- Szczegóły
- Kategoria: Polemiki
Na okładce najnowszego numeru tygodnika 'wSieci' Jan Paweł II zagniewany wygraża pięścią. Wygraża swoim rodakom z powodu tego, co wyrabiają z jego Ojczyzną.
To oczywista prowokacja. Portal fronda.pl promuje opinię, że na fali zbliżającej się kanonizacji bracia Karnowscy upolityczniają papieża. Tymczasem sam zarzut „upolitycznienia” jest jednym z chorych produktów III RP, świadczących o głębokości upadku tego państwa. Cóż to bowiem znaczy? Gdyby chodziło o przynależność partyjną, można by go zrozumieć. Ale przecież nikt nie twierdzi, że Papież zapisałby się do jakiejś partii. Zarzutem tym szermują ludzie, którzy uważają, że polityka to brudna gra i prawdziwy autorytet nie powinien się w nią angażować. Decyzje o tym jak ma wyglądać nasz kraj należy tym samym zostawić im – specjalistom od pomyj. Jan Paweł II ma być na ołtarzach jak ikona. Natomiast Karnowscy wykorzystują jedną z ostatnich ikon, która łączy, a nie dzieli Polaków.
To są niestety brednie niesłychane. Jaka jedność? Chrystus mówił: „Nie sądźcie, że przyszedłem nieść pokój po ziemi. Nie przyszedłem nieść pokoju, lecz miecz”. Chrześcijanin musi się przeciwstawić złu. A w Polsce tego zła nie brakuje. Jedność można budować tylko wokół wspólnych wartości. Tymczasem większość Polaków albo nic nie wie o wartościach głoszonych przez Jana Pawła II, albo je odrzuca. Bo oni wiedzą lepiej. W sferze gospodarki króluje albo socjalizm albo liberalizm – z idiotycznym usprawiedliwieniem, że przecież po fajrancie to oni są konserwatyści. Autorowi Evangelium Vitae przeciwstawia się poglądy jakiegoś błazna, który ma być przywódcą zjednoczonej prawicy. To tylko dwie z wielu przyczyn, dla których Polacy chcą i muszą zredukować Jana Pawła II do ikony. Nie przeszkadza im to w obłudnym wychwalaniu Jego wielkości. Na czym niby ta wielkość miałaby polegać? On nie tworzył wielkich traktatów, ani nie zbudował potężnego państwa. Był przywódcą duchowym, który wzywał do budowy świata według zasad etycznych. Tego nie da się zrealizować bez polityki.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Amerykański deficyt budżetowy szybko maleje. Obama triumfuje! Bartłomiej Niedziński opisuje na portalu forsal.pl efekty ożywienia gospodarczego za oceanem:
„Coraz niższy poziom deficytu nie jest efektem żadnych zabiegów księgowych, lecz poprawiającej się kondycji amerykańskiej gospodarki, a także kończenia bardzo kosztownej obecności wojskowej w Afganistanie. Wzrost gospodarczy, który w zeszłym roku wyniósł 1,9 proc., w tym sięgnie 2,8 proc., a w przyszłym 3 proc., zaś bezrobocie spadło w lutym do 6,7 proc. W konsekwencji zwiększają się wpływy podatkowe, zarówno od firm, jak i osób fizycznych, zaś zmniejszają się wydatki na zasiłki i inne świadczenia socjalne. Według wyliczeń CBO, w tym roku podatkowym dochody fiskusa będą o 80 mld dol. wyższe niż rok wcześniej. Ale eksperci zwracają uwagę, że pochodzą one przede wszystkim z zysków kapitałowych, co wskazuje, że najbardziej na uzdrawianiu gospodarki korzystają najbogatsi. – To głównie dochody z giełdy od osób o wysokich dochodach, a nie wyższe pensje. Gospodarka ma się tylko trochę lepiej, podczas gdy giełdy notują fenomenalne wzrosty. W efekcie podatki z zysków kapitałowych rosną bardzo szybko”.
Problem wyjątkowo niskich zarobków stał się już problemem społecznym (miliony Amerykanów utrzymuje się dzięki pomocy państwa), a niedługo może przerodzić się w problem gospodarczy. Działania władz mające na celu łagodzenie nadmiernych nierówności nieuchronnie zmierzają ku państwu opiekuńczemu, od którego Europa chce odejść.
Udział wydatków konsumpcyjnych w PKB USA stale rośnie, gdy tymczasem dochód z pracy jest coraz mniejszy. To dobrze dla przedsiębiorstw, gorzej dla pracowników. Na poniższym wykresie (pochodzącym ze strony http://www.businessinsider.com/importance-of-chipotle-netflix-price-hikes-2014-4) zielonym kolorem zaznaczono udział wydatków konsumpcyjnych w PKB, a czerwonym przychody z pracy.
W efekcie zmniejszania kosztów (w tym zwalnianiu pracowników) i wzrostu wydajności zyski przedsiębiorstw rosnąprzy skromnym wzroście przychodów. Ale tak nie da się działać w nieskończoność. Dlatego spodziewany jest wzrost cen. A wzrost cen grozi zmniejszeniem popytu, co odbije się na kondycji przedsiębiorstw.
Jednak z drugiej strony malejące relatywnie zarobki Amerykanów czynią ekonomicznie opłacalnym powrót produkcji z Chin do USA (reshoring).
Poniższy wykres pokazuje dynamikę zmian w kosztach pracy Chin na tle innych krajów:
Jeśli wziąć pod uwagę nie tylko koszty pracy, ale całkowity koszt wyprodukowania towaru w Chinach dla konsumenta w USA produkcja na miejscu okazuje się ekonomicznie korzystna:
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Niedawno zakończyła się głośna sprawa odszkodowania, jakie amerykański są zasądził od "Wprost" dla córki Wł. Cimoszewicza. Polski sąd uznał, że winni mają zapłacić 50tys dolarów, pomimo że wyrok dotyczy 4mln. Nie za bardzo wiadomo na jakiej podstawie powstało takie orzeczenie. Jeśli to miała być rozpaczliwa próba ratowania periodyku, to jest ona daremna. Niektórzy ludzie nie uczą się na błędach! Dlatego „Wprost” postanowił ponowić swój wyczyn, tym razem atakując Tomasza Adamka. Posłużył się w tym celu pomówieniami, z których autor wycofał się, tłumacząc stanem psychicznym wywołanym chorobą nowotworową i uzależnieniem od internetu. Ciekawe, czy tym razem sąd także okaże się tak łaskawy dla recydywistów.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Według ideologów GLOBCIO wzrost temperatur ma być bardzo dynamiczny i przynieść gospodarkom szkody rzędu 5-20%. Oba te stwierdzenia okazują się nieprawdziwe. Pisze o tym Bjorn Lomborg, omawiając raporty IPCC w artykule „Globalne ocieplenie postawione na głowie” (z tego artykułu pochodzi grafika (C) Paul Lachine/NewsArt.com):
Pierwszy raport IPCC udowodnił nam […], że globalne ocieplenie drastycznie spowolniło, a wręcz wyhamowało w ciągu ostatnich 15 lat. Niemal wszystkie modele klimatyczne przewidują zbyt wysokie temperatury, co oznacza, że prawdziwy problem z tym zjawiskiem jest przesadzony. Niemcy i inne rządy wezwały, by wykreślić wzmiankę o spowolnieniu ocieplenia.
Drugie wydanie raportu IPCC pokazało, że wzrost temperatury, jakiego spodziewamy się około 2055-2080 r., będzie stanowił koszt netto rzędu 0,2-2 proc. PKB – czyli odpowiednik niespełna rocznej recesji. A zatem IPCC wyraźnie stwierdza, że globalne ocieplenie to problem, ale jego koszt będzie znacznie niższy niż koszt dwóch wojen światowych z XX wieku czy Wielkiego Kryzysu. I trudno się dziwić, że politycy znów próbowali wykreślić to ustalenie. Brytyjscy oficjele uznali, że te szacunki – kontrolowane w gronie naukowców – „są całkowicie bezużyteczne”, i wraz z przedstawicielami Belgii, Norwegii, Japonii i USA chcieli przeredagować lub wyrzucić ten fragment. Jeden z naukowców spekulował, że rządy zapewne czuły się „nieco zakłopotane”, iż ONZ podważy ich dotychczasowe przesadzone apele.
Trzecia edycja raportu IPCC dowodzi, że zdecydowana polityka klimatyczna byłaby znacznie droższa, niż twierdzili politycy – kosztowałaby ponad 4 proc. PKB w 2030 r., 6 proc. w 2050 r. i 11 proc. w 2100 r. A realne koszty byłyby zapewne znacznie wyższe, bo te liczby odnoszą się do inteligentnych posunięć, wprowadzanych od razu, dzięki głównym technologiom dostępnym magicznie już teraz.
I raz jeszcze politycy próbowali wykreślić lub zmienić wzmianki o owych kosztach. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii wyjaśnili, że chcieli wyciąć te szacunki kosztów, bo „wzmocniłyby one tych, którzy powątpiewają w konieczność działania.
W bieżącym roku ma się ukazać Piąty Raport IPCC. Jednym z wniosków, o jakich pisała prasa jest całkowita nieadekwatność używanych modeli prognostycznych.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Tak zwane „rynki wschodzące” to dla inwestorów z jednej strony łakomy kąsek, bo można zarobić na ich wzroście gospodarczym, z drugiej zaś ryzyko wynikające z niestabilności. Świąteczny „Forbes” postanowił więc ulżyć ciężkiej doli inwestorów i zauważył, że poszczególne kraje się między sobą różnią! Zamiast jednego koszyka dziennikarz proponuje dwa, które nazwał: owcami i kozłami (może w nawiązaniu do Biblii, a może od łatwości strzyżenia? ;-)). Do owiec zaliczył Koreę Południową, Malezję, Tajwan i Filipiny. Kraje mają te więcej sprzedają niż kupują zza granicy, co daje im środki do łagodzenia wpływu spekulacji. W celu sfinansowania odpływu „gorącego pieniądza” nie musiały więc podnosić stóp procentowych. Mają też waluty o stabilnej wartości wobec dolara, umiarkowaną inflację i stabilne kursy na giełdach.
Natomiast kraje - kozły mają rosnące deficyty na rachunku obrotów bieżących (czyli więcej kupują niż sprzedają). Do krajów tych należą Brazylia, Indie, Indonezja, RPA, Turcja, i Argentyna (która jest przypadkiem szczególnym). Ich waluty są w przeważającej części słabe, inflacja duża a ceny akcji spadają. Deficyt muszą pokrywać środkami zza granicy. Podnoszą więc stopy procentowe, aby je przyciągnąć i utrzymać.
Ponieważ salda na rachunkach obrotów bieżących sumują się do zera dla całego świata, nie ma za bardzo chętnych do pomocy krajom – kozłom, które na dodatek mają swe indywidualne problemy. W Brazyli irośnie konsumpcja kosztem inwestycji w przemysł i infrastrukturę. Dodatkowo gospodarka jest uzależniona od eksportu surowców i produktów rolnych. W Turcji trwa wielki kryzys polityczny związany z korupcją. W RPA niepokoje społeczne, a zależnej od surowców energetycznych Rosji grożą sankcje.
Taki mniej więcej tekst przeczytali spekulanci całego świata, którzy teraz dobrze się zastanowią, czy ryzykować inwestycje w „kozły”. Co w tym tekście jest najciekawsze? To, że ni z tego, ni z owego, wśród „kozłów” pojawia się Rosja, która nijak nie pasuje do podanych kryteriów (ma stale dodatnie saldo). Tego raczej nie należy rozważać w kategoriach błędów czy przypadku. Może to raczej wyraz mobilizacji świata finansów przeciw Rosji.
Aktualizacja:
"Wypchnięcie Rosji z rynków finansowych wydaje się być najskuteczniejszym narzędziem dla Baracka Obamy, jeżeli chce on zastopować terytorialne aspiracje Rosji" - do takich wniosków dochodzą Amerykanie. Więcej na ten temat: http://forsal.pl/artykuly/791644,wykluczenie-rosji-z-rynkow-finansowych-to-najlepsza-bron-przeciw-moskwie.html