Trybuna Ludu komentując wzrost cen węgla pisze: „Jeszcze kilka miesięcy temu trudno było szukać nawet śladów obecnego optymizmu na rynku węgla”.

Tymczasem w artykule ze stycznia 2015 (http://www.argumenty.net/1502) czytamy:

Ceny węgla są skorelowane z ceną ropy.  Analiza dr inż. ZbigniewaGrudzińskiego prowadzi do jednoznacznych wniosków:"Pomimo tak dużych zmian na rynkach surowców energetycznych, korelacje cen węgla CIF ARA i ropy naftowej są wysokie. Wyznaczone równanie regresji pozwala – z pewnym przybliżeniem – oszacować cenę węgla energetycznego przy danym poziomie cen ropy naftowej". [...] Jest dość oczywiste, że ceny surowców muszą pójść w górę […].

Żeby było jasne: obecne ceny węgla to dopiero powrót do cen sprzed półtora roku. Wtedy „Trybuna Ludu” - tak jak i inne propagandowe pisemka biadoliła nad niedolą górnictwa do którego trzeba dopłacać. Teraz piszą, że „czarne paliwo znów staje się czarnym złotem”.

Strategiczne decyzje dotyczące przyszłości polskiej energetyki to największe wyzwanie przed jakim stoi nowy rząd. Sytuacja jest bardzo trudna z uwagi na rekordowo niskie ceny surowców energetycznych, spadek popytu na węgiel oraz sytuację finansową polskich kopalń.

Autorzy raportu „Polska energetyka na fali megatrendów” uważają, że rząd nie ma wielkiego pola manewru, gdyż próba budowy energetycznej przyszłości w oparciu o wzorce z minionej epoki nie ma szans w zderzeniu ze światowymi trendami, które idą w zupełnie innym kierunku, nie oglądając się na plany polskiego rządu.

Wśród tych megatrendów wymienia się redukcję CO2, rozwój OZE, większa dbałość o środowisko ze strony społeczeństwa, spadek znaczenia kopalin, wzrost energetycznej efektywności, oraz zmiany rynkowe związane z rozwojem energetyki rozproszonej.

Bez wątpienia największy wpływ na kształtowanie trendów w światowej gospodarce mają obecnie Chiny. Polityka chińskich władz jest przedstawiana jako realizacja hasła „wszystko, tylko nie węgiel”: Przynajmniej do pewnego momentu władze Chin stawiały na modernizację sektora, w końcu w ciągu ostatnich 10 lat inwestycje w sektor węglowy wyniosły około 500 mld dol. W grudniu zapadła jednak najbardziej radykalna z dotychczasowych decyzji – trzyletni całkowity zakaz budowy nowych kopalń węgla. Jak oświadczył szef narodowego urzędu ds. energii (NEA) Nur Bekri, powodem jest konieczność eliminacji nadwyżki węgla oraz zwiększenia produkcji i zużycia energii z innych źródeł. W związku z oczekiwaną nadprodukcją energii preferowana będzie ta zielona i niskoemisyjna.

W Polsce jest realizowany podjęty jeszcze przez rząd Ewy Kopacz (w czasie kampanii wyborczej) program ratowania górnictwa. Sprowadza się on do integracji sektora energetycznego z górnictwem. Nastąpiła wielka wyprzedaż węgla z Kampanii Węglowej. Zwały w kopalniach zmieniły się na zwały w elektrowniach, które mają wielkie zapasy tego surowca.

Podczas gdy oczy całego świata są skierowane na Ukrainę, nadal trwają negocjacje kontrowersyjnej umowy o wolnym handlu między USA i UE. W trakcie trwającej w dniach 2-6 lutego rundzie negocjacji, rozmawiano między innymi o energetyce. Reprezentujący teoretycznie polskie interesy Bogdan Janicki z Central Europe Energy Partners mówił: Firmy energetyczne z regionu postrzegają TTIP jako szansę na przyszły rozwój handlu między Unią i USA. – Ameryka ma tanie surowce. Interesuje nas więc nielimitowany w obie strony dostęp do tych surowców, szczególnie do ropy i gazu. [...]

Na razie wewnętrzne bariery uniemożliwiają producentom ropy i gazu z USA ich eksport. Nie dotyczy to taniego amerykańskiego węgla, którego rocznie kraje Unii importują 103 mln ton (dane za 2013 r. z raportu firmy doradczej Triple Consulting). W ciągu dekady import węgla z USA do Europy wzrósł aż o 18 proc. dzięki stosowaniu zerowej stawki celnej.

Prawdziwym wyzwaniem dla negocjatorów TTIP może się okazać sprawa emisji dwutlenku węgla. Tu między stronami jest bowiem przepaść. Unijna emisja na głowę obywatela jest ponad dwukrotnie niższa od tej w USA (7,35 kg do 16,55 kg w 2013 r.). A redukcja, która jest w Unii wyśrubowana do 40 proc. w ciągu 40 lat, drogo kosztuje europejskie firmy (ok. 600 dol. za tonę emisji CO2). – To daje amerykańskiemu przemysłowi, nieponoszącemu wysokich kosztów redukcji, bardzo dużą przewagę nad unijnym.

Niskie ceny węgla po Kompanii Węglowej uderzyły także w Jastrzębską Spółkę Węglową, która jest jednak w zupełnie odmiennej sytuacji, bo to spółka giełdowa. Znowu próbuje się całą winę za zaistniałą sytuację zwalać na związki zawodowe. Tak jakby to one zaczęły wojnę ekonomiczną z Rosją, drenując wcześniej swoją firmę z kapitału do granic możliwości.

Dlaczego największe bogactwo Polski jest przez rządy III RP traktowane jako największy problem? Dlaczego jednym z celów polskich władz po 1989 roku stało się zniszczenie polskiego górnictwa? Być może był to jeden z aspektów polityki „brzydkiej panny na wydaniu”. Tadeusz Mazowiecki wspomniał kiedyś w którymś z wywiadów, że nasi „przyjaciele” z zachodu martwią się, że Polska dysponująca tanią energią może stanowić zagrożenie dla ich gospodarek. Sposoby, którymi próbowano temu zaradzić opisuje dr Wojciech Błasiak w tekście "Jak niszczono górnictwo węgla kamiennego w III Rzeczpospolitej". Jedną z szokujących informacji w tym tekście jest ta o wprowadzeniu podatku eksportowego w wysokości 80%. Pisał o tym ostatnio Robert Gwiazdowski „Czarne złoto”, który o dziwo nie oskarża zwyczajem polskich „elit” związków zawodowych o wykończenie górnictwa. Pytanie o ten podatek padło na spotkaniu Leszka Balcerowicza z młodzieżą.

Balcerowicz wielce się wówczas obruszył odpowiadając w sposób godny profesora ekonomii: „chyba na Białorusi”:

Ewa Kopacz najwyraźniej wystraszyła się narastających protestów górników. Rząd podpisał porozumienie z górnikami: Rząd ustępuje w nim w sprawie kopalń, odpraw i osłon. Górnicy wzywają do zakończenia protestów.

Szczęśliwe zakończenie? Nie wszyscy są zadowoleni. Zawiedzenie muszą być politycy, którzy liczyli na to, że górnicy za nich „wygaszą” ten rząd (komentarz rysunkowy jednego z blogerów -zob.  źródło):

Swoje niezadowolenie wyrażają także „publicyści” (nie Thatcher, a "Kopaczer"). Z pacierza polskiego „publicysty”: i żebyś górników – nieprzyjaciół naszych jako i chłopów poniżyć raczył.

Na pewno zadowoleni mogą być związkowcy, którzy udowodnili swoją skuteczność. Wbrew pozorom, zadowolona może być Kopacz – wraz ze swoim zapleczem politycznym. Ci, którzy wyrażają niezadowolenie i tak będą na nią głosować, a ogół społeczeństwa na pewno kupi jej nowe zapewnienia. Być może także na forum UE będzie miała lepszą pozycję: no chciałam zlikwidować to górnictwo – ale sami widzicie, że z górnikami to nie przelewki.

W treści orozumienia (zob. źródłonie ma oczywiście zapisów, których nikt nie postulował:

  • większej przejrzystości działania spółek węglowych (i generalnie spółek skarbu państwa), planu ostatecznego pozbycia się „mafii węglowej”;

  • deklaracji dotyczących rozwoju polskiej energetyki i integracji jej z branżą górniczą (jest zapowiedź dialogu na ten temat);

  • planu działań zmierzających do likwidacji ujawnionych patologii, dogłębnej analizy sytuacji i wyciągnięcia wniosków w postaci „dobrych praktyk” w spółkach skarbu państwa;

  • strategii realnej naprawy opartej na dogłębnym zbadaniu przyczyn przyczyn złej sytuacji spółki;

Niestety zasadne są obawy, że zadowolone ze swych „osiągnięć” strony konfliktu będą nadal udawać, że problem górnictwa sprowadza się do „uratowania” czterech kopalń i ochrony miejsc pracy.

Problem polskiego górnictwa wygląda zupełnie inaczej, jeśli popatrzymy na niego z szerszej (globalnej) perspektywy. Możemy przy tym przyjąć jedną z trzech koncepcji współczesnego świata:

  1. Poszczególne państwa współdziałają (konkurują lub kooperują) w ramach uczciwej gry rynkowej. Globalny ład jest zagrożony jedynie przez jakieś wrogie siły (islamistów, Putina), których motywy możemy oceniać jedynie w kategoriach moralnych: to źli ludzie są.

  2. Oczywistą alternatywą dla oficjalnej interpretacji zdarzeń (opisanej powyżej) jest teoria globalnego spisku. Jeśli w internecie poszukamy hasła NWO (lub „nowy porządek świata”), znajdziemy tysiące takich opisów, układających się w jedną całość: ktoś (prawdopodobnie Żydzi) knuje, aby stworzyć rząd światowy i zniewolić wszystkich ludzi.

  3. Żyjemy w okresie nie wypowiedzianej wojny, która ma charakter globalny (III Wojna Światowa). Toczy się ona przede wszystkim na polu gospodarczym (wojna ekonomiczna), choć walczące strony nie unikają też militarnego zaangażowania.

Ad 1.

Wersja oficjalna ma tylko jedną słabość, którą można łatwo zażegnać. Wrogowie budowanego ładu nie zgadzają się z naszym oficjalnym opisem. Na przykład zło Putina ma polegać głównie na tym, że chce odbudować imperialną pozycję swego kraju. On zaś mówi, że broni swego kraju przed agresją NATO, której celem jest izolacja i rozpad Rosji. Polski „patriota” zwalczy szybko wątpliwości (jakie mogą się zrodzić na podstawie wypowiedzi różnych polityków „jasnej” strony). Ruska propaganda i tyle. Dla czystości argumentacji możemy się z tym zgodzić – o ile oczywiście taka koncepcja dobrze wyjaśnia rzeczywistość.

Ad 2.

Teoria globalnego spisku ma dwie słabości. Pierwsza na charakter metodologiczny. Tropiciel spisków bierze zazwyczaj na warsztat jedno wydarzenie lub wypowiedź i buduje w oparciu o własne domniemania taką interpretację, aby osiągnąć założony cel. Na przykład z wypowiedzi Sorosa „założyłem fundację na Ukrainie, zanim Ukraina uniezależniła się od Rosji. Działa ona od tego czasu i odegrała ważną rolę w obecnych wydarzeniach” buduje się tezę: „węgierski Żyd George Soros przyznał się publicznie do odpowiedzialności za zamach stanu i masowe morderstwa na Ukrainie”. Drugą ważną słabość teorii globalnego spisku możemy określić terminem „ahistoryczność”. Taki spisek przeczyłby temu, co wiemy o historii ludzkości. Większość ludzi nie jest w stanie w pełni i bezwarunkowo oddać się czynieniu zła. Potrzebują jakiejś idei, która uzasadniałaby ich działania. Nawet Hitler wierzył w misję obrony cywilizacji i wyższość germańskiej rasy. Jaka idea poza żądzą władzy przyświeca osobom kierującym planem NWO? Kim oni są? Skąd się biorą możliwości realizacji ich planów? Zwolennicy globalnego spisku wskazują na różne poszlaki. Na przykład „Wielka szachownica” Brzezińskiego jest traktowana nie jako próba opisu globalnej polityki, ale strategia podboju. Teoria globalnego spisku jest wdzięcznym polem do eksploracji dla pisarzy i filmowców, ale bardziej zaciemnia ona obraz, niż coś wyjaśnia. Nie stanowi spójnej i jasnej alternatywy dla wersji oficjalnej.

Ad 3.

Współczesny świat uległ daleko idącej profesjonalizacji. Profesjonalizm jest przy tym rozumiany także w ten sposób, że czynimy co do nas należy, bez dywagacji na temat szerszego kontekstu sprawy. Menadżer dba przede wszystkim o rozwój firmy, bankier o zyski banku, a polityk o dobro społeczeństwa w imieniu którego występuje. Polityk, który chce być mężem stanu, rozwiązuje pojawiające się problemy, kierując się „racją stanu” – czasem nawet wbrew swoim przekonaniom. Przy takiej organizacja społeczeństw występuje problem przeciwdziałania degeneracji systemu. W przeszłości można było odwołać się do zasad religijnej etyki, wolnej prasy czy niezależnych naukowców. Obecnie religia jest marginalizowana (tolerowana jest jedynie w formie osobistych poglądów), a wolność prasy i niezależność badań naukowych są zagrożone dominacją pieniądza. Wady systemu (który stał się globalny) mogą sprawiać, że działający w dobrej wierze ludzie nie są w stanie uniknąć narastających konfliktów. Jednak odkrycie tych wad, prowadzących do patologii, wymaga sporego wysiłku i interdyscyplinarnej wiedzy.

Który z tych opisów najlepiej pasuje do rzeczywistości? Pierwszy jest tożsamy z telewizyjnym „przekazem dnia”. Odrzucając go, musimy przyjąć, że świat świat jest bardziej złożony. Teoria „globalnego spisku” jest także intelektualnie jałowa i przy odrobinie wysiłku można ją sprowadzić do trzeciego sposobu opisywania świata – poprzez systemowe problemy, którym nie umiemy zaradzić. Jakie to są problemy – o tym poniżej.

Istnieje prosty sposób naprawy polskiego górnictwa. Słowa „prosty” można w tym wypadku użyć w odniesieniu do koncepcji, ale nie samej realizacji.Realizacja wymagawiele zaangażowania i determinacji.

Koncepcja naprawy jest oparta o ideę klastrów przemysłowych(Industrial Cluster).Przekonanie, że polityka gospodarcza powinna się opierać na klastrach jest obecnie dość powszeche.UE w swych programach sprzyja budowaniu klastrów. Stworzenie Górnośląskiego Klastra Przemysłowego jest więc możliwe w zgodzie z politykami UE.

Zamiast opisywać szczegółowo jak może to być zrealizowane, przejdę od razu do wyjaśniania poprzez płynące z tych działań korzyści:

  1. Klaster łączy ze sobą przedsiębiorstwa z różnych branż. Możliwe jest więc wypracowanie wspólnej strategii rozwoju.Można też podjąć wspólne inwestycje i wspólne prace badawcze. Te związki mogą być bardzo luźne. De facto można stwierdzić, że na Śląsku taki klaster funkcjonuje. Przykładem wspólnych działań jest utrzymywanie Centralnego Ośrodka Ratownictwa Górniczego.Można w analogiczny sposób zbudować urząd certyfikujący urządzenia do zastosowań podziemnych, ośrodki badawcze (wdrożenie gazyfikacji węgla) itd...

  2. Klaster sprzyja powiązaniom kapitałowym. Tworzenie takich powiązań ułatwia inwestycje (zwłaszcza innowacyjne), czy wypracowywanie zgodnych strategii rozwoju. Generalnie taka struktura może być dużo bardziej stabilna niż pojedyncze przedsiębiorstwo. To z kolei otwiera szereg możliwości związanych z ubezpieczeniami (w tym ubezpieczeniami społecznymi). Łatwiej bowiem dywersyfikować ryzyko.

  3. Klaster stanowi o wiele silniejszego partnera dla władz wszystkich szczebli.Ma to swoje plusy i minusy. Dla polityków, którzy w związkach zawodowych widzą całe zło i tylko zło – powstanie silniejszej struktury może być problemem. Jednak luźne powiązania i otwartość działania wymagane w przypadku współpracy w klastrze sprzyjają wypracowywaniu optymalnych propozycji. Na pewno taki klaster byłby w stanie wypracować lepsze strategie rozwoju branży, niż ministerialni eksperci, którzy gro czasu muszą poświęcić na zdobycie wiedzy, jaka w klastrze jest dostępna.

  4. Klaster stanowi wielką siłę marketingową. Koordynator klastra występując w imieniu wszystkich uczestników dysponuje wiedzą i możliwościami, aby przeciwdziałać destrukcyjnym działaniom. Może na przykład sądownie wymóc sprostowanie nieprawdziwych opinii, na których opierają się niestety rządzący. Trudno zrozumieć co kieruje ludźmi wypisującymi jakieś niestworzone rzeczy opierając się na wróżbach. Uczciwie można powiedzieć, że nie wiadomo jaka będzie cena węgla za rok. A bez tego podstawowego parametru trudno wyrokować o „trwałej nierentowności” kopalni.

  5. Klaster jest strukturą „lekką”. Koszty działania koordynatora klastra mogą być pomijalne w zestawieniu z działaniem holdingu. Sieć powiązań może pozwolić funkcjonować w klastrze nawet przedsiębiorstwom składającym się z jednej kopalni. Może to pozwolić na likwidację patologii i optymalizację struktur zarządczych.

  6. Klaster jako dogodne narzędzie polityki przemysłowej ułatwi optymalne wykorzystanie wsparcia z UE. Powiązania kapitałowe o których mowa powyżej można także wykorzystać do interwencji rządowych, bez naruszania zasad konkurencyjności. W szczególności można dokonać oddłużenia górnictwa, by umożliwić start przedsiębiorstwom z „czystym kontem”.

Wszystkie te własności klastrów są dość oczywiste i ich występowanie potwierdzają praktyczne działania.

Jednak wbrew pozorom polityka klastrowa jest trudna. Dlaczego? Jedną z głównych przyczyn może być to, że u nas  nadal króluje myślenie branżowe. Owszem – jakaś „polityka klastrowa” jest przygotowywana i realizowana.  Klastry powstają także na Śląsku. Jednak te działania nie obejmują podstawowych dla funkcjonowania regionu działalności: wydobycia węgla!  W aktualnej „strategii” rozwoju wpisano co prawda wśród regionalnych specjalizacji „Technologie dla energetyki i górnictwa”, ale mieści się pod tym hasłem technologie spalania węgla, czyste technologie węglowe, ogniwa paliwowe, wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych i odpadów, składowanie CO2, technologie procesowania gazów, rozpoznanie i ochrona zasobów węgla. Dla fedrowania węgla miejsca tu nie ma!!!  Dlaczego? Bo klaster musi być „innowacyjny”. W normalnym biznesie innowacyjność rodzi się przy okazji podstawowej działalności, która zapewnia stabilne działanie. Twórcy „polityki klastrowej” w Polsce widzą to inaczej. I to trzeba zmienić!

1. Zła polityka państwa.

Prof. Jędrysek: Mamy ponad 80% zasobów węgla kamiennego Unii Europejskiej, a z roku na rok wydobycie spada przy generalnie rosnącym imporcie. Współczynnik nagromadzenia zasobów (zasoby/powierzchnia) wynosi dla Polski około 47000 a dla reszty Unii Europejskiej około 700 – to daje około 60cio kronie większe nagromadzenie węgla u nas w stosunku do pozostałej części Europy. To my powinniśmy być surowcowo-energetyczną Szwajcarią Europy. Tymczasem, Polska jest jedynym istotnym producentem węgla na świece, który od 2000 r. zmniejszył produkcję ale nie konsumpcję węgla kamiennego. Jednocześnie, dziś importowany węgiel stanowi blisko 20% rynku w Polsce, w tym większość rynku detalicznego a więc jedynego dochodowego. Śląskie kopalnie na sprzedaży węgla w I półroczu br. straciły ponad 1 mld złotych. Geniusz zdymisjonowanego premiera Tuska w mordowaniu polskiego węgla rozpoczętego przez premiera Buzka (a wzmacnianego przez jego brukselskie zaangażowanie w politykę klimatyczną UE) polega na tym, w mojej opinii, że z największego bogactwa zrobił największy problem.

Każdy górnik implikuje powstanie około od 3 do 6 miejsc pracy, zw. branżach zupełnie odległych takich jak np. produkcja nieprodukowanych ciągników, statków, wagonów, ciężarówek…. Skoro zaś każdy górnik implikuje powstanie przyjmijmy np. 5 miejsc pracy to oznacza utrzymanie rodzin, a więc około 20 osób. Idąc dalej – zwiększenie zatrudniania w górnictwie o 10 tys. da blisko 50 tys. miejsc pracy i utrzymanie dla może 200 tys. Polaków – to mniej więcej spadek bezrobocia o 1%, albo powrót 10 % emigrantów. Oceniam potencjał wzrostu zatrudnienia w polskim górnictwie w ciągu 5 lat, na około 50 tys. – oznaczałoby to poprawienie bytu może nawet miliona Polaków.

Spadek cen surowców energetycznych to doskonały pretekst do rozpoczęcia likwidacji polskiego górnictwa, która po podpisaniu „paktu klimatyczngo” było tylko kwestią czasu.

Na Śląsku strajki: we wszystkich, czternastu kopalniach należących do Kompanii Węglowej przeprowadzone zostaną masówki. Liczba górników, którzy protestują pod ziemią przekroczyła już 1000 osób.

Politycy wzywają premier do „stanowczości”. Tymczasem Zbigniew Ziobro proponuje przekształcenie nierentownych kopalń w spółki pracownicze: Zwracamy się do pani premier Ewy Kopacz, by oddała kopalnie górnikom za przysłowiową złotówkę, bo jeśli mówi, że kopalnie należy zlikwidować, co będzie kosztować podatników 2 mld zł ze względu na program osłonowy, to lepiej zamiast tego oddać te kopalnie do dobrego zarządzania spółkom pracowniczym.

A oto powody dla których to nie jest dobry pomysł:

  1. Pewnie najmniejszym, co nie znaczy, że łatwym problemem byłoby wydzielenie kopalni ze struktury spółki. Nie chodzi tylko o operacje księgowe, ale wiele systemów, dzięki którym przedsiębiorstwo funkcjonuje. Począwszy od systemów bezpieczeństwa a na powiązaniach z sieciami handlowymi skończywszy.

  2. Poza licznymi wadami, duże przedsiębiorstwa wydobywcze – takie jak Kompania Węglowa – maja poważne atuty: wykorzystanie efektu skali. Czy pojedyncza kopalnia miałaby szansę w takim starciu? Gdy rząd zacznie częśćiową likwidację górnictwa, to czy nie zrobi tego w sposób chroniący w pierwszym rzędzie państwowe molochy? Bo przecież po podpisaniu „paktu klimatycznego” ta likwidacja jest celem oczywistym.

  3. Z powyższymi problemami zapewne można sobie poradzić, ale znalezienie dobrego menadżera, który podjąłby się tego zadania nie byłoby łatwe. Potrzebna jest nie tylko umiejętność zarządzania olbrzymią i nietypową oranizacją, ale i wiedza jakiej nie sposób znaleźć u polskich teoretyków, sprawnych w przepisywaniu treści z liberalnych pism amerykańskich. Może najprościej byłoby skorzystać z pomocy Niemców. Tylko że to Niemcy......

  4. Aby dać szansę kopalniom, państwo musiałoby pozwolić im funkcjonować bez garbu zadłużenia. Pomijając nawet przypuszczenia, że te długi są celowym obciążeniem górnictwa (ciągną się one od dziesięcioleci i są w jakijś części wynikiem działania państwa), powstanie niebezpieczny (dla rządzących) precedens. A nuż im się uda? Co wtedy zrobić? Jak przekonać społęczeństwo do konieczności likwidacji reszty górnictwa?

  5. Nie po to Balcerowicz i jego ludzie stoczyli heroiczny bój ze zwolennikami idei uwłaszczenia pracowników, aby teraz zbaczać z wytyczonej przez „ojcó złożycieli” III RP drogi. Te kilkadziesiąt tysięcy górników można poświecić dla sprawy.

Na kopalni w zależności od jakości i innych czynników urobek kopalń kosztuje 200-500 zł za tonę. Według Ministerstwa Gospodarki cena zbytu węgla wynosi około 300 zł/tonę (dane z roku 2013).

Jak twierdzą eksperci, problemem górnictwa jest niska efektywność i koszty pracy. Jeśli ktoś nie wierzy ekspertom, to może samodzielnie wykonać obliczenia. Tak jak Jan Bluz – redaktor Money.pl. Co m u wyszło? Pensja górnika pracującego na dole kopalni oscyluje w granicach 3000 zł na rękę i to pod warunkiem, że przychodzi do pracy w dwie niedziele w miesiącu. Warto dodać, że nowo przyjęty górnik, który nie decyduje się na pracę w niedziele, zarabia miesięcznie od 1500 do 1800 zł na rękę. Za pracę z narażeniem życia i powodującą szereg problemów zdrowotnych.

Ernest Skalski (jeden z twórców Gazety Wybiórczej – co nie jest bez znaczenia) zauważa:

Wypadki, w tym śmiertelne, bywają w transporcie, budownictwie, na roli. Nikt jednak nie postuluje, by likwidować czy choćby ograniczyć te branże. A górnictwo węglowe podlega dyskusji i słusznie. Katastrofa w KWK Mysłowice nałożyła się na kolejne zaostrzenie permanentnego kryzysu branży.

Tekst Skalskiego jest doskonałym przykładem manipulacji zgodnie ze schematem: Jeśli chcemy uderzyć w X, to robimy konstrukcję P=>(X, W2, W3....).
Nie jest ważne, że w tm zestawie (X, W2, W3....) najmniej znaczące może być X. Nikt nam kłamstwa nie zarzuci.
U redaktora Skalskiego X brzmi następująco: "zgraję nierobów i pasożytów, jakimi są niezliczeni bonzowie niezliczonych związków i związeczków zawodowych w tej branży. Żeby pokrywał utracone korzyści wynikające z zakupów sprzętu dokonywanych za łapówki przez prezesów i dyrektorów. A przy tym, byśmy byli pośrednio obciążani wynajmowaniem autokarów dla wandali, którzy przyjeżdżają by demolować nasz wspólny dobytek."

 

Krzewiciele idei likwidacji polskiego przemysłu nie przepuszczą żadnej okazji. Jeden z komentarzy trafnie to podsumował: Znowu parę trupów lub ciężko poparzonych ofiar na talerzu rzucili.
Parę dziennikarzy może dzięki temu może napisać znowu parę bezsensownych wierszówek, parę ryjów udających polityków może znowu pokazać swe ryje ciągle pokazywane od 20 lat i wykwiczeć wyświechtane kwiki w telewizji wypełniając kilkanaście godzin ramówek, blogerzy w internecie też mają satysfakcję, i mogą sobie potrolować bezsensownie w internecie.
Co ta Polska znaczyłaby bez trupów. Dawajcie nowe dostawy jeszcze. Bo bez trupów - o czym tu kwikać
.

Górnicy poza fedrowaniem węgla potrafią bić się o swoje. To jedna z ostatnich branż gospodarki z silnymi związkami zawodowymi. A że na dodatek to branża kluczowa dla naszej gospodarki i w dużej części jeszcze nie „sprywatyzowana”, argumentów im nie brakuje. Gdy determinacja rośnie (tak jak tym razem), rząd zazwyczaj obiecuje pomoc, co nie wszystkim się podoba. Tak orzekli dziennikarze telewizyjni i na dowód pokazali Balcerowicza. Ten zaś jak zwykle tonem człeka oświeconego orzekł: nierentowne kopalnie trzeba zamknąć. Muzyka dla uszu liberałów.

Wczoraj dziennikarzom TVP Info przyszło do głowy, żeby o zdanie zapytać kogoś, kto ma z górnictwem do czynienia. Padło na prof. Piotra Czaję z AGH. On zaś mówi tak: to jest dylemat człowieka, który ma pietruszkę zasadzoną w ogródku. Do jej wyhodowania trzeba trochę pracy, a czasem trzeba też dopłacić (na przykład kupując nawóz). Ale zawsze jej wyrwanie będzie dla nas tańsze, niż pójść na rynek i kupić. My mamy węgiel, umiemy go wydobywać i znamy koszty. Inne źródła energii to wielka niewiadoma. O dziwo drugi z zaproszonych gości zgodził się łaskawie z profesorem Czają. Dziwne jest to dlatego, że tym gościem był jakiś młodzieniaszek z FOR – czyli fundacji założonej przez Leszka B. Zastrzegł on jedynie, że rząd powinien zdecydować, czy rzeczywiście górnictwo jest dla nas strategicznie ważne (co zdaje się Donek już orzekł, a nowa premiera potwierdziła – ale dzieci nie muszą o tym wiedzieć).

 Zdesperowani górnicy protestują przeciw zamykaniu kopalń i importowi taniego węgla z Rosji. Politycy PiS apelują o embargo na rosyjski węgiel. Liberałowie marzą o tym, by przynajmniej raz to rząd zaczął gnębić górników, zamiast się ich bać. W środowisku polskich ekonomistów trwa ożywiona dyskusja na temat strategii rozwoju górnictwa. To oczywiście żart. Polscy ekonomiści nie są od takich pierdół. Co najwyżej mogą dla fundacji Balcerowicza zrobić wypracowanie ukazuujące jak dużo do górnictwa dopłacamy. Kiedyż Pietrzak żartował z komuny: rząd dopłaca do górnictwa, hutnictwa, rolnictwa, wszystkiego.... - skąd bierze nie wiadomo. Teraz sytuacja się zmieniła i już wiadomo skąd bierze. Z banku oczywiście. Episkopat Polski pracuje nad reformą pacierza - mają być uwzględnione podziękowania dla bankierów.

Dyskusję na temat kosztów polskiego węgla wywołał jeden z blogerów, analizując przyczyny dla których węgiel jest drogi. Patrząc na ostatnie 25 lat polskiej gospodarki nietrudno zauważyć, że często trudności pojawiają się w branżach gospodarki, na które przychodzi czas „prywatyzacji”.

W Orzeszu ma postać owa kopalnia węgla. Jak informuje były wiceminister Jerzy Markowski, inwestorem ma być niemiecka spółka giełdowa HMS Bergbau AG. Kopalnia zatrudni 1500 osób i stworzy „alternatywę dla węgla importowanego”.

 

Ta wiadomość rodzi nieco wątpliwości.

 

Czy jednak „alternatywą dla węgla importowanego” nie może być węgiel zalegający składy funkcjonujących na Śląsku kopalń? A co z innymi inwestycjami, które w okolicy Orzesza zapowiadał Jerzy Markowski? Jako prezes należące do imperium Kulczyka spółki Markowski dwa lata temu twierdził, że jeden z najbogatszych Polaków, Jan Kulczyk, wybuduje na Śląsku dwie kopalnie! Wydobywany pod Orzeszem węgiel będzie wykorzystywany w elektrowni miliardera.

 

Rok temu w wywodach na temat „Zagraniczny kapitał szansą dla polskiego węgla” Orzesze pojawia się w kontekście inwestycji Australii i Indii.

 

 Dlaczego zakazuje się stosowania broni jądrowej? Przecież statystycznie rzecz biorąc od tej broni zginęło bez porównania mniej ludzi, niż od broni konwencjonalnej. Każdy rozsądny człowiek rozumie, że taka argumentacja jest absurdalna. W analogiczny sposób niejaki Łukasz Turski lobbuje od wielu lat za elektrowniami jądrowymi. Ostatni tragiczny wypadek w Turcji nie uszedł jego uwadze i nikt mu nie zarzuci, że uprawia politykę na grobach – to profesor jest wszakże.

Gdyby nauka w większym stopniu korzystała z internetu, to niewątpliwie pan Łukasz Turski zyskałby sobie miano trolla (w każdym razie nie znalazłby wielu ludzi, którzy traktowaliby poważnie takie „wykwity intelektu”, jak teza, że będziemy rozmawiać o bezpieczeństwie elektrowni, gdy ona powstanie).

Na szczęście pragmatyzm Donalda Tuska sprawia, że za budowę elektrowni jądrowych zabiera się on z równym zapałem jak do wprowadzenia waluty euro w roku 2012 ;-). Tymczasem Polska rozwija energetykę węglową, korzystając z korzystnej sytuacji politycznej (groźba zastopowania inwestycji przez biurokratów z Brukseli jest niewielka, a pognębieni zimą stulecia i chłodną wiosną wyznawcy GLOBCIO trochę przycichli).

O szansach i zagrożeniach dla polskiego górnictwa pisze forsal.pl w artykule o nieco populistycznym tytule „Nikt nie chce polskiego węgla...”. Polskie inwestycje w energetyce sprawiają, że za kilka lat popyt na węgiel może być bardzo duży (stąd już obecnie popyt na koncesje wydobywcze ;-)). Szkoda, że te inwestycje są trochę spóźnione, ale wszyscy pamiętamy jak gorące były poprzednie lata.... ;-).

Warto też przeczytać komentarze pod wskazanym artykułem, gdyż jest to dobre świadectwo spustoszenia, jakie media robią w umysłach Polaków.

Więcej na ten temat pisaliśmy przy okazji demonstracji górniczych: W kopalniach "planowane przestoje".

Górnicy zostaną przekwalifikowani na inżynierów: bo „do jądrówki potrzeba tysięcy inżynierów”. To oczywiście żart. Ale trudno traktować poważnie tego typu wypowiedzi. Jak zauważa prof. Mirosław Dakowski: Nie ma na uczelniach, w mediach oficjalnych, uczciwej dyskusji o kosztach, bezpieczeństwie i potrzebie EJ dla Polski. Jest jedynie propaganda pro-jądrowa, ostatnio popierana przez wszystkie partie będące w sejmie.

Tekst prof. Dakowskiego ujawnia, że propagandysta Trybuny Ludu bezprawnie używa tytułu profesorskiego, reasumując: Jaki „profesor” – taki poziom jego argumentów.

 

Na ilustracji uran – z Wikipedii

Kiedy w 1980 roku strajkowali górnicy, rządowa telewizja informowała, że w kopalniach mamy do czynienia z przestojami. Teraz sytuacja się odwróciła. To górnicy chcą fedrować, a rząd ogłasza przestoje (w zasadzie to nie rząd, ale zarząd – ale w państwowej firmie to prawie to samo).

Zadziwia postawa ministra gospodarki, który mówi prawie-prawdę na temat górnictwa:

  • „Dzisiaj, przy spadku ceny rubla i hrywny (...) trzeba się spodziewać, że z kierunku wschodniego będzie dodatkowy jeszcze impuls taniego - dużo tańszego niż szczególnie w śląskim górnictwie - węgla"

    Warto może by dodać, że junia pomaga Ukrainie, znosząc cło na jej węgiel?

  • „Każda tona zwiększonego wydobycia w Bogdance odbiera dwie trzecie tony wydobycia w śląskich kopalniach. Nie mogę zakazać Bogdance zwiększać wydobycia, a wydobywa więcej. Pojawiają się też inicjatywy budowy nowych kopalń, także przez kapitał prywatny"

    Czy bliższe prawdy od „pojawiają się inicjatywy” nie byłoby „rząd udziela coraz więcej koncesji”?

  • „Dzisiaj najważniejsze jest stabilizowanie zatrudnienia, racjonalność i bardzo wyraźnie przeglądanie, co z poprzednich porozumień niesie trwałe koszty i można to znieść po to, żeby górnictwo przede wszystkim zarabiało, bo tylko wtedy będzie się rozwijało"

    Niedawno informowała agencja PAP, górnictwo miało w roku 2013 430mln zysku (raportu Kampanii Węglowej jeszcze nie ma, ale prasa pisze o miliardowej stracie).