak uczy doświadczenie – o wiele za późno.
Zarówno tytuł niniejszego tekstu, jak i powyższy wstęp są celowo prowokacyjne. Mają sprowokować do myślenia. Źle by się jednak stało, gdyby jedynym efektem ludzkich tragedii było jedynie zaostrzenie sporu politycznego. Zgódźmy się zatem, że powyższy opis jest co do faktów poprawny. Zło socjalizmu nie polegało przecież na tym, że miał nieefektywną służbę zdrowia, tylko na tym, że utopijna wizja społeczeństwa musiała ulec degeneracji. Koncentracja władzy wymagałaby selekcji jednostek wybitnych, a to w partyjnej hierarchii było wykluczone. Liberalizm zwyciężył, gdyż ograniczał w naturalny sposób zasięg szkodliwości działań degeneratów i nieudaczników.
Głupotą, którą z zapałem uprawiamy od 25 lat jest jednak myślenie schematami: skoro socjalizm okazał się zły, to wszystko co było w socjalizmie także było złe. Może akurat system ochrony zdrowia należało zachować bez tych wszystkich bardziej lub mniej nieudanych reform?
Może akurat w tej dziedzinie warto by ograniczyć poziom istniejącej wolności, aby uniknąć takich tragedii?
Czytaj więcej: Dzieci nie umierają z głodu na próżno – to cena liberalnej wolności
- Szczegóły
- Kategoria: Godne społeczeństwo
Oglądałem dziś w telewizji program poświęcony dziecku, które w stanie skrajnego wyczerpania trafiło do szpitala. Rodzice zaniedbali chłopca w wyniku oddawania się uciechom związanym z nadużywaniem alkoholu. Sytuacja tragiczna i z wszech miar godna potępienia. Prowadzący usiłowali rozwiązać zagadkę jak w XXI wieku może dochodzić do takich sytuacji kiedy dysponujemy tyloma służbami, tyloma instytucjami dbającymi o moralny oraz prawny porządek rzeczy. Pierwszy zarzut został skierowany w kierunku pomocy społecznej. No tak, ale ta służba działa tylko na zgłoszenie, jest mechanizmem, który do pracy wymaga popchnięcia – zawiadomienia. Skoro rodzina nie wyróżniała się z tłumu to można tą służbę usprawiedliwić, że nie reagowała. Kolejna grupą zawodową jest automatycznie służba zdrowia. Ale i tu wpadamy w wir pułapek formalnych. Opieka nad dzieckiem rozpoczyna się z chwilą złożenia deklaracji do lekarza, pielęgniarki czy położnej POZ. Jeżeli rodzice tego nie dopełnią dziecko automatycznie nie zostanie nią objęte . Położna powinna „prowadzić” kobietę już w okresie ciąży, ale jeżeli pacjentka się do niej nie zgłosi wówczas system nie zadziała. Tutaj tylko operatywność położnej może spowodować, że taka opieka będzie mieć miejsce. W poprzednim systemie każdy pacjent obligatoryjnie należał do przychodni rejonowej, która z urzędu niejako posiadała cały zakres informacji medycznych na temat stanu zdrowia jego oraz całej rodziny. Jeżeli kobieta urodziła dziecko taka informacja z automatu trafiała do przychodni uruchamiając proces opieki. Nie było możliwości, by narodzone dziecko nie było doglądane przy okazji patronaży. Dziś ten mechanizm nie działa. Matka zabiera dziecko do domu, a położna czy pielęgniarka jeżeli nie uzyska od niej zgłoszenia nie ma pojęcia o tym fakcie. Nic więc dziwnego, że w rodzinach dysfunkcyjnych takie sytuacje jak omawiane w programie telewizyjnym mogą mieć miejsce.
Konkluzja.
Jeżeli można by kogokolwiek wskazać jako winnego tego stanu rzeczy to nie będą to pracownicy opieki społecznej ani służby zdrowia. Winny jest niewydolny system. Prawodawca ustalił procedury i przepisy, które sterują przebiegiem informacji. Należy wprowadzić zmiany w przepisach tak, aby narodzone dziecko z urzędu zostało objęte opieką, a nie dopiero po zgłoszeniu przez rodziców. Takie rozwiązanie przyniesie same korzyści, gdyż zagwarantuje, że wszelkie nieprawidłowości zostaną szybko wyłapane. Prewencyjność ustawy o ochronie danych osobowych doprowadziła nawet do sytuacji kiedy to ani położna, ani pielęgniarka nie uzyskają żadnej informacji na temat pacjentki czy jej narodzonego dziecka np w szpitalu bo wg ustawy to informacje prawnie chronione, a przecież kto jak nie te grupy zawodowe potrafi przewidzieć, że w tym środowisku mogą wystąpić problemy. Niestety ręce tych służb w tej sytuacji są związane, ale bardzo chętnie w przypadku problemów takich jak zagłodzonego chłopca telewizyjni dziennikarze ferują wyroki za niedopilnowanie obowiązków, wyraźnie wprowadzając w błąd opinie społeczną.
Marek Niedźwiecki
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Właściciel płonącego domu może uznać to za rozwiązanie problemu jego utrzymania. Nie wiadomo tylko, czy byłby to wyraz optymizmu, czy też głupoty. Podobne dylematy pojawiają się, gdy chcemy ocenić obszerną informację na temat wpływy demografii na bezrobocie, opublikowaną przez Gazetę Prawną. Pomimo optymistycznego tytułu („Za sześć lat koniec z bezrobociem”), te dane mogą i powinny budzić przerażenie.
Trzy lata temu niemiecki instytut IZA opublikował model matematyczny w oparciu o który dokonano prognozy zmian demograficznych w USA i krajach „starej” piętnastki UE.
Z raportu tego pochodzą poniższe wykresy.
Porównano na nich sytuację w USA i UE. Rzeczywiście widać wyraźne zmniejszenie bezrobocia około roku 2020 ( wykres d). Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę inne parametry modelu, budzą się wątpliwości co do zgodności tych wyników z sytuacją w Polsce. Najważniejsze różnice to o wiele wyższy poziom odniesienia (rok 2000), wyższe stopy procentowe (wykres a), przede wszystkim zaś aktywa zagraniczne (wykres b), które w Polsce przekraczają 100% PKB. To jest niezmiernie ważne, gdyż wypracowane w naszej gospodarce zyski siłą rzeczy wypływają na zewnątrz. W tej sytuacji może być problem z wypłatą emerytur (choć prezes ZUS jest innego zdania). Polska zmierza więc do demograficznej katastrofy, która może unieważnić optymistyczne kalkulacje. Katastrofie tej nie da się zapobiec bez zmiany ładu społeczno-gospodarczego. Na ten temat nie ma jednak nawet dyskusji. Partia rządząca prowadzi politykę ciepłej wody w kranie, a opozycja ogranicza się tylko do zapewnień, że ta woda będzie czystsza i cieplejsza, gdy zmieni się władza :-(.
Dodano 20-04-2014:
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Do 5 powodów budowy elektrowni jądrowych, zebranych kiedyś przez onet, należy dołożyć jeszcze co najmniej jeden:
Cała Europa głowi się, co zrobić z radioaktywnymi odpadami. Kiedy już Polacy zrozumieją dobroczynność tych odpadów (jak pisze Onet: badania wskazują, że w niektórych rejonach świata o większym promieniowaniu odnotowuje się niższą umieralność na choroby nowotworów), to do zbudowanych składowisk przyjmiemy także odpady obce.
Dlatego nie ma się co dziwić, że rząd przyjął w styczniu Program Polskiej Energetyki Jądrowej, który zakłada, że do końca roku 2024 ma zostać w Polsce uruchomiony pierwszy blok elektrowni jądrowej, za kwotę 40-60 mld zł.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Aż 60 proc. respondentów zapytanych przez instytut badawczy TNS odpowiedziało twierdząco na pytanie, czy ufa bankowi, z którego usług korzysta. To najlepszy wynik spośród wszystkich instytucji zaufania publicznego działających w naszym kraju. Gorzej wypadają: Narodowy Bank Polski, Kościół, media i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, o otwartych funduszach emerytalnych czy spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych nie wspominając (źródło).
Jest to wynik szokujący.
Na kursach sprzedaży ubezpieczeń uczy się przyszłych agentów, że firma ubezpieczeniowa (zwłaszcza sprzedająca ubezpieczenia na życie) działa w oparciu o zaufanie klientów. Agent powinien się więc upewnić, że klient wie co kupuje. Zupełnie inaczej swoją misję traktują banki, w których zapisy „drobnym druczkiem” są świadomie robione w sposób mający wprowadzać klientów w błąd. Przekład takich działań opisuje Jerzy Bielewicz (warto przeczytać cały artykuł traktujący o tych złodziejach):
Na innym wewnętrznym spotkaniu przeznaczonym dla bankowców szef nadzoru bankowego w KNF, pan Wojciech Kwaśniak opisywał proceder sprzedaży ubezpieczeń kredytów przez banki (bancassurance). Stwierdził, że banki naliczały sobie 95% prowizji sprzedając produkty ubezpieczycieli. Tłumaczył, że „za coś warte 5 złotych kazały sobie płacić 100 złotych”. Przy czym owe produkty zabezpieczały tylko małą część ryzyka, o czym nabywców - klientów banków nie informowano.