- Szczegóły
- Kategoria: Wybory prezydenckie w USA
Gdy kłamstwo zaczyna dominować w życiu publicznym, nie potrzeba generowanego przez komputery złudzenia, byśmy żyli w Matrixie. Można nawet powiedzieć, że internet pozwala odzyskać choć częściowo dotrzeć do prawdy o świecie, gdy tymczasem w tak zwanym realu jest to niemożliwe. W tak zwanym realu na przykład Polska łamie prawa człowieka, czego dowodem według ONZ ma być ustawa zabraniająca szkalowania polskiego narodu. W USA z kolei postrzegana rzeczywistość polega na wyborze między dwojgiem równie złych kandydatów na prezydenta.
Bardziej przenikliwi ludzie widzą to jednak inaczej. W wartym polecenia artykule Jacka Matysika na ten temat cytowany jest katolicki intelektualista Michael Novak, który mówi: „Jasnym jest, że Trump nie jest kandydatem, którego katolicy desygnowali by na swojego reprezentanta. Ale w polityce wybieramy prezydenta, nie świętego, biskupa, czy Papieża”.
Natomiast Clinton według niego jest kobietą, która kłamała, łamiąc prawo państwowe i ktoś inny trafiłby za to do więzienia. Jeśli chodzi o mnie, ja nie mogę głosować na kandydata tak sprzyjającego aborcji i sekularnej agendzie w przestrzeni moralnej i zagorzałego przeciwnika religijnych wolności.
Podstawowa różnica między kandydatami jest widoczna w ich zachowaniu. Bufonowaty Trump w swoim zadufaniu wydaje się całkiem naturalny. Jest po prostu niefajny. Dlaczego? Bo rzeczywistość nie jest lukrowana. Jest niefajna. Rozsądni ludzie widzą to także w Polsce. Fajny jest Wojciech Man, który ostatnio żalił się na „stęchliznę” która za sprawą PiS roznosi się po jego „Trójce”. Niefajni są za to Macierewicz z Kaczyńskim.
Wielu ludzi pragnie Matriksa, bo jest fajny. Rzeczywistość ich przeraża i chcieliby ją choć trochę uładzić. Dlatego niczego innego nie pragną bardziej, jak zepchnięcia w niebyt ludzi, którzy mogliby sielankowy obraz zburzyć. To dla nich nie warte zauważenia „bydło”. Oni chcą by było jak dawniej. Ich świat to kiczowaty obrazek okraszony wylewającym się z telewizora fałszem. Dla jego obrony są gotowi na każdą podłość – nawet zdradę własnej ojczyzny. Chociaż nie – o to chyba nie można ich oskarżać, bo ich ojczyzną jest Matrix.
Podobnie jest w USA – gdzie jeszcze trudniej zwykłym ludziom rozeznać gdzie prawda a gdzie fałsz. Nie wiadomo jak skończy się wyborcza batalia – ale już wiadomo kto ją przegrał: media. Ludzie zaczynają rozumieć, że to co one podają nie jest strumieniem informacji, ale ściekiem.
Zakłamane media, kochający matriks establishment, gotowi na wszystko bankierzy, a nawet ludzie nauki (którzy w USA nie są tak zdeprawowani jak w Polsce) zjednoczyli się w jednym celu: aby było jak dotąd. Dlatego Trump jest dla nich nie do przyjęcia.
Jak mówi autor podlinkowanego artykułu, szokujące dla amerykańskiej elity jest to, że Trump znalazł sposób na przebicie się przez ich grubą pajęczynę. Nowe media i indywidualny charakter Trumpa sprawiają, że dotąd stosowane środki przeciw niemu są nieskuteczne. Znamy przecież dobrze te „zatroskane głosy ekspertów”, to medialne dorabianie gęby, ten cały skowyt. U nas Prezydent jest nazywany marionetką Kaczyńskiego, a u nich Trump został marionetką Putina. Jednak trzeba przyznać, że w Polsce nawet w obliczu wyborczej klęski „elity” starały się zachować jakieś pozory (szambo wybiło dopiero po wyborach). W USA media nie mają już żadnych barier, żadnego wstydu a spreparowane ekspertyzy będą kiedyś badane w szkołach na zajęciach z propagandy. Na przykład straszą, że Trump chce wspierać bankierów w ich rozpasaniu, anulując ustawowe bariery. Tymczasem on chce wprowadzić inne regulacje w to miejsce. Przede wszystkim na nowo chce rozdzielnia bankowości inwestycyjnej i detalicznej. To właśnie odejście od ustawy Glassa Steagalla doprowadziło do światowego kryzysu finansowego. To jest jak osinowy kołek dla banksterki. Nic więc dziwnego, że wszystkie „siły postępu” zjednoczyły się we wspólnym froncie.
- Szczegóły
- Kategoria: Teoria spisku
W kończącej się kampanii wyborczej w USA bez wątpienia można wyróżnić dwa punkty zwrotne. Najpierw zainicjowana podsłuchaną rozmową kampania oskarżeń Trumpa o molestowanie kobiet. Później informacja FBI o znalezieniu tajnej korespondencji w laptopie oskarżonego o pedofilię, byłego męża współpracownicy Clinton.
Dlaczego jednak wątek obyczajowy nie jest eksploatowany i zdaje się nie wpływać na stan rywalizacji? Kluczem do wyjaśnienia tego fenomenu może być sprawa miliarder Jeffrey Epsteina.
Według pewnej spiskowej teorii – w Polsce propagowanej przez portal wolna-polska.pl, kandydaci na Prezydenta USA mogą być dobrani według podatności na potencjalny szantaż.
Jak na dobrą teorię spiskową przystało, nie zawiera ona kłamstw, a wątpliwości może budzić jedynie połączenie faktów:
1. Jeffrej Epstein organizował seksualne ekscesy dla swoich możnych gości (wśród których był brytyjski książę Andrzej). Został on skazany za pedofilię zaledwie na kilkanaście miesięcy więzienia. Prawdopodobnie „występy” jego gości były nagrywane.
2. Donald Trump został oskarżony o to, że wraz z Epsteinem zgwałcił 13-latkę. Jednak według jego prawników nawet dane adresowe skarżącej go dziewczyny okazały się dałszywe. Faktem jednak jest, że Trump należał do kręgu bliskich znajomych Epsteina. Temat zniknął, gdy Trump wspomniał o „Lolita Express”. Tak nazwano samolot Epsteina, którym woził gości na swoją prywatną wyspę. Atrakcją tej podróży było towarzystwo nieletnich dziewcząt.
3. Bill Clinton podróżował na wyspę 20 razy, ale tylko 5 razy towarzyszyła mu przysługująca mu ochrona. Ilość lotów początkowo zaniżano. To dość silne przesłanki dla podejrzeń co do celów podróży.
4. Szantaż związany z seksualnymi ekscesami zastosował wobec Clintona izraelski premier Netanyahu. Tak się dziwnie składa, że Epstein jest żydem – oskarżanym o współpracę z Mossadem.
Media głównego nurtu rozważają dwa powody desperackiego wystąpienia szefa FBI na finiszu kampanii: zaangażowanie polityczne, albo rezygnacje agentów oburzonych „zamiataniem sprawy pod dywan”. A może świat nie jest tak do końca zepsuty i w ocenie szefa FBI związki Clintona z pedofilską aferą są na tyle silne, że nowa para prezydencka rzeczywiście byłaby szantażowana?
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Gdyby nie było Rzeplińskiego, trzeba by było go wymyślić. To jest przeciwnik na miarę naszych możliwości. W tej absurdalnej sprawie Premier Szydło potrafi pokazać, że jest „człowiekiem z jajami” (chyba jedynym w polskim rządzie). Powiedziała wreszcie jasno co myśli o KE: „nie wprowadzimy zaleceń niezgodnych z interesem Polski i jej obywateli”. W sprawie CETA już tej odwagi brakło. Rząd wszedł gładko w koleiny wyrzeźbione przez PO: to nie my, to nasi poprzednicy….. (coś koszmarnego).
Francuskie władze podjęły „ostre kontrole firm transportowych”, które mają na celu „wyeliminować Polaków, którzy w tamtejszym rynku przewozów mają 25-proc. Udział”. I co? W Polsce nie ma specjalistów od „ostrych kontroli”? Są. Bywało nawet tak, że z powodu pomyłki księgowej uznano księgi rachunkowe za nierzetelne, co skutkuje poważnymi konsekwencjami prawnymi. My mamy dużo więcej firm do „wyeliminowania”. Może nawet udałoby się odzyskać kontrolę nad zagrabioną infrastrukturą telekomunikacyjną (odpowiednie podatki od kabli w ziemi oraz zakaz łączenia funkcji operatora infrastruktury z dostawcą usług mogłyby pomóc). Francuzi bardzo by chcieli uchodzić za mocarstwo – ale bardziej pasuje tu określenie „chory człowiek Europy”. Obawy przed postawieniem się Niemcom czy USA można zrozumieć, ale nie „żabojadom”.
Nasz wojowniczy rząd nawet z jawnie antypolskimi mediami nie potrafi sobie poradzić. Ulubioną ich metodą w antypolskiej nagonce jest uogólniania nieprzychylnych Polsce wypowiedzi. Nie napiszą na przykład, że piśmie czeskiej „elity” pojawił się krytyczny artykuł, tylko że „Czesi krytykują rządy PiS'u w Polsce”. Gdy lewak z czeskiego TK wsparł swojego odpowiednika w Polsce, natychmiast zinterpretowano słowa, że czeski Sąd Konstytucyjny „stoi razem z polskim trybunałem po stronie rządów prawa” jako czeskie stanowisko. Z kolei wypowiedź Przewodniczącego Bundestagu przypisano całym „niemieckim elitom politycznym”. Nagminnie stosuje się przy tym podgrzewanie tematu nagłówkami w rodzaju „Berlin przerywa milczenie” (i traci cierpliwość wobec Polski). Gdy temat zejdzie z pierwszej strony jakoś dziwnie traci na „wyrazistości” (prawie każdykontrowersyjny tytuł na rp.pl jest zmieniany).
Wojowniczy minister Macierewicz zauważa: „Część mediów lobbuje za obcymi, a nie polskimi interesami”. No i co? Nikt nie widzi związku z tym, że te media nie mają polskich właścicieli? Nic się z tym nie da zrobić? Słowa, słowa, słowa…. O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha….
- Szczegóły
- Kategoria: Wybory prezydenckie w USA
Jeśli Trump zostanie Prezydentem, to będzie bezprecedensowy triumf: pokona nie tylko Demokratów, ale i republikański beton, a skowyt amerykańskiej eliciarni na pewno wywoła sejsmiczne fale widziane z kosmosu ;-).
Jeśli wygra Clinton – też będzie precedens. Chyba jeszcze nigdy kandydat na Prezydenta nie był tak „umoczony”: Były wiceszef FBI w niedzielę w radiowym wywiadzie porównał Clintonów do „rodziny mafijnej” i powiedział, że „fundacja Clintona to szambo”.
Jego zdaniem Hillary Clinton jest „patologicznym kłamcą”, a dochodzenie FBI w sprawie jej serwera pocztowego nie było „nigdy prawdziwym dochodzeniem”.
– Ujawnienie dokumentów TOP SECRET, niszczenie dowodów, spisek, krzywoprzysięstwo, utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości – wyliczał Kallstrom w Fox News.
Najnowsze rewelacje WikiLeaks pokazują, że dziennikarka CNN przekazała Clinton pytania przed debatą (stacja zwolniła dziennikarkę). Wcześniej ujawniono, że Fundacja Clintonów przyjmowała pieniądze od państw naruszających prawa człowieka, ale też służyła do robienia przy okazji prywatnego biznesu. Darczyńcy równie chętnie płacili na fundację, jak i na prywatne konta Clintonów.
Jeśli w Google wpiszemy „Clinton unikał podatków”, to wyskoczy nam setki stron opisujących jak to „Trump unikał płacenia podatków przez 18 lat”. Drobna różnica: Trump grał według reguł ustalanych przez państwo i w ramach prawa. Gdyby te „luki prawne” nie istniały – nikt by z nich nie korzystał. U Clintonów zaś zachodzi podejrzenie korupcji (FBI sprawdza) pay-to-play (korzyści w zamian za wsparcie). Ujawnione dokumenty dotyczące dużego zwrot podatku dla fundacji pokazują dodatkowo hipokryzję Clinton, atakującej Trumpa za optymalizację podatkową.
Chyba najistotniejszym elementem tej kampanii jest właśnie upadek mitu wolności słowa w USA: Kampania ujawniała nie tyle brak obiektywizmu (co w przypadku demokratycznej CNN nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem) co raczej rażącą jednostronność przekazu medialnego w USA, zarówno na poziomie prasowym, jak i telewizyjnym. Zasadniczo ogromna część sprawozdań (a relacja z kampanii w głównych serwisach jest realizowana przez 24 godziny na dobę co najmniej od początku roku) sprowadza się do negatywnej oceny wypowiedzi kandydata Republikanów.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Cieszą się eksperci i pracodawcy, bo „imigranci powoli wypełniają lukę po Polakach, którzy wyemigrowali, głównie do Wielkiej Brytanii”: Polska jest coraz atrakcyjniejszym rynkiem pracy dla cudzoziemców. W ciągu dziewięciu miesięcy tego roku złożyli oni 100 tys. wniosków o zezwolenie na pobyt w naszym kraju - to o jedną trzecią więcej niż w takim samym czasie 2015 roku.
A jakby ktoś nie wierzył polskim ekspertom (co byłoby dziwne, bo oni niczym się nie różnią od ekspertów „wiodących krajów”) - to ma potwierdzenie w raporcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Podobno według niego „imigranci, bez względu na kwalifikacje, przyczyniają się do wzrostu dobrobytu państw, które ich przyjmują”.
Jeśli ktoś nie jest ekspertem, to może mu się wydawać, że setki tysięcy wykształconych specjalistów opuszczających nasz kraj z myślą o pracy zarobkowej rzeczywiście przyczynia się do wzrostu dobrobytu krajów do których się udają. Ale setki tysięcy „uchodźców”, którzy kierują się tam gdzie wyższy „socjał” to już niekoniecznie. Poza tym Polacy ze swym częściowo odziedziczonym (taki parszywy kod kulturowy) a częściowo wytresowanym (taka jest rola „eliciarni”) poczuciem niższości nie starają się na siłę „ubogacić” tubylców swymi obyczajami.
Ale eksperci jak to eksperci – postrzegają świat bardziej dogłębnie, ale gdy się pochylają nad problemem, tracą perspektywę jaka jest dostępna w postawie wyprostowanej.
Jeśli na Ukrainie nadal będzie postępować rozkład państwa, to do Polski może ruszyć nawet kilka milionów uchodźców. Co wtedy? Jak już wypełnią istniejącą „lukę”, to będziemy ją poszerzać? Wielka Brytania chce się pozbyć imigrantów z Polski, a nie ich przyjmować. W pozostałych państwach też daje o sobie znać problem „ubogacania”. No to może wrócić do pomysłu z Madagaskarem ;-)