Historia tak zwanych „kredytów frankowych” jest zawiła i wielowątkowa. Przypomnijmy jeden z tych wątków: zakończenie bumu kredytowego.

Po wybuchu kryzysu finansowego roku 2008 wszyscy zdali sobie sprawę, jak wielką rolę dla systemu bankowego pełnią kredyty hipoteczne. W Polsce 60% takich kredytów było denominowanych we frankach szwajcarskich.

Sprawie przyjrzał się KNF i w połowie roku 2010 przedstawił wnioski:

Doświadczenia UKNF wskazują, że wiele osób decydujących się na zaciągnięcie kredytu w walutach obcych nie jest świadomych zagrożeń, związanych z kredytami walutowymi: w przypadku kredytu walutowego niższe, bieżące raty kapitałowo – odsetkowe są kompensowane przez ryzyko zwiększenia w przyszłości wartości zobowiązania w razie osłabienia krajowej waluty. Jednak straty poniesione przez kredytobiorcę w wyniku materializacji takiego ryzyka mogąbyć znacząco większe niż sumy zaoszczędzone na niższych ratach miesięcznych.

Udział kredytów walutowych w kredytach mieszkaniowych polskich gospodarstw domowych wynosił na koniec 2009 r. 65%. Walutowe kredyty mieszkaniowe stanowią zdecydowaną większość, bo ponad 90% ogółu kredytów walutowych. Na koniec ub. r. ich wartość sięgnęła 140,7 mld zł. W rezultacie ponad jedna trzecia (34,1%) zadłużenia gospodarstw domowych to zobowiązania w walucie obcej. W portfelu tym dominują kredyty w CHF.

(...)

Podczas ostatniego kryzysu finansowego banki krajowe napotkały barierę dostępności środków walutowych niezbędnych do rozwijania akcji kredytowej. Była to jedna z przyczyn, która spowodowała, że część z nich znaczą co ograniczyła, a niektóre całkowicie zaprzestały udzielania kredytów w walutach, co przełożyło się na znaczący spadek dynamiki akcji kredytowej

Z tym „znaczącym ograniczaniem” sprawa jest bardziej skomplikowana, gdyż w tym czasie nastąpiła próba „reaktywacji” kredytów przez NBP (!) w ramach „Pakietu zaufania”. Prasa informowała: Nadzieja dla szukających kredytów we frankach, o które ostatnio bardzo ciężko. Narodowy Bank Polski kupuje tę walutę od banku centralnego Szwajcarii. NBP chce nią później obdzielić nasze instytucje finansowe. Oznacza to, że - wbrew prognozom - na rynku nie zostaną tylko droższe kredyty złotówkowe.

Stanowisko w tej sprawie zajęła Komisja Nadzoru Finansowego: banki które mają trudności z pozyskiwaniem finansowania we franku szwajcarskim, powinny wycofać z oferty kredyty udzielane w tej walucie. KNF równocześnie ostrzega banki, że środki pozyskane dzięki instrumentom z Pakietu zaufania, nie mogą być wykorzystane do oferowania nowych kredytów walutowych.

W rezultacie banki zadeklarowały ograniczenie kredytów walutowych.

Sytuację w roku 2012 objaśnia raport: liczba czynnych umów kredytowych wzrosła z niespełna 300 tys. na koniec 2002r. Do 1,7 mln na koniec 2012 r., wartość uruchomionych kredytów wzrosła w tym okresie z 20mld zł do ponad 300 mld zł, a udział kredytów w PKB wzrósł z 2% do 20%.

(…)

Jakość kredytów mieszkaniowych uległa pogorszeniu, co przejawiało się we wzroście kredytów zagrożonych (o 1,6mld zł; 21,0%) i zwiększeniu ich udziału w portfelu (z 2,3% do 2,8%), jak też w pogorszeniu ich spłacalności (wartość kredytów opóźnionych w spłacie powyżej 30 dni wzrosła o1,6 mld zł, tj. o 17,3%, a ich udziału w portfelu zwiększył się z 2,8% do 3,3%).

(...)

Ograniczenie emisji kredytów walutowych połączone z umocnieniem złotego spowodowało korzystne zmniejszenie udziału kredytów walutowych (z 40,3% na koniec 2011 r. do 36,0% na koniec 2012 r.)

(...)

Kredyty mieszkaniowe stanowią główną pozycję portfela kredytowego oraz aktywów sektora. Na koniec 2012r. stanowiły one 35,4% kredytów ogółem (kredyty według wartości bilansowej) oraz 23,5% sumy bilansowej sektora bankowego, przy czym w bankach odgrywających kluczową rolę na rynku kredytów mieszkaniowych udział ten był znacząco wyższy.

Oznacza to, że banki te w znacznym stopniu uzależniły swoją sytuację finansową od jakości portfela kredytów mieszkaniowych i sytuacji na rynku nieruchomości.

Według cytowanego raportu ponad 80% wartości kredytów przypada na kredyty z lat 2007 – 2012. W raporcie czytamy też, że mitem jest ponadprzeciętna zamożność rodzin, które są obciążone kredytem frankowym. To niekoniecznie są „młodzi wykształceni z wielkich miast”.

Może więc to nie jest problem "polityczny". Z tych danych widać za to, że jest to duży problem systemu bankowego.

Po zaprzestaniu sztucznego powstrzymywania kursu franka szwajcarskiego przed wzrostem, znacznie zyskał on na wartości. Przez chwilę kosztował nawet powyżej 5 PLN. Ostatecznie zatrzymał się na 4,26. Posiadacze kredytów hipotecznych we frankach nagle mają kilkanaście procent więcej do spłaty. Co prawda równocześnie spada LIBOR (który dla franków jest już ujemny), ale po pierwsze ewentualnie mniejsze oprocentowanie nie zrekompensuje wzrostu kapitału, a po drugie niektóre banki starają się wykręcić od zmniejszania oprocentowania poniżej marży.

Polska jest w zagranicznych mediach wymieniana jako jeden z trzech krajów, które mogą mieć problemy z powodu aprecjacji franka: obok Austrii i Węgier. Tyle, że banki austriackie udzielały kredytów „denominowanych” mieszkańcom sąsiednich krajów, a Węgrzy kończą właśnie konwersję tych kredytów na swoją walutę. Do sytuacji Węgier nawiązuje senator Bierecki, proponując swój plan naprawy sytuacji.

Nie ulega wątpliwości, że czeka nas obecnie fala dyskusji, które zaprawieni w takich „bojach” politycy obrócą w pyskówkę. Nieważne jak bardzo krytyka jest merytoryczna (Janusz Szewczak na pewno nie dostąpi zaszczytu dyskusji z ministrem finansów). Nie brakuje też opinii, że „fran spadł rządowi jak z nieba”: Bo teraz Pani Premier będzie mogła wyjść i powiedzieć "wy tu się o trzynastki bijecie a ludzie mogą stracić dach nad głową!" czy coś w tym stylu. Zagra na antagonizmie "roszczeniowi górnicy – ciężko pracujący młodzi", wykształceni... na dorobku. Bo młodzi, wykształceni... to elektorat PO, górnicy już niekoniecznie.

Niedługo po tym tekście pojawiła się pierwsza „jaskółka”: nie-oczekuję pomocy od rządu ale nie chcę płacić na górników. Ciąg dalszy jutro :-(.

"Nasi dyplomaci” chwalą się, że zaprosili Putina na obchody 70 rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau przez Armię Radziecką w taki sposób, aby nie przyjechał.

Ach cóż za sukces. Klękajcie narody.

Każdy normalny człowiek widzi, że to okropna kompromitacja: W czasie swojej pierwszej wizyty w kraju Jan Paweł II w Oświęcimiu pochylił się nad trzema tablicami żydowska, rosyjską i polską. […] Na jesieni 1981 roku, w Przemyślu, ktoś oblał pomnik żołnierzy radzieckich czerwoną farbą. L. Wałęsa przyjechał i zmył tą farbę. Był to piękny – w duchu papieskim – gest. Dlaczego tak szybko zapominamy nauki Jana Pawła II?

Normalny wstyd.

Dzięki portalowi zajmującemu się monitoringiem działań rządu statewatch.org, mamy dostęp do oświadczenia, które ministrowie spraw wewnętrznych 11 stycznia przyjęli w Paryżu. Nieprawomyślne portale internetowe wyrażają obawy, że chodzi o kolejne ograniczanie wolności:

Mając to na uwadze, partnerstwo wśród głównych dostawców usług internetowych jest niezbędne, aby stworzyć warunki do szybkiego zgłaszania materiałów, które mają na celu nakłaniania do nienawiści i terroru oraz możliwość do usunięcia takich treści w stosownych przypadkach.

Rzeczywiście zastanawiające jest, jaki cel miała ta deklaracja – skoro nawet ministerialny portal ograniczył się do relacji ze spotkania, a media przemilczały sprawę. Dokument ten nie ma też żadnej mocy prawnej. Może więc chodziło jedynie o to, że każdy na swoim podwórku ma „tropić terrorystów” jak mu się podoba, a wszyscy wokół będą udawać, że to normalne? Więc normalne jest to, że ten francuski szmatławiec znów będzie szydził z religii, starając się wywołać skraje reakcje, ale jeśli ktoś zadeklaruje, że nie jest „Charlie”, tylko na przykład „Palestyńczykiem”, będzie podejrzanym. Francja zaczęła od aresztowań, a Wielka Brytania chce zakazać szyfrowania wiadomości (koniec Snapchata?).

Warto śledzić dalsze działania tych hipokrytów, bo nie wykluczone, że im się marzy europejska wersja bushowskiej "wojny z terrorzymem”.

ilustracja pochodzi z : wolna-polska.pl

Niestety rzetelna informacja sytuacji Kompanii Węglowej nie jest dostępna. Informacje medialne są pełne bełkotu i wybiórczych informacji, zestawionych pod z góry założoną tezę. Dotyczy to niestety także "Programu naprawczego", którego wartość informacyjna jest bliska zeru.

Niewiele też daje analiza sprawozdań finansowych, gdyż pojawiają się w nich jakieś dziwne dane bez jakiegokolwiek objaśnienia. Szokujące kwoty można znaleźć w rubrykach Ogólne koszty zarządu, pozostałe przychody operacyjne, czy nabycie aktywów trwałych. Jakikolwiek program naprawczy powinien się rozpocząć od szczegółowej analizy tych wszystkich danych. To co przedstawił rząd nadaje się co najwyżej na gazetkę ścienną.

Wbrew sugestii w tytule jedyna prawda, jaką można z całą pewnością ustalić na dzień dzisiejszy, to konstatacja, że prawdy o Kampanii Węglowej nie znamy. Możemy natomiast dokonać pewnych zestawień, które pokazują, jak bardzo pozbawione wartości są stawiane w mediach tezy.

 

Ceny

Według cennika (dla dostaw poza umowami o których mowa tutaj) KW sprzedaje aktualnie węgiel w cenach od 14 do 17 PLN/GJ. Dla porównania Bogdanka (cennik): 12.5 do 13,4 PLN/GJ.

Można oszacować, że jest to cena zbliżona do ceny giełdowej węgla (ARA) powiększonej o koszty transportu.

Poniższy rysunek (źródło) pokazuje, że dopiero w ostatnich latach cena zaopatrzeniowa dla polskich elektrowni zaczęła się zbliżać do ceny rynkowej.