- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Minister Szczurek mówił w Davos, że „Polska jest otwartą gospodarką” i „optymizm w Europie przekłada się na sytuację naszych przedsiębiorstw i pracowników”. To są z pewnością powody do optymizmu. Chociaż do naszej gospodarki bardziej pasowałoby tu określenie „uzależniona”, niż „otwarta”. Otwartość gospodarki oznacza jedynie brak barier chroniących nieefektywne rodzaje działalności przed konkurencją z zewnątrz. Otwarta gospodarka nie musi być tak silnie uzależniona (od eksportu i kredytów) jak nasza.
Drugi powód do optymizmu, to brak decyzji w sprawie przystąpienia do strefy euro. Niezbyt jasne są tylko podane powody: „ryzyko narastania nierównowagi i nadmiernych wahań koniunktury”. Z tym brakiem równowagi może chodzić o problem z dopasowaniem wspólnej polityki monetarnej do bardzo różniących się od siebie gospodarek. Ten problem jednak nie zniknie póki nie nastąpi całkowite zerwanie z monetaryzmem. Jeszcze mniej jasny jest problem wahań koniunktury – bo skoro mamy gospodarkę uzależnioną od eksportu, to te wahania i tak będą następować (niezależnie od tego, czy i kiedy do strefy euro przystąpimy).
Optymizmem napawa sama postać ministra: młody, kompetentny, elokwentny. Nieco burzy ten obraz kolejna z wygłoszonych w Davos tez - o istnieniu „alternatywnych form finansowania rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw oraz innowacyjności”, które mają się uaktywnić „poprzez większą dostępność informacji o pozabankowych źródłach kapitału”. Panie Szczurek! Idź na całość! Zamiast większej dostępności – można przecież uzyskać pełną dostępność! Wystarczy powiesić ogłoszenie na stronie internetowej ministerstwa. Jesteśmy wszyscy bardzo ciekawi (miejmy nadzieję, że to nie kolejne loterie lub wygłupy w rodzaju „aniołów biznesu”).
Niestety nie wszyscy są takimi optymistami, jak Minister Szczurek. Krzysztof Rybiński prognozuje rok czarnego łabedzia – czyli jakiejś katastrofy na rynkach. Ma do tego mocne argumenty w postaci zawyżonych cen akcji. Ale jako twórca „Eurogeddonu” jest też osobiście zainteresowany katastrofą, więc jego prognozy mogą nie być obiektywne. Jednak nie tylko on mówi o nadciągających problemach. Trudno polemizować z tezą, że Polska jest wśród państw, które najbardziej ucierpią po zakonczeniu "luzowania ilościowego. Te problemy zdaje się zwiastować spadek kursów walut (w tym złotego) w stosunku do euro i dolara oraz spadek cen akcji. Jednak specjaliści od giełdowych spekulacji twierdzą, że to tylko „short squeeze” - czyli spekulacyjne wychodzenie z „pozycji krótkich”, choć wygląda na „risk off” - czyli szukanie inwestycji mniej ryzykownych. Te „slangowe” opowieści niestety nie mogą nam być obojętne, gdyż wzrost inwestycji finansowych w USA może skutkować większymi problemami ze sprzedażą naszych obligacji. Na razie jednak nie ma się czym martwić, gdyż MF zaspokoiło już 50% potrzeb pozyczkowych na rok bieżący.
Miejmy zatem nadzieję na to, że Krzysztof Rybiński kolejny raz okaże się złym prorokiem ;-).
Dobrze jednak byłoby, aby Polska wykorzystała sprzyjające okoliczności do zmniejszenia uzależnienia naszej gospodarki – przede wszystkim od kaprysów rynków finansowych.
Odejście od monetaryzmu może nie jest łatwe i nie da się tego zrobić z dnia na dzień, ale trzeba na początek jasno powiedzieć, że gospodarka ma służyć ludziom, a nie rynkom fnansowym. Polityka Victora Orbana pokazuje, że to nie jest niemożliwe.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Mirosław Barszcz (były wiceminister finansów i były minister budownictwa) uważa, że wygranie przez PGP przetargu na dostarczanie przesyłek sądowych urąga zdrowemu rozsądkowi: Gdyby człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem usiadł przez moment i zastanowił się nad tym co jest ważne w przypadku obsługi kluczowego procesu dostarczenia milionów przesyłek rocznie to pewnie bez większego trudu wykombinowałby, że na pierwszym miejscu jest wiarygodność kontrahenta mierzona m.in. skalą jego dotychczasowej działalności. Potem być może pomyślałby nad jakością obsługi klientów i zastanowiłby się czy placówki pocztowe powinny spełniać jakieś standardy np. w zakresie obsługi niepełnosprawnych. Być może powinny być odpowiednio oznaczone i widoczne. Być może powinny również dysponować określoną ilość listonoszy na tysiąc mieszkańców. Być może zastanowiłby się nad gwarancjami wykonania umowy – jakąś karą umowną, gwarancją bankową czy chociaż ubezpieczeniem odpowiedzialności.
W tym komentarzu jest jeden słaby punkt. A mianowicie Pan Minister domniemywa dobrych intencji osoby odpowiedzialnej za ten przetarg. A skąd wiadomo, jakie one były? A może sprawy potoczyły się dokładnie według zamierzeń?
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
W Davos trwa doroczne Forum Ekonomiczne pod hasłem „Przebudowa świata: konsekwencje dla społeczeństw, polityki i biznesu” (The Reshaping of the World: Consequences for Society, Politics and Business).
Podobno świat wychodzi powoli z kryzysu i pora go ukształtować na nowo. Bynajmniej nie chodzi o wyciągnięcie jakichś konsekwencji, a nawet wniosków. W komentarzu Michała Wróblewskiego na portalu wgospodarce.pl czytamy: „Bankierzy i politycy sami nie pociągają się do odpowiedzialności za kryzys, a zamiast rozwiązywać problemy kumulują je i oddalają na przyszłość. Dlatego po kolejnej konferencji w Davos, nie należy spodziewać się dużych zmian”.
Ale przecież tam nie chodzi o zmiany! Chodzi o pokazanie zatroskania. Władcy świata troszczą się i pochylają nad losem ubożejących społeczeństw. Tuż przed konferencją w Davos pokazała się informacja, że 85 najbogatszych ludzi świata ma tyle bogactwa, co połowa całej ludzkości!!! Na drugim biegunie jest niewyobrażalna nędza. Polska – awangarda ludzkości też podąża w tym kierunku. W roku 2012 odebrano rodzicom blisko 800 dzieci z powodu ich ubóstwa. W tekście na ten temat bloger informuje, że „w październiku 2012 r. zrewaloryzowano i podwyższono próg wyznaczający ustawową granicę ubóstwa. Został on obliczony na 542 zł miesięcznie na osobę. Ten wcześniejszy wynosił 477 zł. Gdyby podwyższony próg wprowadzono w styczniu 2012 r. i według niego przeprowadzono badania, to odsetek osób żyjących w biedzie w skali kraju wyniósłby ponad 13 proc.! Za pomocą sprytnego zabiegu metodologicznego zwalczono ponad dwucyfrową biedę w kraju”.
Papież Franciszek zwrócił się do uczestników konferencji w Davos, by mieli na uwadze, że bogactwo ma służyć ludzkości, a nie odwrotnie. Prosił też o działania na rzecz zmniejszenia ubóstwa. Chyba niepotrzebnie. W Davos nad ubogimi pochylano się z troską w latach ubiegłych. Dzięki temu pojawił się teraz nowy obiekt troski: pracujący ubodzy (working poor), którzy do niedawna byli klasą średnią. W tym zatroskaniu nie chodzi bynajmniej o personalistyczną wizję człowieka, którą można zrealizować jedynie przy znośnym poziomie dobrobytu. Chodzi o zarządzanie ryzykiem. Raport „Global Risks 2014” wskazuje na groźbę niepokojów społecznych. A ta jest większa ze strony ubożejącej klasy średniej, niż mas żyjących w skrajnym ubóstwie.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Coraz powszechniejsza staje się świadomość tego, że problem narastania nierówności jest jednym z najważniejszych we współczesnym świecie. W ramach projektu Syndicate opublikowano kolejne dwa teksty na ten temat. W tekście dotyczącym narastania nierówności wskutek rozwoju technologii („Nierówności rosnące od kliknięć”) najciekawsze są odniesienia do Tylera Cowena: „W niedawno wydanej książce Koniec przeciętności ekonomista Tyler Cowen stawia świadomie prowokacyjną tezę, że choć nowa technologia będzie prowadziła do drastycznych nierówności, to ludzie przegrani, mając zaspokojone podstawowe potrzeby życiowe na minimalnym możliwym do zaakceptowania poziomie, będą tak zadowoleni z oferty gier komputerowych i internetowej rozrywki, że nie będą czuli potrzeby wszczynania protestów”.
Z kolei tekst „Pokryzysowe ożywienie rodzi nierowności” pokazuje ciemną stronę „pakietów ratunkowych”. Ich skutkiem jest gwałtowny wzrost cen nieruchomości w centrach przemysłowych, ujemne realnie oprocentowanie depozytów i korupcja. „Krótko mówiąc: przedsięwzięcia mające stymulować gospodarkę mogą okazać się wysoce problematyczne, ponieważ zwykli obywatele często nie mają dostępu do związanych z nimi korzyści. Dla świata, który wciąż zmaga się ze skutkami kryzysu roku 2008 oraz związanymi z nim rewelacjami na temat nadużyć w świecie finansów i nieruchomości, takie kosztowne projekty mogą wyglądać na kolejne z góry ustawione przetargi, na których zarobi skorumpowana elita”.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Według Eurostatu zaledwie 299 tys. osób, czyli 1,9 proc. pracowników w Polsce jest zatrudnionych w tzw. branżach wiedzowych (działalności badawczo-rozwojowej, farmacji, programowaniu i telekomunikacji). To jeden z najgorszych wyników w UE. Forbes cytuje kontrowersyjną opinię – głównego ekonomisty BGK Tomasza Kaczora: Z każdym rokiem będzie ciężej odrabiać stratę do bogatszych, bo dochodzimy do momentu, gdy do ścigania Zachodu nie wystarczy już tylko kopiowanie jego rozwiązań. Aby niwelować zapóźnienie, musimy sami kreować innowacje.
Nawet gdyby co drugi dzień pojawiał się w Polsce innowacyjny produkt, to nic nie da bez polskiego przemysłu zdolnego inicjować i absorbować innowacje. Statystyki zatrudnienia można poprawić w miarę szybko. Obserwowany rozwój w Polsce oddziałów dużych koncernów wpłynie na zmiany w edukacji. Jednak to równie wielka szansa jak zagrożenie. Na pprzykład nieuchronny wzrost wynagrodzeń inżynierów zmieni sytuację małych firm informatycznych, którzy mogą mieć problem z przeniesieniem zwiększonych kosztów na klientów.