Mijający rok był kolejnym rokiem wzrostu wartości inwestycji zagranicznych w Polsce. Prezes PAIiIZ informuje, że „dzięki inwestycjom krajowym i zagranicznym prowadzonym przez PAIiIZ w 2013 r. powstanie 18 tys. nowych miejsc pracy. To jest ponad 45 proc. więcej niż przed rokiem”. Portal newseria.pl informuje przy okazji, że wartość takich inwestycji „wyniosła blisko 825 mld euro”. To jest totalna bzdura, gdyż poziom inwestycji bezpośrednich jest w Polsce przynajmniej o rząd wielkości mniejszy (zob. dane NBP i PAIiZ), którą niestety powielono na innych portalach.

Ważniejsze jest to, że polska polityka gospodarcza nadal opiera się na bezkrytycznej wierze w zbawczą moc takich inwestycji. Tymczasem niedawno Rafał Woś opublikował krytyczny artykuł (pod tytułem „Inwestycje zagraniczne mogą szkodzić. Ciemna strona obcego kapitału”), który pokazuje jak naiwne jest myślenie polskich decydentów.

W Polsce analiza wielkich zbiorów danych zaczyna przyczyniać się do usprawnienia procesów podejmowania decyzji. Firmy i instytucje, które jako jedne z pierwszych zastosowały rozwiązania do analizy wielkich zbiorów danych, osiągnęły przewagę nad konkurencją i są w stanie zapobiegać cyberatakom. W ankiecie firmy EMC® Corporation 36% respondentów z Polski jest zdania, że proces podejmowania decyzji w ich firmach można by usprawnić dzięki lepszemu wykorzystaniu danych. Więcej informacji na ten temat na portalu www.egospodarka.pl.

Wygląda na to, że bicoin został zaakceptowany przez inwestorów giełdowych. Jest to nawet coś więcej niż akceptacja. Poszybowały w górę akcje spółki, która ogłosiła swoje plany dotyczące rozwoju infrastruktury internetowej związanej z użycie bitcoinów. Tymczasem w Indiach po ostrzeżeniach banku centralnego, dotyczących ryzyka związanego z wirtualną walutą, największa platforma rozliczeń, akceptująca dotąd bitcoiny, zawiesiła te działania.

 Wcześniej podobne działania hpodjął bank centralny Chin. Przyszłość bitcoina pozostaje więc niepewna.

Tygodnik „Wprost” publikuje informacje na temat reportu, który podobno „został przygotowany na zlecenie jednego z największych koncernów informatycznych świata. [...] Amerykanie zamówili raport na jesieni 2012 roku (bez wiedzy swego oddziału w Warszawie). Chcieli wiedzieć jak głęboko sięga infoafera i kto za nią stoi”. Dziennikarze dziwią się, że „Amerykański potentat na rynku IT ma możliwość swobodnej penetracji kluczowego polskiego ministerstwa, czyli resortu spraw wewnętrznych”. A co w tym dziwnego? Informacja to też towar, a w Polsce wszystko jest na sprzedaż (za raport dziennikarze pewnie też zapłacili).

W Polsce coraz więcej miast wydziela część budżetu, pozostawiając decyzję co do jego przeznaczenia obywatelom. Nazywa się to budżetem obywatelskim albo budżetem partycypacyjnym. Postulaty rozwoju tego typu aktywności obywatelskiej najczęściej podnoszą przedstawiciele lewicy (w Polsce środowisko Krytyki Politycznej) lub anarchiści. Taidea jest także zgodna z postulatami „Solidarności” i społeczną nauką Kościoła Katolickiego. Propaguje ją także Instytut Obywatelski, związany z rządzącą partią (zob. link).

Na budżet obywatelski można jednak popatrzeć też krytycznie: „Szwedzki samorząd znany jest z dużej przejrzystości, a mieszkańcy ufają lokalnej władzy. Podejrzewam, że po prostu nie ma zapotrzebowania na dodatkowe narzędzia” - twierdzi przedstawiciel szwedzkiego stowarzyszenia gmin i województw samorządowych Kjell-A.