"Kulturalni” ludzie nie mogą znieść zwycięstwa Trumpa. Cudzysłów jak najbardziej uzasadniony, gdyż prawdziwa kultura wiąże się z wysiłkiem odkrywania piękna naszego świata. Wymaga więc refleksji. Tymczasem tak zwane „elity” do żadnej refleksji nie są zdolne, a wygrana Trumpa stała się jedynie okazją do zademonstrowania tego po raz kolejny. Skoro tak bardzo zależało im na tym, by nie dopuścić do wyboru Donalda Trumpa, to czemu nikt nie protestował przeciw kandydaturze Clinton? Nikomu nie przyszło do głowy to, że on może z nią wygrać? Przecież to było oczywiste - wiele miesięcy na portalu argumenty.net pisaliśmy: „Znalezienie kandydata po stronie Demokratów, z którym Trump miałby większe szanse, niż z umoczoną po uszy Hillary byłoby naprawdę trudne. […] Przecież Hillary to dla niego wymarzony przeciwnik ;-)”. Skoro „mędrcy” tego nie dostrzegali to są po prostu głupi i mogliby darować obecnie światu swoje „mądrości”. A jeśli to dostrzegali i zaryzykowali, to chyba wypada teraz spokojnie łykać tą żabę?

Cały szereg celebrytów złożyło deklarację, że jeśli Trump wygra – opuszczą USA. Cher nawet chciała lecieć na Jowisza. Skoro Jeff Bezos już nie chce wysyłać Trumpa w kosmos, to może mógłby pomóc Cher? Póki co – trwa zbiórka na bilet do Kanady dla niejakiej Leny Dunham.


W Polsce kwintesencję eliciarskiej diagnozy przedstawił Marcin Król: „wygrana Trumpa to triumf chamstwa i koniec zachodniego świata. Nadchodzą barbarzyńcy”. Chyba tylko starczy wiek eliciarskiego profesora powstrzymuje go przed bardziej ekspresyjną formą wypowiedzi – taką jak widać na poniższym filmie:

Film przedstawia osoby określane w internecie szyderczym mianem SJW (skrót od „Social Justice Warrior” - „bojownicy o sprawiedliwość społeczną”). Tak naprawdę chodzi o odrzucenie skrajnej poprawności politycznej. Reakcją na nią była gra „karty przeciw ludzkości”, która robiła furorę za oceanem kilka lat temu. Polityka to jednak przecież jest jednak poważna sprawa – więc chyba nie wybrano Trumpa „dla jaj”? Oczywiście, że nie.

Minister Spraw Zagranicznych wyraził zadowolenie Polski z tego, że nowym Prezydentem USA będzie człowiek wyznający poglądy bliskie naszemu narodowi. Jednocześnie Minister skrytykował unijnych dyplomatów, którzy podobnie jak w przypadku Polski - posuwają się do niewybrednych komentarzy pod adresem Prezydenta Elekta. Jako przykład podał ambasadora Francji, którzy zamiast skorzystać z okazji i siedzieć cicho, daje wyraz swojej frustracji. Kolejny dowód na to, że tak zwane „elity” mają w głębokiej pogardzie demokrację i wolę narodów. Dlatego – miejmy nadzieję – wygrana Donalda Trumpa to tylko etap procesu odnowy związanej z odsyłaniem tychże „elit” tam gdzie ich miejsce – na śmietnik historii. Minister wyraził także ubolewanie z powodu głupiego dowcipu Donalda Tuska, który jak widać przestał już być politykiem polskim i przyjął standardy typowe dla środowiska w którym obecnie się obraca.

Oczywiście powyższy akapit to tylko żart. Tak naprawdę Minister Waszczykowski ograniczył się do zapewnienia, że Polska „szanuje wybór” społeczeństwa amerykańskiego. Takie zapewnienia były dobre przed wyborami. Skoro Minister nie dostrzega konieczności jasnego wyrażenia polskiego stanowiska, to widać tak jak poprzednicy widzi dla nas bierną rolę popychadła. Nie ma też chyba co liczyć na podjęcie rozmów o normalizacji stosunków Polski z Rosją. Ciekawe, czy Polska weźmie na swoje barki utrzymywanie upadłej Ukrainy, gdy USA wycofa swoje wsparcie…..

Wydaje się, że teraz jest taki moment, w którym każde poparcie byłoby przez przyszłego Prezydenta USA dostrzeżone i docenione. Co prawda trudno sobie wyobrazić, aby w USA pojawiło się coś tak skrajnie głupiego jak polska „opozycja totalna”, ale lewactwo mu nie odpuści. Amerykańscy „obrońcy demokracji” w jeden dzień zebrali blisko milion dolarów na walkę z nim. Ich organizacja (ACLU) jest w Polsce znana z pewnego incydentu opisanego niedawno na stronach Frondy.

Wybory w USA to kolejne odsłonięcie kurtyny, które wyjaśnia dlaczego Donald Trump – który od dawna widział co za nią się dzieje – zdecydował się kandydować na Prezydenta. Najwyraźniej bto co widział było dla niego równie irytujące jak dla nas widok „polskich polityków”.

Na 95% nowym Prezydentem USA będzie Donald Trump. Tak mówią amerykańskie media, a one są dobrze poinformowane. Co w tej sytuacji zrobią ci, którzy w czołowym polskim szmatławcu apelowali aby „zatrzymać neofaszystów”? Według nich „już sam udział Donalda Trumpa w wyścigu o Biały Dom dla każdego myślącego i przyzwoitego Amerykanina musi być przykrym doświadczeniem”. Miejmy nadzieję, że teraz zabiorą się do organizowania międzynarodówki na odsiecz Ameryce. Na przywódcę najlepiej zabierzcie Guya albo Wałęsę. Chwilowo nie mają co robić polscy komuniści, którzy nie dostali się do sejmu – więc wystarczy trochę grosza (idea ideą, ale dobry komunista to syty komunista) – i będą walczyć do upadłego. Najlepiej w Teksasie – tam jest dużo baranów. Tylko muszą zaczekać, aż im Trump wizy zniesie (to w odróżnieniu od reszty komentarza oczywiście żart ;-)). Wsparcie międzynarodowych instytucji broniących demokracji gwarantowane – pod warunkiem oczywiście, że Trump da im pieniądze, bo bez amerykańskich pieniędzy to demokracji bronić się nie da…. ONZ do boju – o wolność i demokrację!!!

Z kolei niemiecka gazeta dla Polaków jeszcze przed wyborami opublikowała opinię, że „Zmiana w USA już się dokonała. Pytanie, jak wysoką cenę zapłaci Polska”. Zupełnie jakby dziecko odebrać od mamusi i kazać samodzielnie żyć. W wieku 27 lat? Wielu Polsków jest przekonanych, że niezbyt sensowna polityka zagraniczna to wynik pozakulisowych układów z „Wielkim Bratem”. No to teraz się przekonamy jak jest naprawdę! (Minister Waszczykowski już spakowany?). Nawet czołowy amerykański propagandysta „Międzymorza” Georg Friedman już kilka dni temu przyniósł „dobrą nowinę”: radźcie sobie sami. Może więc pora, aby zacząć rozmawiać z Rosją o Nowym Jedwabnym Szlaku. Bo pomysł, że banderowcy wybudują tunel świetlny pozwalający ominąć Rosję raczej do realnych nie należy….

aktualizacja 9:00
to już pewne - Clinton gratuluje zwycięzcy

 

Zgodnie z przewidywaniami spekulanci giełdowi zareagowali na wyniki wyborów w USA, choć określenie „kontrakty na Wall Street nurkują” - to lekka przesada. Przynajmniej na razie. Zobaczymy co będzie się działo rano – gdy ruszą giełdy. Na razie zareagował indeks giełdy w Tokio, tracąc 5%.

Na pewno zmieni się sytuacja „frankowiczów”. Pytanie tylko na ile ta zmiana będzie trwała. Dyrektor Biura Strategii Rynkowych PKO BP Mariusz Adamiak przewidywał: „Raty frankowiczów mogą być trochę wyższe, chociaż nie sądzę, żeby ten efekt był dramatyczny dlatego, że Szwajcarzy na pewno nie będą stali z założonymi rękami. Na początku zwycięstwo Trumpa wywołałoby rodzaj szoku na rynkach finansowych i ucieczkę do bezpiecznych przystani, czyli m.in. do franka szwajcarskiego”.

aktualizacja:
Polskie szmatławce już zdążyły ogłosić, że „inwestorzy są przerażeni” („GW-no”) , a „perspektywa prezydentury Donalda
Trumpa wstrząsa światowymi rynkami tak jak globalny kryzys finansowy z 2008 r”, gdy nagle trend się odwrócił. Pierwszy dzień nowej rzeczywistości zakończył się wzrostami na giełdach. 

�r�d�o: Money.pl

Amerykanie dziś decydują nie o tym, czy „Ameryka będzie znowu wielka” - to tylko wyborcze hasło. Zdecydują natomiast, czy będzie choć odrobinę przyzwoita.

Dyrektor FBI zapewnia, że Clinton nie zostaną postawione zarzuty, więc może być prezydentem.

W ubiegłym miesiącu rezerwista Bryan Nishimura, został skazany na dwa lata w zawieszeniu i $ 7,500 grzywny po tym jak przyznał się do usuwania materiałów niejawnych i kopiowanie ich na prywatne nośniki.

W ubiegłym roku, weteran Chief Petty przyznał się do przechowywania informacji niejawnych na niezabezpieczonej dysku w Wirginii. Otrzymał karę 60-dni w zawieszeniu i $ 10,000. White oświadczył, że informacja była dla celów szkoleniowych i że nie miał zamiaru z nikim się nią dzielić.

Ale Dyrektor FBI oświadcza, że takie same czyny w dużo większej skali Hillary Clinton mają ujść na sucho? To byłby ostateczny koniec mitu praworządności w USA.


Click the map to create your own at 270toWin.com