Kolejny ważny tekst na temat azjatyckiego modelu gospodarczego opublikowano na portalu szczesniak.pl. Autor (Joe Studwell) podaje trzy kolejne kroki do sukcesu

1. Reformy rolnictwa – wysoka wydajność dzięki drobnej prywatnej własności.

2. Uprzemysłowienie powiązane z bardzo ważną rolą państwa w gospodarce.

3. System finansowy nakierowany na wsparcie dwóch pierwszych kroków.

Na tle innych tekstów dotyczących azjatyckiego fenomenu omawiany artykuł wyróżnia się tym, że z jednej strony zwraca uwagę na rolnictwo, a z drugiej system finansowy.

Autor stawia mocną tezę:

To właśnie silny związek sektora finansowego z rozwojem rolnictwa i przemysłu był podstawą sukcesu gospodarek Azji północno-wschodniej.

Podobnie jak powojenne Niemcy, Azjaci mieli sporo szczęścia: „Azjatyckie tygrysy nie były atrakcyjne dla inwestorów finansowych, gdyż preferowały dostarczanie kapitału na rozwój rolnictwa, potem przemysłu – przede wszystkim technologii. To nie było otoczenie dla anglosaskiego modelu rynków finansowych. Pomysły oferowane im w rodzaju finansowania konsumpcji, rozwoju małej przedsiębiorczości czy mikro pożyczek prowadzić mogły do sytuacji, gdy biedni ludzie sprzedają innym biednym produkty zachodnich gospodarek. To nie jest ścieżka rozwoju i dobrobytu, a utrwalania biedy”.

A można było inaczej: „Azja południowa (w odróżnieniu od północnej) zrobiła właśnie ten błąd, że za radą instytucji finansowych weszła w model anglosaskich rynków kapitałowych (np. wczesna deregulacja banków na Filipinach)”.

Dla nas pytaniem otwartym pozostaje to, na ile na naszych losach zaważyła jednostka (Leszek Balcerowicz), a na ile dominacja anglosaskich bankierów była nieunikniona.

Prezes NFZ zdecydował, że system eWUŚ (elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców) nie będzie w 2014 roku podstawą do odmowy bezpłatnych świadczeń lekarzy rodzinnych. Według Porozumienia Zielonogórskiego, od stycznia 2014 roku Fundusz chciał usunąć z list lekarzy rodzinnych ponad 3 mln rzekomo nieubezpieczonych Polaków. PZ wykazało wiele sytuacji, kiedy pacjent traci ubezpieczenie mimo posiadania uprawnień do świadczeń oraz liczne dowody ukazujące błędne informacje podawane przez eWUŚ.

 

Według eWUŚ odsetek pacjentów nieuprawnionych wynosi aż 7%. Według szacunków podawanych przed wdrożeniem systemu, miała to być wielkość o rząd wielkości mniejsza. Jeśli okaże się, że ta różnica nie jest efektem błędnego działania systemu, to mamy poważny problem społeczny. Trudno się spodziewać, że w roku wyborczym problem ten zostanie rozwiązany.

 

Wiele wskazuje na to, że rok 2014 może być w strefie euro rokiem wychodzenia z kryzysu. W Hiszpanii, Włoszech i Portugalii recesja się kończy. Wkrótce w Grecji może być podobnie. Zanosi się więc na to, że strefa euro przetrwa swój pierwszy kryzys – wbrew wróżbom Miltona Friedmana z roku 1999. Dodane w cytowanym artykule stwierdzenie „w przypadku braku elastycznej waluty, konkurencyjność można odzyskać tylko poprzez realnego dostosowania gospodarczego, takich jak redukcja pracy i płacy” może być niestety prawdziwe, ale nie wydaje się mieć cokolwiek wspólnego z Friedmanem (vide „Milton Friedman and the Euro”), który miał cechy socjopaty.

Wśród zagrożeń dla strefy euro w roku 2014, jakie wylicza businessinsider.com dominują kwestie inne niż „dopasowanie”. Wybory do PE mogą sprawić przesunięcie w kierunku eurosceptycyzmu. Zaangażowanie Niemiec w obronę strefy może wymagać ponownej akceptacji przez Niemiecki Trybunał Konstytucyjny. Może dojść do kryzysu politycznego w Grecji zmęczonej „zaciskaniem pasa”. A wreszcie – może wystąpić deflacja.

Jednak mimo wszystko „ostrożny optymizm” jest uzasadniony.

Kwestią, której amerykańscy dziennikarze nie poruszają (gdyż dotyczy całej UE, a nie tylko strefy euro) jest konflikt interesów między Wielką Brytanią a resztą kontynentu pod wodzą Niemiec. Jeśli Europa ma zbudować trwały ład gospodarczy, to musi wybrać między anglosaskim neoliberalizmem, a „kapitalizmem nadreńskim”.

Tak uważa publicysta Bloomberga Stephen Mihm (Bitcoin Is a High-Tech Dinosaur Soon to Be Extinct). Dlaczego? Bo to w istocie prywatna waluta różniąca się od znanych w przeszłości tego typu walut tylko rozwiązaniami technicznymi. Tak jak dawne waluty wyginęły wskutek monopolizacji, tak zginie bitcoin. Wiara w to, że światowe rządy pozwolą, aby bezpaństwowa waluta pozbawiła ich monopolu to „niedorzeczna fantazja”

Pytanie jednak, czy działania władz mogą być skuteczne. Bez wątpienia waluty anonimowe (takie jak bitcoin) mogą zostać administracyjnie zakazane pod pretekstem ułatwiania przestępczości. Jeśli jednak pojawi się pieniądz kryptograficzny pozbawiony tej wady, jego zakazanie byłoby w gruncie rzeczy ograniczeniem wolności gospodarczej na skalę nie znaną w kapitalizmie.

Tymczasem pojawiają się naśladowcy bitcoina (wkrótce wystartuje kolejna - „coinye west”).

Na klasycznym wolnym rynku zwycięża ten, który ma produkt najlepszy według jakichś kryteriów mających znaczenie dla kupującego. Z czasem konkurencja produktów zaczęła tracić na znaczeniu na rzecz konkurencji wizerunków. Współczesny marketing nie jest już dostarczaniem informacji o produkcie, ale przekonywaniem klienta, że jest mu ten produkt potrzebny.

W Polsce mamy jeszcze jeden (chyba najsilniejszy) rodzaj konkurencji: wygrywa ten, kto najlepiej lawiruje w gąszczu przepisów. W tej dziedzinie bez wątpienia poziom mistrzowski osiągnęła firma InPost. Jej blacha doklejana do listów (by miały odpowiednią wagę) przejdzie do historii polskiego kapitalizmu. Obecnie InPost razem z Ruchem (który już jest brytyjski) usiłują zastąpić Pocztę Polską. Konkurencyjność osiągają m.in. przez to, że ich listonosze to „przedsiębiorcy” (omijają przez to składki ZUS i urzędowe stawki za używanie własnych pojazdów).

Forbes już się cieszy: „parę dni temu Poczta Polska przegrała na rzecz prywatnej Polskiej Grupy Pocztowej organizowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości przetarg na obsługę milionów awizowanych przesyłek z sądów i prokuratur”. Dziennikarz ma nadzieję, że powtórzymy sukces TP S.A. „z której dopiero w ostatnich latach uczyniły normalną firmę takie czynniki, jak rewolucja technologiczna, nasilenie rynkowej konkurencji i starania państwowego nadzorcy”. Polacy też mają nadzieję, że tak jak płacimy najwięcej w Europie za internet (dzięki sprzedaży TP S.A. Wraz z infrastrukturą Francuzom), tak będziemy płacić krocie za usługi pocztowe. Najlepsze w tym wszystkim jest to: „Państwa dane osobowe będą przetwarzane przez administratora danych, w celu świadczenia usług, w celu archiwizacji, a także sprzedaży produktów i usług oferowanych przez spółki grupy kapitałowej Integer.pl oraz dla potrzeb działań marketingowych podejmowanych przez spółki z grupy kapitałowej Integer, samodzielnie lub we współpracy z innymi podmiotami”. Powyższy tekst pochodzi z regulaminów paczkomatów, ale zapewne firma się postara, by już wkrótce objął wszystkich Polaków. Ciekawe jak zostaną wykorzystane dane o klientach sądów i prokuratur.

Pan Rafał Brzoska jest bez wątpienia świetnym polskim biznesmenem. Ostatnio poddał wnikliwej krytyce działania Amazona, dochodząc do wniosku, że „muszą się jeszcze sporo nauczyć”. Nie jest wykluczone, że już wkrótce sieć paczkomatów oplecie nasz glob, a wtedy pan Brzoska zacznie konkurować z Amazonem także na innych polach. Jednak chyba bardziej prawdopodobne jest to, że Amazon zostanie globalną firmą, a InPost pozostanie polską firemką wymyślającą kolejne „blachy”.