Na przykładzie „afery” jaką zrobiła polska „opozycja” z faktu, że Prezydent Obama nie spotka się w Waszyngtonie z Prezydentem Polski, widać doskonale jak działają w Polsce pracownicy mediów zwani „dziennikarzami”. Minister Waszczykowski wyjaśnił, że polska dyplomacja od początku miała informację, że przy okazji tego typu spotkań przywódców na jakie udaje się Prezydent Duda dłuższych spotkań bilateralnych nie ma. Nazwał wprost kłamstwem doniesienia dziennikarzy o tym, że Prezydent Obama odmówił spotkania z Prezydentem Dudą (nie mógł odmówić, skoro o takie spotkanie Prezydent Polski się nie ubiegał).

Do sprawy odniósł się Prezydent Duda, mówiąc: „Niektóre dyskusje, która się toczą w polskiej przestrzeni publicznej w takich kwestiach, są żenujące. Także niektóre informacje czy też sposób ich podania jest żenujący. Wczoraj niektóre media podawały, że pan przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk spotka się z prezydentem Obamą. Wszyscy się spotkamy, będzie oficjalna kolacja, wszyscy jesteśmy zaproszeni do Białego Domu i takie spotkanie będzie miało miejsce”.

Także niedawne wymysły naczelnego propagandysty „Rzeczpospolitej”, jakoby USA swoją politykę zagraniczną kształtowały pod wpływem polskiego sporu o TK zostały obnażone decyzją Pentagonu o rozmieszczeniu w Europie Wschodniej brygady US Army: „Gen. Philip Mark Breedlove, naczelny dowódca Sił Sojuszniczych w Europie tak dziś wyjaśniał decyzję Waszyngtonu: – Te plany to demonstracja naszego silnego i zrównoważonego podejścia do uspokojenia NATO-wskich sojuszników w obliczu agresywnej polityki Rosji w Europie Wschodniej”.

Jędrzej Bielecki kwituje te doniesienia kolejną banialuką: USA i tak nas obroni – pomimo sporu o TK. Upiera się też przy tym, że "Amerykanie od pewnego czasu potwierdzali, że Polska starała się o spotkanie Dudy z Obamą". Bez żadnych nazwisk i cytatów. Nadal też twierdzi - nie wiadomo na jakiej podstawie, że „spór ma także wpływ na stosunki gospodarcze, może wstrzymać plany inwestycyjne przede wszystkim tych firm z USA, które jeszcze nie znają Polski, nie są w niej obecne”. Kiedyś jeden z inwestorów w podkarpackiej Dolinie Lotniczej ujawnił szczegóły procesu decyzyjnego, który doprowadził do wyboru Polski na miejsce budowy. Pan Bielecki byłby chyba w wielkim szoku, gdyby słyszał jak wiele informacji i jak dokładnych jest branych pod uwagę.

Tym razem gazeta zachowała się na tyle przyzwoicie, że przynajmniej dopuściła krytyczne komentarze. Jeden z czytelników ocenił: „Może USA nie martwią się stanem dziennikarstwa w Rzepie, ale ja jej czytelnik coraz bardziej niepokoję się, kiedy poważna gazeta wpuszcza mnie w taki kanał”.

Niestety te banialuki z „poważnej gazety” idą w świat. Amerykanom chyba nie mieści się w głowie to, że „poważna gazeta” może wypisywać wyssane z palca brednie i w korespondencji z Polski powołują się na Jędrzeja Bieleckiego. I w ten sposób odmowa ze strony Baracka Obamy spotkania z polskim Prezydentem została ogłoszona światu, jako największa porażka polskiej dyplomacji.

Czy tradycyjne podziały polityczne mają dzisiaj sens? Zakwestionował je Prezydent Obama goszcząc na Kubie. Wygłosił on pojednawcze przemówienie (ocenione przez Fidela Castro jako cukierkowe). Zwrócił uwagę na osiągnięcia socjalistycznej gospodarki – jak powszechna opieka medyczna i szkolnictwo podstawowe. Może zatem zamiast zastanawiać się, czy coś jest socjalistyczne, czy kapitalistyczne – po prostu należy wybierać to co działa? Te słowa wywołały słuszne oburzenie w USA. Utylitaryzm jest bowiem czymś zupełnie obcym amerykańskiej tradycji. Obama został po raz kolejny oskarżony o bycie marksistą, który przedkłada autonomię państwa nad autonomią jednostki.

Podobny problem dostrzega w Polsce Jan Wróbel, zarzucając rządzącej partii, że nie wierzy w ideały prawicy. Przedstawia on przy tym szereg poglądów, które jego zdaniem są „prawicowe”, a które są obce politykom PiS.

Współczesne społeczeństwa nie są w stanie funkcjonować bez sprawnych organizacji i struktur – także państwowych. Jaka więc powinna być rola państwa? Czy minimalistyczna, jak chcą liberałowie, czy totalna – jak chcą komuniści?

Odpowiedź jakiej udzielił Jan Paweł II jest jasna: powyższy dylemat jest źle postawiony. Państwo jest dobrem wspólnym mieszkającej w nim wspólnoty. Zarówno kolektywizm (socjalizm, komunizm) jak i indywidualizm (liberalizm) są błędem – odstępstwem od idei wspólnotowości.

Rozważne działanie dla dobra wspólnoty nie może być oparte na pustym haśle Obamy: wybieramy to co działa. Europejska tradycja jest odmienna od amerykańskiego mitu. Dlatego powinniśmy wybierać to co słuszne, a nie to co działa. Problemem Europy jest to, że odrzuca chrześcijaństwo, bez którego traci zdolność rozróżnienia między dobrem a złem. Dlatego potrzebne jest odrodzenie chrześcijańskiego konserwatyzmu niszczonego przez liberalizm.

Podział na lewicę i prawicę jest rzeczywiście mało przejrzysty. Liberałowie bardzo chętnie wrzucają do worka z napisem „prawica” liberalizm wraz z konserwatyzmem i powiadają: w życiu indywidualnym jesteśmy konserwatystami, ale stosunki gospodarczo-społeczne kształtujemy wedle zasad wolności. Oznacza to de facto odrzucenie idei dobra wspólnego i wspólnotowości.

Jan Wróbel – choć reprezentuje postawę typową dla liberała – ma sporo racji w krytyce PiS. Nie da się zbudować wspólnoty odgórnie, zaczynając od silnego państwa. Jednak to nie znaczy, że stymulowany przez państwo rozwój instytucji należy potępiać jako budowę socjalizmu.

Według Jędrzeja Bieleckiego USA zamykają drzwi przed Polską. Nikt nie chce spotkać się z Prezydentem Dudą, bo nasz rząd nie rozumieAmerykanow. Amerykanie chcą natomiast spotykać się z naczelnym KODomitą kraju, który ma dużo zrozumienia dla każdego kto mu może dać pieniądze (może już nazbierał na alimenty?).

Także od amerykańskiego biznesu „wieje chłodem”. Wszystko przez polski spór o Trybunał Konstytucyjny, który jest dla Amerykanów kłopotem: „jak mamy przekonywać Kreml, aby wycofał się z budowy autorytarnego państwa”.

Amerykańskie biznes bardzo chciałby sprzedać Polsce swoje rakiety, ale skoro wieje chłodem, to Andrzej Duda może sobie co najwyżej kupić amerykańskiego hamburgera. Władimir Putin co prawda już dawno poniósł porażkę, ale „nastroje w USA zmieniły się jesienią ubiegłego roku”. Już wtedy wiedzieli jaki będzie przebieg sporu politycznego w Polsce, która jak wszystkim wiadomo jest głównym wyznacznikiem amerykańskiej polityki wobec Rosji. Dlatego „w Waszyngtonie doszli do wniosku, że warszawski szczyt nie powinien być zwrócony przeciwko Moskwie”.

Cała nadzieja w Hillary Clinton, która co prawda była autorką „resetu z Rosją” ale nie jest za to Donaldem Trumpem, pod którego wodzą Ameryka „będzie gotowa do zawierania z dyktatorami „paktów” ponad głowami słabszych narodów”. Nie to co teraz ;-). Teraz Obama przyjedzie do Warszawy – choć niechętnie i nie wiadomo czy się z kimś zechce spotkać (a może Prezydent Duda pokaże charakter i odmówi? - to panu Bieleckiemu nie przyszło do głowy?).

Gdyby Amerykanie naprawdę działali tak jak opisuje to Jędrzej Bielecki z „Rzeczpospolitej”, to by oznaczało jakieś ich skretynienie. Na szczęście bardziej prawdopodobne jest to, że drukowanie przez „opiniotwórczą gazetę” wymysłów Jędrzeja Bieleckiego to tylko jeden z przejawów kompletnego upadku polskiej „elity”.

Kilka dni temu zaprezentowany został Raport OECD na temat Polski. Potwierdza on stabilną sytuację gospodarczą w naszym kraju. Tezy raportu są generalnie zgodne z tymi jakie pojawiły się w „Planie Morawieckiego”: Solidny wzrost gospodarczy i spadające bezrobocie - na plus. Na minus - niewystarczające inwestycję w infrastrukturę, za mała produktywność, niska jakość miejsc pracy i problemy w prowadzeniu biznesu.

Wszystkie wskaźniki makroekonomiczne pokazują, że alarmistyczne prognozy (łącznie z obniżeniem ratingu) były wyssane z palca. Kurs złotówki, rentowność obligacji i indeks giełdowy wróciły do stanów z jesieni ubiegłego roku. Według GUS wzrost PKB za IV kwartał 2015 roku wyniósł aż 3.9% (najwięcej od roku 2012). Indeks PMI (optymizm gospodarczy z poziomem neutralnym 50) podskoczył do 52.

Bardziej szczegółową analizę dotyczącą gospodarki Polski można znaleźć na stronie Michała Stopki (tekst sprzed dwóch tygodni – więc widać można w spływających danych znaleźć potwierdzenie słuszności przewidywań).

Wielką niewiadomą pozostaje jak zachowa się nasza gospodarka w razie spodziewanego światowego krachu finansowego (Janusz Szewczak uważa, że nastąpi on na przełomie 2016 i 2017 roku). Niestety najszybciej rosnącym sektorem polskiej gospodarki jest sektor finansowy, a nasze zadłużenie nie dość że jest duże, to jeszcze w dużym stopniu na rzecz zagranicznych wierzycieli:

Jak zwykle przy okazji świąt pojawiły się apele o pojednanie ludzi o różnych poglądach. Wyrażano także oczekiwanie na jasny głos Kościoła Katolickiego. I taki jasny głos zabrzmiał w postaci rezurekcyjnego kazania Arcybiskupa Michalika: Nowa Targowica się pojawiła. Oskarżają Polskę. Mobilizują obce narody na forach międzynarodowych do nienawiści wobec Polaków, którzy mieli odwagę wybrać innych, a nie ich samych. Zdumiewające spojrzenie. To się już dawno nie powtarzało. Ale to nie jest chwałą tych ludzi, że zaufanie, którym zostali obdarzeni przez część narodu, wykorzystują przeciw ojczyźnie.

Coś tu jest niejasnego? Coś trzeba dodawać?

Oczywiście antypolski salon trzęsie się z oburzenia, a „organ” naczelny „kościoła Adama Michnika” pisze coś o „Politycznej Wielkiej Niedzieli”. W kwestii politycznego zaangażowania Kościoła też nie ma żadnych niejasności. Kościół uległ żądaniom „salonu” i powstrzymuje się od deklaracji poparcia konkretnych partii politycznych, ale nie ma zamiaru powstrzymywać się od moralnych ocen działania w sferze polityki. Ponieważ zaś polskość i katolickość są u nas silnie ze sobą splecione – we wspomnianych ocenach bierze się pod uwagę nie tylko dekalog, ale też dobro Ojczyzny.

Tymczasem „targowica” nie odpuszcza i nawet w Wielką Niedzielę demonstrowało kilkudziesięciu (!) KOD'ziarzy. Co nimi kieruje? Bo z całą pewnością nie rozum. Według Witolda Gadowskiego mamy do czynienia z gangsterskimi powiązaniami: „Dla nich podniesienie skuteczności wymiaru sprawiedliwości w Polsce jest w istocie życiowym zagrożeniem. Odtworzenie polskich mediów jest dziś zadaniem na miarę obrony niepodległości. Niemieckie, okupacyjne media niszczą bowiem naszego ducha […] ciekawe jak nasi potomni spojrzą na Tomasza Lisa i jemu podobnych. Jeśli będą ukazywani jako gwiazdy z początku nowego stulecia...to znaczy, że jednak utraciliśmy niepodległość!

Zagrożenie dla przyszłości Polski jest realne. Na szczęście trudna sytuacja Europy powoduje mobilizację polskości i coraz bardziej uświadamiamy sobie jej unikalną wartość. Uświadamiamy sobie, że nasze piękne tradycje to nie tylko obyczaj, ale nośnik wartości których warto bronić.