Niemieckie (i polskie) media traktują miasto Kobane jako symbol w walce cywilizacji. Czasem rzeczywiście pojedyncze bitwy miały historyczne znaczenie większe znaczenie, niż wynikałoby to z sytuacji militarnej. Któż nie zna historii Termopil lub Alamo? A w Polsce pamiętamy o Westerplatte i obronie Częstochowy. Czy jednak Kobane także przejdzie do historii? Być może jest to jedynie sposób na wywarcie presji na Turcję, by zaangażowała Syrii swoją armię.... Sytuacja jest skomplikowana. Turcja nie chce wspierać Kurdów, którzy marzą o swym państwie – częściowo na terenach dzisiejszej Turcji. Ich stosunek do USA zawsze charakteryzował pragmatyzm. Dlatego w sytuacji, gdy Amerykanie odmawiają współpracy z lokalnymi wrogami ISIS (Syria, Iran), Turcja nie chce ich wyręczać.

 

Drukarki 3D umożliwiają produkcję broni palnej w warunkach domowych. Koszt: jedyne 1200 dolarów. Druk 3D to jedna z dwóch technologii (obok waluty kryptograficznej), która może zmienić rzeczywistość w której żyjemy w sposób, jaki się nawet nie spodziewamy. Na ogół będą to zmiany pozytywne. Jednak ułatwienie dostępu do broni trudno do nich zaliczać. Zagrożenie jest większe, niż przy liberalizacji prawa do posiadania broni. Pistolety z drukarek 3D będą bez numerów seryjnych i można je projektować w taki sposób, że nie będą kształtem przypominać tradycyjnej broni (zwłaszcza po rozłożeniu na części). Będzie więc to wymarzona broń terrorystów – złożona w dużym stopniu z tworzywa sztucznego.

Już w tej chwili można zakupić obrabiarkę numeryczną umożliwiającą produkcję aluminiowych części do broni automatycznej AR-15 (wojskowa nazwa M16):

 


 We współczesnych amerykańskich filmach jako nagroda za męstwo bohatera równie często jak miłość pięknej dziewczyny pojawia się obywatelstwo USA. Przynależność do „wolnego świata” i wspólnoty największej (i jedynej potęgi).

Tymczasem aż 9tysięcy Amerykanów w ostatnich latach zrzekło się obywatelstwa. Tylko w pierwszej połowie bieżącego roku liczba ta przekroczyła 1,5tys.

Podobno przez układ FACTA, który pozwala Amerykańskim służbom tropić podejrzanych o bycie obywatelem USA na całym świecie. Polska także podpisała taki układ. Media piszą, że „umowa podpisana przez rząd pozwala podatnikom przekazywać do USA informacje bez naruszania zapisów polskiego prawa (np. ustawy o ochronie danych osobowych)”.

Miejmy nadzieję, że nie pojawią się następne umowy – na przykład pozwalające torturować ludzi, bez naruszenia stosownych traktatów ;-).

W dalekiej Brazylii odbyły się w niedzielę wybory prezydenckie. Wbrew pozorom, ich przebieg może być bardzo interesujący także dla Polski. W tym kraju od 2002 roku rządzi Partia Pracujących (PT) z obecną panią prezydent Dilmą Rousseff. Drugą siłą polityczną jest Partia Socjaldemokracji Brazylijskiej (PSDB). Nieoczekiwanie przed wyborami rosło znacząco w sondażach poparcie dla Mariny Silvy z Brazylijskiej Partii Socjalistycznej (PSB). Prezentowano ją jako „trzecią drogę”. Takie określenie jest jednak mylące, gdyż ona nie miała programu alternatywnego zarówno dla socjalizmu jak i kapitalizmu. Miała to być tylko alternatywa między PT i PSDB. Jednym z najważniejszych obszarów zapowiadanych przez Silvę zmian była polityka zagraniczna. Pod rządami Rousseff Brazylia zacieśniła współpracę z krajami, w których rządzi lewica, jak Ekwador, Boliwia, Wenezuela a nawet Kuba. Brazylia była głównym orędownikiem przyjęcia Wenezueli do gospodarczej organizacji Mercosur. Prezydent Rousseff skorzystała z zaproszenia kubańskiego prezydenta Raula Castro na ceremonię przecięcia otwarcia portu w Mariel, a co gorsza odrzuciła zaproszenie do złożenia oficjalnej wizyty w USA (w proteście przeciw szpiegowaniu przez NSA).

 

Silva obiecywała, że to wszystko się zmieni i znów nastąpi zbliżenie z USA i UE. Co na to Brazylijczycy? Chyba jednak nie chcą wrócić do roli "amerykańskiej strefy wpływów".

 

Rousseff (PT): 41,48 proc. głosów, Neves (PSDB) 33,68% Marina Silva (PSB) 21,29%.

 



 

Jeszcze w czasach, gdy w „zamówieniach publicznych” królowała firma „Prokom”, powstał system obsługi wyborów, stworzony przez podwykonawcę Prokomu (inaczej wówczas się nie dało), firmę Pixel. Początki były trudne, ale w końcu system zaczął działać sprawnie. Aż tu nagle 28 listopada 2013 roku Krajowe Biuro Wyborcze (KBW) ogłasza zamówienie na „Zaprojektowanie, wykonanie, wdrożenie kompleksowego systemu informatycznego Platforma Wyborcza 2.0 (PW2) wraz z administrowaniem, utrzymaniem, rozbudową i modyfikacją systemu”. Postępowanie jednak kończy się unieważnieniem wskutek protestów.

 

Zamiast ponowić postępowanie, KBW zamawia „zaprojektowanie i wykonanie witryn internetowych wyników głosowania i wyników wyborów wraz z prowadzeniem i administrowaniem”. Wygrywa spółka Nabino z ofertą na ponad 200tys. Następnie zamawia moduł dla wyborów samorządowych dla tej platformy za ponad 400tys. Wynik postępowania ogłoszono 4 sierpnia 2014. W trzy miesiące nie da się zbudować solidnego systemu informatycznego. To po prostu nierealne. Najbliższe wybory będą więc testem beta nowego systemu. Przedsmak mieliśmy w wyborach uzupełniających. Media donosiły o kłopotach PKW z systemem informatycznym.

 

Testowanie już się rozpoczęło, gdyż komisje zaczynają rejestrować kandydatów. Muszą działać po omacku, gdyż PKW uważa, że program do rejestracji kandydatów jest nowy, ale wydaje się prosty, więc szkolenia nie będzie. Jak większość programów informatycznych – po jego poznaniu wydaje się prosty. Ale widać, że jest nie dopracowany i użytkownicy nie do końca rozumieją, co on robi.

 

Najważniejsze jednak pytanie brzmi: PO CO zbudowano PW2? Widocznie były jakieś fundusze do zutylizowania.