- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
W mediach trwa panika wokół makabrycznego pomysłu gry prowadzącej do samobójstwa. Ma ona polegać na manipulowaniu przez internet młodymi ludźmi tak, by wypełniając kolejne zadania dotarli do ostatniego: samobójstwa. Ta historia bardzo przypomina miejską legendę o „czarnej wołdze”, ale niestety nie jest zupełnie wyssana z palca („czarna wołga” też zresztą nie wzięła się zupełnie znikąd). Autor portalu mitologiawspolczesna.pl przeprowadził analizę tej historii i dokonał następujących ustaleń:
„Wszystko zaczęło się od artykułu Galiny Mursaliew na portalu „Nowaja Gazeta” z 16 maja 2016. Autorka opisywała śledztwo związane ze śmiercią dwóch nastolatek (autentyczne), łącząc jednocześnie (bez dostatecznych podstaw) grę w wieloryba ze śmiercią 130 dzieci.
Artykuł dobrze się klikał, więc przedrukowywały go kolejne media, czasem wzbogacając o nowe szczegóły, czasem tylko parafrazując, żeby uniknąć procesu o plagiat.
16 lutego 2017 r. ukazuje się w „Nowej Gazecie” kolejny tekst tej samej autorki, w którym zjawisko ma już skalę globalną, a do akcji rzekomo wkraczają już rosyjskie cybersłużby.
Artykuł klika się jeszcze lepiej. Interesują się nim media na świecie. Dociera także do Polski. […]
Fenomen faktycznie istnieje. Nietrudno odnaleźć w sieci kogoś, kto zechce zostać „kuratorem” naszego wyzwania. Zarazem jednak przy żadnej z dziennikarskich prowokacji nie doszło do namawiania do samobójstwa. […] Dziennikarzom udało się naświetlić przynajmniej dwie istotne motywacje administratorów niebezpiecznych grup:
-
fascynacja psychodeliczną symboliką (zabawa w wyznaczanie ludziom tajnych numerów, zadań, kolejne fale inicjacji)
-
PIENIĄDZE
Otóż tajne grupy w rodzaju „morza wielorybów” służą administratorom do zarabiania. Przedstawiają oni uczestnikom nie tylko depresyjne wiadomości, lecz także reklamy, na których – dzięki niesamowitej popularności tej nowej rozrywki – zarabiają niezłe pieniądze.
Równie niesamowita jak ta historia jest konkluzja sformułowana przez cytowanego autora: Nawet jeżeli gra w „niebieskiego wieloryba” nigdy nie istniała, to po serii obiegających cały świat sensacyjnych doniesień musi zaistnieć.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Od czasów Hitlera nie było w Niemczech takiego entuzjazmu, tylu marszów i takiego przekonania o cywilizacyjnej misji wobec wschodu Europy. Tyle, że zamiast ponurej gęby Hitlera mamy uśmiechniętą twarz Schulza. Oczywiście żadnemu Niemcowi do głowy nie przyjdzie takie porównanie, a sam Schulz zapewne uznałby to za podłą potwarz. To on jest przecież od tego, by decydować kto jest obecnie spadkobiercą Hitlera („Alternatywa dla Niemiec” oraz państwa sprzeciwiające się niemieckiej polityce migracyjnej).
Skoro żyjemy w epoce post-prawdy, to bezpardonowy atak na Polskę i Węgry można nazywać „obroną wartości” - zwłaszcza solidarności. Piąta kolumna w Polsce poświadczy, że to słuszne. A jeśli ktoś ma wątpliwości, to morda w kubeł – bo kto ma fundusze, ten ma rację.
To jest najciekawszy element całej układanki. Skąd się bierze to samozadowolenie w bogactwie? Poniższy wykres wyjaśnia wszystko:
Pokazuje on jak banki centralne „drukują” bogactwo poprzez mechanizmy finansowe. Czarnym kolorem zaznaczono na nim Europejski Bank Centralny drukujący euro. Wykres pochodzi z artykułu w którym autor broni tezy, że banki to zło. W Europie zło znów mówi po niemiecku.
Tym razem Polska nie była pierwsza. Ten przywilej spotkał Grecję. To jest bardzo ważna lekcja. „Polskim ekonomistom” może się wydawać, że wystarczy potulnie spełniać niemieckie zachcianki i jak najszybciej przyjąć euro – to EBC będzie drukował bogactwo także dla nas. Jeśli zestawimy te 100 bilionów euro „wydrukowane” przez EBC (dla niepoznaki nazwano to "luzowaniem ilościowym") z 300 miliardami greckiego długu, to pojawia się pytanie: dlaczego nie pozwala się Grekom wyjść z tej pętli zadłużenia? Czyż nie dlatego, że odważyli się być zbyt hardzi wobec Wielkich Niemiec?
- Szczegóły
- Kategoria: Konserwatywna Polska
Jedną z cech charakterystycznych europejskiego lewactwa jest instrumentalne traktowanie chrześcijaństwa. Zwraca na to uwagę Duńska publicystka Iben Tranholm w ostatnio opublikowanym wywiadzie. Jej zdaniem politycy, którzy w przeważającej części nienawidzą chrześcijaństwa, używają chrześcijańskich wartości, a zwłaszcza miłości i współczucia, aby promować swoje własne cele. Iben Tranholm mówi o takich postawach w kontekście Rosji. Jej zdaniem politycy nie mogą znieść myśli o odradzającej się chrześcijańskiej Rosji, która otwarcie odrzuca ich kulturowy marksizm. Nawiasem mówiąc dziennikarka została z powodu głoszonych poglądów uznana za agentkę Rosji i umieszczona na czarnej liście rządowej. Taka swoista europejska „wolność słowa”.
Zdaniem duńskiej dziennikarki Szwecja jest jak kanarek w kopalni (gdy nie było czujników metanu, wożono klatki z tymi wrażliwymi na trujący gaz ptaszkami). Opłakany los tego państwa czeka całą Europę – jeśli nie odrodzi się w niej chrześcijańska tradycja. Także w sferze tradycji społecznych – na czele z konserwatywnym pojmowaniem rodziny. Rok temu Tranholm bardzo celnie opisywała niszczący wpływ feminizmu na tą tradycję. Feminizm nienawidząc mężczyzn zabija w nich męskość – w tym gotowość do obrony kobiet.”Ironią jest to, że próżnia stworzona przez feminizm oznacza, że kobiety stają się ofiarami agresywnej męskiej kultury”. Zniewieściały świat tworzy złudzenie, że „obecnie ludzie są po prostu mili, ludzie są po prostu dobrzy, i skoro jesteśmy mili i życzliwi dla wszystkich, oni też będą mili”. Zanika poczucie zła. Ludzie stają wobec niego bezradni.
Duńska publicystka nie dostrzega jednak sytuacji w całej jej złożoności. Zło sączone w zachodnie społeczeństwa wraz z polityką „multikulti” nie wynika wprost z różnic kulturowych. Nienawiść islamistów nie bierze się z ich religii, ale (uzasadnionego) poczucia krzywdy jakiej świat arabski doznał ze strony sytej Europy.
Jeszcze bardziej złożona sytuacja jest w Polsce. Polska tożsamość jest silnie zintegrowana z chrześcijaństwem i atak na religię jest wygodnym narzędziem walki z polskością - w czym specjalizują się mieszkańcy Polski traktujący swój kraj tak jak pasożyt organizm nosiciela. Ich „totalny” opór wobec chcących ukrócić pasożytnictwo jest wzmacniany poprzez mechanizmy działające podobnie jak w przypadku Rosji (ideologiczna nienawiść).
- Szczegóły
- Kategoria: Konserwatywna Polska
Roman Dmowski w „Myślach Nowoczesnego Polaka” napisał komentarz do listu dziennikarskiej „elity”, która właśnie wysmarowała przeprosiny do Niemców za to, że polskie władze (według autorów – nie reprezentujące Polski) nie chcą dłużej z pokorą znosić upokarzania przez Niemców. Dmowski pisał o tym tak: „Zapowiedziawszy się w dziejach, jako Jeden z najpierwszych ludów Europy i gospodarz na olbrzymim, ciągle powiększanym jej obszarze, naród nasz usunął się w krótkim czasie na tyły Pochodu cywilizacyjnego, stracił prawo kierowania własnymi losami i znalazł się w gorszym położeniu od ludów, które nigdy nie znały bytu państwowego. Gdy tamte, jako małoletnie, nie miały nigdy poczucia swej samodzielności, on został oddany pod upokarzające rządy obcych […]. W swym wzrastającym coraz bardziej usiłowaniu pogodzenia się z tym nędznym losem stworzył on sobie powoli sposób myślenia, ułatwiający ostateczną abdykację z dziejowej roli. Niedołęstwo nazwał szlachetnością, tchórzliwość – rozwagą, służbę u wrogów – działalnością obywatelską, zaprzaństwo – prawdziwym patriotyzmem. Wszelkie niemal pojęcia polityczne wywrócił, zaczął żyć w świecie moralnych urojeń, a przystosowując się do tego bytu, zaczął nawet tępić w sobie wszelkie zdrowe skłonności, wszelkie przejawy instynktu samozachowawczego”.
Skoro komentarz sprzed 100 lat tak dobrze opisuje współczesne „elity” - to oznacza, że taka postawa pozostała im na stałe. Jarosław Kaczyński ma rację - to wymaga gruntownej przebudowy (na szczęście najbliższe lata oznaczają naturalny kres życia wielu z tych nieszczęśników).
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Listy: Ryszarda Petru do europejskich przywodców oraz szefa Ringer Axel Springer łączy nie tylko podobna wizja Europy i Polski w UE. Wspólna jest w nich także pogarda dla Polaków, którzy nie potrafili wybrać takich władz jak trzeba (biedny poszkodowany Petru). Pogarda niestety słuszna – bo skoro Polakom brak elementarnej lojalności wobec własnego państwa, to nie zasługują by je posiadać. Ta opinia nie dotyczy wyłącznie „totalnej opozycji” - ale także polityków głoszących przy każdej okazji patriotyczne frazesy. Rok temu zainicjowaną przez Mariusza Maxa Kolonkę petycją o ograniczenie obecności kapitału niemieckiego w mediach na terytorium Polski podpisało ponad 200 tysięcy osób. I co? I nic – partia która głosi, że ma zasady nie zauważyła. Teraz szuka sposobu aby się „odgryźć” Makreli za Maltę – to pewnie sprawa ruszy z miejsca. Ale szczęśliwego finału spodziewać się nie należy. Sprawa Tuska to maksymalny poziom na którym możemy „pokazywać pazurki”. Poza tym neokolonializm ma się dobrze…..