Polacy nie chcą korzystać z odwróconej hipoteki. Szacuje się, że w miejscowościach powyżej 30 tys. mieszkańców, które znajdują się w orbicie zainteresowania funduszy hipotecznych, żyje 2 mln właścicieli nieruchomości, którzy mają co najmniej 60 lat. 90 proc. z nich do tego osiąga niewystarczające dochody. – Jeżeliby tylko kilka – kilkanaście procent z tych ludzi skorzystało z odwróconej hipoteki, rynek mógłby urosnąć do poziomu kilkuset tysięcy aktywnych umów. Potencjał jest więc ogromny.

Dlaczego jest niewykorzystywany? Według specjalistów, oferta nie jest korzystna. W zamian za przeniesienie praw własności domu/mieszkania, jej użytkownik dostaje dożywotnią rentę w wysokości do 200 zł miesięcznie za każde 100 tys. wartości nieruchomości.

Ruszyła kolejna ofensywa propagatorów przyjęcia w Polsce wspólnej waluty. Prezes NBP delikatnie sugeruje: warto jeszcze raz rozważyć przystąpienie Polski do strefy euro. Dlaczego? Z powodu kryzysu ukraińskiego. To przypomina skecz z kabaretu Dudek: „w związku z przebudową ulicy Karolkowej proszę o przydział mieszkania”. W ubiegłym roku, w trakcie debaty u prezydenta jeden z ekonomistów ujawnił, że obowiązek usztywnienia kursu (ERM2) może nas kosztować utratę rezerw walutowych, a i tak jest to nierealne. Ten argument był wcześniej podnoszony przez przeciwników euro, ale w ustach ekonomisty lobbującgo za euro była to nowość. Marek Belka uznał wówczas, że my jesteśmy tak silnym partnerem (kabaret Tey), że maja nas przyjąć bez ERM2.

 

Na jeszcze „lepszy” pomysł wpadła Danuta Hubner: możemy wejść do ERM2 po cichu. Nikt się nie dowie, więc nie będzie spekulacji na polskiej walucie, konieczności interwencji i groźby utraty rezerw walutowych. Ciekawe, czy gdyby pani Danuta miała postawić swoje oszczędności na to, że „nikt się nie dowie”, to by to zrobiła. Czemu więc chce stawiać wiele miliardów dolarów oszczędności społeczeństwa? A może ona sama na to nie wpadła i ktoś już zapłacił parę dolarów za odpowiedni lobbing? Kiedyś już ćwiczyliśmy „ciche” operacje finansowe – FOZZ miał „po cichu” skupywać polskie długi. Skończyło się na głośnej aferze i dwóch trupach. Ćwiczyliśmy też „usztywnienie kursu” (przez Balcerowicza), które stworzyło w biednej Polsce raj dla spekulantów. Co prawda w ERM2 kurs nie byłby tak sztywny, a różnica stóp procentowych nie jest tak wielka, ale też mechanizmy spekulacji mamy obecnie o wiele sprawniejsze (vide „Flash Boys”).

 Kuriozalny wyrok zapadł w procesie  Oracle vs Google. Sąd uznał, że API są chronione prawem autorskim. Co to jest API i dlaczego ten wyrok jest tak kontrowersyjny?

Gdyby poszukać jakiejś mniej technologicznej analogii, to dobrą byłoby objęciem prawem autorskim znaków drogowych.

API, to skrót od Application Programming Interface, co dosłownie można przetłumaczyć jako interfejs programowania aplikacji. Każde bardziej złożone środowisko, w którym ma działać program, ma swoje API. API opisuje bowiem zasady komunikacji między programem, a tym środowiskiem. Na przykład API systemu Windows opisuje w jaki sposób program ma się komunikować z systemem.

Chcąc zachęcić programistów do pisania programów działających w danym środowisku, jego producenci opracowują i publikują API. Zwyczajowo zatem API nie podlega żadnym ograniczeniom licencyjnym, bo w końcu opracowuje się je właśnie po to, aby ułatwić programistom korzystanie ze środowiska.

Takie API jest też częścią specyfikacji języka programowania Java. W tym wypadku na dodatek mamy do czynienia z językiem, który jest „wolny”. Za jego wykorzystanie nie są pobierane żadne opłaty. O co więc poszło? O to, że aby usprawnić działanie programów na Andoridzie, Google zawarł w nim oprogramowanie zgodne z API Javy. Jeśli z założenia prawo autorskie ma chronić innowacje, to właśnie rozwiązanie Google jest innowacyjne.

 Mniej więcej połowa ludzi nie umie odpowiedzieć na te trzy proste pytania dotyczące ich osobistych finansów:

1 . Jeśli złożysz 100 dolarów (złotych) na rachunku oszczędnościowym oprocentowanym 2% rocznie, to po pięciu latach będziesz miał na koncie:

A) więcej niż 102 dolarów ;

B ) dokładnie 102 dolarów ;

C ) mniej niż 102 dolarów ;

D ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .

2 . Jeśli oprocentowanie konta oszczędnościowego wynosi 1% rocznie, a inflacja jest 2% rocznie, to po roku, będzie można kupić za pieniądze na tym koncie:

A) więcej niż dzisiaj,

B ) dokładnie tyle samo,

C) mniej niż dzisiaj,

D ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .

3 . Czy uważasz, że następujące stwierdzenie jest prawdziwe czy fałszywe: "Zakup akcji jednej firmy zazwyczaj jest bezpieczniejszą inwestycją, niż udział w funduszu inwestycyjnym”?

A) prawda,

B ) fałsz,

C ) nie wiem ; odmawiam odpowiedzi .


Podobno aż 70 % Amerykanów nie umie odpowiedzieć na wszystkie trzy pytania poprawnie . Omawiając te wyniki, portal businessinsider.com apeluje o wzrost poziomu edukacji, widząc w finansowej ignorancji społeczeństwa ważny problem ekonomiczny.

W Polsce jest to także poważny problem społeczny, gdyż masa cwaniaków urządziła sobie „polowanie na jelenia”. Gnębienie staruszków nie rozumiejących nowoczesnego świata i naciąganie na kredyty zdesperowanych ludzi to tylko najbardziej jaskrawe przykłady. W tej sytuacji edukacja nie wystarczy. Powinny istnieć mechanizmy prawnej ochrony ofiar takich „biznesmenów”.

 

W toczącej się w USA dyskusji na temat walki z narkotykami głos zabrali ekonomiści. Powstał raport podsumowujący „wojnę z narkotykami”.

 

 

Na ilustracji paczki kokainy (Wikimedia Commons)

 

Wśród jego autorów jest kilku noblistów (Kenneth Arrow, Christopher Pissarides, Thomas Schelling, Vernon Smith oraz Oliver Williamson).

 

Raport krótko podsumowuje portal businessinsider.com. Stworzenie czarnego rynku wartości $300 miliardów, lawinowy wzrost ilości więźniów w USA, przemoc i wojny w Afganistanie i Ameryce Południowej.

 

Ekonomiści apelują, aby zakończyć "wojnę z narkotykami" i przekierować siły na skuteczną politykę opartą na faktach popartych wnikliwą analizę ekonomiczną. Bowiem dotychczasowa strategia oparta na militarnych i policyjnych interwencjach "przyniosła ogromne negatywne skutki i straty uboczne".

 

Autorzy apelują m.in. o złagodzenie prawa antynarkotykowego i amnestię. Jeśli weźmiemy pod uwagę na przykład historię chłopca, który w wyniku policyjnej prowokacji dostał dożywocie za pomoc w przewiezieniu narkotyków z Florydy do Kalifornii (tam obowiązuje prawo „Three strikes and you're out”), trudno nie przyznać autorom raportu racji.

 

Czy te apele przyniosą jakikolwiek skutek? Na przeszkodzie może stanąć także ekonomia. Prywatne więziennictwo w USA to potężny i dochodowy biznes, którego właściciele nie będą na pewno zwolennikami zmian. Taka zmiana byłaby też potężną rewolucją w amerykańskim systemie prawnym. Naruszono by wiele grup interesów, którzy z pewnością znajdą dobre argumenty natury prawnej i etycznej. Zostałby naruszony jeden z przejawów „amerykańskiego stylu życia”: przyzwolenie na zachowania ryzykowne połączone z bezwzględnym zwalczaniem negatywnych konsekwencji. Czy Amerykanie staną się bardziej europejscy (mniej osobistej wolności, większa łagodność prawa)?