Zadziwiające jest to, że pomimo wielu przykładów nierzetelności i zwyczajnych kłamstw, GW jest nadal cenionym przez niektórych źródłem informacji. Tym razem organ Michnika puścił w obieg informację o niszczeniu projektu „Nowy Jedwabny Szlak” przez Antoniego Macierewicza. Tekst wywołał burzę we wszystkich mediach: od prawa do lewa. Stał się podstawą krytyki ze strony polityków lokalnych i posłów (głównie Kukiz’15).

Nieoczekiwanie w obronę Ministra wziął Radosław Pyffel - wicedyrektor Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Odniósł się on do publikacji Wojciecha Jakóbika z Biznes Alert „Macierewicz wypisuje Polske z Nowego Jedwabnego Szlaku”. Prostując szereg błędów i nieścisłości napisał on między innymi: „zwracałem uwagę, że w Łodzi mamy do czynienia z przerostem PR-u nad treścią ( o co wiele osób miało do mnie pretensje). Optowałem też i optuję przede wszystkim za planem Morawieckiego i uważałem ( i nadal uważam) iż terminale Jedwabnego Szlaku na terenie RP tylko wtedy będą korzystne, kiedy jako Polska przeskoczymy pułapkę średniego dochodu i będziemy w stanie zapakować pociągi do Chin. Dziś eksportujemy tam głównie miedź i coraz więcej, artykułów spożywczych ( jednak w większości nie opłaca się ich transportować drogą lądową, tylko morską). Cała debata o polskim Jedwabnym Szlaku i emocjonalne reakcje związanych z budową terminalu na tej czy innej działce nie mają chyba sensu, jeśli nie uda nam się przeskoczyć pułapki średniego dochodu i stworzyć atrakcyjną ofertę dla konsumentów z regionu Pacyfiku ( w tym oczywiście Chin)”.

Odniósł się także do zarzutów wobec Ministra Macierewicza: „Stawianie moich poglądów w jednym artykule, niejako w kontrze do szefa MON jest nieporozumieniem. Tak samo jak łączenie wyrwanej z kontekstu wypowiedzi ( w zasadzie wycięcie 90 sekundowego fragmentu z 46 minutowej rozmowy) Antoniego Macierewicza dla polonijnych mediów z zamieszaniem wokół budowy terminalu w Łodzi. 
Rozmowa ta miała miejsce 3 października 2015 roku ( czyli kilkanaście miesięcy temu, kiedy Antoni Macierewicz nie był jeszcze szefem MONu). […] O tym czy Antoni Macierewicz jest przeciw Jedwabnemu Szlakowi, proponuję rozstrzygnąć po tym, jak wyda w tej sprawie jakieś oficjalne oświadczenie. Z całym szacunkiem, ale jeden artykuł w Gazecie Wyborczej, w którym cytuje się wypowiedz z Youtube sprzed kilkunastu miesięcy, a także „nieoficjalne źródła Biznes Alert” to dla mnie zdecydowanie za mało. Nawet w tej YouTubowej i wyrwanej z kontekstu wypowiedzi szef MONu mówi o tym, ze to jego prywatna opinia ( a nie partii) i że nie ma nic przeciwko, gdyby prowadziło to do „jakiś korzyści ekonomicznych”.
Cała teza o zablokowaniu Jedwabnego Szlaku jest więc albo nieprawdziwa, albo w najlepszym wypadku słabo udokumentowana”
.

Samą sprawę terminala w Łodzi wyjaśnił radny Włodzimierz Tomaszewski. To on prosił Ministra o unieważnienie przetargu, gdyż jego formuła pozwalała na przeznaczenie działki na dowolny cel. Chodziło mu o to, by ogłosić przetarg łączny na zakup gruntu i realizację konkretnego przedsięwzięcia. Minister do tej prośby się przychylił i tak jak to w Polsce w zwyczaju – dostał zamiast podziękowań wiadro pomyj (albo i wiele wiader).

Przez wiele miesięcy atakowany zewsząd rząd Beaty Szydło zachowywał się pasywnie. Nawet jeśli ta strategia wynikała z oceny możliwości lub priorytetów – było jasne, że nie może być długofalowa. No i chyba doczekaliśmy się przesilenia. Rząd który dotąd skupiał się na pracy merytorycznej podjął walkę polityczną i przeszedł do ofensywy.

Zbigniew Ziobro, który rok temu twierdził, że "Trybunał Konstytucyjny nie jest kompetentny, by orzekać w sprawie uchwał" nagle zmienił zdanie i zaskarżył do TK uchwałę z 2010 roku powołującą trzech sędziów TK. Jeśli TK uznałby wniosek Zbigniewa Ziobro za zasadny – podważyłby wszystkie swoje wyroki wydane z udziałem tych trzech sędziów – być może łącznie z tą decyzją.

Aby nie było żadnych wątpliwości, że chodzi o dowodzenie przez zaprzeczenie – Jarosław Kaczyński pospieszył z wyjaśnieniem – podtrzymując wcześniejsze zdanie (że TK nie ma takich kompetencji). Niestety kolejny raz się okazało, że nasze „eliciarstwo” jest ociężałe umysłowo i podczas gdy Jarosław Kaczyński chciałby grać w polityczne szachy – w zasięgu przeciwników są jedynie bierki. Oto jeden z komentarzy na gorąco: „Ledwo widzowie zdążyli się zapoznać z argumentacją przygotowaną przez ekipę „Wiadomości”, a prowadząca podaje wiadomość z ostatniej chwili: – Trybunał Konstytucyjny decyzji Sejmu nie ocenia, to przekracza jego kompetencje – cytuje prezesa PiS Holecka. Jarosław Kaczyński, niemal na żywo, upokorzył więc Zbigniewa Ziobrę!”

Oni naprawdę sądzą, że Ziobro wykonał taki ruch bez uzgodnienia strategii i oszacowania ryzyka? Ponad rok rządów PiS powinno ich nauczyć, że pod tym względem mamy zasadniczą zmianę na plus w stosunku do tego, co działo się w latach 2005-2007. To chyba dotarło do niektórych publicystów niemieckich, gdyż nieoczekiwanie z antypisowskiego chóru wyłonił się tekst „Die Welt: a może Kaczyński ma rację?”. Najwyraźniej kompromitacja „totalnej opozycji” skłania pragmatycznych Niemców do porzucenia gry na szybką zmianę rządu w Warszawie.

Ludzie czytają brednie wypisywane przez tak zwanych „ekonomistów” i rwą włosy z głowy. Na przykład krytyka budżetu na rok 2017 wywołała komentarz: „najpierw 500 +, które zrujnuje Polskę a i tak nie przyniesie pożądanych efektów, kolejna zmiana w szkolnictwie-likwidacja gimnazjów, (...) Teraz jeszcze darmowa służba zdrowia dla nieubezpieczonych. O co tu chodzi?? Do tej pory bezrobotny zarejestrowany i tak miał prawo do darmowej służby zdrowia to dla kogo jest ta opcja teraz? Dla bezrobotnego,któremu nie chce iść się raz w miesiącu odhaczyć w urzędzie? Polski bezrobotny jest tak zapracowany, że nie może poświęcić tej jednej godziny raz w miesiącu?”.

Na szczęście ta krytyka jest jedynie świadectwem zamętu jaki w głowach rodaków czynią „eksperci” i „politycy”.

Niejaki Andrzej Jarmakowski z Chicago poruszony słowami Wałęsy („Moim zdaniem nic z tego nie będzie dobrego. PIS musi odejść, czym prędzej tym lepiej dla Polski. Nie wierzę, że oni są w stanie przeorientować swoje postępowanie”) martwi się okropnie: To budżet „grecki”. Może dlatego obecny reżim nie chciał, aby nad budżetem dyskutowano, aby nikt nie zauważył liczb, gdyż matematyki oszukać nie sposób. Może dlatego przepychano ustawę nielegalnie.

Wygłasza też swoje rozumienie polskiej racji stanu (przecież to styropianowy patriota!): „Mieszkając na Zachodzie powinniśmy poinformować banki i ich akcjonariuszy, które rządowi PiS pożyczają pieniądze, jak i agencje ratingowe, że w przyszłości Polska może nie spłacać pożyczek zaciąganych przez PiS w ramach nielegalnie uchwalonego budżetu”.

Donosicielstwo na własne państwo to polska racja stanu? Spokojnie panie Andrzeju! Donosicieli ci u nas dostatek – więc agencje wszelkie już na pewno wiedzą. No i teraz siedzą i się biedzą. Bo może by i chcieli to brać na poważnie, ale jak wierzyć w to, że nielegalnie uchwalony budżet może być podstawą odmowy spłaty pożyczek? Wczoraj co prawda dokładnie to samo powtórzył w sejmie genialny ekonomista Petru (a po nim szereg pomniejszych „opozycjonistów”), ale to tak niedorzeczne – że należałoby wszcząć śledztwo na obecność toksycznych substancji odurzających w gmachu sejmu. Nawet ta „opozycja” nie twierdzi, że z nielegalności budżetu wynika nielegalność rządu. A tylko wtedy mogłyby się zrodzić jakiekolwiek wątpliwości co do prawomocności jego działań i ważności podjętych zobowiązań.

Premier Beata Szydło zapewnia, że „budżet jest legalny, a każdy kto twierdzi inaczej sieje zamęt”. Wśród tych mącicieli jest Donald Tusk, który najwyraźniej stęsknił się za klaką jaką mu robili polscy „dziennikarze”.

Budżet na 2017 rok na pewno nie jest dla nikogo szczytem marzeń, ale ocenianie go wyłącznie w kategoriach finansowych jest głupotą, na jaką stać tylko „ekspertów”. Polska realizuje bezprecedensowy i ambitny program gospodarczo społeczny i tak jak w normalnych inwestycjach należy oceniać bezpieczeństwo w trakcie realizacji i planowany efekt końcowy. Skoro efektem ma być godne życie obywateli w stabilnym ekonomicznie państwie – to trudno przeciw temu oponować. Natomiast ocena bezpieczeństwa zawsze jest obarczona ryzykiem – jednak efekty gospodarowania obecnej ekipy w roku 2016 budzą zaufanie.

Obserwujemy zadziwiające podobieństwo między tym, co dzieje się obecnie w Unii Europejskiej i w USA. Co prawda tam wrogiem publicznym „mainstream” uczynił Prezydenta Elekta, a tu oskarżonym jest Polska, ale metody są takie same. Tworzy się nieprawdziwy obraz wroga i atakuje go bez względu na okoliczności. W dzisiejszym świecie powszechnego dostępu do internetu trudno sprawić, by 100% populacji uwierzyło w kłamstwo. Chodzi więc wyłącznie o to, by uwierzyło w nie dostatecznie dużo ludzi, aby udało się wywołać falę oburzenia i uzasadnić podjęcie radykalnych i niedemokratycznych działań. To dlatego akcja rozpoczęła się po wyborach a nie przed. W Europie straszakiem mają być sankcje nałożone na Polskę. W USA rozważa się impeachment – czyli usunięcie z urzędu prezydenta-elekta Donalda Trumpa.

Na razie kłamstwo wydaje się triumfować. Gotowość nałożenia sankcji na Polskę stała się jednym z kryterium wyboru szefa PE! Świat obiegła informacja, że Trump wyśmiewał się z niepełnosprawnego w obronie którego stanęła Meryl Streep. Jeśli to kogoś nie przekonało – to jest jeszcze GW-prawda na temat rosyjskich haków na Trumpa. W zakamarkach internetu można znaleźć informację, że Trump nie atakował dziennikarza z powodu niepełnosprawności, tylko wyssanych z palca „informacji”, natomiast rewelacje CNN są delikatnie mówiąc wątpliwe. Wydaje się, że mainstream jest zbyt potężny i walkę o 20% głupców wygra z całą pewnością. Jednak prawdę mówi przysłowie: „kłamstwo ma krótkie nogi”. Jeśli złu któremu kłamstwo toruje drogę nie uda się szybko zatriumfować, to przegra. Służba kłamstwu przyspieszy upadek tradycyjnych mediów. Sukces planu Morawieckiego w połączeniu z prospołeczną polityką rządu może ugruntować siłę polskiej gospodarki (i uczynić ewentualne sankcje żałosną demonstracją niemocy). Szybkie wzmacnianie polskiej armii, które dzisiaj jest prezentowane jako dążenie do zmiany układu sił wobec Rosji może w rzeczywistości prowadzić do zmiany układu sił w Europie. Proamerykańska polityka Polski, która dotąd jawiła się jako rodzaj wasalstwa może w nowej sytuacji nabrać także innego sensu.

Polska znalazła się ponownie w centrum światowego konfliktu. Tym razem jednak ścierają się tu różne wizje rozwoju świata: tradycyjną grę mocarstw w wykonaniu USA i Rosji, strategię inkluzywnej globalizacji realizowaną przez Chiny oraz socjalistyczną utopię UE. Polska wcale nie musi ani się temu biernie przyglądać, ani dokonywać radykalnych wyborów. Personalistyczna wizja polityki realizowana w Polsce pozwala na stworzenie takiego ładu międzynarodowego, w którym konkurencja prowadzi do wzmocnienia, a nie destrukcji. Dobrą stroną imperium jest stabilizacja. Pozbawiona chęci dominacji globalizacja jest równocześnie promocją oddolnej aktywności. Utrzymywanie zaś europejskich standardów tworzy sensowne ramy tej aktywności.

 

 

Obserwując wyczyny polskich polityków można się zastanawiać, gdzie jest kres tej głupoty. Okazuje się jednak, że jeszcze wiele przed nimi. Co by powiedział jakiś polski polityk, gdyby się dowiedział, że Prezydent Duda tak nienawidzi Komorowskiego, że najął dwie prostytutki, aby nasikały na łóżko w którym spał Komorowski? Pewnie puknął by się w czoło i byłaby to cała reakcja (miejmy nadzieję). Ale jak się okazuje, są na świecie politycy tak zaślepieni nienawiścią, że nawet w takie brednie są w stanie uwierzyć. Kiedyś podobną historię wymyślili hakerzy na portalu 4chan i podrzucili ją kilku komentatorom szczególnie atakującym Trumpa. W tej historii prostytutki były rosyjskie, a Trump wynajął je, by w moskiewskim hotelu Ritz obsikały łóżko, na którym wcześniej spał Barack Obama. Historia zaczęła krążyć w internecie, aż trafiła do senatora McCaina. Ten ją podrzucił dyrektorowi FBI, który miał sprawdzić jej autentyczność. Genialne służby amerykańskie – najlepsze na świecie i wszechwiedzące – nie były jednak w stanie wytropić źródła tej informacji (z czego hakerzy mieli niezły ubaw). Historia znalazła się za to jako opowieść o seksualnych perwersjach (#goldenshower - złoty prysznic)  w tajnym raporcie na temat "haków" na Trumpa, który ponoć zebrali Rosjanie. Raport wyciekł do mediów i był omawiany między innymi przez CNN.
Jeśli reszta „niezbitych dowodów” o którym od jakiegoś czasu mówi McCain i podobni mu „geniusze” wygląda podobnie, to należy się spodziewać już wkrótce poważnych zmian w podręcznikach. Dzieci będą się uczyć o tym, do jak głębokiego upadku prowadzi długie przebywanie w kręgach władzy. 

Odrębną kwestią jest upadek mediów („presstitutia”). Tak zwani "dziennikarze" na pewno nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Bywalcy 4chan.org nie pierwszy raz ośmieszyli media. Kiedyś ich ofiarą padł opiniotwórczy magazyn „Time”. Teraz wygłupił się CNN. W Polsce popis dał "skrzywdzony" usunięciem z TVP Kraśko. Na TVN-owskim kanale "Biznes i Świat" puścił fragment wypowiedzi w której Trump zapewnia, że informacje CNN to stek bzdur (w proteście odmówił odpowiedzi na pytania CNN) - nie informując nawet do czego to się odnosi. Komentarz utrzymany w stylu: te głupki głosujące na Trumpa na pewno mu uwierzą.