"The Economist" podaje taką charakterystykę kraju: „chronicznie skorumpowany, dysfunkcyjnie zarządzany i posiadający pasożytniczą elitę”. Nie – to nie o Polsce, tylko o Ukrainie, która dodatkowo jest postrzegana jako „kraj bez tradycji własnej państwowości”, będący na krawędzi bankructwa. Dlatego bez względu na to, kogo Ukraina wybierze, wybranek (Rosja lub UE) weźmie sobie (według "The Economist") na głowę także wielki kłopot.

 

Gdyby chodziło jedynie o współpracę gospodarczą, to takie rozważania nie miałyby sensu, gdyż współpraca gospodarcza opiera się na wzajemnych korzyściach. Niestety integracja z UE ma charakter polityczny, więc nic dziwnego, że Ukraińcy boją się „europejskich standardów”, a europejscy ekonomiści "wielkiego kłopotu".

 

Szefowie COP19 twierdzą, że uzyskali więcej niż oczekiwano. Biorąc pod uwagę megalomańskie tezy w rodzaju „zrobiliśmy dużo dla […] ograniczenia wzrostu średniej temperatury w tym stuleciu o 2 stopnie”, można by się w ogóle tym nie przejmować. Jednak Polska z opinią „największego truciciela Europy” ma czego się obawiać. Ich „sukces” może przerodzić się w naszą klęskę. Pewnym optymizmem napawa to, że „państwa nie zostały zobowiązane do ustalenia celów redukcji emisji CO2, a jedynie swój wkład w globalną politykę klimatyczną”.

Kandydat na ministra finansów snuje wizje. Chce on „stworzenia takiego systemu, który będzie sprzyjał dobrobytowi i wzrostowi gospodarczemu”. Dodał, że Premier Jan Krzysztof Bielecki podobno „zagospodarował” go w MinFin na sześć lat i dzięki temu uda się osiągnąć spadek bezrobocia, wzrost zamożności Polaków za jakieś 20 czy 50 lat.

Wygląda więc na to, że mafia wzbogaciła się o nowego karierowicza, pełnego dobrych chęci i wiary we własne siły, któremu starsi i mądrzejsi podpowiedzą, co zrobić by było dobrze kiedyś tam (dbając równolegle, by im było dobrze tu i teraz).

Czy w Polsce kiedykolwiek gospodarką zacznie kierować człowiek, który zauważy, iż jego zadaniem jest stworzenie warunków, by ludzie zadbali sami o swój dobrobyt tu i teraz, a dobrobyt państwa może powstać kiedyś w przyszłości jako suma tych wysiłków?

 

 

 

Jeszcze niedawno premier Wielkiej Brytanii wzywał „Vote blue, go green” (głosuj na „niebieskich” - czyli torysów, a przyczynisz się do rozwoju „zielonej” polityki”). Cameron zapowiadał powstanie „najbardziej zielonego rządu” w historii. Teraz „zielona polityka” zyskała miano „zielonego gówna”, którego rząd najchętniej by się pozbył. Wzrost obciążeń gospodarstw domowych z tytułu zużycia energii staje się najwyraźniej nie do zniesienia nawet dla Brytyjczyków.

 

 

 

„Sąd Okręgowy w Nowym Jorku orzekł, że masowe skanowanie książek przez Google jest dopuszczalne w ramach dozwolonego użytku. Sędzia Denny Chin uznał, że firma może bez zgody autorów skanować książki oraz publikować ich fragmenty w internecie. Kopię orzeczenia można znaleźć na stronie Public Knowledge” [zob więcej].