Ostatnio sporo zdziwienia wywołało przejście „Tygodnika Powszechnego” na pozycje wrogów cywilizacji chrześcijańskiej. Najpierw Zuzanna Radzik stanęła w obronie uciśnionych genderystów. Potem dziennikarz tygodnika ośmielił się pouczać biskupów i wzywać księży do nieposłuszeństwa w sprawie obrony tradycyjnej rodziny.

Mnie taka postawa środowiska „Tygodnika Powszechnego” nie dziwi, gdyż jest ona ukoronowaniem długiego procesu gnicia, zapoczątkowanego jeszcze w początkach lat 90-tych. Wówczas nawet zazwyczaj powściągliwy Jan Paweł II oponował przeciw michnikowszczyźnie zalewającej umysły krakowskich publicystów.

Wiedząc o powiązaniach prof. Marcina Króla z tym środowiskiem, bez większego zdziwienia przeczytałem też najnowszy jego tekst na temat dobroczynności.

Jedną z ciekawszych prognoz na nowy, 2014 rok jest prognoza porażki NWO. Opiera się ona propagowaniu wiedzy dzięki internetowi. „Wiedza o tym jeszcze do niedawna była ściśle strzeżona i niedostępna dla 'szarego obywatela'. Dzisiaj wie o tym olbrzymia część amerykańskiego społeczeństwa i z miesiąca na miesiąc dzięki internetowi grupa ta powiększa się w zastraszającym dla NWO tempie”.

Czyli prawda nas wyzwoli?

Chyba jednak to są „pobożne życzenia”. Wiele z obaw dotyczących przyszłości, formułowanych przez krytyków NWO jest bezpodstawnych z prostego powodu. To nie jest kwestia prostych decyzji, ale rozwoju systemu, który ma „zaprogramowane” pewne niekorzystne dla społeczeństw cechy. Obecny kryzys można postrzegać jako zakłócenia w tym rozwoju. Pytaniem trudnym do rozstrzygnięcia pozostaje, na ile cały ten proces jest kontrolowany.

Poniższy wykres wartości debiutów giełdowych (IPO) spółek „internetowych” wskazuje na to, że obecnie mamy do czynienia z powtórką z początku wieku. Wkrótce powinno więc nastąpić pęknięcie technologicznej bańki. Artykuł z którego pochodzi wykres jest odpowiedzią na inny tekst, w którym przedstawiono „dowody” na to, że mamy do czynienia z ogromną bańką spekulacyjną. Autor zwraca się jednak uwagę na to, że liczy się nie tylko wartość (niebieskie słupki), ale ilość debiutów (zielone strzałki). Jeśli to uwzględnimy – sytuacja nie wygląda tak groźnie.

Przy okazji pojawia się jednak kwestia adekwatności tak zwanej analizy technicznej do tego rodzaju prognoz. Aby zrozumieć sytuację giełdową spółek „internetowych”, konieczne jest zrozumienie zasad, na których zbudowano te biznesy. Wszystkie one powielają model Google, który udostępnia darmowe usługi, by zarabiać przy okazji na sprzedaży reklam. Niewyobrażalnie wielkie kapitały pozwalają na oferowanie usług lepszych niż konkurencja (która wszakże nie może także konkurować ceną). Ilość klientów zmierza ku całej aktywnej w internecie populacji planety.

Póki ten model biznesowy jest stabilny, nie ma najmniejszego znaczenia jakie aktualnie zyski (a w konsekwencji wskaźniki w rodzaju P/E) osiąga spółka. Liczy się tylko to, czy jest lub ma szansę zostać liderem w danym segmencie rynku. Widać to bardzo dobrze na przykładzie niedawnego debiutu Twittera, dla którego P/E wynosiło nieskończoność. W przypadku każdej z czołowych spółek internetowych wskaźnik ten był bez porównania wyższy, niż wartości z podręczników dla inwestorów (dla spółek z indeksu S&P500 średnie P/E waha się między 15 a 20).

Istnieje jednak „igła”, która może przekuć ten balon. Może mianowicie pojawić się nowy model biznesowy, w którym dochody rozkładałyby się między dostawców treści. Dotyczy to zwłaszcza „social media”. W takiej sytuacji mogłoby nastąpić masowe przejście klientów.

Tech IPO



Profesor Jadwiga Staniszkis w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” twierdzi, że Kaczyński jest zdolny zjednoczyć prawicę. To twierdzenie – jak wiele innych zawartych w analizach Pani Profesor – jest zupełnie gołosłowne. Jarosław Kaczyński jest tak marnym politykiem, że każdy jego ruch wróży niechybną klęskę. Jest do bólu przewidywalny i wrażliwy na osobiste ataki. Nie ma najmniejszych szans w starciu z wyrachowanym Tuskiem. Poza tym samo sformułowanie „zjednoczenie prawicy” brzmi śmiesznie (nie od dzisiaj zresztą).A przede wszystkim – ono nikomu potrzebne nie jest. Jedyna „wygrywająca” dla prawicy (i dla Polski) strategia prowadzi przez przekształcenie PiS w nowoczesną partię, co musi się wiązać z rebrandingiem. I to raczej jako budowanie nowej jakości, niż zjednoczenia. Skupieni wokół PiS intelektualiści powinni zainicjować akcję pozyskiwania młodych, rzutkich i zatroskanych o przyszłość Polski ludzi i spośród nich wyłonić nowego przywódcę. Czas na pokoleniową zmianę w PiS.

 

Wydawać by się mogło, że polscy „dziennikarze” już dawno przekroczyli wszelkie możliwe granice chamstwa, a przykłady Jakuba Wojewódzkiego i Tomasza Lisa stanowią niedościgłe wzory. Ten ostatni na pewno jest nie do pobicia w swej obłudzie. Ale chamstwo chyba nie ma granic. Na wyżyny wzniósł się ostatnio jakiś pismak nazwiskiem Zarzeczny, atakując Justynę Kowalczyk: "Nie rób wiochy. Justyno, mnóstwo ludzi będzie cie chwalić, bo czekają na IO w Soczi i na medale. Ja bym jednak wolał, żebyś nie pękała, nie sadziła się, tylko biegała. Bo za to Ci płacimy, panienko". Nawiasem mówiąc powoływanie się przez pismaka na sponsora sportsmenki świadczy dodatkowo o jego głupocie. Sponsor zyskuje bowiem na widowisku, a to dzięki krytykowanym działaniom Kowalczyk zyskuje na dramaturgii.