Rozwija się kryzys bankowy w Chinach. Ceniony analityk Marc Faber komentuje: Chiny nie mają „bańki kredytowej”. Mają „Gigantyczną Bańkę Kredytową”. Gospodarka chińska za ostatni kwartał 2013 wzrosła prawie 8 procent. Faber uważa, że ten wzrost był finansowany głównie nadmiernym kredytem i lepiej byłoby, gdyby był o połowę niższy. Ponoć katastrofa na miarę upadku Lehman Brothers w chińskim wydaniu zbliża się wielkimi krokami.

Faber twierdzi jednak, że nie ma się co martwić ewentualną katastrofą, bo „amerykańska Rezerwa Federalna może zawsze wesprzeć straty drukując więcej pieniędzy”. Oczywiście chodzi o straty bankierów, którzy „zainwestowali” w Chinach. Ewentualne problemy chińskich fabryk to tylko ich zmartwienie.

Chora zasada wedle której kredytowy kwit z banku jest zezwoleniem na produkcję, jest w przypadku „fabryki świata” szczególnie widoczna. Nikt się nie martwi o to, że braknie klientów na chińskie produkty, albo Chińczycy nagle przestaną je produkować. Groźba chińskiej katastrofy kryje się wyłącznie w tym, co zapisano w pamięciach bankowych komputerów.

Komisja Nadzoru Finansowego (KBF) podała, że zysk netto sektora bankowego wraz z oddziałami zagranicznymi był aż o 24,6% niższy w porównaniu z wynikiem sprzed roku. Zysk ten wyniósł za styczeń 1,3 mld zł. Ten znaczący spadek udało się osiągnąć pomimo nadzwyczajnych zysków z odsetek (wzrost o 8% - do blisko 4mld zł). Nawiasem mówiąc zysk z odsetek sektora bankowego jest za styczeń nieomal równy deficytowi budżetowemu. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby banki poprzestały na pobieraniu prowizji ....

Widząc tą bankową mizerię przypomina się anegdota o jednym z byłych już prezesów Wielkiego Banku, który mówił do pracowników zarabiających w okolicy gwarantowanego minimum: ja też chciałbym zarabiać więcej, bo akurat dom buduję...

 

Jak żyć Panie Premierze – no jak żyć?

Tymczasem kredyt w Polsce jest dwa razy droższy niż w strefie euro. Czy to jest postrzegane przez naszych polityków i ekonomistów jako problem? Raczej jako pretekst, aby poprzez wprowadzenie w Polsce wspólnej waluty umożliwić likwidację zbędnych pośredników w Polsce :-(.

 O tym jak bardzo pojawiające się ostatnio końcu wielkości Facebooka są przesadzone, świadczy ostatnia jego ofensywa. Jednym z najważniejszych obszarów działania Google i Apple jest pośredniczenie w sprzedaży aplikacji na urządzenia mobilne. Facebook słusznie zauważa, że miliony dostępnych aplikacji, to spory kłopot zarówno dla klientów, jak i producentów. Baza wiadomości o użytkownikach, jaką dysponuje Facebook jest bezcenna. Pozwala ukierunkować reklamę i modyfikować sposób przeglądania aplikacji zgodnie z upodobaniami odbiorcy. Dlatego Facebook rozwija swój sklep z aplikacjami, który może znacząco zmniejszyć obrót na przynoszących krocie serwisach konkurentów.

 

Portal forsal.pl omawia ważny artykuł Marka Buchanana "Where's Economics When We Need It” (Gdzie jest ekonomia, kiedy jej potrzeba): Sześć lat temu kryzys finansowy pokazał, że wiele powszechnie uznawanych teorii ekonomicznych ma błędne założenia. Do dzisiaj „branża” zrobiła niewiele, a nawet nic, aby te błędy poprawić. [...]

Decydenci stwierdzili, że najlepsze naukowe czasopisma ekonomiczne wciąż nie publikują badań ani nie dostarczają narzędzi, które oni, bankowcy, mogliby zastosować w swojej pracy. Dominujący styl preferuje skomplikowane matematycznie i stymulujące intelektualnie teorie zamiast prostszych, ale za to bardziej przydatnych. – Jesteśmy w stanie długiego oblężenia – wyłożył jeden z nich – w czasie którego praktyczna ekonomia, która naprawdę działa, pozostaje poza najważniejszymi czasopismami naukowymi.

Ta krytyka przypomina jako żywo walkę z „wypaczeniami” socjalizmu nieboszczki PZPR. Jeśli rację ma Paul Craig Roberts, że „wielki kapitał po prostu kupił sobie amerykańską klasę ekonomiczną”, to nie ma co liczyć na zmiany. Początkiem procesu naprawczego musi być wyznanie prawdy. A w tym wypadku musi to być zewnętrzny osąd. Na szczęście istnieje jasna alternatywa dla zdominowanych przez neoliberalizm socjopatów.

Profesor Leokadia Oręziak z SGH po raz kolejny poddała druzgocącej krytyce reformę OFE:

Rewolucję OFE zrobiono tylko w krajach spoza pierwszego świata. Czyli wszędzie tam, gdzie lobbing korporacji finansowych nie natrafił na opór świadomej klasy politycznej i elit opiniotwórczych. Niestety, również u nas.

Krytyka OFE ma mocne podstawy. Zadziwia to, że nawet ukazanie się polskiego wydania pracy, na którą Pani Profesor się powołuje nie spowodowało żadnej dyskusji. Może dlatego, że w Polsce powstał system skłaniający ludzi do nierozsądnego rozporządzania swoim mieniem. To tak, jakby jakiś przestępca obiecał dziecku cukierek tylko po to, żeby je uprowadzić. Wiadomo, że dziecko się skusi, bo nie wie, jakie nieszczęście mu ten ktoś szykuje. Z emeryturami z OFE było podobnie.

 

Zestawmy z art 286 Kodeksu Karnego:

Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Nawet tylko 5 miesięcy pomnożone przez miliony oszukanych, pokazuje gdzie jest miejsce naszych „reformatorów”.