2016-02-01

2016-02-02

2016-02-03

2016-02-04

2016-02-05

2016-02-06

2016-02-07

2016-02-08

2016-02-09

2016-02-10

2016-02-11

2016-02-12

2016-02-13

2016-02-14

2016-02-15

2016-02-16

2016-02-17

2016-02-18

2016-02-19

2016-02-20

2016-02-21

2016-02-22

2016-02-23

2016-02-24

2016-02-25

2016-02-26

2016-02-27

2016-02-28

2016-02-29

Słowo „smród” wydaje się stosunkowo łagodne na określenie tego, co wydobywa z siebie odsuwana od koryta „elita”. Poseł Grupiński nadal kontynuuje kwitowanie kpiną i śmiechem wszystkiego co związane jest z tragedią smoleńską. Jego zdaniem Minister Macierewicz znajdował dowody pod swoją wycieraczką. Tymczasem TVP Info opublikowało kopie protokołów zniszczenia dokumentów z 10 kwietnia 2010 roku oraz zebrała opinie potwierdzające ich autentyczność. Dziennikarka Ewa Wanat porównała zmiany w mediach do czystek antysemickich. Na zmiany w kierownictwie Programu III PR zareagowała następująco: "Nie wypada przejmować sklepu po Żydzie, któremu akurat włożono żółtą opaskę na rękę". Sędzia Jerzy Stępień uważa z kolei, że w Polsce mamy coś gorszego niż zamach stanu: jego zdaniem to rewolucja.

Na demonstracji pod Pałacem Prezydenckim zorganizowanym przez Amnesty International (zasadami działania Amnesty International są: pełna niezależność polityczna i finansowa oraz maksymalny obiektywizm) pojawiły się okrzyki:„Duda na Wawel” ( nawiązujące do śmierci Prezydenta Kaczyńskiego pochowanego na Wawelu). Szefowa AI zareagowała na nie śmiechem.

Bez wątpienia rację ma profesor Artur Śliwiński, charakteryzując bojowników o demokrację następująco: Wiele wskazuje na to, że główny nurt protestu stanowili ludzie o zatrważająco niskim poziomie świadomości społecznej, kierujący się raczej motywami emocjonalnymi, aniżeli rozeznaniem sytuacji. Ci ludzie (w odróżnieniu od cynicznych i skompromitowanych polityków) bez zastrzeżeń przyjmują, że dotychczas funkcjonowali w państwie demokratycznym. Nie przyjmują do wiadomości antydemokratycznych zachowań popieranych przez siebie polityków. Nie potrafią nawet pojąć, z kim mają do czynienia.

Strategiczne decyzje dotyczące przyszłości polskiej energetyki to największe wyzwanie przed jakim stoi nowy rząd. Sytuacja jest bardzo trudna z uwagi na rekordowo niskie ceny surowców energetycznych, spadek popytu na węgiel oraz sytuację finansową polskich kopalń.

Autorzy raportu „Polska energetyka na fali megatrendów” uważają, że rząd nie ma wielkiego pola manewru, gdyż próba budowy energetycznej przyszłości w oparciu o wzorce z minionej epoki nie ma szans w zderzeniu ze światowymi trendami, które idą w zupełnie innym kierunku, nie oglądając się na plany polskiego rządu.

Wśród tych megatrendów wymienia się redukcję CO2, rozwój OZE, większa dbałość o środowisko ze strony społeczeństwa, spadek znaczenia kopalin, wzrost energetycznej efektywności, oraz zmiany rynkowe związane z rozwojem energetyki rozproszonej.

Bez wątpienia największy wpływ na kształtowanie trendów w światowej gospodarce mają obecnie Chiny. Polityka chińskich władz jest przedstawiana jako realizacja hasła „wszystko, tylko nie węgiel”: Przynajmniej do pewnego momentu władze Chin stawiały na modernizację sektora, w końcu w ciągu ostatnich 10 lat inwestycje w sektor węglowy wyniosły około 500 mld dol. W grudniu zapadła jednak najbardziej radykalna z dotychczasowych decyzji – trzyletni całkowity zakaz budowy nowych kopalń węgla. Jak oświadczył szef narodowego urzędu ds. energii (NEA) Nur Bekri, powodem jest konieczność eliminacji nadwyżki węgla oraz zwiększenia produkcji i zużycia energii z innych źródeł. W związku z oczekiwaną nadprodukcją energii preferowana będzie ta zielona i niskoemisyjna.

W Polsce jest realizowany podjęty jeszcze przez rząd Ewy Kopacz (w czasie kampanii wyborczej) program ratowania górnictwa. Sprowadza się on do integracji sektora energetycznego z górnictwem. Nastąpiła wielka wyprzedaż węgla z Kampanii Węglowej. Zwały w kopalniach zmieniły się na zwały w elektrowniach, które mają wielkie zapasy tego surowca.

Żyjemy w wieku informacji. Nic więc dziwnego, że jej fałszowanie – czyli kłamstwo pojawia się jako oręż we wszystkich konfliktach. Także w tak zwanej wojnie polsko-polskiej. Po roku 1989 wyprodukowane w PRL „elity” usiłowały kształtować społeczeństwo poprzez wartościujące definicje i stereotypy. Słowo „patriotyzm” pojawiało się razem z „nacjonalizm” i „ksenofobia”. Wolność gospodarcza została utożsamiona z liberalizmem. Konserwatyzm przeciwstawiony „postępowi” i „nowoczesności” itd…

Przeciwnikom „postępu” przyprawiano „gębę” wykorzystując naturalne słabości, które nie są obce żadnemu człowiekowi. Każdy błąd, pochopna opinia lub niefortunna wypowiedź stawały się materiałem z której lepiono nienawistny wizerunek. Macierewicz – oszołom, Kaczyński – kartofel, a Rydzyk – wiadomo… Samo nazwisko ma być synonimem obciachu i stało się przedmiotem niezliczonych „żartów” w rodzaju: „Toruń to miasto podwyższonego rydzyka”.

Przyprawianie gęby jest stosowane także do całego społeczeństwa, które powinno się wstydzić swojej polskości. Dlatego anty-polacy nie mogą znieść naturalnego w każdym społeczeństwie kultywowania chlubnej tradycji historycznej. Wystarczy wspomnieć o polskim heroizmie – natychmiast pojawiają się poprawiacze historii, którym nie podoba się taki prosty obraz polskości, który kolportuje choćby prasa katolicka typu „Nasz Dziennik”. Bo każdy polski patriota to wiadomo – ksenofob, a każdy ksenofob to antysemita: „Na pewno jest korelacja między propagowanym przez nie obrazem rzeczywistości i wzrostem antysemityzmu”.

Kilka dni temu Zbigniew Jakubowski -wiceprezes Union Investment TFI – ogłosił zadziwiające proroctwo:agencja ratingowa Moody's w maju może obniżyć rating Polski. Zważywszy na fakt, że jego opinia nie ma potwierdzenia w twardych danych, może warto by sprawdzić jakie inwestycje poczyniła ostatnio kierowana przez niego instytucja? Według analityków BofA Merrill Lynch taki scenariusz jest mało prawdopodobny: Nie spodziewamy się dalszych obniżek ratingu ze strony S&P ani innych agencji. Zaskakująca decyzja S&P była spowodowana wyłącznie wydarzeniami natury politycznej. Negatywna perspektywa, która utrzyma się przez pewien czas, opiera się na obawach o niezależność banku centralnego, biorąc pod uwagę obecne wydarzenia w kraju. Z tego powodu nie spodziewamy się, by S&P w najbliższym czasie zmieniła ten pogląd – argumentują.

We wtorkowym raporcie analitycy banku zwracają jednocześnie uwagę na silną kondycję polskiej gospodarki, na tle – szeroko rozumianych – emerging markets.

Jak podaje Ministerstwo Finansów w ostatnich dniach sytuacja na rynkach finansowych stabilizowała się, a rentowności polskich obligacji wyemitowanych zarówno na rynek krajowy, jak i rynki zagraniczne powróciły w okolice poziomów sprzed decyzji S&P. Znacząco wzrosła także siła złotówki (frank znów jest poniżej 4 PLN).

Biorąc pod uwagę załamanie się strategii „Polski na kolanach”, nic dziwnego, że partia targowiczan szykuje rząd na uchodźctwie ;-).