- Szczegóły
- Kategoria: Wybory prezydenckie w USA
Cokolwiek ujawniają nowe maile Weinera, prawdopodobnie nie zaszkodzi Clinton. Dlaczego?
Udało się (chyba) przenieść punkt ciężkości narracji o ostatnim skandalu na „wybryk” dyrektora FBI Comeya. Demokratyczna Koalicja Przeciw Trumpowi (niesamowite jest samo powstanie czegoś takiego jak The Democratic Coalition Against Trump) złożyła skargę do Departamentu Sprawiedliwości przeciw dyrektorowi FBI – oskarżając go o próbę wpływania na wybory. Przedstawiciel wspomnianej „Koalicji..” mówi, że Comey powinien skoncentrować się na łapaniu terrorystów i chronieniu Ameryki, a nie badać „przyszłą prezydent-elekt USA Hillary Clinton”. Szef FBI stał się wrogiem publicznym - pomimo tego, że jeszcze niedawno była dla Demokratów był to człowiek o „silnym poczuciu dobra i zła” (Obama).
W mediach społecznościowych nagle dziwnie ludzie przestali się interesować najbardziej medialną w dziejach i pełną zwrotów akcji kampanią.
Oto trendy popularności według Facebooka:
Informacja o mailach nie znalazła też zainteresowania na Twitterze, ani na na Reddit (amerykański „Wykop”). Można być jednak pewnym, że gdyby FBI wszczęło śledztwo, które mogłoby zaszkodzić Trumpowi – zainteresowanie byłoby ogromne.
Najważniejsze jest jednak to, że te wybory przekształciły się w walkę plemienną. Kobiety będą głosowały na Clinton, bo ona jest kobietą. A na dodatek Trump je obraził. Dla establishmentu Trump jest nie do zaakceptowania i już. Nieważne co zrobi i kim jest jego przeciwniczka. W sytuacji, gdy tracą oni wpływy – pozostaje jedynie gra na coraz silniejsze podziały w społeczeństwie. Znamy to doskonale...
- Szczegóły
- Kategoria: Wybory prezydenckie w USA
Jak wiadomo z relacji pani Hillary Clinton, potwierdzonych przez 17 agencji USA (aż tyle jest potrzebne do obrony demokracji?) - to Rosja (a może i Putin osobiście) próbuje ją powstrzymać w marszu do Białego Domu. To „rosyjscy hakerzy” są odpowiedzialni za te wszystkie wycieki i przecieki informacji.
Certyfikat 17 agencji i potwierdzone przez FBI świadectwo moralności to chyba wystarczy, by uznać Hillary Clinton za krystalicznie czystą?
Nieoczekiwanie jednak wczoraj FBI ogłosiło, że wznawia zakończone śledztwo. Pojawiły się ponoć nowe dowody w postaci odzyskanych maili. Tym razem nie od Putina, ani z WikiLeaks (ktoś wpadł na pomysł, że to Julian Assange osobiście te informacje publikuje i odcięto mu dostęp do internetu).
Maile znaleziono na komputerze niejakiego Antoniego Weinera, byłego męża współpracownicy Hillary Clinton - Humy Abedin. Komputer Weinera przeszukano w związku z podejrzeniem o pedofilię, na podstawie korespondencji z 15-letnią dziewczyną. Gdy przeszukano ten komputer – okazało się, że korzystała z niego również Huma Abedin, korespondując z Hillary Clinton.
Sprawa miała miejsce 2 lata temu, ale jakoś tak się zdarzyło, że ktoś w FBI znalazł maile dopiero teraz. Niecałe dwa tygodnie przed wyborami. Nieprawdopodobne zbiegi okoliczności. Albo….
Albo macki Putina dosięgły FBI ;-)
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Nadmierne zaangażowanie w sprawy publiczne grozi rozstrojem nerwowym i innymi problemami psychicznymi. Może też powodować chorobliwe napady śmiechu lub melancholii – zależnie od usposobienia i nastroju.
Stanowczo odradza się oglądanie na Twitterze profilu Profesora Zaradkiewicza, którego chcą się pozbyć z Trybunału Konstytucyjnego – bo nie pasuje im do towarzycha. Można tam zaleźć na przykład takie komentarze jak pytanie o wykręty sędziego Stępnia: „Czy mogliby mi Państwo pomóc, na ile pytań odpowiedział Pan sędzia Stępień w @tvp_info ? Nie mogę się doliczyć”. Albo ten pod oskarżeniem Leszka B. kierowanego pod adresem sędziny TK, która nie zgadza się z prezesem (Komuniści też likwidowali niezależne sądy przez infiltrację): „Rzeczowa analiza b. pracownika Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, członka partii komunistycznej”.
W mediach można znaleźć informację o tym, że Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz znalazła oryginalny sposób obrony przed atakiami. Nie brak komentarzy, że jej przymykanie oczu na grabież warszawskiego majątku wiąże się z tym, że jej rodzina też w tym brała udział. Prezydent Warszawy postanowiła więc donieść do prokuratury na własnego męża.
Tymczasem Obrońcom Demokracji „wolnego świata” udało się zdławić opór Walonii i podpisać już nic nie stoi na przeszkodzie w podpisaniu zniewalającego nas traktatu CETA. Nasi dzielni i patriotyczni władcy wyjaśnili narodowi, że przecież to nie oni negocjowali, tylko poprzednicy. No – to wszystko jasne. W Warszawie też kradli za poprzedniej władzy – to skąd to nierówne traktowanie. Ludzie z PSL-u mówią ponadto, że to KE negocjowała – w tajemnicy, a oni byli tak samo doinformowani jak reszta społeczeństwa.
Teoretycznie rzecz biorąc – jedynie w religii można znaleźć ukojenie dla nerwów w tych niespokojnych czasach. Pod warunkiem, że w Kościele szukamy Boga, a nie ludzkiej mądrości. Trwa bowiem akurat świętowanie – z udziałem samego Papieża – 500 lecia rozbicia Kościoła. Musimy jakoś radzić sobie z abdykacją Kościoła Katolickiego z pozycji głosiciela jednej prawdy. Przejawia się ona też w rozwoju potworka intelektualnego nazywanego„judeochrześcijaństwem”. Tego między innymi dotyczy ostatni program „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Jakby tego było mało – pojawiła się tam rozmowa z wicepremier Ukrainy Iwanną Kłympusz-Cyncadze. Ukraińska polityk mówi, że jakby tak historycy doszli kiedyś do tego, że któryś z ukraińskich bohaterów dawał rozkazy mordowania – to oczywiście przestanie być bohaterem. Przypomina się tu Janusz Korwin-Mikke, który zauważył, że Hitler w ogóle wiedział o Holocauście. Ukraińcy stanowczo powinni pogadać z Merkel – dlaczego nie ma ulic nazwanych imieniem tego polityka, który chciał – aby Niemcy były wielkie. O pytanie do polskich polityków, dlaczego bezwarunkowo angażują się w ukraińską awanturę – prowadząc nas do udziału w potencjalnym konflikcie jądrowym pytać nie warto. Na pewno nie wynika to z niewiedzy, albo z „dobrych chęci” - każdy kto interesuje się polityką wschodnią musiał zetknąć się z opinią rzeszowskiego politologa Andrzeja Zapałowskiego – która prawdopodobnie odzwierciedla poglądy większości mieszkańców przygranicznych terenów. Ale kto by się liczył ze zdaniem tego zapyziałego Podkarpacia. Ma ono tyle do gadania co mała Walonia.
Na koniec ostrzeżenie dla dzieci. Nie zajmujcie się polityką, bo wyrośnie z was takie cóś, co na prośbę o „pozdrowienie brata” reaguje obelgami: „wie pan co, jest pan po prostu głupim chamem”. „To były klasyczne, ubeckie argumenty” – kontynuował redaktor naczelny "GW", który pochodząc z ubeckiej rodziny przecież wie co mówi ;-).
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
W internecie opublikowane zostały maile, które podobno pochodzą ze skrzynki doradcy Prezydenta Putina Władysława Surkowa. Tak dokładnie, to jest plik w formacie programu Microsoft Outlook – więc prawdopodobnie nie pochodzą z serwera pocztowego, ale z osobistego komputera. Raczej na pewno kradzież danych rzeczywiście nastąpiła, ale czy plik nie został wcześniej spreparowany – tego na razie nie wiemy. Rosjanie zwracają uwagę, że Surkow nie posługuje się mailem – ale to może być skrzynka jego sekretarza. Zresztą adres mailowy nazywa się prm_Surkova i może pochodzić z czasów, gdy Surkow pełnił funkcję wicepremiera Federacji Rosyjskiej („Deputy Prime Minister of Russia”) - choć maile są datowane na późniejszy okres (od połowy 2013 do końca 2014 roku). Informacje o tym pojawiły się na specjalnie przygotowanej stronie http://cyberhunta.com/news/den-surka/. Komentarze na ten temat pojawiają się na Twitterze. Niektóre z nich mówią o „zbrodniczej” działalności Kremla, na co dowody mają znajdować się w mailach. Inne zwracają uwagę na błędy językowe, które wyglądają dziwnie w oficjalnej korespondencji.
Może to być początek akcji zapowiedzianej przez wiceprezydenta Bidena – więc prawdziwość maili nie jest tu najważniejsza. Po tym, jak Clinton ogłosiła światu, że 17 agencji „potwierdziło” moskiewskie inspiracje cyberataków na Demokratów – dziennikarze zapytali Bidena dlaczego brak jest reakcji rządu USA na cyberterroryzm. Biden zapowiedział, że szykowana jest odpowiedź. Rosja też będzie gnębiona i zawstydzana cyberatakami i oni będą wiedzieć, że to z USA. Zapewne dlatego strona „Cyberhunty” jest w językach rosyjskim i angielskim. Nie ma języka ukraińskiego - choć jej autorzy przedstawiają się jako Ukraińcy! Jeśli jednak okaże się, że maile są spreparowane – to chyba wstydzić się będzie kto inny – ale to już będzie po wyborach ;-).
- Szczegóły
- Kategoria: 25 lat Trzeciej RP
Dziennikarz eliciarskiej gazety proponuje: nie-hejtujmy Macierewicza. Według niego „fatalny wizerunek ministra obrony narodowej nie powinien przysłaniać faktu, że przez rok pracy ma kilka dokonań i buduje 150-tysięczną armię”.
A jakie to ma znaczenie proszę pana? Macierewicz szkodzi "elicie" – i to wystarczy. Każde potknięcie, które w innym wypadku skwitowano by jednym wytknięciem, w tym wypadku staje się potwierdzeniem (!) tego, że słusznie namaściliście człowieka na oszołoma – obiekt kpin i wyzwisk. Gdy w kabarecie dowcipu mało, to wystarczy powiedzieć Antoni i puścić oko – rechot zapewniony.
Tradycję hejtowania rozpoczął w III RP Adam Michnik namaszczeniem na psychola Zbigniewa Herberta – gdy Poeta przeciwstawił się zacieraniu (przez Michnika) granic między dobrem a złem.
Później hejterskie metody były stosowane regularnie, a lista ich ofiar jest bardzo długa.
Z tych bardziej znaczących trzeba wymienić:
- Nagonka na Andrzeja Kerna była reakcją na próby odebrania majątku PZPR.
- Lech Wałęsa też miał okres bycia obiektem nagonki (bo Lechu nie naaadaaaje się na prezydenta) – gdy próbował odebrać „ludziom honoru” należną im władzę.
- Taki sam los dzielił kiedyś Niesiołowski – gdy jeszcze marzyła mu się katolicka Polska.
- Macierewicz trafił na czarną listę w wyniku lustracji.
- Gabriel Janowski – za obronę polskiego cukrownictwa.
- Andrzej Lepper – za krytykę „złodziejskiej prywatyzacji” i jej głównego maga – Balcerowicza.
Lepper jest zresztą prawdopodobnie ofiarą tej nagonki, choć kanalie, które ją urządziły wolą myśleć, że to ofiara spisku.
Do tej listy można dodać jeszcze kilka osób, które 'elita' zaatakowała w inny sposób – bo jako mało medialne nie nadawały się na publiczny lincz. Na przykład Władysław Jamroży został aferzystą – gdy próbował bronić PZU Życie przed przejęciem przez Eureco (a wcześniej wbrew woli „prywatyzatorów” zrobił z tej firmy dominujący podmiot na rozwijającym się rynku ubezpieczeń życiowych).
Po tylu latach takiej „pięknej” tradycji – przedstawiciel „elity” proponuje jej zaniechanie? A co pan proponuje w zamian? Czym niby mieliby się zająć ci wszyscy „eliciarze”?
PS.
Z okazji dziesieciolecia rządów PiS polecamy opis tego, jak wyglądałby świat gdyby rządziła PO "Wyobrazmy sobie ze platforma nadal rzadzi".