W toczącej się wojnie punkt zdobywa Rosja.Władimir Putin udał z oficjalną wizytą do Chin. Rozmowy mają dotyczyć współpracy gospodarczej (w tym kontraktu gazowego). Głos Rosji spekuluje, że tematem rozmów będzie także współpraca wojskowa. Zakończenie tej informacji jest zdumiewające: Kiedy międzynarodowe normy prawne ulegają rozmyciu, a prawne standardy przestają być ogólnie przyjętymi, znaczącym argumentem staje się siła wojskowa. Rozumie to i Pekin, i Moskwa. Na tle zaostrzenia się różnicy zdań pomiędzy różnymi ośrodkami siły, Chiny i Rosja są po prostu skazane na rozszerzenie i pogłębienie współpracy w sferze wojskowo-technicznej. Ten kierunek kontaktów dwustronnych może zagwarantować bezpieczeństwo sojuszu handlowo-przemysłowego dwóch największych mocarstw współczesności. Ciekawe jakie mocarstwa mają na myśli?
W tym samym czasie amerykańskie władze oskarżyły pięciu hakerów pracujących dla chińskiego rządu (oficerów chińskiej armii) o kradzież amerykańskich tajemnic handlowych. Trudno uwierzyć, że to tylko zbieg okoliczności. Fachowe pisma pisały już ponad rok temu o cybernetycznej „zimniej wojnie”. Na przykład Digital Trends z lutego 2013 omawia raport który informuje o setkach terabajtów skradzionych danych z największych amerykańskich korporacji (poniższa grafika ma obrazować stan „zimniej wojny cybernetycznej):
Obecne oficjalne oskarżenie o cyber-szpiegostwo ma więc przede wszystkim propagandowe znaczenie. Dyrektor FBI mówi o stanowczej wojnie z cyberprzestępcami, w której ten akt oskarżenia ma być ważnym krokiem. Wygląda to jednak wyjątkowo mało przekonująco. Można to zinterpretować w ten sposób: przegrywamy, więc przynajmniej was oskarżymy. Takie gesty mogą mieć znaczenie dopiero wówczas, gdy przełożą się na decyzje biznesowe amerykańskich korporacji.