„Kościół nie jest Kościołem postępowym czy niepostępowym. Kościół ma być Kościołem wiernym Ewangelii i Chrystusowi”. Te słowa arcybiskupa Wojciecha Polaka są chyba najlepszą odpowiedzią na próbę wykorzystania Synodu Biskupów dotyczącego rodziny, do „unowocześnienia Kościoła”. Zastosowane metody są bardzo podobne do tych, przy pomocy których media manipulują politykami. Liberalne media już przed Synodem spekulowały, że szykuje się bunt przeciw Papieżowi, albo jakiś liberalny przełom pod jego wodzą. W demokratycznym i otwartym społeczeństwie takie „fakty prasowe” są mało szkodliwe, gdyż brak akceptacji dla kłamstwa pozwala je izolować. W karmionych medialną papką społeczeństwach zachodu, kłamstwo nie wywołuje oburzenia i staje się elementem budowania fałszywego obrazu świata. Liberalne media (nazwane u nas mediami „mętnego nurtu”) pełnią rolę taką jak propaganda w totalitarnych systemach. Budowany przez nich fałszywy obraz świata służy przekonaniu ludzi, że muszą się przystosować do „nowej sytuacji”. W ten sposób niegdyś komuniści przekonali cześć kleru, że nowa rzeczywistość jest komunistyczna. Byli to tak zwani „księża patrioci”. Teraz media (w Polsce pod wodzą GW) przekonują, że mamy rzeczywistość liberalną i Kościół musi się unowocześnić. Ślady uległości znalazły się w dokumencie opublikowanym po pierwszym tygodniu obrad. Triumfalizm liberałów (Tomasz Lis ogłosił, że w Watykanie obradują nad gender) okazał się jednak przedwczesny.

W Paryżu zniszczona została gumowa konstrukcja przypominająca kształtem zabawkę erotyczną. Konstrukcja ta została nazwana przez swojego twórcę „Tree” (czyli drzewo).

 

 

Erotyczne skojarzenia nie są dziełem jedynie chorej wyobraźni widzów. Ten „artysta” znany jest z różnych obleśnych dzieł, które trudno by nawet nazwać pornografią (by nie obrażać przedstawicieli porno-biznesu). Jeśli ktoś nie je akurat obiadu – może „delektować się” jednym z dzieł.

 

Nocą jakiś Paryżanin pozbawił przy użyciu noża mieszkańców stolicy Francji możliwości obcowania z tą „sztuką”. Media całego świata są pełne oburzenia na akt wandalizmu. Dokładnie nie wiadomo, czy chodzi o postawienie „rzeźby” szpecącej zabytkowe centrum, czy też o jej zniszczenie.

 

„Artysta” w trakcie otwarcia paryskiej gumowej konstrukcji dostał w gębę od jednego z widzów.

 

Wywołało to jego zdziwienie – bo Paryż to takie liberalne miasto.... Cóż – widać zboczona zbiorowa wyobraźnia Amerykanów to nawet na paryskie standardy zbyt dużo.

 

Zachodzi obawa, że polskie „elity” marzące o „doganianiu zachodu” zaczną teraz nawoływać do prania po pysku twórców pedalskiej tęczy w Warszawie. A tak przy okazji, to kto konkretnie jest twórcą tego czegoś?

 

Ilość niesłusznie aresztowanych i skazanych jest w Polsce tak duża, że poprzez perspektywę takich spraw można analizować stan naszego społeczeństwa. Zwłaszcza relacje państwo-obywatel. Już porównanie skrajnych pod względem wysokości wyroków skłania do refleksji.

Najpierw jedno z najwyższych odszkodowań (2 mln za dwa lata):

były kierownik oddziału banku w Parczewie w województwie lubelskim. Witold O. niesłusznie przesiedział dwa lata w areszcie z oskarżeniem o korupcję, po czym został uniewinniony. Teraz sąd apelacyjny podniósł kwotę zadośćuczynienia, którą zasądził sąd pierwszej instancji. […]

W pierwszej instancji sąd przyznał Witoldowi O. 960 tysięcy złotych, mężczyzna złożył jednak apelację. Dziś uzyskał dodatkowe 40 tysięcy. To połowa kwoty, której się domagał. Za bezpodstawne aresztowanie żądał od Skarbu Państwa 2 milionów złotych.

Oprócz odszkodowania były kierownik banku otrzyma również 40 tysięcy złotych za każdy miesiąc spędzony w areszcie jako rekompensatę za utracone zarobki. Wyrok jest prawomocny.

A teraz sprawa niesłusznie oskarżonego o gwałt Jana Krawca z Podkarpacia (5 miesięcy): domagał się 170 tys. zł. Sąd Okręgowy w Krośnie przyznał mu kwotę o wiele niższą: 25 tys. złotych zadośćuczynienia za krzywdę wynikającą z tymczasowego aresztowania oraz 13 tys. 820 zł tytułem odszkodowania za utratę zarobków.

 Gazeta Polska Codziennie wykryła szpiona. Prezes Unizeto – spółki ważnej z punktu widzenia bezpieczeństwa danych - okazał się konsulem honorowym Rosji. To żadna tajemnica, ale nagle zapanowała doktryna, że przyjaciel naszego wroga musi być także naszym wrogiem....

Reakcja polityków PiS na te wieści jest kuriozalna:

Udział funkcjonariusza dyplomacji rosyjskiej w życiu gospodarczym Polski w taki sposób, że spółka, której jest prezesem, uczestniczy w przedsięwzięciach dotyczących bezpieczeństwa kraju, jest skandalem – mówi poseł PiS‐u Piotr Naimski. – Używanie honorowego konsula rosyjskiego do tego typu działań na terenie Polski pokazuje, że Rosja postanowiła wyjść z ukrycia ze swoim wpływem na naszą gospodarkę i bezpieczeństwo. Do tej pory wydawało się, że mamy w kraju jedynie „ukrytą partię rosyjską” – dodaje.

Konsul honorowy, to osoba która angażuje się społecznie na rzecz rozwoju współpracy dwóch krajów – między innymi służąc pomocą turystom. Nie jest więc to więc „funkcjonariusz dyplomacji” i w żaden sposób nie jest podległy obcemu państwu. Piotr Naimski z kolei też nie jest drugorzędnym politykiem (był między innymi szefem UOP) i nie można jego wypowiedzi ocenić jako zwykłego wygłupu.

Spółka UNIZETO wydała oświadczenie, w którym broni swojego „dobrego imienia”. Dwa dni później spółka potwierdziła cofnięcie w roku 2009 certyfikatu bezpieczeństwa przemysłowego.

Spada dynamika rozwoju Google. Wśród przyczyn wskazuje się na zmiany zachowań użytkowników internetu. Coraz więcej jest aplikacji ułatwiających poruszanie się w gąszczu informacji. Chcąc coś kupić, możemy skorzystać z platformy aukcyjnej, porównywarki cen, stron branżowych czasopism. Wszystkie te ścieżki wiodą do celu z pominięciem ogólnych zapytań, będących okazją do wyświetlenia reklam.

Rośnie także świadomość konsumentów i tradycyjna reklama powoli traci na znaczeniu.

Sukces Google'a wiązał się z odejściem od nieefektywnej reklamy masowej (skierowanej do wszystkich) ku reklamie kontekstowej (skierowanej do osób zainteresowanych). Dalsze zmiany w tym kierunku prowadzą do content marketingu, gier reklamowych oraz innych sposobów uczynienia z reklamy informacji pożądanej przez odbiorcę. Google z pewnością nie jest pionierem takich przemian, a nawet można się zastanawiać, czy za nimi nadąża. Zmiany te są związane z dążeniem ku większej wolności i świadomości odbiorców – przeciwnie do szczegółowego „profilowania” odbiorców, czy warunkowania dostępu do informacji obejrzeniem reklamy (vide zmiany na Youtube).

 

Kolejną zmianą związaną z rozwojem internetu jest bunt przeciw korporacyjnym systemom sprzedaży. Rozwój systemów CRM i telemarketingu przekroczył granice akceptowalności. Wyszkoleni we wciskaniu kitu telemarkieterzy są gorsi od domokrążców. Chroni się jednocześnie dostęp do ludzi kompetentnych, których praca jest bardziej cenna. Jeśli dokonalibyśmy eksperymentu polegającego na oddzwonieniu do firmy, w poszukiwaniu informacji wciskanej nam przez telemerketing, to w wielu przypadkach trudno jest uzyskać jakiekolwiek informacje. Lepiej więc poświęcić czas na samodzielne poszukiwanie informacji w internecie. Coraz więcej zamówień pochodzi od klientów, którzy samodzielnie dokonali wyboru i wiedzą dokładnie czego chcą. To wymusza otwieranie się firm i umożliwienie klientom dotarcie wprost do osób z merytoryczną wiedzą (inżynierów). Nietrudno zauważyć, że te zmiany niwelują przewagę, jaką duże korporacje uzyskały nad małymi firmami.

Prawdziwą rewolucję może jednak przynieść dopiero odejście od modelu milionów mrówek pracujących na hegemona w zamian za ułatwienie w korzystaniu z dostępnych zasobów. Sytuacja w której twórcy treści uzyskują na rynku nieporównywalnie mniejsze korzyści niż pośrednicy między twórcą i odbiorcą nie jest normalna i nie będzie trwać wiecznie.