Papież Franciszek w „Orędziu na Dzień Pokoju” zwraca uwagę na wojny ekonomiczne, które bywają równie okrutne, jak walki zbrojne. „Następowanie po sobie kryzysów gospodarczych powinno doprowadzić do odpowiedniego przemyślenia modeli rozwoju gospodarczego i do zmiany stylu życia. Obecny kryzys, pomimo swych poważnych konsekwencji dla życia ludzi, może też być dobrą okazją do ponownego wdrażania cnoty roztropności, umiarkowania, sprawiedliwości i męstwa. Mogą one nam pomóc przezwyciężyć trudne chwile i odkryć na nowo braterskie więzi, łączące nas nawzajem, zachowując głęboką ufność, że człowiek potrzebuje i jest zdolny do czegoś więcej niż tylko maksymalizacja własnego indywidualnego dobra. Nade wszystko cnoty te są niezbędne do budowania i utrzymywania społeczeństwa na miarę ludzkiej godności”.

Współczesne kluby piłkarskie są specyficznymi przedsiębiorstwami. Sprawność takiej biznesowej organizacji przekłada się wprost na wyniki sportowe. Właśnie kolejny raz Borussia Dortmund zafundowała kibicom emocjonujące widowisko, strzelając bramkę na wagę awansu w ostatnich minutach meczu. W klubie tym grają polscy zawodnicy. Dlaczego tam, a nie w Polsce? Dokładnie z tego samego powodu, dla którego doskonali polscy programiści pracują w Dolinie Krzemowej, a nie w Polsce. Największe polskie firmy informatyczne żyją dzięki zamówieniom publicznym. Podobnie pozbawione zdolności do samodzielnej egzystencji rynkowej są kluby piłkarskie – tyle, że one są głównie uzależnione od kaprysów właściciela. Kaprysy te mają swoje granice (w końcu nasz kapitalizm jest jeszcze bardzo młody). Dlatego tak blado wypada porównanie sytuacji polskich klubów (zob. zestawienie) z klubami niemieckimi (zob. porównanie Bayernu Monachium i Borussii Dortmund).

 

Egzotyczne rośliny przywożone do Polski z innych stref klimatycznych nie mogą egzystować bez stałej opieki (wsparcia). Podobnie jest ze strukturami organizacyjnymi. Aby odnieść sukces, trzeba stworzyć organizację funkcjonującą w sposób naturalny w naszych warunkach. To pierwszy warunek. Drugim jest determinacja i odwaga bycia wielkim.

 

„Rzeczpospolita" dotarła (!) do raportu, który został opublikowany na stronach internetowych Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Porównując tekst na rp.pl („W urzedzie zarobki są lepsze niż na rynku”) z komentarzem republikanów widać czym różni się dobra propaganda od prymitywnej. Tekst „Rzeczpospolitej” jest w miarę rzetelny, a istota przekazu skupia się w tytule, który wszakże też nie zawiera kłamstwa.

 

Znacznie gorzej wypadają republikanie. Raport nazwano "Wynagrodzenia w administracji publicznej", gdy tymczasem dotyczy on całej sfery budżetowej. Dużo wyższe od przeciętnej są zarobki w edukacji, służbie zdrowia i systemie prawnym. Przy całym krytycyzmie wobec tych profesji, trudno oczekiwać, by lekarz, profesor uniwersytetu czy sędzia zarabiał „średnią krajową”. Nawet jeśli rozciągniemy pojęcie „administracji” na szpitale, sądy i uczelnie, to zdanie z komentarza: "Przeciętny urzędnik zarabia o 800 złotych więcej niż Polak pracujący poza administracją" pozostanie jawnym kłamstwem i manipulacją. Przeciętne zarobki urzędników poza administracją centralną są poniżej średniej krajowej.

Do jakości polskiej biurokracji można mieć wiele zastrzeżeń, ale populistyczne krytykowanie urzędników nie poprawi tej sytuacji. Jakość urzędów jest pochodną jakości społeczeństwa, a nie odwrotnie. Na przykład w wielu krajach zasiłki wypłaca się ludziom, którzy o to poproszą z powodu biedy (ostatnio Włosi z tego zrezygnowali, bo niektórzy „proszący” jeździli drogimi samochodami). Czy ktoś sobie to wyobraża w Polsce? Więc sadza się urzędników, by sprawdzali i liczyli....

W Europie rynek książek elektronicznych rozwija się dużo wolniej niż w USA. Jednak ta różnica nie wynika jedynie z poziomu piractwa. Łukasz Gołębiewski z Polskiej Izby Książki mówi, że „wielu autorów starszego pokolenia nie chce udostępniać swoich książek w formie cyfrowej, inni nie chcą wznawiać, gdyż uważają, że pozycje są już nieaktualne, wreszcie część autorów ma wybujałe oczekiwania finansowe, którym wydawcy nie są w stanie sprostać ”. Jednak „wydawca nie ma wyboru, musi wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelnika”.

Do tego można chyba dodać pewne różnice w mentalności, które bardzo wyraźnie widać w przypadku oprogramowania komputerowego. W USA bardzo ważną rolę pełnią produkty darmowe. W przypadku komercyjnych firm rozdawanie jest częścią strategii rozwoju. W Europie (a w Polsce w szczególności) – patrzy się bardziej krótkofalowo.

Islandia umorzy cześć kredytów hipotecznych. Dodatkowe zmniejszenie zależności obywateli ma przynieść wykorzystanie środków z funduszy emerytalnych na spłatę kredytów. Najważniejszy fragment komentarza na forsal.pl na ten temat: „Część ekonomistów twierdzi, że Islandia wyszła szybko z kryzysu dzięki temu, że przedkładali interes obywateli nad interesy rynków kapitałowych”.

 

Oczywiście nie naszych ekonomistów (źródłem tej tezy jest Bloomberg).