- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Celebrowanie przez Amerykanów reklam w przerwie meczu o Super Bowl może się komuś wydawać głupie, natomiast wydawanie przez firmy po 4 mln USD za 30 sekundowy spot zdaje się być szaleństwem. Zupełnie niesłusznie. Imperium musi olśniewać swym blaskiem. Taką rolę pełniły moskiewskie defilady pierwszomajowe w czasach świetności ZSRR. Duma i olśnienie musiały być udziałem mieszkańców starożytnego Rzymu w czasie igrzysk. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Imperium musi olśniewać swą potęgą. Poniższy wykres (źródło) pokazuje jak zmieniały się ceny reklam telewizyjnych (nie więcej niż 30 sekund) w czasie Super Bowl.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Centralny bank w większości krajów jest własnością państwa. Jednym z niewielu wyjątków jest amerykański Bank Rezerwy Federalnej – w skrócie FED. Walka bankierów o założenie prywatnego banku centralnego w USA jest głównym motywem słynnej już książki Songa Hongbinga „Wojna o pieniądz”. Postulat nacjonalizacji tego banku brzmi więc nieomal jak hasło rewolucyjne. Jednak pojawia się on coraz częściej.
Na amerykańskiej stronie poświęconej kryzysowi ekonomicznemu, wyliczono 14 powodów, dla których powinna nastąpić nacjonalizacja tego banku:
-
Konstytucja USA mówi, że tylko rząd federalny ma prawo emisji pieniądza.
-
Nacjonalizacja umożliwi odejście od emisji pieniądza opartego na długu.
-
Zmniejszenie kosztów obsługi długu (odsetki od obligacji kupionych przez FED) umożliwi zmniejszenie podatków.
-
Po znacjonalizowaniu Rezerwy Federalnej nie byłoby więcej deficytów budżetowych. Jeśli okresowo wpływy z podatków byłyby zbyt małe, rząd po prostu „dodrukowałby” pieniądze na niezbędne wydatki.
-
Natychmiast można zmniejszyć dług publiczny o 1,6 biliona dolarów. Jest kwota, która pojawiła się w bilansie Rezerwy Federalnej w wyniku kreacji pieniądza („z niczego”)
-
Nacjonalizacja FED daje szansę na spłatę całego zadłużenia USA (w obecnym systemie to nierealne).
-
Można też wyeliminować spłaty odsetek od długu narodowego (setki miliardów rocznie).
-
Wbrew powszechnej opinii FED nie chroni przed inflacją - wraz z jego powstaniem inflacja zaczęła się dynamicznie zwiększać:
-
Rezerwa Federalna tworzy warunki do powstawania baniek finansowych.
-
FED w roli organizacji kierującej polityką finansową się nie sprawdza. Jest odpowiedzialny za Wielki Kryzys oraz - przynajmniej częściowo – za kryzys rou 2008.
-
Po likwidacji FED można by z czasem dojść do mocnego pieniądza (nie opartego na długu).
-
Zwiększy się swoboda działania banków lokalnych.
-
Skończą się tajne pożyczki dla dużych banków i instytucji finansowych.
-
Zasada trójpodziału władzy nie przewiduje czwartego władcy bankierów, a taka jest właśnie rola FED.
Powyższe wyliczenie uzasadnia nacjonalizację FED interesem społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że za nacjonalizacją opowiadają się zwolennicy austriackiej szkoły ekonomii, która traktuje gospodarkę jako obszar ludzkiego działania. Jak to wygląda od drugiej strony – to znaczy z punktu widzenia systemu finansowego?
Kilka dni temu znany analityk Wojciech Białek napisał na swoim blogu, że obecnie skupywane przez FED „złe aktywa” (program „luzowania ilościowego” QE) najlepiej byłoby umorzyć. A to trudno sobie wyobrazić bez nacjonalizacji FED. W. Białek komentuje to słowami: „ale w końcu kto by się tym specjalnie przejął?”.
Nawet jeśli autor „Wojny o pieniądz” ma rację, że to FED źródłem zła ciążącego nad historią świata, to nacjonalizacja tej instytucji wcale nie musi oznaczać porażki bankierów. Rola FED w tej wojnie już się wyczerpuje. Masy wykreowanego pieniądza pozwalają kontrolować bankierom gospodarkę i politykę rządów nawet jeśli rząd USA przestanie się zadłużać. W tej sytuacji nacjonalizacja FED wręcz ułatwiłaby walkę z teoriami spiskowymi, które nie służą interesom bankierów.
Przy okazji widać jaskrawo na czym polega słabość teorii spiskowych. Przyjmując hipotezę trudną do udowodnienia, łatwo jest powielać tą metodę, budując coraz szerszą sieć domniemanego spisku. Gdy w sposób ewidentny zostaje podważona jedna z hipotez, wali się cała struktura spisku. A przecież początkowa hipoteza mogła być prawdziwa. W tym przypadku hipoteza chodzi o wielce prawdopodobną tezę, że skoncentrowanie władzy finansowej w ręku właścicieli FED jest problemem dla gospodarki USA, a pośrednio reszty świata. Nacjonalizacja wcale tej sytuacji nie zmieni.
Podpis pod ilustracją pochodzącą ze strony http://www.politifake.org/tags/anti brzmi: Rezerwa Federalna od 1913 roku niszczy powoli klasę średnią.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Gdyby punktem odniesienia miały być zarobki Polaków, trzeba by zamknąć wszystkie włoskie zakłady przemysłowe. Tak minister rozwoju gospodarczego Włoch skomentował plany restrukturyzacji we włoskich zakładach szwedzkiego koncernu Electrolux.
A co by się stało, gdyby mieszkający na obszarze „zielonej wyspy” Polacy zechcieli porównywać swe zarobki z mieszkańcami pogrążonych w kryzysie państw PIIGS?
Miesięczna płaca minimalna w krajach UE
Opracowanie Sedlak & Sedlak na podstawie Eurostat za 2010 rok. Źródło: http://www.wynagrodzenia.pl
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Opowiada o tym Rafałowi Wosiowi twórca reaganomiki, Paul Craig Roberts. Początkiem zła była według niego globalizacja. Wielki kapitał dostrzegł szansę na szybkie pomnażanie zysków poprzez eksploatację wychodzących z komunizmu państw. Inwestorzy powiedzieli do firm: zobaczcie, tam są niesamowite szanse na krociowe zyski. Nadal ich nie widzicie? To my zaraz pójdziemy do waszych konkurentów i sfinansujemy im przejęcia waszego biznesu. Więc i tak wasze firmy trafią do Chin. Ale już niestety bez was na pokładzie. Więc lepiej zróbcie to, co wam mówimy!
Do tego trzeba dodać kolejnych prezydentów działających wyraźnie w interesie finansowych spekulantów (Clinton i Bush) oraz kompletny upadek ekonomii jako nauki.
Wielki kapitał, a zwłaszcza sektor finansowy, zainwestował wiele w to, by do globalizacji dorobić opowieść pod tytułem „To jest w interesie każdego z nas. Nikt na niej nie straci, a wszyscy zyskają”. […] Wielki kapitał po prostu kupił sobie amerykańską klasę ekonomiczną. Uczynił z niej swoich lobbystów. Stworzył sieć grantów badawczych, think tanków. Niektórzy ekonomiści przechodzili wręcz do biznesu, zasiadając w zarządach spółek finansowych. Ekonomia w latach 90. i na początku XXI wieku przestała być nauką. Stała się propagandą.
Koncentracja kapitału w ręku najbogatszych pozwoliła im wykorzystać słabości demokracji, by przekształcić USA w państwo lobbingowe. Państwo takie przestaje działać w interesie obywateli, ale działa pod dyktando silnych lobbystów. W Stanach niezależnie od politycznego rozdania rządzi więc kilka potężnych organizacji lobbystycznych. Najważniejsza z nich to Wall Street, a więc banki i instytucje finansowe. Drugą jest sektor militarny oraz bezpieczeństwa. Wyjątkowo groźny dla reszty świata, co pokazały wypadki sprzed dekady. Trzeci blok to potężne lobby izraelskie. Potem jeszcze lobby górniczo-naftowe.
Dobrą puentą stanowi odpowiedź na stwierdzenie dziennikarza: Gdy się tego słucha, to aż trudno uwierzyć, że Amerykanie nie wyszli jeszcze masowo na ulice. Paul Craig Roberts odpowiada: Szczerze? Bo nie ma w tym kraju żadnych wolnych mediów.
Ten opis jest bez wątpienia prawdziwy, choć jednostronny. Zalążki tej sytuacji znalazły się niestety jeszcze w rządach Reagana. Ten wielki Prezydent uwierzył Friedmanowi i zaakceptował reguły monetaryzmu. Obniżenie podatków i przejęcie kontroli przez sektor finansowy doprowadziły do wzrostu stóp procentowych (ucierpieliśmy na tym, gdyż Polska stała się de facto bankrutem) oraz wielkiego deficytu w handlu zagranicznym oraz dziury budżetowej. Bardzo to wzmocniło pozycję bankierów. W Europie podobne działania podjęła Margaret Thatcher, która dodatkowo wprowadziła masową prywatyzację za pośrednictwem rynku finansowego. Przyspieszyło to przejmowanie dominującej roli w gospodarce przez banki. Reagan i Thatcher znacząco różnili się w kwestii polityki społecznej. Premier Wielkiej Brytanii obawiała się wpływów socjalistów, więc postawiła na rozbicie solidarności i poczucia sprawiedliwości społecznej. Doktryna Reagana natomiast zakładała upowszechnianie dobrobytu, co miało być najważniejszym argumentem przeciw socjalizmowi.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Wystarczy w wyszukiwarce Google wpisać „rewitalizacja miast”, by przekonać się, że na to hasło będzie można „pozyskać” wielkie pieniądze w ciągu najbliższych 7-miu lat. Będzie więc to hasło odmieniane przez wszystkie przypadki, tak jak ostatnio „innowacyjna gospodarka”, a wcześniej „społeczeństwo informacyjne”.
Premier już obiecał na rewitalizację miliardy. Polskie Radio poinformowało, że „niebawem ma powstać Narodowy Program Rewitalizacji Miast, na który rząd przeznaczy – ze środków przyznanych Polsce przez UE – 25 mld zł”. Usłużna telewizja pokazała zaś nędzę Łodzi. Przy tej okazji widzowie mogli zobaczyć przykłady, pozwalające zrozumieć, jak będzie to wyglądać. Specjaliści od „pozyskiwania” pozyskują, miasto odnowi, a starych mieszkańców, których nie będzie stać na podwyższony czynsz się wygoni. Sprawy przejmą w swoje ręce ci sami co zawsze....
Niedawno zbankrutowało w USA miasto Detroit, w którym uruchomiono także programy restrukturyzacji. Mamy więc możność obserwowania różnicy między rewitalizacją miasta po polsku i po amerykańsku.
Obecna sytuacja w Detroit wygląda koszmarnie. Liczba mieszkańców miasta, które w latach 50. liczyło 1,8 mln osób, stopniała do zaledwie 700 tysięcy. W mieście doszło do załamania części usług komunalnych; nie działa 40 proc. latarni, 78 tysięcy budynków zostało opuszczonych, a poziom przestępczości osiągnął niespotykany wcześniej poziom. Miasta nie stać dziś na wywiązanie się z wszystkich płatności wobec straży pożarnej i policji, co powoduje, że średni czas reakcji służb na wezwanie wynosi 58 minut, czyli aż pięciokrotnie więcej, niż w innych dużych amerykańskich miastach.
Według prognoz, uporanie się z problemem opuszczonych budynków zajmie miastu co najmniej 2-3 lata. Jakość usług komunalnych poprawi się jednak zdecydowanie szybciej - dzięki pożyczce, która zbalansuje budżet Detroit.
Dom w Detroit można kupić nawet za 1 dolara (!) a i tak nie ma wielu chętnych. Problemem jest strach przed sąsiedztwem, który potęgują wrogie napisy na budynkach. Pokazuje to krótki film z przejażdżki po przedmieściach: http://www.businessinsider.com/1-dollar-detroit-homes-2014-1
Jednak w USA bankructwo oznacza okazję do nowego startu, a duch pionierów nadal jest w tym społeczeństwie żywy. Swoją szansę widzą przedsiębiorcy uczelnie i spekulanci (jak Buffet), ale i zwykli ludzie kierujący się pasją działania. Jednym z takich ludzi jest Amy Berkhoudt, która opisuje swe motywacje: Rewitalizacja miasta nawiązuje do poczucia sprawiedliwości społecznej, którym kierują się ci, którzy przybyli , aby wspomóc Detroit. Bo tam mieszkają ludzie i trzeba szukać drogi do wolności i upodmiotowienia także dla nich.
Miasto może też liczyć na wsparcie rządu.
W tych działaniach uderza wiara w sukces i optymizm. W Polsce aby dostać wsparcie, trzeba pokazać jak jest źle, natomiast W USA liczą się perspektywy. Nie ma też jednego spójnego programu – liczy się wielość i różnorodność inicjatyw (zob. http://detroitfellows.com). Tylko połączenie wysiłków na wielu płaszczyznach może wytworzyć silny impet rozwoju. Na filmach zachęcających do zaangażowania w rewitalizację widać zapał i zaangażowanie.
Bardzo wątpliwe, by warunkiem udziały w tym wielkim dziele było przejście „weryfikacji formalnej”, a później merytorycznej ;-) - tak jak w przypadku beneficjentów unijnej pomocy.