Kuriozalny wyrok zapadł w procesie  Oracle vs Google. Sąd uznał, że API są chronione prawem autorskim. Co to jest API i dlaczego ten wyrok jest tak kontrowersyjny?

Gdyby poszukać jakiejś mniej technologicznej analogii, to dobrą byłoby objęciem prawem autorskim znaków drogowych.

API, to skrót od Application Programming Interface, co dosłownie można przetłumaczyć jako interfejs programowania aplikacji. Każde bardziej złożone środowisko, w którym ma działać program, ma swoje API. API opisuje bowiem zasady komunikacji między programem, a tym środowiskiem. Na przykład API systemu Windows opisuje w jaki sposób program ma się komunikować z systemem.

Chcąc zachęcić programistów do pisania programów działających w danym środowisku, jego producenci opracowują i publikują API. Zwyczajowo zatem API nie podlega żadnym ograniczeniom licencyjnym, bo w końcu opracowuje się je właśnie po to, aby ułatwić programistom korzystanie ze środowiska.

Takie API jest też częścią specyfikacji języka programowania Java. W tym wypadku na dodatek mamy do czynienia z językiem, który jest „wolny”. Za jego wykorzystanie nie są pobierane żadne opłaty. O co więc poszło? O to, że aby usprawnić działanie programów na Andoridzie, Google zawarł w nim oprogramowanie zgodne z API Javy. Jeśli z założenia prawo autorskie ma chronić innowacje, to właśnie rozwiązanie Google jest innowacyjne.

 Mniej więcej połowa ludzi nie umie odpowiedzieć na te trzy proste pytania dotyczące ich osobistych finansów:

1 . Jeśli złożysz 100 dolarów (złotych) na rachunku oszczędnościowym oprocentowanym 2% rocznie, to po pięciu latach będziesz miał na koncie:

A) więcej niż 102 dolarów ;

B ) dokładnie 102 dolarów ;

C ) mniej niż 102 dolarów ;

D ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .

2 . Jeśli oprocentowanie konta oszczędnościowego wynosi 1% rocznie, a inflacja jest 2% rocznie, to po roku, będzie można kupić za pieniądze na tym koncie:

A) więcej niż dzisiaj,

B ) dokładnie tyle samo,

C) mniej niż dzisiaj,

D ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .

3 . Czy uważasz, że następujące stwierdzenie jest prawdziwe czy fałszywe: "Zakup akcji jednej firmy zazwyczaj jest bezpieczniejszą inwestycją, niż udział w funduszu inwestycyjnym”?

A) prawda,

B ) fałsz,

C ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .


Podobno aż 70 % Amerykanów nie umie odpowiedzieć na wszystkie trzy pytania poprawnie . Omawiając te wyniki, portal businessinsider.com apeluje o wzrost poziomu edukacji, widząc w finansowej ignorancji społeczeństwa ważny problem ekonomiczny.

W Polsce jest to także poważny problem społeczny, gdyż masa cwaniaków urządziła sobie „polowanie na jelenia”. Gnębienie staruszków nie rozumiejących nowoczesnego świata i naciąganie na kredyty zdesperowanych ludzi to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. W tej sytuacji edukacja nie wystarczy. Powinny istnieć mechanizmy prawnej ochrony ofiar takich „biznesmenów”.

 

W toczącej się w USA dyskusji na temat walki z narkotykami głos zabrali ekonomiści. Powstał raport podsumowujący „wojnę z narkotykami”.

 

 

Na ilustracji paczki kokainy (Wikimedia Commons)

 

Wśród jego autorów jest kilku noblistów (Kenneth Arrow, Christopher Pissarides, Thomas Schelling, Vernon Smith oraz Oliver Williamson).

 

Raport krótko podsumowuje portal businessinsider.com. Stworzenie czarnego rynku wartości $300 miliardów, lawinowy wzrost ilości więźniów w USA, przemoc i wojny w Afganistanie i Ameryce Południowej.

 

Ekonomiści apelują, aby zakończyć "wojnę z narkotykami" i przekierować siły na skuteczną politykę opartą na faktach popartych wnikliwą analizę ekonomiczną. Bowiem dotychczasowa strategia oparta na militarnych i policyjnych interwencjach "przyniosła ogromne negatywne skutki i straty uboczne".

 

Autorzy apelują m.in. o złagodzenie prawa antynarkotykowego i amnestię. Jeśli weźmiemy pod uwagę na przykład historię chłopca, który w wyniku policyjnej prowokacji dostał dożywocie za pomoc w przewiezieniu narkotyków z Florydy do Kalifornii (tam obowiązuje prawo „Three strikes and you're out”), trudno nie przyznać autorom raportu racji.

 

Czy te apele przyniosą jakikolwiek skutek? Na przeszkodzie może stanąć także ekonomia. Prywatne więziennictwo w USA to potężny i dochodowy biznes, którego właściciele nie będą na pewno zwolennikami zmian. Taka zmiana byłaby też potężną rewolucją w amerykańskim systemie prawnym. Naruszono by wiele grup interesów, którzy z pewnością znajdą dobre argumenty natury prawnej i etycznej. Zostałby naruszony jeden z przejawów „amerykańskiego stylu życia”: przyzwolenie na zachowania ryzykowne połączone z bezwzględnym zwalczaniem negatywnych konsekwencji. Czy Amerykanie staną się bardziej europejscy (mniej osobistej wolności, większa łagodność prawa)?

 

 

Po orzeczeniu TK dotyczącym wieku emerytalnego, Krzysztof Jedlak snuje podejrzenia, że obecni sędziowie Trybunału nie należą do tej połowy Polaków, będących analfabetami:

TK nie wziął pod uwagę (tym razem) argumentów dotyczących np. złamania konstytucyjnej zasady ochrony praw nabytych. Zasada ta przywoływana jest szczególnie wtedy, gdy w grę wchodzi obrona rozmaitych, nawet bardzo niesprawiedliwych przywilejów. Słyszeliśmy więc wielokrotnie, że nie można zmienić zasad przechodzenia na wcześniejszą emeryturę np. policjantów, ponieważ przysługują im prawa nabyte. To dlatego ostatecznie przeforsowano rozwiązanie, że nieco później będą otrzymywać świadczenia tylko ci, którzy rozpoczęli służbę po wprowadzeniu odpowiednich przepisów. O ile jasne jest, że ktoś, kto jest na emeryturze, nie może być jej pozbawiony i zmuszony do powrotu do pracy (rzeczywiście zyskał pewne uprawnienia), o tyle niepojęte jest, że o prawach nabytych mówimy też często w przypadku, gdy się one w ogóle nie zmaterializowały. Być może więc TK zrywa z niedorzeczną interpretacją tego pojęcia.

Podejrzenia niedorzeczne, bo ten wyrok był z góry przesądzony i nie ma żadnego znaczenia co sobie to grono „mędrców” wysmarowało tym razem w uzasadnieniu. Na tym samym portalu można znaleźć informację, że Rząd oficjalnie potwierdza - będziemy pracować do śmierci. Jednak tekst ten zawiera stwierdzenie, które wydaje się niedorzecznością. Uzasadnieniem dla dłuższej pracy ma być mianowicie groźba, że stopa zastąpienia (czyli stosunek emerytury do ostatnich poborów) ma za 30 lat wynosić 40%. Informacja ta pochodzi z opracowania rządowego.

Nie wiemy skąd rząd czerpie te dane i jak były liczone. Nieco mniej optymistyczne dane przytacza Roberta Gwiazdowskina podstawie informacji Banku Światowego:chwalą Polskę zwłaszcza za to, że już w 2024 roku nie będziemy musieli dopłacać do systemu emerytalnego z budżetu. Z wyliczeń Banku Światowego wynika, że w kolejnych latach mamy mieć nawet nadwyżkę. Początkowo będzie ona niewielka - w 2030 roku sięgnie 0,5% PKB. Z czasem będzie rosła - do 1% PKB w 2036 roku i 1,5% w 2075 roku.

To niezwykłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę starzenie się polskiego społeczeństwa” - ocenia BŚ. „Eksperci przyznają jednak, że udało się to osiągnąć, bo emerytury w przyszłości będą bardzo niskie. Stopa zastąpienia (czyli stosunek ostatniej pensji do pierwszej emerytury) spadnie z obecnych 65% do 40% w 2035 roku i zaledwie 30% w 2075 roku”!!!!!

To się nazywa sukces. Reforma uratuje finanse publiczne bo… emerytury będą niższe! I do tego potrzebne były OFE. A bez OFE nie można było obniżyć emerytur??? I zostawić jeszcze w systemie te paręnaście miliardów wynagrodzenia OFE pobieranego – jak w końcu przyznają (co prawda nie wprost tylko bardzo pokrętnie) – zwolennicy OFE za obniżenie stopy zastąpienia.

 

Trudno się z tym nie zgodzić. Ale analizy Unii Europejskiej pokazują jeszcze gorszy obraz sytuacji. W raporcie http://ec.europa.eu/europe2020/pdf/themes/04_pensions.pdf podano stopy zastąpienia obliczone na dwa sposoby:

1. Jako stosunek średnich emerytur osób w wieku 65-74 do średnich zarobków osób w wieku 50-59. Ta wielkość w roku 2011 wynosiła 55% (zob. Tabela 1).

2. Jako średnią pierwszej emerytury w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w całej gospodarce. Ta wielkość w roku 2010 wynosiła 49,1 (Tabela 3). Podano także jej prognozy na rok 2060. Ma ona wynosić 18.1%.

Co ważniejsze – rząd nie tylko planuje głodowe emerytury, ale zamierza także ogranicza stopniowo prawo do niej. Poniższy wykres (źródło jak wyżej) pokazuje procent zatrudnionych w wieku 55-64:

Tylko 1/3 kobiet w tym wieku w Polsce pracuje. Tymczasem okres składkowy uprawniający do emerytury ma być stopniowo podnoszony (przed reformą wynosił 20 lat dla kobiet i 25 dla mężczyzn). Wielu kobietom, które zdecydują się na więcej niż jedno dziecko wychowywane przez przedszkolankę będzie ciężko uzyskać jakąkolwiek emeryturę.

Kłamstwem jest też zbawienny wpływ przesunięcia wieku emerytalnego o 2 lata na jej wysokość. Wpływ ten pokazuje poniższy wykres (źródło jak wyżej):


Czyli emerytury wzrosną o 2-3%.

 Czas w polityce ma charakter cykliczny: od wyborów do wyborów. Natomiast w biznesie dominują procesy mające charakter kumulacyjny. Coraz potężniejsze korporacje mają coraz większe wpływy. Pieniądz robi pieniądz, a jego dysponenci zyskują coraz więcej środków, by wpływać na politykę. Słabość i coraz mniejsze znaczenie polityki wobec świata biznesu widać choćby na przykładzie wdrażania FACTA. Amerykanie przestali już nawet udawać, że to nie jest broń ekonomiczna i postanowili ją wypróbować na Rosji.

Ostatnio Bloomberg prześwietlił inwestycje rosyjskich oligarchów w rajach podatkowych i doszedł do wniosku, że ich zablokowanie byłoby mocniejsze niż wszelkie sankcje, ale nikt tego nie zrobi. Artykuł omawia wczorajsza „Rzeczpospolita”:

Tajną bronią unijnych rajów podatkowych, podobnie jak Szwajcarii, jest możliwość zamrożenia dziesiątek, a może i setek miliardów euro ulokowanych na kontach bankowych przez koncerny i oligarchów powiązanych z Kremlem – wynika z kompleksowego śledztwa przeprowadzonego przez agencję Bloomberg, którego wyniki opublikowano w poniedziałek.

Rosjan skusiły wyjątkowo korzystne warunki inwestowania. Holandia, […] oferuje na przykład nie tylko dogodne sposoby minimalizacji podatków, ale także mechanizmy pozwalające na ukrycie właściciela rachunku oraz całkowite zwolnienie z podatku w razie zainwestowania w nieruchomości.

Holenderskie banki specjalizują się ponadto w pośrednictwie przy dalszym transferowaniu kapitału do jeszcze bardziej atrakcyjnych, choć bardziej egzotycznych, rajów podatkowych, np. na Wyspy Dziewicze czy Bermudy.