Komisja Europejska zawiesiła procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski. W wydanym komunikacie poinformowano, że Polska osiągnęła zalecane przez Radę cele budżetowe, co wpłynęło na poprawę salda budżetowego:

 

W ostatnim zaleceniu Rady wydanym dnia 10 grudnia 2013 r. Polsce zalecono osiągnięcie deficytu nominalnego w wysokości 4,8 proc. PKB w 2013 r., 3,9 proc. PKB w 2014 r. i 2,8 proc. PKB w 2015 r. (z pominięciem wpływu transferu aktywów z drugiego filaru systemu emerytalnego). Zgodnie z prognozą makroekonomiczną leżącą u podstaw zalecenia Rady odpowiada to poprawie salda strukturalnego o 1 proc. PKB w 2014 r. i o 1,2 proc. PKB w 2015 r. Polsce zalecono również rygorystyczne wdrożenie środków, które już zapowiedziała i przyjęła, oraz uzupełnienie ich dodatkowymi środkami w celu osiągnięcia trwałej korekty nadmiernego deficytu do 2015 r. Rada wyznaczyła dzień 15 kwietnia 2014 r. jako termin podjęcia przez Polskę skutecznych działań oraz jako termin przedstawienia szczegółowych informacji na temat strategii konsolidacji planowanej na potrzeby osiągnięcia zalecanych wartości docelowych.

 Organ tej części polskiej „elity”, która z jakichś powodów nie uważa Adasia Michnika za ostateczną wyrocznię przekazuje swym czytelnikom, co należy myśleć o sukcesie Kongresu Nowej Prawicy:

tych wyborców przyciągnęła też potrzeba ideologii. Bo Korwin-Mikke prezentuje silną, agresywną ideologię. To jest umysłowy kibol, który serwuje ludziom potwornie prostacki przekaz, mocno faszyzujący, z elementami siły. Jest to atrakcyjne dla ludzi wkurzonych na wszystko, a ich liczba stale rośnie. U Korwina otrzymują proste odpowiedzi na swoje pytania. […] W PO są ludzie od Danuty Hübner po Romana Giertycha, a więc prawie każdy może się w niej zmieścić. A ci, którzy tego nie akceptują, mają teraz Nową Prawicę i jej lidera, który ku radości wielu wyborców jest taką bardziej chamską wersją Janusza Palikota. Przy Korwin-Mikkem każdy inny polityk wygląda jak uosobienie powagi i rzeczowości”.

Panu Śpiewakowi trzeba wierzyć. Kto jak kto, ale autor pamiętnych słów „pan premier może się wypchać ze swoimi tezami” na chamstwie zna się na pewno (zapewne dlatego Trybuna Ludu tak chętnie sięga po jego opinie). Trochę więcej wątpliwości budzi kwestia faszyzmu. Z pozoru faszyzm to przecież odwrotność liberalizmu, który reprezentuje JKM. Ale to tylko nieporozumienie, związane z użyciem słowa „faszyzm” w bardziej współczesnym jego znaczeniu. W Polsce współczesnej „faszyzm” oznacza po prostu poglądy z którymi „elita” nie chce lub nie potrafi polemizować (może z powodu swej intelektualnej nędzy?).

Trzeba przyznać, że niezależnie od oceny poglądów JKM i tego, co też on nie ponawyrabia w PE, dla samego skowytu, jaki wywołuje on u „elity” warto było go popierać w wyborach.

 

Portret exemplum elyty pochodzi z Wikipedii.

Serwis praca.pl przeprowadził ankietę, z której wynika iż aż 44% szukających pracy uważa, że głównym atutem są w tej materii znajomości. Prezes spółki prowadzącej portal uważa, że Przekonanie Polaków o tym, że pracę dostaje się po znajomości z jednej strony wynika jeszcze z pozostałości po poprzednim ustroju, z drugiej jednak jest mechanizmem, który chroni kandydata przed myśleniem o sobie w negatywny sposób.

 

Czy wykraczając poza wyniki ankiet i snując domysły, Pan Prezes postępuje w sposób profesjonalny? Czy formułując takie kategoryczne opinie, nie powinien przynajmniej wziąć pod uwagę niejednorodnej sytuacji na tak zwanym rynku pracy? Gdy niedawno jedna z dużych firm informatycznych w Krakowie zdecydowała się zwolnić część pracowników, nieopodal pojawił się bilbord innej firmy, zapraszający inżynierów do pracy. Młody programista w Krakowie zapewne znajdzie pracę, nawet jeśli się jąka i nie ma pojęcia jak się pisze CV.

Na drugim biegunie są kandydaci do pracy w obszarach o ponad 20% bezrobociu.

Gdy nawet w Brazylii pojawiają się protesty z powodu kosztów, to chyba zasada „chleba i igrzysk” działać przestaje. Czy to oznacza schyłek bizantyjskich widowisk? Światem rządzi pieniądz. Tymczasem organizatorzy igrzysk starają się przekonać społeczeństwa, że w tym wypadku pieniądz nie gra roli. Nawet prezydenta Krakowa nikt nie zapyta o to czemu wydał poważne kwoty na przygotowania do igrzysk, zanim przyszło mu do głowy zapytać mieszkańców (miejmy nadzieję, że wielomilionowych umów nie zdążył podpisać).

Jedynym argumentem używanym przy tej okazji jest -jak to nazwano w komentarzu businessinsider.comwielkie kłamstwo ekonomiczne”: impreza ma zbawienny wpływ na gospodarkę. Z tym kłamstwem rozprawia się przygotowany przez Victora A. Mathesona raport Mega-Events: The effect of the world’s biggest sporting events on local, regional, and national economies. Dokładna analiza wielu takich imprez prowadzi do jasnych wniosków:

Wydatki publiczne na infrastrukturę sportową i obsługę wielkiej imprezy mus oznaczać zmniejszenie innych wydatków państwowa, wzrost zadłużenia lub wzrost podatków, które szkodzą lokalnej gospodarce. Nakłady publiczne związane z budową infrastruktury i obsługą imprezy mają w najlepszym razie zerowy wpływ netto na gospodarkę, gdyż korzyści z realizacji projektu są równoważone przez wydatki i inne koszty z tym związane.

Ukazał się nowy numer "Europejskiego Monitora Ekonomicznego", redagowanego przez prof. Artura Śliwińskiego. Przy okazji zbliżającej się rocznicy prawie-wolnych wyborów i refleksji nad historią Solidarności, szczególnie godnym polecenia wydaje się tekst o rozkładzie więzi społecznych.

Nadal funkcjonuje w świadomości ogółu mit „równości społecznej”, który zaciemnia rzeczywisty obraz sytuacji. Równolegle z tym mitem docierają do publiczności dane wskazujące na nadzwyczaj głębokie rozwarstwienie społeczne pod względem majątkowym i dochodowym, wielokrotnie przekraczające podziały charakterystyczne dla większości krajów europejskich. Jest to jednak tylko fragment szerszego zagadnienia.

Czytaj całość.