Sporą sensację w mediach wzbudziła informacja o bankructwie twórcy serwisów megaupload.com oraz mega.co.nz (zobacz polskie omówienie). Kim Schmitz (znany jako Kim Dotcom) schronił się w Nowej Zelandii, ale dla FBI to nie problem. To jedna z wielu osób na świecie, która najbardziej boi się ekstradycji do USA (choć jest Niemcem i nie prowadził w USA żadnej działalności). Wrażenie robi zarówno wielkość grożącej mu kary (50 lat więzienia - czyli tyle ile można dostać w USA za ohydną zbrodnię) jak i kwota jaką wydał na prawników (10 mln dolarów). Jak widać, "sprawiedliwość" bardzo zależy od zamożności :-(.

 

Na zdjęciu (źróło) rezydencja Dotcoma w Nowej Zelandii.

 

Na początku lat 90-tych ubiegłego wieku Francja bardzo chciała wspomóc swoją firmę informatyczną Bull. Problem w tym, że uwarunkowania prawne nie pozwalały im na prostą dotację dla firmy, której udziałowcem było państwo. Pomoc biednej Polsce nie budziła kontrowersji. Więc Francja wspomogła Polskę, a ta zleciała firmie Bull komputeryzację naszego systemu podatkowego (menadżerowie Bull'a byli szczerze zdziwieni, że w ramach tej transakcji oczekiwaliśmy otrzymania działającego systemu).

 

Kilkanaście lat później Polska dokonała podobnego manewru. Kiedy w obliczu zbliżającej się zimy Rosja wstrzymała dostawy węgla na Ukrainę, Polacy pospieszyli z pomocą Ukrainie, której grosi klęska humanitarna. Przy okazji opróżniono składowiska węgla na kopalniach, a Polskie górnictwo dostało legalne wsparcie państwa.

 

Niestety jedna z tych historii jest prawdziwa, a druga to tylko mrzonki.

 

Od czasu do czasu prasę obiegają sensacyjne informacje o polskim złocie, które opuściło kraj na początku II wojny światowej. Teoretycznie wojna się skończyła, a Polska jest wolnym krajem. Czemu więc zasoby złota składujemy za granicą (jak się okazuje w Wielkiej Brytanii)?

Aby uciszyć głosy sceptyków, NIK zbadał polskie rezerwy i czy faktycznie złoto fizycznie istnieje. Wyniki opisuje Michał Żuławiński na bankier.pl („Czy polskie złoto powinno wrócić do kraju?”):

Decyzja o zmianie miejsca przechowywania nie została podjęta ze względu na fakt, że Londyn jest głównym centrum finansowym, w którym odbywa się obrót hurtowy i inwestycyjny złotem. Utrzymywanie złota w BoE stwarza większe możliwości zarządzania zasobami kruszcu, z uwagi na to, że ułatwia rozliczenie transakcji związanych z fizycznym przemieszczeniem złota w skarbcu tego banku – stwierdza NIK.

Jednak zdaniem Żuławińskiego wątpliwości pozostają: Mimo tych zapewnień, pytanie o zasadność przechowywania polskiego złota za granicą wciąż pozostaje. Skoro bowiem a) NIK zgadza się z NBP, że obrót złotem nie stanowi źródła dochodów banku centralnego b) NBP podwyższa wymogi takich transakcji, a w ostatnich latach ich w ogóle nie przeprowadza c) przechowywanie złota w Banku Anglii kosztuje, to czy aby na pewno polskie złoto nie powinno wrócić do kraju?

Szczucie Polaków przez media sprawia, że nasze demonstracje przypominają u nas kościelne procesje (chyba, że do akcji wkroczą kibice, zwani „kibolami”). Niestety w USA czytelnictwo Gazety Wyborczej nie jest duże. Skutki widać na poniższym obrazku:

Rewolta w Ferguson wybuchała z nową siłą, gdy sąd orzekł, że policja miała prawo zastrzelić nie uzbrojonego Murzyna. Byle nie nazywała go przy tym Murzynem, tylko Afroamerykaninem – bo to już jest przestępstwem i to dużym. Innym problemem USA jest brak polityka takiego, jak Jarosław Kaczyński. Godzina wymierzonej w takiego osobnika nienawiści tygodniowo na pewno rozładowałaby atmosferę.

Prawdopodobnie wskutek nacisków ze strony UE, Serbia odbierze dopiero przyznane obywatelstwo ukraińskiemu oligarsze. Belgradzki dziennik "Blic" podał, że 29-letni Kurczenko, potentat na rynku prasowym i gazowym, otrzymał serbski paszport po przyspieszonej procedurze imigracyjnej, najpewniej w zamian za obietnicę wsparcia kulejącej gospodarki Serbii milionowymi inwestycjami. Po upadku Janukowycza, Kurczenko uciekł z kraju i – jak się okazuje schronił się w Serbii. Ta historia jest po prostu szokująca. Jakim sposobem 29-letni człowiek potrafił zdefraudować miliard dolarów!!! (O taką defraudację oskarża go Ukraina). Na Ukrainie to nie jest coś niebywałego. Oto fragment bardzo interesującej zresztą charakterystyki Julii Tymoszenko (tekst powstał w roku 2010): Szacuje się, że w ciągu dwóch lat ZESU zarobiła 2,5 mld USD, a według danych „Times” nawet 6 mld GBR. Problemy z określeniem majątku Julii są implikacją przyjęcia wymiany barterowej jako formy rozliczenia, dlatego też zamożna Tymoszenko nie była ewidencjonowana w zestawieniu najbogatszych ludzi Europy Wschodniej, a poza tym pozwalało to jej na dokonywanie niezgodnych z prawem machinacji finansowych, za które dzisiaj obywatele Ukrainy nie mają do niej zbyt wielkich pretensji, gdyż niemalże każdy wpływowy polityk ukraiński jest zamieszany w tego typu działalność, dlatego też określanie literalne dzisiaj Tymoszenko przez Juszczenkę złodziejką nie robi na nikim wrażenia i wpisuje się w ukraińską kulturę polityczną.

 

Niesamowite jest to, że powrót Tymoszenko do aktywności politycznej (jest przywódcą jednej z większych partii politycznych) został uznany za triumf demokracji. Czy aby na pewno taka demokracja jest lepsza od rządów "satrapy Putina" w Rosji?