Grecki premier uzyskał obietnicę złagodzenia rosyjskiego embarga na greckie produkty. W zamian (?) wezwał do resetu w stosunkach UE z Rosją. Jednak Grecja pilnie potrzebuje pieniędzy na spłatę bieżących zobowiązań. Jeśli liczyli w tej kwestii na pomoc Rosjan, to spotkał ich zawód (skończyło się na obietnicach wsparcia wspólnych projektów). Dlatego chyba rację ma Piotr Aleksandrowicz, pisząc, że Rosja nie jest alternatywą dla Grecji. Niemniej stosunek do Rosji zaczyna coraz wyraźniej definiować nowe linie podziału w Europie. Co będzie, gdy ceny ropy wrócą w pobliże $100 za baryłkę i Rosja wyjdzie wzmocniona z obecnego kryzysu? Już dzisiaj widać, że atak ekonomiczny okazał się nieskuteczny (wszystkie wskaźniki pokazują powolną normalizację sytuacji).  

Naczelna Prokuratura Wojskowa (NPW) wyraziła swoją opinię na temat medialnych doniesień o „nowych stenogramach” z katastrofy Smoleńskiej. Według niej: publikacja jedynie części opracowanych przez zespół ekspertów materiałów doprowadziła do tego, iż "pojawiające się później komentarze w przestrzeni publicznej doprowadziły do niepełnego, wybiórczego i niezgodnego z rzeczywistością obrazu treści opinii biegłych".

Mówiąc wprost mamy po raz kolejny do czynienia z wielkim kłamstwem poskładanym z półprawd, insynuacji i małych kłamstewek. Takie działania – rodem z PRL'u zostały w III RP doprowadzone do perfekcji dzięki bezgranicznemu oddaniu mediów „jedynie słusznej opcji”. Takie stadne zachowania łatwo jest ukierunkować i wykorzystywać w politycznej walce.

Nic więc dziwnego, że nawet niemiecki autor książki o Smoleńsku, chcąc dociekać prawdy, czuje się w obowiązku ciągłego usprawiedliwiania odstępstw od "mętnego nurtu”.

We współczesnym świecie prawie cały obrót pieniądzem odbywa się poprzez banki. Dlatego pożyczony pieniądz niemal natychmiast wraca do systemu bankowego i można znaczną jego część pożyczyć ponownie. Ograniczenia w tym zakresie wprowadzają przepisy. Niemniej takie rozmnożenie pieniądza rzeczywiście następuje i to banki kreują pieniądz. Przelicznik międzu ilością wykreowanego pieniądza, a pierotnym kapitałem to tak zwanym lewar. W Polsce może on wynosić ponad 30.

Islandia postanowiła skończyć z tym procederem i przyznać prawo kreowania pieniądza wyłącznie bankowi centralnemu. Opublikowano raport opisujący szczegółowo to rozwiązanie. Stał się on przedmiotem analiz i komentarzy na całym świecie. - między innymi w obszernym artykule Washington Post. Porównuje się w nim przede wszystkim kwestie bezpieczeństwa tych systemów. Zdaniem autorów system „suwerennego pieniądza” powinien być bardziej stabilny, choć banki centralne także mogą popełniać błędy i reagować zbyt wolno w razie kryzysu.

Takie rozwiązanie nie podoba się oczywiście bankierom. Ted Truman - były ekonomista Rezerwy Federalnej – uważa, że to likwidacja bankowości i wprowadzenie rozwiązań na wzór sowiecki. Jego zdaniem większa władza banku centralnego tylko zaostrzy problemy, zamiast je rozwiązywać.

Jedną z głównych korzyści tego rozwiązania jest przejęcie przez rząd renty emisyjnej. Według obliczeń Martina Wolfa z The Financial Times, gdyby Wielka Brytania wprowadziła podobny system, rząd mógłby działać bez podatków i kredytów, pod warunkiem ograniczenia wydatków do 4 procent PKB.

Larry Kotlikoff, ekonomista z Uniwersytetu w Bostonie i zwolennik reform systemowych twierdzi z kolei, że islandzkie propozycje nie są wystarczające. Banki nadal będą mogły pożyczyć pieniądze (do wysokości wkładów), przez co system będzie podatny na bankructwa. Jego zdaniem groźbę tą można wyeliminować, zastępując banki poprzez sieci powiązanych funduszy inwestycyjnych, działających na giełdzie (a więc chodzi o powiązanie kreacji pieniądza z realną gospodarką).

Od 1 marca są w Polsce wydawane nowe dowody osobiste. Pierwotnie planowano umieszczenie na nich podpisu elektronicznego. Ostatecznie zrezygnowano nawet z normalnego podpisu - co budzi wiele obaw.

Zrezygnowano w ogóle z chipa, który miał pierwotnie gromadzić wiele ważnych informacji. Po co więc ta zmiana? Powód jest prozaiczny: Stworzenie nowego wzoru dowodu osobistego i jego druk mogą być ostatnią szansą na uratowanie unijnego dofinansowania na projekt pl.ID. Za kwotę 370 mln zł (tylko w 15 proc. pochodzi z narodowego budżetu) już dawno miał powstać nowy dowód osobisty. Ten projekt (pl.ID) ma łączyć wiele rejestrów państwowych, a jego realizacja zagraża według PKW sprawności przeprowadzenia wyborów prezydenckich.

Szczególnie kontrowersyjna jest rezygnacja z mikrochipu. Zamyka to drogę do rozwoju różnych e-usługa. Karta z mikroczipem (smart card) różni się tym od starszych kart kredytowych, że zawiera układ scalony, umożliwiający przechowywanie w bezpieczny sposób nieco większej ilości informacji. W dobie powszechnego dostępu do internetu idea gromadzenia wielu informacji w takim chipie nie wydaje się rozwiązaniem przyszłościowym. W Dubaju wdrażana jest ciekawa aplikacja mStore, która umożliwia szybki dostęp do podstawowych dokumentów takich jak prawo jazdy, przechowywanych na serwerze. Kierowcy będą mogli legitymować się poprzez dostęp do tych danych. Może więc w przyszłości odpowiednik naszego dowodu osobistego będzie gdzieś w naszym mStore, a identyfikacja będzie następowała poprzez zwykłą komórkę?

Problem czarnej skrzynki samolotu, który rozbił się w Smoleńsku po raz pierwszy zaistniał jeszcze w roku 2010. Jesienią tego roku Antoni Macierewicz zarzucił wówczas ministrowi Jerzemu Millerowi, że kłamał w tej sprawie (5-11-2010):

Zdaniem Macierewicza, z dokumentów, którymi dysponuje jego zespół wynika, że Miller najpierw potwierdził, że otrzymane przez niego kopie nagrań tzw. czarnych skrzynek są "tożsame z ich oryginałem pozostającym w dyspozycji rosyjskiej", a później okazało się to "nieprawdą".

- Pan Jerzy Miller poświadczył nieprawdę stwierdzając, że to, co otrzymuje jest dokładną, wierną kopią oryginału rosyjskiego, w związku z tym najpóźniej w poniedziałek zostanie skierowany wniosek do prokuratury w sprawie poświadczenia przez pana ministra Jerzego Millera nieprawdy i utrudniania w ten sposób postępowania śledczego przez prokuraturę polską - zapowiedział poseł PiS. […]

W czerwcu tego roku media pisały, że Miller dwukrotnie udawał się do Moskwy po kopię zapisu rejestratorów prezydenckiego samolotu, ponieważ w pierwszej kopii, którą otrzymał od MAK, miało brakować 16 sekund nagrań.

Warto zwrócić uwagę na specyficzne dla tej sprawy standardy rzetelności. Bo cóż to znaczy „miało brakować”? Jeśli brakowało – to dlaczego zapewniano nas, że skrzynki niepotrzebne, bo mamy wierną kopię? I czy nie rodzi to podejrzeń o fałszowanie dowodów?

Dwa miesiące później pojawia się zadziwiająca informacja: „Jerzy Miller przywiózł nowe zapisy z czarnych skrzynek” (13-01-2011):

Czy wreszcie poznamy całą prawdę o katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku? Jest na to szansa. Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller (52 l.) wrócił wczoraj z tajnej wizyty w Moskwie. Oficjalnie nie podano, po co tam pojechał. Ale jak się dowiadujemy, szef MSWiA przywiózł z Rosji nowe zapisy z czarnych skrzynek.

Dopytywany przez dziennikarzy w Sejmie minister tłumaczył, że poleciał do Rosji po nowe kopie zapisów czarnych skrzynek. Jedna z płyt z nagraniem miała bowiem usterkę. Dlatego w jego obecności Rosjanie odpieczętowali czarne skrzynki i jeszcze raz skopiowali ich zapis.

Na czym polegała „usterka” - nie podano. Może tym razem nagranie było za długie...?