Na portalu forsal.pl mamy objaśnienie przyczyny wysokiego deficytu Polski na rachunku bieżącym. W sierpniu wyniósł on 719 mln euro, wobec prognoz ekonomistów 230 mln euro. „Zagraniczne podmioty otrzymały w sierpniu ponad 1,13 mld euro z tytułu swojego zaangażowania kapitałowego w polskich firmach. Ale też „skasowały” 796 mln euro z tytułu tzw. inwestycji portfelowych”.

Pytanie o przyczyny tak dużej rozbieżności między prognozą a rzeczywistością postawione w tytule artykułu pozostaje otwarte. A rzecz jest wielce interesująca. W komentarzach pojawia się hipoteza, że to wina zmian w OFE. Jednak dane są z sierpnia, a zamiar dokonania zmian w OFE ogłoszono we wrześniu. W sierpniu nie wydarzyło się nic, co byłoby zaskakujące i trudne do uwzględnienia w prognozach.

Racjonalne wyjaśnienia tych nie trafionych prognoz są tylko trzy:

1. Nasi ekonomiści nie potrafią korzystać z tych wspaniałych teorii i modeli, jakich dostarczają nam nobliści (może by tych noblistów zatrudnić?).

2. Gospodarka jest jednak systemem zbyt złożonym, by móc precyzyjnie prognozować jej zmiany.

3. Polski rząd i NBP nie ma żadnej kontroli tego, co dzieje się w polskiej gospodarce (co miałoby uzasadnić nazywanie jej „polską gospodarką”?).

 

Zapewne każdy z tych trzech czynników ma w tym wypadku znaczenie.

Ciekawą historię z posłem PO w roli głównej opisuje portal wgospodarce.pl. Urzędniczka nie chciała narażać się na odpowiedzialność karną, pozwalając unikać posłowi płacenia podatków i ostatecznie straciła pracę. Drobny wypadek przy pracy (mowa o fakcie ujawnienia tego, a nie o zasadzie działania posła). To ich państwo i mogą robić co chcą. Jak to mówią: bogatemu kto zabroni?

 

 

Tegoroczna nagroda Nobla z ekonomii skłania do refleksji. Wyczulonym na prawa autorskie Amerykanom wyjątkowo nie przeszkadza podszywanie się finansistów pod Nobla (nagrody tej nie ustanowił Alfred Nobel). W sumie nie jest to nawet nagroda z dziedziny ekonomii, tylko pewnego nurtu ekonomii (na co zwraca uwagę w swym komentarzu publicysta businessinsider.com). Stąd przewaga wśród laureatów ekonomistów z Chicago. Jeden z tegorocznych laureatów zasłynął książkami, w których długo przed kryzysem roku 2008 roku opisywał bańkę spekulacyjną na rynku amerykańskich nieruchomości i związane z tym niebezpieczeństwa. W komentarzu po otrzymaniu nagrody powiedział coś równie oczywistego, co jednak tak samo jest ignorowane, jak wspomniana bańka spekulacyjna: że "Finanse rządzą naszą cywilizacją". Widać w zakłamanym świecie ekonomii wystarczy mówić trochę prawdy, aby zostać noblistą.

„Trochę”, bo w dalszej części komentarza zamiast oczywsitej prawdy, że finanse działają na tą cywilizację destrukcyjnie, noblista zdobył się jedynie na półprawdę: stwierdził że finanse powinny służyć społeczeństwom. Skoro powinny, to widać nie służą – ale to tylko sugestia, zamiast otwartego postawienia sprawy.

 

 

Prasa donosi o negocjacjach Międzynarodowego Funduszu Walutowego z Białorusią oraz związanymi z tym reformami u naszych wschodnich sąsiadów.

Ciekawie wygląda porównanie Polski i Białorusi pod względem finansowym (według Global Finance). Pomimo, że polski PKB jest 10 raz wyższy niż białoruski (przy czterokrotnie większej ilości ludności), w przeliczeniu na głowę mieszkańca według parytetu siły nabywczej mamy już tylko 21/16. Biorąc pod uwagę dużo mniejszy poziom nierówności można stwierdzić, że przeciętny Białorusin żyje na poziomie zbliżonym do przeciętnego Polaka, pracując dużo mniej (przynajmniej licząc PKB/mieszkańca). Potwierdzają to relacje osób znających ten kraj (zob. przykłady). Ponad połowę PKB Białorusi daje przemysł wraz z rolnictwem (po latach wmawiania ludziom, że tylko usługi mają przyszłość mędrcy od ekonomii zaczynają zmieniać zdanie). W Polsce – tylko 37%. Bezrobocie na Białorusi wynosi jedynie 0,6%, a zadłużenie zmniejszyło się w ubiegłym roku do 37% PKB. Białoruś notuje też bardzo wysoki wzrost gospodarczy.

Problemem jest jednak inflacja, która za rok 2012 wyniosła 66%. Obecnie rząd prowadzi politykę twardego pieniądza, która jest jednak kontrowersyjna. Skoro jednak kraj dostał się w łapy MFW – nie ma raczej szans na jej zmianę. Zapowiedziano ograniczenie akcji kredytowej dla przedsiębiorstw połączone z prywatyzacją.

Finansiści obawiają się, że były dyrektor PGR Aleksandr Łukaszenka tylko się droczy i nie zacznie wyprzedawać kraju.

 

 

Podobno PiS będzie szukał przyczyn tradycyjnej porażki w nieprawidłowościach przy urnie. Ale o jaką porażkę chodzi? Gdy tylko ujawniono strategię PO, wmówienia obywatelom, że próba oderwania bufetowej od koryta to sprawa czysto polityczna, PiS podjął wielki wysiłek, by to potwierdzić. Więc obie partie mają prawo czuć się wygranymi ;-).

 

A tak na marginesie: najbliżej sukcesu powyborczego był niejaki Al Gore w roku 2000. „W miarę jak odbywało się ręczne przeliczanie głosów, początkowa przewaga Busha, wynosząca około 1700 głosów, systematycznie się zmniejszała. Okazało się, że niektóre karty do głosowania odrzucone przez maszynę liczącą jako głosy nieważne powinny być uznan”.