Ksiądz Adam Boniecki zapewne przejdzie do historii jako ten, który przekształcił katolicki Tygodnik Powszechny w czasopismo de facto antykościelne. Dla katolika historia zbawienia, w której uczestniczymy, to historia walki dobra ze złem. Słów Jana Pawła II: nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj nie można rozumieć jako zachętę do kolaboracji. Do zacierania granicy między dobrem i złem. A tak właśnie można najkrócej scharakteryzować działalność „Tygodnika Powszechnego”. To oczywiście wielu osobom się nie podoba (nie podobało się też Papieżowi Polakowi – który nawet napisał do Tygodnika list w tej sprawie).

[Na zdjęciu ksiądz Boniecki i Katarzyna Kolenda-Zaleska podpisują książki źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Katarzyna_Kolenda-Zaleska]

Ujadanie polskich polityków na Rosję może mieć dwie przyczyny: głupotę, lub przekonanie, że za nimi stoi ktoś silniejszy. Druga z tych przyczyn sprowadza się do pierwszej, gdyż przekonanie o pomocy USA jest oparta na absurdalnych przesłankach. Stany Zjednoczone – jak wszystko na tym świecie – stale zmieniają się. Te zmiany dotyczą także stale dyskutowanych działań wojskowych poza granicami. Póki walka o wolność i demokrację przelicza się na duże zyski – przeważa nastawienie imperialistyczne. Jednak większość społeczeństwa jest przeciw takim działaniom. Jeśli więc nastąpi w USA zwrot ku rządom bardziej demokratycznym, to żadne pakty i układy nie skłonią ich do „umierania za Polskę”.

Potwierdzają to wyniki najnowszych badań opinii Amerykanów w sprawie trwających konfliktów: w Syrii, na Ukrainie i w Izraelu (źródło: yougov.com).

Na pytanie, czy USA jest zobowiązane, aby coś zrobić w tej sprawie, najwięcej – bo 1/3 pozytywnych odpowiedzi dotyczy Izraela:

 

 Europejski Bank Centralny dopuścił do kradzieży danych osobowych użytkowników swojej strony internetowej. Informuje o tym w wydanym w czwartek oświadczeniu. Kradzież miała miejsce w ubiegły weekend, ale bank dowiedział się o niej dopiero kilka dni później, gdy włamywacz zażądał okupu. Kradzież akurat teraz nabiera szczególnego posmaku, EBC dokonuje bowiem właśnie oceny bilansu największych europejskich instytucji kredytowych. Liczne banki już przed rozpoczęciem tej wszechstronnej oceny przeprowadzanej przez EBC, pytały o bezpieczeństwo dostarczanych przez nie danych.

 

Na szczęście kradzieży dokonano łamiąc jedynie zabezpieczenia strony internetowej. Wewnętrzne systemy banku są – miejmy nadzieję – bezpieczne.

 

Po dwóch tygodniach wahań, Komisja Nadzoru Finansowego wydała zgodę na objęcie przez byłego wiceministra skarbu Pawła Tamborskiego funkcji prezesa Giełdy Papierów Wartościowych.

fot. PAP/Radek Pietruszka

 

Być może nie chodziło o wahanie, ale o przeczekanie, aż ucichnie wrzawa wokół afery podsłuchowej, której Tamborski był jednym z bohaterów. Wojciech Surmacz na łamach portalu wGospodarce.pl tak opisuje rolę Tamborskiego:

W dniu 1 czerwca 2013 roku Wiaczesław Kantor, szef rosyjskiego Acronu stracił cierpliwość do polskich partnerów. W programie „Studio-Wschód” w TVP Info ujawnił kto zaprosił go do gry o polskie Azoty.

Okazało się, że Kantora wspierali w Polsce prezydent Aleksander Kwaśniewski i były premier Jan Krzysztof Bielecki. Zaś urzędujący wiceminister skarbu Paweł Tamborski, który działał wbrew oficjalnemu stanowisku szefa resortu skarbu wręcz namawiał Kantora do wejścia w Azoty. Tamborski usiłował dementować te informacje zanim szef Acronu udzielił wywiadu w TVP Info.

Nigdy nie składałem takich propozycji. To od Acronu wyszła inicjatywa kupna akcji przekonywał Tamborski na łamach „Parkietu”.

Wypowiedź Kantora dla polskiej telewizji nie pozostawiała jednak złudzeń.

Z całą odpowiedzialnością potwierdzam, że przed złożeniem ekonomicznej propozycji, przeprowadziliśmy konsultacje. Konsultowaliśmy się z ministerstwem skarbu, z wiceministrem Pawłem Tamborskim, który osobiście zaproponował mechanizm publicznego wezwania na sprzedaż akcji Tarnowa. Osobiście określił próg cenowy

złościł się szef Acronu na antenie TVP Info.

Po incydencie w telewizji polskiej i nagłośnieniu zaangażowania Tamborskiego, informacje na temat rosyjskiego udziału w prywatyzacji polskiej chemii zaczęły powoli znikać z mediów.

 

O tym, że cała historia nie jest dziennikarskim wymysłem opartym na pijackich bredzeniach uczestników nagranej biesiady, świadczy między innymi wszczęte postępowanie administracyjne tej samej KNF wobec spółki Kantora Norica Holding. Motywy dla których KNF bada działalność tego właśnie podmiotu są jasne:

 25 czerwca premier Donald Tusk mówił w Sejmie, że kwestia m.in. Azotów jest ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. Wyjaśnił, że Azoty korzystają ze znacznych ilości gazu i są uznawane za spółkę strategiczną dla państwa.

Premier podzielał troskę posłów o Azoty. "Widzimy nie od dziś i nie od wczoraj próbę takiego agresywnego (...) - w sensie działań na rynku - wejścia w nasz przemysł chemiczny ze strony przede wszystkim jednego koncernu rosyjskiego" - mówił.

Kilka dni temu John Kerry oświadczył, że istnieje "masa dowodów" za tym, że to Rosja dostarczyła separatystom ze wschodniej Ukrainy broń, przy pomocy której oni zestrzelili malezyjski samolot. W odpowiedzi wiceminister obrony Rosji wyraził przypuszczenie, że te „dowody” opierają się na doniesieniach mediów społecznościowych i nie odnoszą się do rzeczywistości. Niektóre gazety (jasne, że nie w Polsce) wprost napisały, że Rosjanie posądzają USA o fabrykowanie dowodów.

Sytuacja stała się – delikatnie mówiąc – niezręczna. Amerykańscy urzędnicy zaczęli wycofywać się rakiem, podkreślając winę Rosji polegającą na „destabilizacji Ukrainy”. Paul Craig Roberts komentuje to następująco: Departamentu Stanu USA, którego urzędniczka Victoria Nuland nadzorowała zamach stanu, prowadzący do obalenia demokratycznego rządu ukraińskiego i przejęcia władzy przez rusofobów nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Waszyngton jest niewinny. Rosja jest winna. Koniec historii.

Nie koniec – bo oto ogłoszono światu, że USA ma dowody zbrojnej operacji Rosji na Ukrainie. A tak konkretnie, to na wspieranie separatystów poprzez ostrzeliwanie pozycji wojsk ukraińskich. To nie są co prawda dowody o których wspomniano na wstępie, ale kto by się drobiazgami przejmował. Najważniejsze, że Putin jest winny.

Na zdjęciu dowody winy Putina (źródło). Duży tytuł głosi: „Putin winny wszystkiego – mówią ludzie, którzy nigdy się nie mylili”. Ilustracje dowodzą: poniewierania delfinami, bicia dzieci i zjadania niemowląt.